Natsu i Lucy przeżywają swój pierwszy raz... i tyle z fabuły.
Lucy wyjrzała za
okno. Śnieg prószył od kilku godzin, choć z samego rana zapowiadał się
słoneczny, piękny dzień. Lucy wrzuciła kolejny kawałek drewna do piecyka, a
potem przybliżyła się do niego wraz z całym fotelem, na którym wcześniej
czytała książkę. Usiadła. Świecę ustawiła na stoliku. Sama zapatuliła się
jeszcze w koc. Mimo wszystko drżała. Okna były nieszczelne. Chłodne powietrze
wdzierało się do małego pokoju, a płomień w kominku zdawał się przygasać wraz z
każdym oddechem Lucy, aż w końcu zaczęło się jedynie tlić.
Lucy skończył się
opał. Zostało jej jedynie parę stron z maszynopisu, nieudanych stron, które i
tak nie dałyby jej wystarczająco ciepła. Zgasiła więc świecę i wskoczyła do
łóżka, drżąc z chłodu, które nagle okryło jej ciało.
— Zaraz będzie
dobrze — szepnęła niewyraźnie, wtulając się w poduszkę.
Okno otworzyło
się gwałtownie. Drewniane ramy rąbnęły o ścianę. Lucy podskoczyła z
przerażenia. Wybiegła spod łóżka i szybko chwyciła za drzwiczki, ale było za
późno. Śnieg buchnął prosto w jej twarz.
Zachwiała się, a
potem już tylko poleciała na fotel. Łzy mimowolnie pociekły jej po twarzy,
kiedy okno zaczęło nieznośnie klekotać. Nie wstała jednak. Siedziała i
pochlipywała.
Natsu wskoczył na
parapet. Uśmiechnął się szeroko i już miał się zaśmiać, gdy nagle przymknął
sobie dłonią usta. Pokręcił głową. Ostrożnie zszedł na podłogę i zamknął za
sobą okno.
— Cześć —
powiedział nieśmiało. — Przepr… Przepraszam…
Lucy nie
odpowiedziała. Natsu zdjął szalik w smocze łuski. Zacisnął go w drżących ze
wstydu dłoniach.
— Naprawdę
przepraszam — powtórzył, nakładając szal na Lucy.
— Daruj już sobie
— wycedziła przez zęby.
— Ale ja naprawdę
przepraszam. I za… — zamilkł na moment. — I za okno, i za to coś wcześniej.
— Przepraszasz?! —
krzyknęła i podniosła się, zrzucając z siebie szal. — Za co mnie niby
przepraszasz? Za to, że jesteś tak głupi, czy może za to, że nie docierają do
ciebie najprostsze fakty. A może za to, że… — urwała.
Odwróciła się i
wróciła do łóżka.
— Lucy, ja nie
sądziłem, że mnie kochasz — powiedział wprost. Usiadł na skraju łóżka i położył
dłoń na plecach dziewczyny. — Zaskoczyłaś mnie.
— Wyznałam ci
miłość, a ty ode mnie uciekłeś. Teraz też możesz sobie iść. Happy pewnie już na
ciebie czeka. Martwi się. Oj, idź. I tylko weź ten cholerny szalik. Nie
potrzebuję go. Jest mi gorąco.
Natsu zmarszczył
czoło.
— Nie kłam,
widzę, że umierasz z zimna — mruknął. — A ja jestem bardzo, bardzo, bardzo
gorący, więc…
Chwycił za kołdrę
i wskoczył pod nią, nim Lucy zdążyła zrozumieć, co się właśnie stało. Odruchowo
odepchnęła od siebie Natsu, lecz ten pochwycił ją w silnym, gorącym uścisku.
— Puść mnie! —
wrzasnęła, waląc pięściami o tors chłopaka.
— Ty sądzisz, że
to cokolwiek mnie boli?
— Nie, ale trochę
się rozgrzeję i cię wygonię!
— Jasne, jasne,
idź lepiej spać. Jutro masz wielki występ. Podpisujesz przecież książki.
Lucy otworzyła
usta, aby coś dodać, ale ostatecznie poddała się i mocniej wtuliła w Natsu.
