Lucy zakręciło się w głowie. Napływały do niej różne wspomnienia, wizje. Niektóre obrazy przypominały puszczany w kinie film, który niewiele miał wspólnego z rzeczywistością. Wydawało się jednak, że stanowił część jej życia. Nie umiała dłużej odróżnić prawdy od fałszu. Ale jedno wyglądało na takie bliskie... Widok córeczki, która naprawdę miała na imię Nashi. Na początku, jak ją tylko zobaczyła, napotkała na obcy byt, nie jej córkę, a kogoś innego, kto zasiedlił jej ciało. Jednak córeczka wróciła. Pozdrowiła ją. Nazwała mamą.
Odsunęła od siebie Zerefa i wolnym krokiem zaczęła zmierzać w stronę swojego dziecka. Mijała wielu ludzi, którzy patrzyli po sobie, nie wierząc własnym oczom. Jakby zobaczyli ducha. Była duchem. Umarła i powróciła.
— Nashi — wypowiedziała imię swojej córeczki. Pragnęła pocieszyć ją, zdradzić, że wszystko będzie dobrze, ale nie umiała. Weszłaby za głęboko w kłamstwo. Oszukałaby swoje własne dziecko. Wtedy też do niej dotarło, że musi sprawić, aby to się stało prawdą.
Ocali ją.
Dotarła do Nashi. Znowu ktoś zajął jej ciało, nie należało ono dłużej do jej dziecka, a do obcej istoty, która próbowała porwać jej maleństwo.
Wiedziała, że patrzy na Zapomnianego Boga, a mimo to sięgnęła w jej stronę i wtuliła do siebie ciepło. Pogładziła Nashi po głowie, w myślach obiecując, że naprawdę wszystko będzie dobrze.
Zeref nagle wyłonił się za nimi. Zapomniany Bóg na moment stracił kontakt z rzeczywistością, tak mocno zdezorientowała go Lucy, że nie wychwycił momentu, kiedy Zeref się zbliżył. A Czarny Mag to wykorzystał. Zebrał w sobie moc i uderzył Nashi w szyję. Nie oszczędził jej. To była jedyna taka okazja, dzięki której zyskał niepowtarzalną. Uwolnił moc.
Rozprzestrzeniła się po całym ciele Nashi. Plecy dziewczyny wygięły się w łuk, głowa poleciała do tyłu, a powieki przymknęły. Straciła przytomność. Lucy w porę złapała swoją córkę. Wzięła ją na ręce, a potem położyła przy niezniszczonym budynku. Oparła ją o ścianę, pozwalając na odpoczynek.
— Zapomniany Bóg jest w moim dziecku — powiedziała ostrożnie, nadal uważając na struny głosowe. Nie odzyskała w pełni sił, nikogo nie zamierzała w tej kwestii oszukiwać. Pragnęła swoimi słowami przynajmniej udowodnić, że wróciła. A przynajmniej jej znaczna część.
— No w końcu ktoś to odkrył — wysapał Maury i wzniósł ręce ku niebiosom, dziękując, że nie jest tu sam.
— Kiedy to się stało? — martwił się Gray.
— Zaraz. Stop — zatrzymała ich Erza. — O czym wy mówicie?
— Jaki Zapomniany Bóg? — dodał jeszcze od siebie pytanie Natsu. — Lucy, ja...
— Natsu... — wypowiedziała jego imię inaczej niż wcześniej. Chciała, żeby wiedział o jej powrocie, ale nic poza tym. Potrzebowała czasu. Wspomnienie śmierci wykańczało ją. — Proszę, nie teraz. Ja...
— Są ważniejsze sprawy — po jej stronie stanął Zeref. — Nie skrzywdziłem Nashi. To był plan Zapomnianego Boga, który przejął ciało tego dziecka, by narodzić się ponownie wśród ludzi.
— Po co? — zapytała Erza. — I dlaczego Nashi? Błagam, nie mówcie mi, że to jakaś kolejna przepowiednia albo inna głupota.
— Głupotą nazywasz to, co się stało z moją córką?! — ryknął niespodziewanie Natsu.
— Natsu, uspokój się...
