[One-shot Fairy Tail Nalu] Z gorąca i z zimna +18

Natsu i Lucy przeżywają swój pierwszy raz... i tyle z fabuły.


Lucy wyjrzała za okno. Śnieg prószył od kilku godzin, choć z samego rana zapowiadał się słoneczny, piękny dzień. Lucy wrzuciła kolejny kawałek drewna do piecyka, a potem przybliżyła się do niego wraz z całym fotelem, na którym wcześniej czytała książkę. Usiadła. Świecę ustawiła na stoliku. Sama zapatuliła się jeszcze w koc. Mimo wszystko drżała. Okna były nieszczelne. Chłodne powietrze wdzierało się do małego pokoju, a płomień w kominku zdawał się przygasać wraz z każdym oddechem Lucy, aż w końcu zaczęło się jedynie tlić.
Lucy skończył się opał. Zostało jej jedynie parę stron z maszynopisu, nieudanych stron, które i tak nie dałyby jej wystarczająco ciepła. Zgasiła więc świecę i wskoczyła do łóżka, drżąc z chłodu, które nagle okryło jej ciało.
— Zaraz będzie dobrze — szepnęła niewyraźnie, wtulając się w poduszkę.
Okno otworzyło się gwałtownie. Drewniane ramy rąbnęły o ścianę. Lucy podskoczyła z przerażenia. Wybiegła spod łóżka i szybko chwyciła za drzwiczki, ale było za późno. Śnieg buchnął prosto w jej twarz.
Zachwiała się, a potem już tylko poleciała na fotel. Łzy mimowolnie pociekły jej po twarzy, kiedy okno zaczęło nieznośnie klekotać. Nie wstała jednak. Siedziała i pochlipywała.
Natsu wskoczył na parapet. Uśmiechnął się szeroko i już miał się zaśmiać, gdy nagle przymknął sobie dłonią usta. Pokręcił głową. Ostrożnie zszedł na podłogę i zamknął za sobą okno.
— Cześć — powiedział nieśmiało. — Przepr… Przepraszam…
Lucy nie odpowiedziała. Natsu zdjął szalik w smocze łuski. Zacisnął go w drżących ze wstydu dłoniach.
— Naprawdę przepraszam — powtórzył, nakładając szal na Lucy.
— Daruj już sobie — wycedziła przez zęby.
— Ale ja naprawdę przepraszam. I za… — zamilkł na moment. — I za okno, i za to coś wcześniej.
— Przepraszasz?! — krzyknęła i podniosła się, zrzucając z siebie szal. — Za co mnie niby przepraszasz? Za to, że jesteś tak głupi, czy może za to, że nie docierają do ciebie najprostsze fakty. A może za to, że… — urwała.
Odwróciła się i wróciła do łóżka.
— Lucy, ja nie sądziłem, że mnie kochasz — powiedział wprost. Usiadł na skraju łóżka i położył dłoń na plecach dziewczyny. — Zaskoczyłaś mnie.
— Wyznałam ci miłość, a ty ode mnie uciekłeś. Teraz też możesz sobie iść. Happy pewnie już na ciebie czeka. Martwi się. Oj, idź. I tylko weź ten cholerny szalik. Nie potrzebuję go. Jest mi gorąco.
Natsu zmarszczył czoło.
— Nie kłam, widzę, że umierasz z zimna — mruknął. — A ja jestem bardzo, bardzo, bardzo gorący, więc…
Chwycił za kołdrę i wskoczył pod nią, nim Lucy zdążyła zrozumieć, co się właśnie stało. Odruchowo odepchnęła od siebie Natsu, lecz ten pochwycił ją w silnym, gorącym uścisku.
— Puść mnie! — wrzasnęła, waląc pięściami o tors chłopaka.
— Ty sądzisz, że to cokolwiek mnie boli?
— Nie, ale trochę się rozgrzeję i cię wygonię!
— Jasne, jasne, idź lepiej spać. Jutro masz wielki występ. Podpisujesz przecież książki.
