Oddech Natsu uspokoił się. Od
kilku godzin nie wstrząsnęły nic żadne konwulsje, więc Lucy rozsiadła się
wygodnie na fotelu, który wcześniej zajmował Gray, i na moment zamknęła oczy.
Nie dała rady zasnąć. Chwila relaksu sprawiała, że budziła się gwałtownie z
krzykiem zduszonym między zamkniętymi wargami. Przetarła zmęczone oczy i
przykryła się kocem w tę wietrzną i chłodną noc.
Brakowało
jej unoszącego się w powietrzu zapachu herbaty. Zastąpił ją za to ten sam swąd
rozkładających się ciał, który zostawiła za sobą w jaskini.
Powróciła do
niej?
Nie była
tego pewna. Brakowało sił, aby na chwilę rozchylić powieki i sprawdzić swoje
przypuszczenia. Dlatego zostało jej bazowanie na pozostałych zmysłach. Jednak
nikt się nie odzywał, trwała niepokojąca cisza, pogłębiająca w niej lęk, że
została w tej ciemności sama. Gdzie Natsu? Co z Erzą i Grayem? Przypomniała
sobie również o Nashi, która zniknęła chwilę przed tym, jak pojawił się bóg. O
Maurym starała się zapomnieć. Skrzywdziłaby świadomie chłopaka, choć nic złego
nie uczynił, oprócz tego, że się narodził.