[One-shot Fairy Tail Jerza] Wyruszymy w podróż razem

Erza przegładziła szkarłatne włosy i odłożyła szczotkę do włosów przed lustrem. Uśmiechnęła się niewinnie do odbicia, lecz we własnym uśmiechu dostrzegła smutek. Palcem musnęła cienkiej blizny na oku — była ledwo widoczna, rana dawno się zagoniła, ale ledwo wyczuwalna linia przypominała jej o Jellalu i więzach, jakie ich łączyły. Kiedy członkowie gildii żenili się, wychodzili za mąż, Erza tkwiła w jednym miejscu. Czesała włosy każdego dnia, czekając, lecz poranki przynosiły jedynie łzy, wieczory samotną noc. Mijały w nieustannym biegu, prześcigając się jak konie na wyścigu, by dowiedzieć się, że na końcu brakuje mety. Nikt nie wygra. Nikt nie przegra. Wyścig trwa do momentu, w którym koniec padną.

Westchnęła ciężko i zamknęła kasetkę. Drzwiczki od lustra zostawiła uchylone, lampkę zgasiła, a na samym końcu, jak każdego wieczora, wyciągnęła zgniecione zdjęcie Jellala. Pogładziła pomarszczoną powierzchnię z bólem, do którego zdążyła się przyzwyczaić. Łez już zabrało, serce wcale nie przyspieszało na widok ukochanego i została już tylko niewypełniona niczym pustka.

Usłyszała pukanie do drzwi.

Schowała zdjęcie do szuflady. Poprawiła włosy i odkrzyknęła:

Proszę!

Pani Erzo, pani Erzo! — Do pomieszczenia wbiegła zdyszana Juvia. Miała na sobie cienką koszulę, połowa jej twarzy zamieniła się w wodę, na ustach jednak zatrzymał się słodki, niepodobny do dziewczyny uśmiech. — Panicz Gray, panicz Gray...

Coś się stało? — spytała na spokojnie, oferując Juvii krzesło.

Usiadła szybko. Złapała się za policzek i uniosła zamienioną w wodę twarz, ta znowu opadła, gdy tylko ją puściła.

Pani Erzo, pani Erzo, to cudowne, to cudowne, panicz Gray, panicz Gray, Juvię... — nie dokończyła, pokazała za to palec, na którym był założony cienki, złoty pierścionek z niewielkim kamieniem pośrodku.

Gray poprosił cię o rękę? — spytała, otwierając szeroko oczy z niedowierzania.

Tak! — wykrzyknęła. — Moja rywalka Lucy tylko wyszła za mąż i od razu panicz Gray zwrócił na mnie uwagę!

Juvia, to... eh... cudowne — odparła w końcu. — Gratulacje!

Tak, tak, tak!

Juvia podniosła się i zatańczyła na dywanie, kręcąc się wokół własnej osi. Śpiewała radośnie, podskakiwała, aż nagle zamarła. Chwyciła się za zaróżowiony policzek i, potupując lewą nogą, nieśmiało spytała:

Co Juvia ma teraz zrobić?

Erza zaśmiała się pod nosem, a potem pokręciła głową. Ujęła Juvię w pasie i zaprowadziła ją do wyjścia, proponując:

Wyspać się!

Wyspać? — zdziwiła się. — Ale przecież...

Gray raczej nie będzie chciał widzieć jutro niewyspanej narzeczonej — przerwała Juvii.

Panicz Gray... — Wstrzymała na moment oddech. — Prawda! Dobranoc, Juvia idzie spać!

Wybiegła z pokoju, zamykając z trzaskiem drzwi.

Erza w tym momencie zdała sobie sprawę, jak bardzo się myliła. Bolało... Miała wrażenie, że ktoś wbił w jej pierś sztylet. Łzy popłynęły z jej oczu, kiedy osunęła się na podłogę, jęcząc żałośnie.

Dasz radę, jesteś silna.

Nie była silna, jeśli chodziło o uczucia. Nienawidziła Jellala przez tyle lat, ale kiedy w końcu pogodziła się z przeszłością, odkryła, że nie tylko umie mu przebaczyć... Powoli, kawałek po kawałku w jej sercu rosło uczucie, które teraz przynosiło jej tylko ból. I Juvia wychodziła za mąż. W Fairy Tail już chyba tylko ona była sama, ale... tak zdecydowała.

