Słowa wypływały gęstym strumieniem i cóż niby miałam zrobić,
jak nie pisać? I o ile słowa chętnie się przelewały na papier (dobra, piszę na
komputerze), to niekoniecznie chciały się czytać. Jedna książka za drugą padały w boju,
większość jest w stanie „currently reading”, ale wiatry nadziei przybywają i po
cichu obwieszczają, że czas czytelniczego zastoju przemija.
A co zmęczyłam w lutym?
KOLEKCJONER
KOŚCI ~ Jeffery Deaver
Ech… Ciężki orzech do zgryzienia. Zazwyczaj – Rolaka zaczyna
czytać kryminał i noc pięknie sobie przemija. Teraz – o matko, kiedy w końcu będzie
coś ciekawego? Kryminał wymęczył mnie. Niekoniecznie podszedł pod moje gusta w
kwestii narracji, a i bohaterowie byli tacy „meh”. Nic specjalnego. Poza tym
autor nawsadzał tyle opisów różnych urządzeń wykorzystywanych przy badaniu
różnych próbek, że parę porządnych stron po prostu pominęłam. Nie dla mnie,
choć zapewne wiele osób odnajdzie się w tym tytule.
KONO
SUBA vol. 5 i 6 ~ Natsume Akatsuki
Angielski chyba pochłonąć moje życie codziennie i wydaje
się, że już nie opuści go. W ogóle ostatnimi czasy mam wrażenie, że czytam
więcej po angielsku, aniżeli po polsku. Dobrze? Źle? Trudno powiedzieć. Na
pewno luźno i zabawnie, bo tyle daje japońska nowelka.
Jednak nie żyję tylko książkami, które czytam. Co więcej,
książki zaczynają żyć we mnie, a pisarstwo ewoluuje z każdym miesiącem. Luty,
pomimo sesji i zaliczeń, wstrzelił się z rekordowym wynikiem 30 000 słów.
Podziwiam siebie, a przy okazji jestem jeszcze bardziej zdeterminowana niż
wcześniej, aby iść w kierunku pisarstwa (a miałam być księgową…).
WIERSZE
ECHO Z ZAŚWIATÓW
A ile jeszcze (s)tworków czeka na publikacje? MARZEC na pewno przyniesie, już przyniósł, ogromny progres. Tak więc... Bądźcie ze mną i dajcie linki do swoich PODSUMOWAŃ!
0 Comments:
Prześlij komentarz