— Jak mam się uspokoić?! — Odepchnął Erzę do tyłu. — Posłuchaj mnie uważnie, rozumiem, że to wszystko wydaje ci się dziwne, ale mnie to gówno obchodzi. Moja córka została zastąpiona jakimś bogiem!
— Nie, ja...
— To ja mówię nie! Mam tego serdecznie dość. Najpierw straciłem Lucy i to z własnej winy, bo nie dałem kontrolować tej mocy, a teraz słyszę, że córka, która w końcu powróciła po latach, moje dziecko, nim nie jest. Nie obchodzi mnie żaden plan. Nie obchodzi mnie, kim on jest. Potrzebuję tylko jednej, zasranej informacji. Jak mam uratować moją córkę? — z ostatnim pytaniem zwrócił się w kierunku Zerefa.
Czarny Mag pokręcił głową
— Nie wiem — wyznał mu szczerze. — Musicie zrozumieć, że magia, którą nosi w sobie ten byt jest niewyobrażalna. To bóg. To istota, która przez tysiące lat nami rządziła. Jest na pewno osłabiony. Dodatkowo znajduje się w obcym ciele.
— Zachowuje się jak pasożyt — zauważył Gray.
— Mniej więcej, bo żeruje również na otoczeniu, nie na samym nosicielu. Na moment udało mi się zablokować przepływ mocy, bo... — tu się zawahał.
Lucy zacisnęła gniewnie pięść. Zrozumiała, co miał na myśli. Nawet jeśli potęga boga była niezrównana, to zajmował słabe, kruche ciało dziecka.
— Nie zabijemy jej — wycedziła przez zęby Lucy.
— Lucy... — Zacisnął usta i zamilkł. Cokolwiek by teraz nie powiedział, Lucy by mu nie wybaczyła.
— Zabić? — wtrącił się Natsu. — Zwariowaliście. To chyba jakiś żart, przecież nie pozwolę jej skrzywdzić. Musi być jakiś inny sposób. Nie wiem... Jakikolwiek. Cokolwiek. Jesteś wielkim Czarnym Magiem, który siał przez setki lat postrach w całym Fiore. To było tylko na pokaz?
— Zrozum głupcze jedną, prostą rzecz. Moja moc pochodzi od bogów, których czciła świątynia, skąd pobierałem nauki. Domyśl się, jakiego boga czcili?
— Skąd mam niby wiedzieć? — odpowiedział pytaniem.
Natsu usiadł na rozwalanym fragmencie ściany i złapał się za obolałą głowę. Łzy podeszły mu do oczu. Czuł się bezradny wobec wszystkiego, co się właśnie stało. Nie tylko dowiedział się o wielu rzeczach jako ostatni, nie potrafił ich pojąć jednocześnie, a wiele pozostawało wciąż w cieniu pytań bez odpowiedzi. Lucy rozumiała jego frustrację i ból, ale nie umiała im zaradzić, bo sama potrzebowała wsparcia po takim czasie. Nie miała sił, by wspomóc Natsu.
— Świątynia, w której pobierał nauki Czarny Mag, czciła Zapomnianego Boga. Moi biologiczny rodzice tak samo — z wyjaśnieniami przybył Maury. — Panie Natsu, chodzi o to, że…
— Ukrywaliście wszystko przede mną! — zarzucił im Natsu.
— A niby jak miałem wyjaśnić całą sytuację?! — oburzył się Maury. — Zresztą, nie miałem bladego pojęcia, że Lucy żyje! Jeśli chodzi o Nashi i Zapomnianego Boga, czy pan w ogóle by mi uwierzył? Nie! Nashi wróciła i tylko to się liczyło, wierzył pan w jej każde słowo, nawet to o Zerefie i porwaniu. Jak miałem cokolwiek wyjaśnić, skoro byłem ostatnią osobą, której ktokolwiek by uwierzył.
— Nie mów tak, synku — uspokoiła go Erza. — Ja spróbowałabym…
— O nie! — Machnął znacząco rękoma, nakazując milczenie. — Wszyscy, STOP! Chcecie dobrze, spoko, ale ja wiem, jakbyście zareagowali. Nie oszukujcie mnie. Poza tym, to nie jest tak prosto wyjaśnić, więc może łaskawie dacie mi teraz szansę, co?