Przetarła oczy i podniosła się, poklepując w chłodne policzki. Włosy zebrała w kucyk, gdy wyszła na balkon. Początkowe ciepło z pierwszych dni jesieni ustąpiło miejsca pierwszym przymrozkom, lecz nie przeszkodziło to mieszkańcom Magnolii w świętowaniu. W mieście wrzało — targi były po brzegi wypełnione kupcami i turystami, którzy przybyli na święto "Starych zbiorów". Każdego roku zbierali się w innym miejscu — tym razem wypadło na Magnolię.

Erza nie poszła świętować. Natsu i Lucy zaprosili ją jako piersi, ale brakowało jej odwagi, by przeszkodzić parze w odpoczynku, kiedy ich dziećmi obiecała się zając Anna. Levy i Gajeel zostali ze swoimi pociechami, coś tylko słyszała, że planują z maluchami wyskoczyć na jakąś watę cukrową. Jak nie przewidziała, Gray oświadczył się Juvii. Cana wyruszyła z Gildartsem na ich pierwszą misję. Plotkowało się, że Laxus w końcu zaprosił Mirajane na randkę. Mogłaby wymieniać i wymieniać po kolei, wyobrażać sobie zadowolone twarze przyjaciół, którzy, o dziwo, jeszcze nie roznieśli w pył wydarzenia. Jednak to nie cisza dobiegała z rozświetlonego miasta, a donośne hałasy i krzyki. Spokojnie było w pensjonacie.

Zeskoczyła do ogrodu. Zmieniła strój na luźny, wełniany sweter i ciasną spódnicę. Szkarłatne włosy rozpuściła i usiadła przy ogołoconym z liści drzewem, przyglądając się pensjonatowi. Tylko w jej pokoju paliło się światło. Uśmiechnęła się smutno — na myśl, że jej przyjaciele odnaleźli szczęści i przez świadomość, że pewnie nigdy nie zazna tego samego, co oni.

Piękny wieczór — usłyszała za sobą.

Przerażona wyciągnęła szybko miecz i skierowała ostrze za siebie. Zatrzymała je w ostatniej chwili, widząc zaskoczoną twarz Jellala. Schowała szybko miecz i udawała, że nic się nie stało. Usiadła z powrotem na ławkę. Założyła kosmyk włosów za ucho, czekając na coś więcej i wierząc, że to nie jest sen.

Jellal zbliżył się.

Mogę... Mogę usiąść? — spytał, przecierając wierzch dłoni.

Tak.

Przysiadł się obok i... nastało długie milczenie. Erza spoglądała na Jellal co chwilę, nie mogąc pojąć, dlaczego zjawił się tego dnia. Słyszała o misji, którą wypełniał w kraju zza morza. Wyjechał na kilka miesięcy, a przynajmniej tak poinformowała ją Levy, która wciąż cieszyła się szacunkiem wśród Rady Magicznej.

Juvia powiedziała, że znajdę cię tutaj — odezwał się nagle Jellal.

Juvia?

Skinął potwierdzająco głową.

Dzisiaj festiwal, Natsu i Lucy pomogli wyrwać się z misji na moment.

Natsu i Lucy? — dziwiła się dalej.

Tak, nawet udostępnili mi statek. Podobno... — zawahał się. — Podobno ostatnio nie radzisz sobie.

JA?! — Wstała szybko. Oparła ręce na biodrach i dumnie wypięła pierś, deklarując: — U mnie cudownie! Ha ha! Nic mnie nie powstrzyma. Całkowicie w porządku! Nawet ostatnio udało mi się pokonać słynnego stwora z bagien. Wiesz, co się okazało? To był jakiś wąż! Ha ha... ha... — Jej głos słabł, aż w końcu z powrotem usiadła i wyszeptała: — Wszyscy mają własne rodziny. Zaczęli coś nowego, a ja pozostałam w tyle, daleko za nimi i boję się, że wkrótce... nikogo nie będzie.

Fairy Tail to siła — zaczął Jellal — wątpię, żeby cię opuścili. Nawet dali mi szansę, żeby... porozmawiać z tobą — dokończył niepewnie.

Porozmawiać... — powtórzyła i westchnęła ciężko, obawiając się, że Jellal przyszedł "tylko porozmawiać" i z niczym więcej. Zawiodła się na nim. — Nie musisz. — Poklepała Jellala w ramię. — Dam sobie radę. Każdy da, przecież to nic wielkiego. Cieszę się, że znalazłeś sposób, no i powołanie. Przecież wiele mogło się nie udać, a jednak... dano ci szansę.

Po tym, co zrobiłem? — Odetchnął z ulgą. — Tak, cudownie jest korzystać z życia i iść na przód. Chociaż jeszcze nie odkupiłem swoich win. Simon i inni... zginęli przeze mnie...