Dłonie zaplotła na jego plecach, a potem oddała się rozkoszy ciepła, która płynęła
z ciała Natsu. Uśmiechnęła się delikatnie. Było jej przyjemnie. Na moment nawet
zapomniała o przykrościach, które sprawił jej przyjaciel. Jednak Natsu
pamiętał. Dlatego zaczął gładzić włosy Lucy, mając na świadomości, że popełnił błąd.
Chciał go naprawić. Coś zmienić. Usta nieustannie otwierał i zamykał, ale ostatecznie
stchórzył. Zabrakło mu odwagi, by się przyznać ten jeden raz, że nie zachował się
właściwie.
— O co chodzi? —
spytała w końcu Lucy, zniecierpliwiona czekaniem.
— Lubię cię —
wyjąkał niewyraźnie.
Zaśmiała się.
— To dobrze,
jesteśmy przyjaciółmi.
— Nie —
zaprzeczył szybko, tym razem pewny, co zamierza wyznać. — Nie tylko tak, to
coś… Oj, nie znam się na tych sprawach. Wiesz, że nie umiem… Już Erza lepiej…
Nawet mrożonka z Juvią… Happy też sobie jakoś radzi z Carlą, a ja? Nie
potrafię. Chyba sobie z tym nie radzę.
— Natsu, nie
wysilaj się… — przerwała mu Lucy. — Może i niech zostanie, jak było.
— Niby jak?
Kochasz mnie, więc już się zmieniło.
Lucy odepchnęła
od siebie Natsu. Jej twarz pokryła się czerwonym rumieńcem, który prędko skryła
za dłońmi.
— Nie.
Przypominaj. Mi! — dokończyła ostrym tonem. — Dlaczego ty zawsze…
Natsu złapał Lucy
w nadgarstkach. Rozsunął dłonie, a potem przybliżył się do jej twarzy.
Pocałował ją, a w
zasadzie musnął usta i szybko uciekł. Odwrócił się do dziewczyny plecami i
skrył za kołdrą.
— Lubię cię —
wyburczał niewyraźnie pod pierzyny.
— Że… Słucham…
Jak… — Zatkała usta dłonią. — Że mi… Ty… Jak… Dlaczego? — pytała bez ustanku,
aż zamilkła.
Wbiła pełny
niedowierzania wzrok w Natsu, a potem dźgnęła go palcem w plecy. Jęknął. Potem
spróbowała drugi raz, mocniej.
— Nie boli, ale
czuję — wyszeptał.
— Ty…
— Ja…
— Dlaczego?
— Zacząłem
myśleć…
— Myśleć?! —
krzyknęła. — Dobrze się czujesz?
— Tak, wszystko
ze mną w porządku. Po prostu… Pomyślałem. Nic więcej.
Lucy przymrużyła
oczy. Odsunęła się kawałek. Kolana przybliżyła do piersi i wtedy zaczęła
błądzić wzrokiem po pokoju.
— Nie jest ci
zimno? — zagadnął Natsu.
Odruchowo
zadrżała.
— Troszkę.
Natsu przewrócił
się na drugi bok. Podniósł kołdrę. Lucy nieśmiało przysunęła się bliżej.
Posłała chłopakowi słodki uśmiech, a potem przytuliła się do niego. Westchnęła
z ulgą. Ciepło rozprzestrzeniło się po całym jej ciele, kiedy Natsu otulił ją
mocno, nie chcąc, aby tej nocy kolejny raz uciekła.
— Pachniesz
okropnie — odezwał się nagle.
— Ty też nie
pachniesz różami — odpowiedziała na złośliwość, a potem się zaśmiała. —
Naprawdę cię kocham, jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że to żart.
— Nie pomyślałem.
Po prostu… Nie wiedziałem, o co ci chodzi. Przepraszam, źle wyszło.
— Może kiedyś
wybaczę. Musisz się postarać.
Pocałowała Natsu
w usta i szybko uciekła od niego, chowając zawstydzoną twarz za kołdrą. Natsu
jeszcze przez moment patrzył w osłupieniu na okno, z którego zaczął wlatywać do
środka śnieg. W końcu uniósł kołdrę i również ukrył się pod nią.