— Ja… — Erza podjęła kolejną próbę rozmowy z przybranym dzieckiem.
— Erza! — Gray skarcił ją wzrokiem. — On już jest dorosły.
Uśmiechnęła się krzywo, ale przyznała Grayowi rację. Jej syn był już dorosły i stało się to… sama w sumie nie wiedziała kiedy.
— Słuchamy — odparła ciepłym, matczynym tonem.
Maury aż się zarumienił, wstydząc wcześniejszego zachowania. Przesadził w rozmowie z matką i teraz odrobinę tego żałował. Stało się. Dlatego wziął głębszy wdech i skinął w kierunku Lucy, która zgodziła się, by przybliżył innym sytuację.
— Zapomniany Bóg to istota, która żyła wieki temu na ziemi, po śmierci stał się czymś w rodzaju boga. W pewnym momencie ta rola zaczęła go nudzić, dlatego postanowił wdrożyć plan i odrodzić się ponownie na ziemi, być znowu człowiekiem. Dosłownie wszedł w Nashi, zajmując jej ciało i przygotowując się do odrodzenia. Zbiera siły, na ten moment jest jeszcze słaby, ale ten stan nie będzie trwał za długo. Może szybko odzyskać moc i nas zniszczyć.
— Dlaczego Nashi? — Natsu nie zatrzymał tego jednego, nurtującego go pytania.
— Bo… — zawahał się. Zerknął na Lucy, szukając u niej zgody na zdradzenie prawdy.
— Mów, proszę — wyszeptała, a potem odwróciła wzrok. Obawiała się reakcji innych, lat kłamstw i tego, czy jej wybaczą.
— Bo Nashi była, jest i będzie najpotężniejszym bytem na tym świecie, który wykroczy poza czas i rzeczywistość. Już raz ją poznaliśmy, miała wtedy na imię Shina. Dlatego Zapomniany Bóg ją wybrał. Bo tylko ona stworzyła dla niego okazję na ucieczkę ze świata bogów — wyjaśnił Maury.
Nastała cisza. Członkowie Fairy Tail próbowali zaakceptować prawdę, zrozumieć ją i pomyśleć, co należy zrobić dalej, by uratować Nashi i ocalić świat przed potencjalną zagładą.
— Bądźcie świadomi jednego. — Zeref wyszedł przed wszystkich. — Zapomniany Bóg nie pragnie żyć w zgodzie z tym światem. Próbuje mu nadać nowy kształt według własnego uznania.
— Czyli… Pragnie zniszczyć stary, by stworzyć nowy? — doszedł do wniosku Gray.
Zeref skinął głową na tak.
— A co do tego ma Acnologia? — Gray dodał kolejny element do układanki. — Wiem, że wcześniej z nim walczyłeś. A skoro tak, to nie jest po naszej stronie.
— Acnologia dąży praktycznie do tego samego, co Zapomniany Bóg, tylko że… — urwał. Zeref wziął głębszy wdech, nie będąc pewny, czy pozostali zniosą dalszą prawdę. — Acnologia pragnie pochłonąć Nashi.
— He? — burknął Natsu. To było dla niego za wiele, szczególnie na raz. Rzucił błagalne spojrzenie w kierunku Lucy, szukając w niej pomocy, ale ona odwróciła wzrok.
Gray położył dłoń na ramieniu Natsu, pragnąc dodać mu tym otuchy. Wyjątkowo nie szukał kłótni, nie próbował go zdenerwować. To nie czas i miejsce na takie dziecinne zabawy.
— Jeśli Acnologia pochłonie Nashi, to zdobędzie moc Zapomnianego Boga — powiedział jako jedyny głos na to, czego wszyscy się domyślili. — Wcześniej walczyliście, więc kiedy wyczuł naszą obecność i Zapomnianego Boga, oddalił się, by obserwować przebieg walczy z daleka. — Otworzył szeroko oczy. Wyglądał na przerażonego. — On tu zaraz wróci — dotarło do niego.
Zeref zapomniał, podobnie Lucy. Skoro celem Acnologii było zdobycie Nashi, to teraz nadarzyła się idealna okazja. Wszyscy byli zmęczeni, Nashi nieprzytomna.
