[Cold Rain] Rozdział 19

                             

Lan Liyan usunęła się na bok, uciekając bliżej łóżka, na którym usiadła. Przykryła się kocem aż po samą szyję i znów zapłakała. Otaczał ją stos zużytych chusteczek higienicznych, zapchała nimi cały kosz na śmieci.

Wei Wuxian zawahał się przed wejściem do środka. Nie czuł się pewnie, wiedząc, że widzi w dziewczynie nie kuzynkę Lan Zhana, a swoją zaginioną siostrę. Pojawiła się dodatkowo także inna obawa. Pokój mogła urządzić w tym samym stylu, jak Yanli. Uczestniczył kiedyś w zajęciach o porwanych w dzieciństwie ofiarach, które w dorosłym życiu wykazywały zachowania podobne do tych z dzieciństwa. Zwyczaje łatwo nie umierały.

— Wejdź — zachęcił go Lan Wangji.

Nie mieli dużo wolnego czasu. Śledztwo na nich czekało i Wei Wuxian powinien podejść do rozmowy profesjonalnie, szczególnie że przewodził całym wydziałem. To nie miejsce i czas na słabość.

Wziął głęboki wdech i wkroczył do oblepionego w kremowych barwach w pomieszczenia. Wyróżniało się na tle surowego, tradycyjnego stylu rezydencji. Wyremontowano ten pokój na życzenie dziewczyny, aby poczuła się w nim bezpiecznie i komfortowo. Wstawiono zwyczajne okna, wzniesiono solidne ściany, na których zawieszono sporo półek. Lan Liyan kolekcjonowała książki kucharskie, rozpoznał kilka znanych autorów, pozostałe zawierały różne przepisy — począwszy od dań głównych i zup, a kończąc na słodkich wypiekach. Kawałek ciasta leżał na biurku, przy których wciąż paliła się lampka nocna. Dziewczyna nie miała swojego komputera, ale korzystała z tabletu, który wsunęła między książki.

Wei Wuxian nie zauważył listu, więc uznał, że schowała go przed sobą.

Usiadł na wolnym krześle obrotowym, a Lan Wangji postanowił porozmawiać z dziewczyną na stojąco.

— Opowiedz nam — panicz Lan przeszedł do konkretów.

— To… — Pociągnęła nosem. — Nie wiem, co się stało ani kiedy. Lekcje odbywają się normalnie, choć skrócili nam czas zajęć. Dzisiaj był pogrzeb Jin Rusong, nie lubię pogrzebów, więc wróciłam do domu.

Wei Wuxian przypomniał sobie, że wydali zwłoki rodzinie. Popełniła samobójstwo, nie było żadnych śladów świadczących o tym, że w jej śmierci uczestniczyły osoby trzecie, a prowincja mocno naciskała na pogrzeb. Liczyła się opinia publiczna, a ta postawiła się po tej stronie, że należało wyprawić dziewczynie godny pogrzeb. Wei Wuxian podejrzewał, że we wszystkim chodziło o coś więcej, ale w jego kompetencjach nie leżało zadawanie pytań związanych z decyzjami przełożonych.

— Kiedy znalazłaś list? — zapytał dziewczynę.

— Niedawno — mruknęła. — Zależy mi na nauce, więc po powrocie ze szkoły postanowiłam się pouczyć. List znalazłam w książce i… — urwała. Opuściła smutno głowę.

— Możesz nam zaufać — Lan Wangji zachęcił ją do zdradzenia prawdy. — Chcemy ci pomóc.

Wei Wuxian miał różne zdanie o Lan Zhanie, ale musiał przyznać, że się pomylił co do niego. Był chłodnym i zdystansowanym człowiekiem, nienadającym się do funkcjonowania w społeczeństwie, który nie wchodził w żadne bliższe relacje, ale szczerze zależało mu na tej dziewczynie. Wei Wuxian pierwszy raz, odkąd go poznał, nie wyczuł tego chłodu, zamiast niego pojawiło się ciepło, szczera troska i zaangażowanie w dobro tej dziewczyny. Jeśli Lan Liyan rzeczywiście była zaginioną Jiang Yanli, to Wei Wuxian cieszył się, że przynajmniej trafiła pod dobry dach.