Natsu w milczeniu
zaczął się przyglądać Lucy. Ich serca biły w jednym, szaleńczym rytmie, gdy
lustrowali swoje twarze, stopniowo przybliżając się do siebie. Nagle Natsu
położył dłoń z tyłu głowy Lucy i przyciągnął do siebie, łapiąc gorącym
pocałunku.
Z początku
obsypywali się spokojnymi pocałunkami, lecz z każdą chwilą kolejny był
cieplejszy, namiętniejszy. Ręce Natsu chwyciły Lucy w talii, przyciągając ją
blisko. Tak bardzo, że piersi dziewczyny zaczęły wbijać się w jego tors.
Nagle zaprzestał
pocałunków. Twarz przybliżył do ucha Lucy i nieśmiało wyszeptał:
— Mogę?
Chwycił za jej
bluzkę.
— Nie, będzie mi
zimno — od razu się nie zgodziła.
Natsu zaśmiał
się.
— Oj, mogę? —
zapytał jeszcze raz.
— Nie, już nie
raz widziałeś mnie nagą, zboczeńcu!
Pacnęła go w
brzuch.
— Tamto się nie
liczy. I inne tamto też nie. Teraz to co innego.
— Jasne, jasne,
ty wiesz, jak mi zimno?
Natsu pokiwał
głową i uśmiechnął się podejrzanie. Pocałował Lucy w czoło, a potem zastrzykał
palcami.
— Zaraz sprawię,
że zapłoniesz z gorąca — obiecał, zacierając rączki w gotowości, by zrealizować
swój szaleńczy plan.
— Cco? Nie, ty
chyba nie!
Na jego palcu
pojawił się niewielki płomień. Szybko przyłożył go do ubioru Lucy, kiedy ta
jeszcze nie zdążyła uciec. Bluzka zajęła się ogniem. Lucy krzyknęła w
niebogłosy, próbując strzepnąć z siebie płomienie, lecz te rozprzestrzeniały
się jak oszalałe, aż w końcu spaliły wszystko. Lucy zakryła się szybko dłońmi i
położyła. Oczy otworzyła szeroko, potem i je przysłoniła, kuląc z zawstydzenia.
— Nie wstydź się.
Przecież widziałem cię już nagą.
— Ale nie TAK
nagą — wydukała spod warstwy materiałów.
— Jak niby?
— Tak! — Wskazała
na siebie palcem. — To jest… inne…
— Jak „inne”? —
pytał dalej.
— Inne inaczej —
kontynuowała, choć sama niekoniecznie była pewna, do czego dąży tymi wymówkami.
Chciała tego. Pocałować Natsu, spróbować spędzić z nim noc i może w końcu
zrobić krok na przód w ich wieloletniej znajomości. Jednak… bała się. Natsu
zbyt szybko przeszedł do seksu, raczej oczekiwała randki, miłego spotkania,
pocałunku, ale nie seksu.
Natsu nie
zamierzał czekać. Kiedy w końcu dotarło do niego, ile stracił przez własną
niedojrzałość, zapragnął zmienić wszystko na raz. Nie było tu miejsca na
czekanie na coś. Wystarczająco zmarnował, by teraz pozwolić sobie na jeszcze
kilka takich pomyłek.
Rozsunął kołdrę i
pocałował Lucy w czoło, potem w policzek i na końcu w szyję. Dłonią przejechał
po jej nagim udzie — zadrżała — z zimna, ale i z niepewności. Przesunął się
bliżej, ale nie próbował napierać na dziewczynę, co ją zdziwiło. Wyciągnęła
dłoń i położyła ją na plecach Natsu, chcąc dać mu szansę. Przyjął ją i złapał
Lucy w mocnym ścisku, obdarowując delikatnymi pocałunkami, które stawały się
coraz to intensywniejsze, kiedy Lucy pozwalała mu na to. Wątpliwości znikały, a
Lucy czuła rozprzestrzeniające się gorąco po całym jej ciele.
Natsu przyklęknął
nad nią. Na moment oderwali się od całowania, by spojrzeć w sobie oczy.
Zaśmiali się równocześnie.
— Inne? — zapytał
złośliwie.