Lucy nagle ściągnęła łańcuchy. Wybiegła przed leżące dziecko i stanęła w pozycji obronnej, rozglądając się nerwowo po okolicy.
— Natsu — zwróciła się do męża — nasze dziecko. Chrońmy je — wycedziła przez zęby.
Akceptowała jego zdezorientowanie, chwilę słabości i zagubienia, ale to musiało się skończyć, skoro nadciągało ku nim niebezpieczeństwo. Musieli ochronić swoją córeczkę, niezależnie od tego, jakie konsekwencje mieli ponieść.
— Lucy… — wypowiedział jej imię niepewnie, nadal z lękiem.
Skarciła go ostrym spojrzeniem, przepełnionym oburzeniem i zawodem. Nie pozwoli mu na słabość, nie w takiej chwili, kiedy życie ich dziecka wisiało na włosku. Jeden błąd, jeden przejaw słabości i już na zawsze stracą Nashi.
— Masz rację, będę… — nie udało mu się dokończyć.
Uderzył w nich pęk powietrza, spychając większość do tyłu, na mniej zniszczoną część miasta. Erza prędko założyła na siebie zbroję, przygotowała tarczę, za którą schowała Graya. Maury poleciał dalej, wraz z Natsu, który nie był przygotowany na atak. Zeref stał z kolei niewzruszony, patrząc w przestrzeń pustym, nieobecnym wzrokiem w poszukiwaniu nadciągającego wroga.
Lucy zdołała się utrzymać, a wszystko dzięki ciężkim łańcuchom, które w porę owinęła o zniszczone budynki. Miała szczęście, gdyby nie to, i ona zostałaby zepchnięta dalej.
Widziała zmierzającą ku nim bestię, obleczoną w krwawą poświatę, za którą znajdowały się wszystkie ofiary smoka. Był ranny na jedno skrzydło. To nie przeszkodziło mu w unoszeniu się w przestworzach. Nadal leciał, niosąc za sobą śmierć i zniszczenie. Pamiętała te jaszczurze oczy, które lata temu zmusiły Natsu do poddania się woli E.N.D. Mniej się bała tych oczu. Nie rozkazały jej uciekać, nie powaliły na kolana. Lata temu może i by pozwoliła im wprowadzić do jej serca strach i zamęt, ale teraz? Przestały być takie straszne.
— Chroń Nashi — nakazała Zerefowi.
Wybiła się z ziemi. Złote drobinki magii zawędrowały za nią, zbierając się na okuciach łańcuchów. Zabrzęczały piękną, melodyjną piosenką, która w jej uszach brzmiała jak kołysanka nucona na dobranoc. Ten dźwięk oddalił wszystkie obawy. Zamachnęła się, kiedy dotarła do bestii. Łańcuchy zaiskrzyły od posiadanej w nich magii. W odpowiednim momencie cisnęła je o cielsko Acnologii.
Nie spodziewał się ataku, a co więcej, nigdy nie przewidział, że ktokolwiek z magów jest zdolny go skrzywdzić. Dlatego nie przejął się łańcuchami, póki nie znalazły się blisko jego łuskowatej skóry. Wtedy właśnie dotarło do tego smoka, że nie ma do czynienia ze zwykłym magiem.
Łańcuchy wbiły się w jego skórę, wyżerając znaczny jej fragment. Paliły ogniem, choć nie pojawił się tam ani jeden płomień.
Lucy pociągnęła za łańcuchy i wskoczyła na łeb smoka. Okręciła okucia wokół jego szyi i ścisnęła mocno, nie pozwalając, by Acnologia się wyrwał. A szarpał się potwornie we wszystkie strony, starając się zrzucić Lucy, zanim łańcuchy przedrą się głębiej.
— Głupi śmiertelnik! — wycharczał.
Przewrócił się grzbietem ku ziemi i w tej pozycji zawisnął. Lucy opadła, trzymając się luźno na łańcuchach, które powoli wysuwały się z uścisku. Podciągnęła się. Sądziła, że może uda jej się przynajmniej jeszcze jeden raz zadać cios. Niestety, łańcuchy puściły.