— Nie znalazłam tego listu na przypadkowej stronie — wyznała w końcu. Otarła oczy. Obecność Lan Wangji wyraźnie dodała jej odwagi. — Omawialiśmy materiał na stronie sto trzydziestej piątej i na niej też zakończyliśmy. Kiedy zamykałam książkę, niczego w niej nie było. Nie dotykałam podręcznika aż do końca dnia, nie pamiętam też, żebym zostawiła swoje rzeczy bez opieki. Zawsze noszę przy sobie torbę.

— To prawda — potwierdził jej słowa Lan Wangji. — Liyan to solidna, uporządkowana dziewczyna. Pilnuje swoich rzeczy.

— A czy to na pewno twój podręcznik? — Wei Wuxian podniósł leżącą w rogu biurka książkę i pokazał ją Liyan. Domyślał się, że to właśnie w niej znalazła list. — Podejrzewam, że dbasz o swoje rzeczy. Pytanie, czy byłabyś w stanie rozpoznać swój podręcznik?

Lan Liyan otworzyła na moment usta. Miała gotową odpowiedź, lecz w ostatniej chwili zawahała się nad wypowiedzeniem jednego stwierdzenia. „Na pewno należy do mnie“ — cisnęło jej się na usta. To właśnie te słowa sprawiły, że zacisnęła wargi wąską linijkę i opuściła głowę. Zadrżała. W oczach dziewczyny Wei Wuxian dostrzegł przerażenie.

— O czym pomyślałaś? — zasugerował, że przypomniała sobie o czymś ważnym. Właśnie takie myśli najczęściej niosły za sobą najwięcej prawdy, bo w takich chwilach człowiek przypomniał sobie o szczegółach, o których tak łatwo w normalnych okolicznościach zapominał.

— Poprosiłam nauczyciela o wytłumaczenie jednego zagadnienia. Miałam drobne pytanie — zdradziła Liyan.

— Xiao Xingchena? — Wei Wuxian natychmiast znał odpowiedź.

Lan Liyan skinęła nieśmiało.

— Tak, to on. Wielu uczniów z nim rozmawia i nie, nie, nie chodzi jakieś podejrzane sprawy — wyprostowała od razu. — Nauczyciel to dobry człowiek, który wsłuchuje się w nasze problemy. Odwiedzamy go regularnie, bo wiemy, że traktuje nas na poważnie.

— Nigdy nie odniosłaś wrażenia, że zechce wykorzystać to, z czego się zwierzałaś, przeciwko tobie? — Wei Wuxian notował wszystko w głowie. Nie podobała mu się osoba Xiao Xingchena i jeszcze nie wiedział dlaczego.

— Nie, nigdy tak nie pomyślałam — podniosła znacząco głos. — Przepraszam. — Zdała sobie sprawę, że niepotrzebnie się oburzyła. — Nauczyciel wiele przeszedł. Wszyscy to wiemy. Ma problem ze wzrokiem. Widzenie pogarsza mu się z tygodnia na tydzień. Oszukuje nas, nosząc okulary i soczewki do oczu, ale nawet to mu nie pomaga. Nie zauważa liter na tablicy, często gubi rzeczy. Nie dałby rady znaleźć strony, na której kończyliśmy ostatnio zajęcia.

— Może ta notatka nie była przeznaczona dla ciebie? — zasugerował Lan Wangji.

— Dla mnie.

