Kornelia ścisnęła dłoń w pięść, a potem
ją rozprostowała, nadal czując dyskomfort przy poruszaniu tym ciałem. Po kilku
ćwiczeniach chwyciła na nowo pióro i zapisała kolejny wers mitu, który miał
miejsce gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Skończyła kolejną stronę i odłożyła
pergamin, uznając, że należy jej się przerwa.
Odłożyła na bok przyrządy. Kościany
Daniel przyniósł jej świeżo zaparzoną miętę i podstawił cukiernicę do połowy
wypełnioną małymi kosteczkami. Podziękowała i napiła się gorącego napoju, gdy
jeszcze dobrze się nie zaparzył.
Rozłożyła się na wiklinowym fotelu,
który dostała w prezencie od Hadesa, i przymknęła powieki, rozkoszując się
sztucznymi promieniami słońca.
— Jeszcze odzyskasz ciało — odezwała
się do Daniela, który pokroił ciastko na trzy kawałki. — Zamierzam poprosić o
to Hadesa przy kolejnej rozmowie.
Daniel uderzył się w żebra w ramach
podziękowań. Zaśmiała się. Nie robiła tego dla niego, a dla siebie. Cisza
wykańczała ją. Przyzwyczaiła się do życia w świecie za drzwiami, ale nie do tej
ciszy, która trwała czasem dniami, czasem miesiącami nim Hades zaprosił ją do pałacu.
— Mam ochotę na banana — oświadczyła.
W ogrodzie z ziemi wyrosło w mig drzewo
z dojrzałymi na jej szczycie bananami. Daniel wpadał się na szczyt i zerwał dla
swojej pani trzy owoce. Złośliwie rzucił jej z góry, lecz złapała, zanim wpadły
do filiżanki z miętą.
— Oj, wredny się stałeś. Boję się, co
będzie, gdy zaczniesz mówić — zażartowała i obrała banana. —Tutaj naprawdę
życzenia się spełniają. Szkoda, że nie marzenia. Ty też pewnie spotkałbyś się
matką?
Daniel odmówił odpowiedzi, odchodząc za
altankę.
— Nie uciekaj! — krzyknęła za nim
Kornelia. — Tylko z tobą mogę pogadać, choć nie masz języka. Daniel, choć tu!
Musimy się zaprzyjaźnić. Nie obrażaj się!
Nie powrócił.
Kornelia pokręciła zawodząco głową i
powróciła do picia mięty. Obróciła się przez ramię. Pokrojone kawałki ciastka
czekały na tacy za nią. Nie miała ochoty podnosić się, gdy w końcu znalazła
najlepszą pozycję do odpoczynku.
Odstawiła filiżanką na bok. Białe włosy
zawiązała w kucyk. Głowę położyła na oparciu.
— Wygodnie — wyszeptała. — Daniel! —
krzyknęła jeszcze raz, ale nadal nie wrócił.
Po kilku minutach wzięła z powrotem
pergamin z nowym mitem i przejrzała napisane fragmenty. Poprawiła się. Nadal
lepiej opowiadała niż pisała, ale dla Hadesa liczył się fakt, że pracowała
ciężko. Jeden dzień w ciągu roku wzrósł do dwóch. Ostatnim razem spotkała się z
Kaziem i Radkiem, tym razem na Polach Elizejskich, gdzie trafiła również
Bożena. Z rodzicami planowała się zobaczyć kolejnym razem w Erebie, gdzie
zamieszkali wraz całą, nic niewyróżniającą się rodziną.
Kości zachrzęściły.
— Coś się stało? — spytała Daniela.
Rzucił na stół list od Hadesa. Jego
treść była krótka jak zawsze: „spotkajmy się”. Kornelia odłożyła więc herbatę i
skinęła na Daniela, by zajął się światem mitów, gdy jej nie będzie. Poprawiła
czarną suknię ze srebrnymi cekinami. Na ramiona zarzuciła skórzaną kurtkę.
Daniel stuknął ją po głowie i podał
szminkę. Uśmiechnęła się w ramach podziękowań. Usta pomalowała na ulubiony
bordowy kolor. Dopiero wtedy uznała, że jest gotowa na wyjście.
Wyciągnęła pierwszy, lepszy mit ze
stosu, który osobiście spisała. Nie przyjrzała się nawet tytułowi. Z tego stosu
jeszcze nie wygłosiła opowieści, więc nie martwiła się, że powtórzy Hadesowi
jakąś treść.
— Wychodzę. Pilnuj… — jak zawsze,
zawahała się. Rozmasowała skronie i skarciła się za to, że już kolejny raz nie
zdołała dokończyć zdania. — Pilnuj domu.
Zacisnęła usta w wąską linijkę. Po
policzkach znowu spłynęły jej słone łzy. Mogła przyzwyczaić się do tego
więzienia. Mogła zaakceptować swoje nowe życie. Mogła cieszyć się z drobnych
rzeczy, które oferowała jej ta kraina, ale prawda była jedna…
Już nigdy nie wróci do prawdziwego
domu. Bo ten dom i Kornelia już nie istnieją.
0 Comments:
Prześlij komentarz