Zaczęła opadać ku ziemi. Acnologia obrócił się z powrotem i zamachnął ogromnymi skrzydłami. Pęd powietrza uderzył w Lucy, cisnąc ją z jeszcze większą prędkością ku ziemi. Nie zdąży wyhamować. Uderzy!
Zacisnęła szczękę. Jednak zamiast bólu, poczuła ciepły dotyk, objęcie, w które weszła, zanim zetknęła się z ziemią. Natsu chwycił ją mocniej, tuląc do swojej nagrzanej piersi.
— Walczmy… razem! Ale się napaliłem! — wykrzyczał.
W oczach Lucy na moment zebrały się łzy. Jak dawno temu ostatni raz usłyszała te słowa. Stało się to pewnie jeszcze wtedy, gdy byli szczęśliwi, młodzi i wyruszali na kolejną przygodę. To nie przygoda, to walka o przetrwanie, ale… słowa męża dodały jej otuchy.
Pobiegli razem w kierunku Acnologii. Prawie dotarł do Nashi, znalazł się nad Fairy Tail, które osłoniło dziecko ze wszystkich stron.
— Rzuć mną — poprosiła Lucy.
Natsu nie zawahał się. Podrzucił kobietę i usadowił na swoim ramieniu. Rozjarzył płomień, który przyłożył do jej łańcuchów. Zamachnął się i z całej siły rzucił Lucy w kierunku Acnologii.
Mknęła ku niemu szybko, nawet za szybko. Oczy jaszczura nie zdążyły jej uchwycić, za głęboko wpatrzył się w nieprzytomne dziecko. Wykorzystała okazję. Może jedyną, jaką miała do końca tej walki. Była już blisko. Okręciła się w powietrzu, zamachnęła i cisnęła płonące łańcuchy w skrzydło smoka.
Przecięła je. Oderwała całe skrzydło Acnologii. Zachwiał się w powietrzu, stracił równowagę, a do tego niewyobrażalny ból ścisnął całe jego ciało. Przechylił się na bok, opadając w kierunku opustoszałego miasta. Lucy zaczęła lecieć w kierunku terenów poza zabudowaniami. Uderzyła najpierw o trawę, przeturlała się, wciąż gorące łańcuchy trzasnęły jej policzek, pozbawiając fragmentu skóry, aż w końcu zatrzymała się, uderzając plecami o drzewo.
Straciła dech w piersi. Szarpnęło jej ciałem, a potem usłyszała pęknięcie wewnątrz, jakby roztrzaskała sobie którąś z kości. Ręce opadły jej bezwładnie na ziemię, wraz z gorącymi łańcuchami, które wżarły się w ziemię. Rozpaliły trawę. Ogień zaczął się gwałtownie rozprzestrzeniać po okolicy. Słup dymu wzniósł się w powietrze. Niedługo straci przytomność, jeśli czegoś nie zrobi.
Lucy poruszyła jednym palcem. Drgnął nieznacznie, ale dał jej wystarczająco dużo nadziei, że da radę wstać. Rana policzku piekła coraz mniej, goiła się wolno, ale stopniowo. Na szczęście nadal miała w sobie te przeklęte robale, które utrzymywały ją przy życiu. Gdyby nie to, dawno zgniłaby w grobie.
— No już — wysyczała.
Szarpnęła ręką i wbiła ją w podłoże. Podparła nią ciało, które zaczęła kawałek po kawałku podnosić. Bolało ją wszystko. Miała wrażenie, że za moment zostanie rozszarpana. Nie podda się. Nie, kiedy jej dziecko czekało.
— Zabierz ją — błagała Zerefa i Maurego. Tylko oni mogli uratować Nashi, przywrócić dziecko do dawnego ja i ocalić. Acnologią zajmie się matka i ojciec.
Stanęła na obu nogach. Odchyliła się odrobinę do tyłu. Wbiła kciuki w miejsce, z którego wcześniej rozległo się pęknięcie i na dwa wbiła palce. Znowu rozległ się chrzęst. Tym razem kości wróciły jej w pełni na miejsce.
Nie była już człowiekiem.
Nie była również umarłą.
A czymś pomiędzy.
Dla swojego dziecka była gotowa stać się potworem, oby tylko je uratować.
0 Comments:
Prześlij komentarz