— Inne inaczej! —
krzyknęła i chwyciła ukochanego za policzki, przyciągając go do siebie. — Spró…
— zawahała się. — Spróbujmy — szepnęła Natsu do ucha.
Natsu ściągnął
spodnie i położył się na Lucy. Czuła nabrzmiałego członka, który obijał się o
jej udo, gdy Natsu zaczął całować ją po szyi. Wzięła głęboki wdech. Jej
policzki zapłonęły ze wstydu, ale zacisnęła pięści i nie dała się znowu poddać
wątpliwościom. Natsu wyczuł, że się lęka, więc wrócił do jej ust, by złożyć
kilka delikatnych pocałunków. Ostrożnie, ale z wyczuciem zaczął w nią wchodzić,
nie pozwalając poddać się cudownym impulsom, które objęły jego ciało.
Lucy jęknęła z
bólu. Wbiła paznokcie w ramię Natsu i krzyknęła, gdy poruszył się w niej.
— Weź bądź
delikatniejszy — wysyczała przez zęby.
— Staram się.
— Starasz,
starasz, tylko nie czuję tego!
Wszedł w Lucy
jeszcze raz. Wstrzymała na moment oddech. Natsu zaczął przyspieszać, tym razem
nie skomentowała jego decyzji. Zacisnęła tylko szczękę i pozwoliła mu się wziąć.
Natsu odetchnął z ulgą, wdzięczny za jej decyzję. Nie wstrzymywał się już
więcej, zabrał wszystko, co mu Lucy, aż po kilkunastu pchnięciach opadł na nią
ze zmęczenia.
Wtulił Lucy do
siebie, świadomy rozwalonego okna i pocałował w skroń.
— Nienawidzę cię
— wyjęczała, ciężko oddychając ze zmęczenia.
— Ej, starałem
się.
— I tak cię
nienawidzę.
Palnęła Natsu w
pierś, a potem musnęła jego usta.
— Będę przez
ciebie jutro chora.
— Lepiej nie. —
Przykrył ją kołdrą aż pod szyję. Rozgrzał swoje ciało, aby ciepło
rozprzestrzeniło się po całym łóżku. — Kocham cię.
Lucy uśmiechnęła
się.
— Ja ciebie też,
idioto…
… ale następnego
dnia Lucy i tak obudziła się chora.
Można również wpłacać jako gość kartą bankomatową ;)Znajdziesz mnie tutaj:Wattpad – https://www.wattpad.com/user/OlaRi9Tumblr – https://rolaka.tumblr.comFacebook – https://www.facebook.com/PisarkaRolaka/Twitter – https://twitter.com/Rolaka1995Możesz mnie wesprzeć tutaj:Paypal – https://paypal.me/pools/c/8bkOu9wTfD
Zdarza mi się do ciebie zaglądać i czytać twoje opowiadania. Mało kiedy komentuję. Powiem tak - liczyłam na więcej. Sam opis zbliżenia wyszedł ci dosyć kulawo, moim zdaniem. I jakoś za mało emocji w tym wszystkim było. Mogłaś bardziej się na nich skupić. Takie moje odczucia. Ale doceniam starania, bo kiedyś tworzyłaś słabsze treści. Pamiętam cię jeszcze ze starych blogów o NaLu. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie ukrywam - sama liczyłam na więcej, ale sceny erotyczne mało do mnie przemawiają. Był to one-shot napisany z myślą o tych, którzy chcieli przeczytać scenę +18, ale koniec końców nie byłam w stanie jej napisać. Męczyłam się i niekoniecznie wiedziałam, jak to ugryźć, relację Natsu i Lucy, która po tylu latach, odkąd zaczęłam w ogóle pisanie ff z FT, po prostu wydaje mi się nijaka i nudna.
UsuńTak więc... Cieszę się, że mimo wszystko jest to treść lepsza od dawnych. Dziękuję również za szczery komentarz. Rozumiem go i zgadzam się z krytyką. Choć jeszcze z tymi emocjami... Nie chciałam ich tutaj wciskać. Osobiście nie lubię zbyt wielu emocji, wolę pokazywać. Taki mam trochę styl i wiem, że niektórzy mnie za to krytykują ;)