Skulił się i schował głowę w dłoniach. Drżał. Erza spojrzała na niego z litością. Dłoń zbliżyła do jego pleców, ale zabrakło jej odwagi, by ich dotknąć. Cofnęła rękę i tylko wydukała:

Gdybyśmy nie popełniali błędów, nie bylibyśmy ludźmi.

Jellal podniósł się i wbił zmęczone spojrzenie w Erzę. Zacisnął mocno usta, potem je otworzył, ale nic nie zdołało przed nie przejść — ani jedno słowo, ani jeden jęk. Zamiast tego trwała cisza, a przerwał ją dopiero huk. Równocześnie obejrzeli się w kierunku nieba. Kolorowe światła rozbłysły na niebie, a wraz z nimi rozległo się wiwatowanie dobiegające z targów — pokaz fajerwerków się rozpoczął. Symbole gildii rozświetliły nocne niebo, przyoblekając je prawie gwiazdami.

Erza złączyła dłonie i pomyślała życzenie. Z życia wiele jej odebrano, dlatego prosiła o szczęście — by mogła wstawać każdego dnia z uśmiechem na twarzy, by kłaść się wieczorami z poczuciem, że ten dzień był wart wysiłku. Tylko że fajerwerki nie były gwiazdami. Nie spełnią jej próśb.

Potrzebujemy pomocy — wtrącił się Jellal. Przysunął bliżej Erzy i wyjął plakat ze stuletnią misją. — Do tej misji przydaliby się nam dobrzy, nawet najlepsi magowie.

Nie, nie, reszta...

Chcą, byś poszła ze mną.

Słłucham? — zająknęła się. — Co to znaczy?

Znaczy, że chcę... że chcę... Erzo — ujął jej dłoń — wyrusz ze mną, proszę.

Gdzie?

Na misję — wytłumaczył krótko.

Jaką?

Stuletnią.

Gdzie?

Poza granice Fiore.

Z tobą?

Tak.

Ale...

Nie...

Nie potrafię. Nie zostawię przyjaciół.

Natsu wyrusza w samotną misję.

Gray...

Podróż poślubna z Juvią.

A...

Poradzą sobie, zawsze sobie radzą. — Jellal pogładził policzek Erzy. Jego palce były chłodne i szorstkie. — Straciłem zbyt wiele lat przez wątpliwości. Ty pewnie też. Proszę, wyjedź ze mną.

Patrząc na Jellala, nie mogła się pozbyć wrażenia, że zmienił się nie do poznania. Pamiętała jeszcze chłopca, z którym walczyła każdego dnia o przeżycie. Później ich drogi rozeszły się. Kiedy spotkali się po raz kolejny w Rajskiej Wieży, ból z dawnych lat powrócił. Zmieniał się, obecnie przerodził się w tęsknotę, ale wystarczyło jedno zdanie, by... zniknął.

Erza położyła dłoń na piersi i odetchnęła z niewyobrażalną ulgą. Uśmiechnęła się szeroko i cienkim, ale radosnym, głosem odpowiedziała:

Tak.

Nagle rozległy się klaski. Gray wyszedł z krzaków i zagwizdał, gdy w tym samym momencie Natsu spadł z drzewa, wprost na Gray. Rąbnęli się w łeb. Syknęli, odwrócili się obrażeni, ale o dziwo, nie zaczęli żadnej kłótni. Lucy pomogła Levy ominąć róże. Obie otarły twarze z łez. Juvia zamachnęła się ręką i kropelki wody opadły na Erzę i Jellala.

Ty... Ty... Wiedziałeś? — zwróciła się do Jellala, lecz nie wydusił się z siebie ani jednego słowa.

Otworzył szeroko oczy i pokręcił przecząco głową, kiedy Gray zamienił wodę Juvii w płatki śniegu.

Pewnie nie dotrzesz na święta, więc proszę, oto śnieg — wyjaśnił, nie zaprzestając klaskania.

Natsu zagwizdał.

No i czas na Erzę, by powiększyć rodzinę. Tylko nie zamęcz Jellala na śmierć! Pamiętaj, że faceci muszą odpocząć.

Lucy podeszła do męża od boku i trzepnęła go w głowę.

Przestań gadać głupoty — skarciła go. — I uważaj, bo ja co nieco szepnę komuś o twoich "odpoczynkach" — zadrwiła sobie z Natsu.

Kocham cię! — Pocałował Lucy w czoło. — Bardzo cię kocham! — Zasypał żonę buziakami w policzek.

Ej, króliczki, tylko grzecznie! — skomentował Gajeel, który dopiero co przyszedł.