Lucy otworzyła usta, aby coś dodać, ale ostatecznie poddała się i mocniej wtuliła w Natsu. Dłonie zaplotła na jego plecach, a potem oddała się rozkoszy ciepła, która płynęła z ciała Natsu. Uśmiechnęła się delikatnie. Było jej przyjemnie. Na moment nawet zapomniała o przykrościach, które sprawił jej przyjaciel. Jednak Natsu pamiętał. Dlatego zaczął gładzić włosy Lucy, mając na świadomości, że popełnił błąd. Chciał go naprawić. Coś zmienić. Usta nieustannie otwierał i zamykał, ale ostatecznie stchórzył. Zabrakło mu odwagi, by się przyznać ten jeden raz, że nie zachował się właściwie.
— O co chodzi? — spytała w końcu Lucy, zniecierpliwiona czekaniem.
— Lubię cię — wyjąkał niewyraźnie.
Zaśmiała się.
— To dobrze, jesteśmy przyjaciółmi.
— Nie — zaprzeczył szybko, tym razem pewny, co zamierza wyznać. — Nie tylko tak, to coś… Oj, nie znam się na tych sprawach. Wiesz, że nie umiem… Już Erza lepiej… Nawet mrożonka z Juvią… Happy też sobie jakoś radzi z Carlą, a ja? Nie potrafię. Chyba sobie z tym nie radzę.
— Natsu, nie wysilaj się… — przerwała mu Lucy. — Może i niech zostanie, jak było.
— Niby jak? Kochasz mnie, więc już się zmieniło.
Lucy odepchnęła od siebie Natsu. Jej twarz pokryła się czerwonym rumieńcem, który prędko skryła za dłońmi.
— Nie. Przypominaj. Mi! — dokończyła ostrym tonem. — Dlaczego ty zawsze…
Natsu złapał Lucy w nadgarstkach. Rozsunął dłonie, a potem przybliżył się do jej twarzy.
Pocałował ją, a w zasadzie musnął usta i szybko uciekł. Odwrócił się do dziewczyny plecami i skrył za kołdrą.
— Lubię cię — wyburczał niewyraźnie pod pierzyny.
— Że… Słucham… Jak… — Zatkała usta dłonią. — Że mi… Ty… Jak… Dlaczego? — pytała bez ustanku, aż zamilkła.
Wbiła pełny niedowierzania wzrok w Natsu, a potem dźgnęła go palcem w plecy. Jęknął. Potem spróbowała drugi raz, mocniej.
— Nie boli, ale czuję — wyszeptał.
— Ty…
— Ja…
— Dlaczego?
— Zacząłem myśleć…
— Myśleć?! — krzyknęła. — Dobrze się czujesz?
— Tak, wszystko ze mną w porządku. Po prostu… Pomyślałem. Nic więcej.
Lucy przymrużyła oczy. Odsunęła się kawałek. Kolana przybliżyła do piersi i wtedy zaczęła błądzić wzrokiem po pokoju.
— Nie jest ci zimno? — zagadnął Natsu.
Odruchowo zadrżała.
— Troszkę.
Natsu przewrócił się na drugi bok. Podniósł kołdrę. Lucy nieśmiało przysunęła się bliżej. Posłała chłopakowi słodki uśmiech, a potem przytuliła się do niego. Westchnęła z ulgą. Ciepło rozprzestrzeniło się po całym jej ciele, kiedy Natsu otulił ją mocno, nie chcąc, aby tej nocy kolejny raz uciekła.
— Pachniesz okropnie — odezwał się nagle.
— Ty też nie pachniesz różami — odpowiedziała na złośliwość, a potem się zaśmiała. — Naprawdę cię kocham, jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że to żart.
— Nie pomyślałem. Po prostu… Nie wiedziałem, o co ci chodzi. Przepraszam, źle wyszło.
— Może kiedyś wybaczę. Musisz się postarać.