Podniosła się. Poprosiła, żeby Wei Wuxian odsunął się na bok. Zrobił dla dziewczyny miejsce, a ona wyjęła z szuflady notatnik. Między jego kartkami schowała list. Podała go swojemu kuzynowi, nie pozwalając, by Wei Wuxian przeczytał go jako pierwszy.

Wyraz twarzy Lan Zhana zmienił się. Przez jego oblicze przemknął cień przerażenia, było to do niego niepodobne, wręcz nienaturalne. Podniósł wzrok. Najpierw spojrzał na Lan Liyan, a potem na Wei Wuxiana.

— Powiedz mi, co tam jest napisane. — Zaczął się niecierpliwić.

— „Nie należysz do tej rodziny. Wszyscy ukrywają przed tobą prawdę. Zadaj komuś pytanie, gdzie byłaś pięć lat temu“ — przeczytał na głos.

Wei Wuxian odchylił się na fotelu. Prawie z niego spadł. Z trudem utrzymał na nim równowagę. Lan Liyan ukryła swoją twarz za poduszką.

Zrozumiał.

To dlatego była tak zdruzgotana. Ten list niewiele znaczył, gdyby nie zdarzenie z jego udziałem. Wystraszył nastolatkę w najgorszym możliwym momencie, nazwał ją imieniem porwanej przed laty dziewczyny, a teraz doszedł do tego ten list, który zdawał się potwierdzać jej obawy.

— Kochana, nie martw się. — Zaśmiał się ciepło. — Posłuchaj, to jeszcze nic nie znaczy. Przepraszam, że cię wystraszyłem. Nie jesteś pierwsza. To zdarzyło już mi się kilka razy.

— Pan pomylił… — zaczęła niepewnie.

— Dokładnie — przyznał się przed dziewczyną i Lan Wangji. — Za każdym razem dostałem reprymendę za swoje zachowanie. To podchodzi pod napaść.

— Nie czułam się napadnięta.

— Dziękuję.

— Nic się nie stało. Bardzo mi przykro z powodu siostry. Na pewno bardzo pan za nią tęskni.

— Każdego dnia. — Trzymał nad własnym łóżkiem tablicę ze wszystkimi informacjami związanymi z zaginięciem Yanli. Patrzył na jej drobną, uśmiechniętą twarzyczkę i wciąż wierzył, że pewnego dnia wróci do domu. Nie wróciła, ale przynajmniej ją odnalazł. Lan Liyan to jego Yanli. Nikt nie zmieni jego zdania.

— Może mój kuzyn pomoże w jej poszukiwaniach? — zasugerowała dziewczyna, wyraźnie się ekscytując tym pomysłem. Zwróciła się do Lan Zhana.

Mężczyzna nie wyglądał na zainteresowanego sprawą zaginięcia Yanli. Wei Wuxian nie spodziewał się żadnej reakcji.

— Jeśli będę miał sposobność, pomogę — zadeklarował chęć pomocy.

Wei Wuxian otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Prawie zerwał się z siedzenia. Z trudem utrzymał się w miejscu. Miał do Lan Wangji tyle pytań, przecież jego podwładny nie był głupi, na pewno zwrócił uwagę, jak Wei Wuxian traktuje jego kuzynkę. O co mu chodziło?

— Dziękuję za wsparcie, to miłe — odpowiedział powoli, nadal badając Lan Zhana czujnym spojrzeniem.

— Yhy — mruknął Lan Wangji. — Liyan, nie martw się niepotrzebnie. Ktoś, kto zostawił ci list, miał na celu wywołać zamieszanie. To nic nie znaczy.

— Dalej myślicie, że to nauczyciel Xiao? — dręczyła ją jeszcze ta kwestia.

— Tak, myślimy. — Wei Wuxian uznał, że to mądra dziewczyna i nie ma sensu przed nią niczego ukrywać. — To na razie tylko podejrzenia, więc nic nie znaczą dla sądu. Musimy znaleźć solidne dowody na związek Xiao Xingchena z samobójstwami.

