Opowiadania, one-shot, Fairy Tail, Fanfiction, Nalu, fantasy, PL
Dłonią musnęła chropowatą powierzchnię ławki, z której oderwały się pojedyncze fragmenty brązowej farby. Brud pozostał na jej palcach. Spojrzała na dłoń smutnymi oczami, w których powoli zbierały się łzy. Przetarła powieki, nie chcąc, aby choćby jedna kropla spłynęła po jej bladych jak śnieg policzkach.
Wiatr przybrał na sile, unosząc cienki materiał ku górze. Szybko złapała poszczególne pasma yukaty, przyciskając ją do ud. Pojedyncze płatki kwiatów wiśni uderzyły w jej twarz, a dwa z nich złośliwie Wleciały prosto do ust. Wystawiła język, wypluwając niechciane kwiaty z buzi.
Uspokoiło się.
Zaplątała ręce na piersi, równocześnie ocierając zziębnięte ramiona. Wiosna przyszła wyjątkowo wcześnie, gdy zima nie zabrała ze sobą chłodnych dni. Za każdym razem gdy przychodziła w to miejsce, mroźne powietrze witało ją — niezależnie od pory roku czy dnia.
Dawniej oplatało ją ciepło. Promienie słoneczne grzały policzki, czasem piekota szczypała w skórę, lecz nadal pamiętała to jako przyjemne ciepło, które odeszło wraz z odejściem Natsu.
Uniosła głowę.
Gałęzie kwitnącej wiśni zakołysały się na wietrze, a wraz z nimi serce zadrżało w bolesnych podskokach. Niewidzialna dłoń ścisnęła ją, a policzki zalały się łzami, choć tak długo powstrzymywała się od płaczu. Nogi zmiękły w kolanach, uginając się pod całym ciężarem ciała. Upadła.
Na klęczkach przyczłapała do tej jedynej ławeczki, na niej zakładając ramiona. Pomiędzy nimi włożyła głowę. Nikt nie mógł teraz na nią patrzeć. Nie zniosłaby kolejnego pocieszenia, nadziei, że Natsu kiedyś wróci.
Coś położyło się na jej dłoni. Przymknęła powieki, pociągając równocześnie nosem. Nic nie widziała. Obraz był zamglony, niewyraźny, a łzy wciąż nie chciały przestać płynąć. Jednak czuła na swej dłoni delikatnie, może nawet nieznaczące, ale wystarczające ciepło. W tym chłodzie, rozpoznawała je. Lepiej niż cokolwiek innego.
Opuszkiem palca przesunęła się po nadgarstku, aż dotarła do knykci, z których wzięła pojedynczy kwiat wiśni. Jeden, tak nieznaczący wśród wszystkich, ale właśnie on postanowił ją pocieszyć. Sprawić, by uśmiech znowu pojawił się na tej zgorzkniałej twarzy.
Uśmiechnęła się. Łagodnie, bez pośpiechu… Absolutnie rozkoszując się dotykiem ciepła.
Nagły podmuch przemknął przez ogród. Zasłoniła twarz przed lecącymi drobinkami pyłu.
Ciepło znikło.
Otworzyła szeroko oczy, rozglądając się za pojedynczym kwiatem, który jeszcze chwilę temu trzymała w dłoni. Jak mogła go wypuścić? Pozwolić, by odszedł, gdy w końcu go odnalazła? Żaden kwiat nie był taki jak ten. Żaden nie potrafił sprawić, by znowu się uśmiechnęła.
Wstała. Przeszła między rzędem przebiśniegów, depcząc kilka z nich. Jednak różowy kwiat nie powracał do niej. Choć szukała go, tego pięknego różu, on pozostawał poza jej zasięgiem. Wyciągnęła ramię, lecz wciąż znajdował się za daleko. Gdzie wzrok nie sięgał.
Usłyszała za sobą czyjeś kroki.
Zatrzymała się.
— Lucy?
Odwróciła się i zamarła, patrząc na kwiat, który do niej powrócił.
Bez łez. Bez smutku, ale i bez radośni w oczach rzuciła się w ramiona ukochanego, ściskając tak mocno, by już nigdy go nie wypuścić. By już nigdy wiatr nie porwał go ze sobą. I by już na zawsze z nią pozostał.
— Natsu, wróciłeś.
— Tak, wróciłem.
Można również wpłacać jako gość kartą bankomatową ;)Znajdziesz mnie tutaj:Wattpad – https://www.wattpad.com/user/OlaRi9Tumblr – https://rolaka.tumblr.comFacebook – https://www.facebook.com/PisarkaRolaka/Twitter – https://twitter.com/Rolaka1995Możesz mnie wesprzeć tutaj:Paypal – https://paypal.me/pools/c/8bkOu9wTfD
0 Comments:
Prześlij komentarz