Pocałowała Natsu w usta i szybko uciekła od niego, chowając zawstydzoną twarz za kołdrą. Natsu jeszcze przez moment patrzył w osłupieniu na okno, z którego zaczął wlatywać do środka śnieg. W końcu uniósł kołdrę i również ukrył się pod nią.
Natsu w milczeniu zaczął się przyglądać Lucy. Ich serca biły w jednym, szaleńczym rytmie, gdy lustrowali swoje twarze, stopniowo przybliżając się do siebie. Nagle Natsu położył dłoń z tyłu głowy Lucy i przyciągnął do siebie, łapiąc gorącym pocałunku.
Z początku obsypywali się spokojnymi pocałunkami, lecz z każdą chwilą kolejny był cieplejszy, namiętniejszy. Ręce Natsu chwyciły Lucy w talii, przyciągając ją blisko. Tak bardzo, że piersi dziewczyny zaczęły wbijać się w jego tors.
Nagle zaprzestał pocałunków. Twarz przybliżył do ucha Lucy i nieśmiało wyszeptał:
— Mogę?
Chwycił za jej bluzkę.
— Nie, będzie mi zimno — od razu się nie zgodziła.
Natsu zaśmiał się.
— Oj, mogę? — zapytał jeszcze raz.
— Nie, już nie raz widziałeś mnie nagą, zboczeńcu!
Pacnęła go w brzuch.
— Tamto się nie liczy. I inne tamto też nie. Teraz to co innego.
— Jasne, jasne, ty wiesz, jak mi zimno?
Natsu pokiwał głową i uśmiechnął się podejrzanie. Pocałował Lucy w czoło, a potem zastrzykał palcami.
— Zaraz sprawię, że zapłoniesz z gorąca — obiecał, zacierając rączki w gotowości, by zrealizować swój szaleńczy plan.
— Cco? Nie, ty chyba nie!
Na jego palcu pojawił się niewielki płomień. Szybko przyłożył go do ubioru Lucy, kiedy ta jeszcze nie zdążyła uciec. Bluzka zajęła się ogniem. Lucy krzyknęła w niebogłosy, próbując strzepnąć z siebie płomienie, lecz te rozprzestrzeniały się jak oszalałe, aż w końcu spaliły wszystko. Lucy zakryła się szybko dłońmi i położyła. Oczy otworzyła szeroko, potem i je przysłoniła, kuląc z zawstydzenia.
— Nie wstydź się. Przecież widziałem cię już nagą.
— Ale nie TAK nagą — wydukała spod warstwy materiałów.
— Jak niby?
— Tak! — Wskazała na siebie palcem. — To jest… inne…
— Jak „inne”? — pytał dalej.
— Inne inaczej — kontynuowała, choć sama niekoniecznie była pewna, do czego dąży tymi wymówkami. Chciała tego. Pocałować Natsu, spróbować spędzić z nim noc i może w końcu zrobić krok na przód w ich wieloletniej znajomości. Jednak… bała się. Natsu zbyt szybko przeszedł do seksu, raczej oczekiwała randki, miłego spotkania, pocałunku, ale nie seksu.
Natsu nie zamierzał czekać. Kiedy w końcu dotarło do niego, ile stracił przez własną niedojrzałość, zapragnął zmienić wszystko na raz. Nie było tu miejsca na czekanie na coś. Wystarczająco zmarnował, by teraz pozwolić sobie na jeszcze kilka takich pomyłek.
Rozsunął kołdrę i pocałował Lucy w czoło, potem w policzek i na końcu w szyję. Dłonią przejechał po jej nagim udzie — zadrżała — z zimna, ale i z niepewności. Przesunął się bliżej, ale nie próbował napierać na dziewczynę, co ją zdziwiło. Wyciągnęła dłoń i położyła ją na plecach Natsu, chcąc dać mu szansę. Przyjął ją i złapał Lucy w mocnym ścisku, obdarowując delikatnymi pocałunkami, które stawały się coraz to intensywniejsze, kiedy Lucy pozwalała mu na to. Wątpliwości znikały, a Lucy czuła rozprzestrzeniające się gorąco po całym jej ciele.