To nie my rozmnażamy się jak króliki. — Natsu wskazał na zaokrąglony brzuch Levy. — Najpierw bliźniaki, a teraz co? Trojaczki?

Zamknij się Salamandro, chcesz walczyć?! ryknął, rzucając się na Natsu. Lucy zastawiła mu drogę do męża.

Żadnych bójek! — wysyczała i mężczyźni wyprostowali się na baczność, salutując:

Tak, mamo!

Ze swoimi dziećmi sobie radzę, to tym bardziej poradzę sobie z nimi — Lucy zwróciła się w stronę Erzy — więc... nie wahaj się. Wyrusz we własną przygodę.

Erza podeszła do dziewczyny i wtuliła się w nią mocno, po czym złapała Levy i ją przyciągnęła do siebie. Juvia dołączyła niepewnie do przytulania.

Dziękuję wam wszystkim — wyszeptała przez łzy Erza.

Wydostała się z uścisku. Jellal podszedł do niej i chwycił za ramię. Zniżył się, szybko cmokając Erzę w policzek. Chwyciła się za niego i nieświadomie jęknęła. Reszta wybuchnęła gromkim śmiechem. Zacisnęła pięść. Z ochotą skarciłaby ich, ale tym razem zwolniła uścisk. Obejrzała się w kierunku Jellal i wtuliła mocno, w końcu doznając ciepła, którego tak mocno zazdrościła pozostałym — ciepła miłości...


Zapraszam serdecznie do komentowania! Może macie jakieś propozycje na one-shoty? Chętnie zobaczę, co tam chcielibyście poczytać ;)



Zostanę ojcem?
Podobało się? Wesprzesz autora?
Można również wpłacać jako gość kartą bankomatową ;)

4 komentarze:

  1. Witam witam i przybywam xD , w końcu i magicznie zjawiam się i tu :D co do one-shotu to bardzo fajnie że jest jerza bo ostatnio przez amv na youtube z jellalem znowu mam fazę na jerze <3 co do błędów to zastanawiam się czy jak jest ten opis przenośni w której jest o ścigających się koniach to pod sam koniec akapitu pierwszego przedostatnie słowo to zamiast koniec powinno chyba być konie , albo zachowując słowo koniec to dodać słowo końców i wyszło by "...w którym koniec KOŃCÓW padną " ;) co do treści to troszkę śmieszne że wyprawa na misje oznaczała wyznanie miłości ale to drobny szczegół :p podsumowując jak zawsze fajne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że miały być tam konie! Wielkie dzięki za uwagi i ogólnie tak z punktu paringu Jerza właśnie wydawało mi się, że wyprawa na misje pasuje jako wyznanie. Z tego względu, że Jellal zawsze odpychał Erzę, wyruszał gdzieś sam i uważał, że musi odpokutować za swoje grzechy. Spotykali się, ale nie byli razem. Wyprawa to był wielki krok i tak mi się wydawało, że pasuje na "wyzwanie".Następnym razem napiszę coś bardziej romantycznego! ;)

      Usuń
    2. z nimi to też cięzko bo nie mają dużo poświęconej uwagi w anime które bardziej ogólnie się skupia na Natsu i gildii . Jellal czuł się zawsze winny ale też uważam że po rajskiej wieży to co powie Erza to tym się głównie kieruje. Uważała go za złą osobę i tak też się Jellal czuł , czuł się winny no bo wiedział że skrzywdził niewinne osoby w tym Erze na której zawsze najbardziej mu zależało , potem Erza powiedziała że nie może umrzeć i ma odpokutować za swoje grzechy więc zrezygnował z umierania i postanowił odpokutować grzechy . Obecnie choć chyba wie że kocha Erze to czuje ze na nią nie zasługuje i obawia się pociągnąć ja na dno ze sobą. Myślę że jak tylko Erza powie Jellalowi że mu wybaczyła przeszłość to będą razem ;) Bardzo fajnie ze napisałaś z nimi one-shota i może jeszcze tu lub na wattpadzie wpadnie coś z jerzą ponieważ nie ma za wiele fajnych z nimi opowiadań. Jellal jest taką spokojną i skrytą osobą więc zrozumiałe dlaczego ta misja to takie wyzwanie :D

      Usuń
    3. Zazwyczaj tu i na wattpadzie będzie się pokrywać. Bardziej na blogu, ale na watt będę co jakiś czas uzupełniać. Wiem, że między nimi wiele nie ma. W ogóle (jak zresztą zawsze) fandom się skupił na Nalu, Nalu, Nalu i chyba z tego wszystko to trochę Galevy jest popularne, a reszta to tak średnio...

      Usuń

Obserwuj!