[Huskerdust] Kawa

                       

Marzył o gwiazdach.

W rozgwieżdżone noce uciekał z Molly na dach nowojorskich budynków, rozkładał koc, podawał na tacy ukradzione poprzedniego dnia cukierki i w ten sposób rozpieszczał swoją siostrzyczkę, która nigdy nie dowiedziała się, jak wiele dla niej poświęcił.

Jej uśmiech znaczył dla niego wszystko. Był dla niego największą nagrodą. Same gwiazdy niewiele znaczyły, gdy patrzył na jej rozradowaną twarzyczkę, kiedy wskazywała na kolejne konstelacje.

W piekle trudno o gwiazdy. Nie widział ich ani razu, odkąd tu trafił. Ach, czasami miał wrażenie, że za ten widok oddałby kolejny raz swoją duszę. Nie to, że miał coś do gadania, jeśli chodziło o sprzedaż swojej duszy, skoro od kilkudziesięciu lat należała do Valentino.

Westchnął. Przynajmniej wyobrazi sobie gwiazdy.

Wspiął się na dach hotelu. Otoczył go zapach świeżo parzonej kawy.

Wziął głęboki wdech, zastanawiając się, czy to przypadkiem nie jakieś zwidy. Wątpił, żeby którykolwiek z gości hotelu patrzył sobie kawę, szczególnie na dachu. Jednak oto, jak tylko wyjrzał zza rogu, znalazł Huska, z dzbankiem świeżej kawy, kubkiem, talerzem z ciasteczkami i kocem, którym okrył sobie nogi. Nie żeby w piekle było zimno.

— Husk? — zapytał niepewnie.

Husk odsunął kubek. Zmarszczył czoło i skomentował:

— A było tak spokojnie. Chwila spokoju. Czy to tak wiele?

— Ej, hotel należy do wszystkich! — oburzył się Angel. Na początku przeszła mu przez głowę myśl, że skoro miejsce widokowe już zajęte to się oddali, ale skoro Husk w taki sposób go traktował, to uprzykrzy mu życie.

Pociągnął koszulę do dołu, podwinął spódnicę i seksownym krokiem zawędrował Huska.

Kociak patrzył na niego przenikliwie cały czas. Szkoda tylko, że z powodu narastającej w nim złości, nie fascynacji.

W końcu Husk fuknął i wrócił do filiżanki świeżej kawy, którą najpewniej planował się delektować w ciszy i samotności. O nie, na to Angel mu nie pozwoli.

— Kochanie — mruknął do Huska, dotykając jego miękkiego, przyjemnego futerka. Serio, był gotowy macać je kolejną wieczność. — Może się zabawimy, skoro już na siebie trafiliśmy?

— Mogę ci wylać dzbanek gorącej kawy na łeb, jeśli chcesz.

— Sadomaso, mrr, to lubię.

Husk przewrócił oczami.

Machnął ręką na obecność Angela i powrócił do swojej filiżanki kawy, jakby nie zamierzał przerywać jakiegoś swojego rytuału tylko ze względu na nieproszonego gościa. Angel jednak nie był tylko nieproszonym gościem, a uprzykrzać innym życie to potrafił w iście diabolicznym stylu.

Ułożył się wygodnie na kocu i położył głowę na jednej parze rąk. Pozostałe szukały drugiej filiżanki na kawę, lecz takowej nie znalazły.

— Ej, a dla mnie? — oburzył się.

— Nie spodziewał się gości.

— Grr… — warknął Angel. — Nie lubię cię, jesteś dla mnie niemiły.

— No co ty nie powiesz? Szok.

— Ej, ej, naprawdę jestem grzeczny. W innych okolicznościach już bym się zabrał za twojego…

— Nie! — przerwał mu Husk, przykładając pazur do ust. — Nie zrobiłbyś tego. To moje miejsce, byłem tu pierwszy, wprosiłeś się. Siedź do woli, ale nie karm mnie tymi bajkami. Więcej gadasz niż działasz.

— Tylko na ciebie to nie działa — mruknął Angel, rumieniąc się.

Ten kocur doprowadzał go do szału. Nikt nigdy wcześniej nie sprawił, że się zarumienił. Nawet nie pomyślałby, że po latach bycia gwiazdą porno jest zdolny do takiego słodkiego, niewinnego gestu. Poczuł się prawie dziewicą, choć z nią to totalnie nic go nie łączyło.

Zerknął na Huska. Jego twarz wyglądała spokojnie na tle żerującego piekła, krwistej czerwieni i wiecznego księżyca. Husk był jedynym demonem, obok którego mógł się tak położyć. Nigdy go nie wykorzysta. Nie zaproponuje niczego sprośnego. Nie doleje narkotyków do drinka. Nie popatrzy, jak na przedmiot.

Angel nieśmiało przybliżył jedną z dłoni do pazura Huska. Musnął go delikatnie, pewnie z nadzieją, że stary kocur niczego nie poczuje.

Pomylił się.

Husk zerknął prosto w jego oczy. Pierwszy raz nie zdenerwował go gest Angela. Nie rzucił żadnym komentarzem i nie fuknął, a na serio Angel już był gotowy na jakiś ostry komentarz z jego strony. Prawie to go wzruszyło.

Nie prawie…

Wzruszyło go.

Poczuł jak łezka zbiera się w jego oczach.

— Ciekawy widok — skomentował Husk, ocierając łzę.

— Siedź cicho — burknął Angel. — Dlaczego ty mi zawsze to robisz? Wystarczyło, że byś mnie traktował jak wszyscy inni i już trafilibyśmy do łóżka…

— Nie chcę i nie będę cię tak traktować. Słuchaj mnie, gówniarzu, może i jesteśmy w zawszonym piekle, ale każdy ma prawo do zachowania godności. Nie jesteś jakąś brudną ścierką, którą można wykorzystać, a potem rzucić gdzieś w kąt.

— Nie rób mi tego — mruknął.

— Niby czego? Traktowania normalnie.

— Nie rób mi tego, bo…

… zakocham się w tobie, dokończył w myślach. Nie odważył się wypowiedzieć tych słów na głos.

Zamiast nich, sięgnął po trzymaną przez Huska kawę i napił się niej, dotykając ustami miejsca, z którego napił się Husk. Kawa wstrząsnęła nim, była zdecydowanie za mocna, do tego bez cukru i mleka.

Angel mimo to przywdział aktorską maskę i uśmiechnął się kusząco.

— Nie lubię gorzkiej kawy, za to kocham twój smak, Husky.




v

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!