Natsu przyklęknął nad nią. Na moment oderwali się od całowania, by spojrzeć w sobie oczy. Zaśmiali się równocześnie.
— Inne? — zapytał złośliwie.
— Inne inaczej! — krzyknęła i chwyciła ukochanego za policzki, przyciągając go do siebie. — Spró… — zawahała się. — Spróbujmy — szepnęła Natsu do ucha.
Natsu ściągnął spodnie i położył się na Lucy. Czuła nabrzmiałego członka, który obijał się o jej udo, gdy Natsu zaczął całować ją po szyi. Wzięła głęboki wdech. Jej policzki zapłonęły ze wstydu, ale zacisnęła pięści i nie dała się znowu poddać wątpliwościom. Natsu wyczuł, że się lęka, więc wrócił do jej ust, by złożyć kilka delikatnych pocałunków. Ostrożnie, ale z wyczuciem zaczął w nią wchodzić, nie pozwalając poddać się cudownym impulsom, które objęły jego ciało.
Lucy jęknęła z bólu. Wbiła paznokcie w ramię Natsu i krzyknęła, gdy poruszył się w niej.
— Weź bądź delikatniejszy — wysyczała przez zęby.
— Staram się.
— Starasz, starasz, tylko nie czuję tego!
Wszedł w Lucy jeszcze raz. Wstrzymała na moment oddech. Natsu zaczął przyspieszać, tym razem nie skomentowała jego decyzji. Zacisnęła tylko szczękę i pozwoliła mu się wziąć. Natsu odetchnął z ulgą, wdzięczny za jej decyzję. Nie wstrzymywał się już więcej, zabrał wszystko, co mu Lucy, aż po kilkunastu pchnięciach opadł na nią ze zmęczenia.
Wtulił Lucy do siebie, świadomy rozwalonego okna i pocałował w skroń.
— Nienawidzę cię — wyjęczała, ciężko oddychając ze zmęczenia.
— Ej, starałem się.
— I tak cię nienawidzę.
Palnęła Natsu w pierś, a potem musnęła jego usta.
— Będę przez ciebie jutro chora.
— Lepiej nie. — Przykrył ją kołdrą aż pod szyję. Rozgrzał swoje ciało, aby ciepło rozprzestrzeniło się po całym łóżku. — Kocham cię.
Lucy uśmiechnęła się.
— Ja ciebie też, idioto…
… ale następnego dnia Lucy i tak obudziła się chora.
Podobało się? Wesprzesz autora?
Można również wpłacać jako gość kartą bankomatową ;)

2 komentarze:

  1. Zdarza mi się do ciebie zaglądać i czytać twoje opowiadania. Mało kiedy komentuję. Powiem tak - liczyłam na więcej. Sam opis zbliżenia wyszedł ci dosyć kulawo, moim zdaniem. I jakoś za mało emocji w tym wszystkim było. Mogłaś bardziej się na nich skupić. Takie moje odczucia. Ale doceniam starania, bo kiedyś tworzyłaś słabsze treści. Pamiętam cię jeszcze ze starych blogów o NaLu. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam - sama liczyłam na więcej, ale sceny erotyczne mało do mnie przemawiają. Był to one-shot napisany z myślą o tych, którzy chcieli przeczytać scenę +18, ale koniec końców nie byłam w stanie jej napisać. Męczyłam się i niekoniecznie wiedziałam, jak to ugryźć, relację Natsu i Lucy, która po tylu latach, odkąd zaczęłam w ogóle pisanie ff z FT, po prostu wydaje mi się nijaka i nudna.
      Tak więc... Cieszę się, że mimo wszystko jest to treść lepsza od dawnych. Dziękuję również za szczery komentarz. Rozumiem go i zgadzam się z krytyką. Choć jeszcze z tymi emocjami... Nie chciałam ich tutaj wciskać. Osobiście nie lubię zbyt wielu emocji, wolę pokazywać. Taki mam trochę styl i wiem, że niektórzy mnie za to krytykują ;)

      Usuń

Obserwuj!