Lan Liyan zamilkła na moment. Zaczęła się głęboko zastanawiać.

— Dawniej był profesorem — wyskrobała ze swojej mądrej głowy. — Wiem, że zdarzyła się jakaś tragedia, przez którą zmienił pracę. Chodziły różne plotki.

— Jakie plotki? — interesował się dalej Wei Wuxian. Dowiadywali się od Liyan więcej niż od kogokolwiek innego wcześniej. To dobry znak i dobry początek.

— Nie znam szczegółów. Nie lubię plotkować — zapewniła i zerknęła na Lan Wangji. Ze zrozumieniem skinął głową. — Wiele osób mówiło o tym, że uczestniczył w poszukiwaniach mordercy. Robił to w ramach badań, ale jego działania doprowadziły do tego, że zginęły kolejne osoby. Nie wiem, czy to prawda.

Wei Wuxian nie przeczytał tego w żadnych aktach. Poprosił A—Qing o sprawdzenie nauczyciela i przekazanie danych Lan Wangji. Niestety mężczyzna wyglądał na równie zaskoczonego informacjami od Liyan.

— Nie ma tego aktach? — zwrócił się z pytaniem do mężczyzny.

— Nie otrzymałem żadnych akt.

— Jak… — urwał. Zastanowił się. A—Qing wysłała mu maila przed wyjściem, że przekazała wszystkie dokumenty Lan Zhanowi. — Jak to możliwe? Napisała mi, że wszystko dostałeś.

— Nie — odparł stanowczo. — Faktycznie, dostałem akta uczniów, ale nie nauczycieli. Na pewno nie znalazło się tam nic związanego z Xiao Xingchenem.

Lan Zhan nie kłamał. Nie pasowało do niego zatajanie informacji. Z resztą, po co miałby tak postąpić?

— A—Qing mnie okłamała? Dlaczego? — zapytał nieświadomie na głos. — Przepraszam, zignorujcie, co powiedziałem. Nie po to tu przyszliśmy. Nie będziemy ci dokładać zmartwień.

— Weźmiecie list?

Lan Wangji wsunął złożoną kartkę papieru do kieszeni. To dobra decyzja. Nie znajdą na liście odcisków palców, nie były one dowodem w sprawie, ale stanowiły cenną wskazówkę. Poza tym, skoro przestępca uderzył raz w Lan Liyan, to spróbuje po raz kolejny. Dziewczyna powinna się mieć odtąd na baczności.

Jednak nie ostrzegł jej. Była wystarczająco zdruzgotana, poza tym od razu poinformowała Lan Zhana o otrzymaniu listu. Ta mądra dziewczyna postąpi podobnie, jeśli przyjdzie do niej kolejny.

Wei Wuxian życzył Liyan wszystkiego dobrego i podziękował za współpracę. Docenił jej wkład w rozwiązanie sprawy.

Wyszedł z Lan Zhanem, ale sądził, że zostawi mężczyznę w rezydencji. Przecież to był jego dom. Zaskoczyło go więc, kiedy podwładny podążył za nim aż do samochodu. Stanął przy tylnych drzwiach od auta. Wei Wuxian naprawdę przez moment spodziewał się, że Lan Zhan tam wsiądzie.

— Chciałbym ci coś pokazać — poprosił wystraszonym i potulnym głosem.

— Co takiego?

Lan Zhan rozejrzał się dookoła. Nikogo nie było obok nich.

— To… — Wziął głębszy wdech. — Nie powinienem nawet o tym rozmawiać.

— Chodzi o twoją mamę? — domyślił się Wei Wuxian.

— Proszę.

Było późno. Wei Wuxian i tak poprosił Wen Ninga o pomoc w zabraniu A—Yuana z przedszkola, więc pięć minut go nie zbawi. Wątpił, że Lan Wangji zabierze mu więcej czasu, stąd wyraził zgodę.




0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!