[Cold Rain] Rozdział 4

                     

Wei Wuxian

Lan Wangji czekał przed pokojem przesłuchań, przyglądając się dzieciakowi, który od kilku lat na ulicach Hefei handlował narkotykami. Z bliska nie wyglądał na jednego z nich, przypominał raczej zagubionego dzieciaka, któremu życie dało w kość i nikt nie dał mu szansy zrobić coś innego.

Wei Wuxian przystanął przy Lan Zhanie, wystarczająco blisko, by go usłyszał i wystarczająco daleko, żeby nie zabił go wzrokiem. Naraził mu się już porządnie w klubie, choć nie ukrył, że z przyjemnością, by się z nim jeszcze odrobinę podroczył. Ale nie dziś. Choć Lan Wangji ukrywał wszystkie emocje za tą porcelanową fasadą, to Wei Wuxian widział, że się martwi. Ze swojego punktu widzenia zawalił swoją pierwszą misję, nawet jeśli do tej pory twierdził inaczej.

Westchnął.

— Zabezpieczyliśmy dowody. Mamy nagranie. Nie spaliłeś misji — wyznał mu Wei Wuxian.

— Oczywiście, że nie. To wynik nieudolnego zarządzania. Nie zostałem w pełni poinformowany o przebiegu zadania i…

— Ej, ej — przerwał mu Wei Wuxian. — Ja tu cię pocieszam, a ty do mnie z takimi tekstami?

— Nie rozumiem.

— Misja nie zawsze przebiega zgodnie z planem. Dobry policjant umie się dostosować do zmieniających się warunków. Poczynając od analizy sytuacji, po konsekwentne realizowanie jej i dążenie do wspólnego celu. Co jeśli policja dostanie cynk? Zbierzemy się na pięciogodzinne posiedzenie, żeby ustalić zakres zadań, a w tym czasie przestępca się wymknie?

— Procedury?

— Żartujesz? — Wei Wuxian pokręcił głową. — Procedury wyznaczają plan działania w sytuacjach idealnych. Wiesz, ile jest takich w tej branży?

Nie odpowiedział, ale ewidentnie znal odpowiedź na to pytanie, bo odwrócił wzrok.

— Jestem twoim przełożonym, pamiętaj o tym. Zajmę się przesłuchaniem świadka, nie przeszkadzaj.

Planował wziąć ze sobą Lan Zhana do pokoju, ale zrozumiał, że to nie najlepszy pomysł. Lan Wancji zachowywał się niedojrzale. Zasady i regulaminy osaczyły go tak bardzo, że zepchnął na dalszy plan doświadczenie i realne umiejętności. Powoli zaczął nawet wierzyć w to, że posiada on tylko wiedzę akademicką, a sam przydział otrzymał tylko ze względu na znajomości.

No cóż… Przekona się szybko, czy będzie miał z niego pożytek.

Wkroczył do pokoju przesłuchań. Światło nieprzyjemnie migało nad pojedynczym stołem pośrodku pomieszczenia. Nie dowiedział się dotąd, czy to jedna ze strategii przesłuchań, czy miasto obcięło budżet na zakup nowych żarówek. Brał jeszcze pod uwagę, że nikt do tej pory nie pokusił się, żeby naprawić to ustrojstwo. Na pewno działało, bo po chwili mrugania sam miał ochotę przyznać się do winy i stąd wyjść.

— To… — zaczął, ale zanim cokolwiek powiedział, przerwał mu przesłuchiwany:

— To Wen Chao!

Wei Wuxian zdziwił się nagłym wyznaniem. Nazwiska posypały się szybciej niż sądził.

— Opowiedz mi więcej — poprosił.

— Pracuję w prywatnym liceum, do którego chodzi ten gówniarz. Bogaty, wpływowy, nikt mu nie podskoczy. Ma kasy, ile tylko zapragnie, a i tak zamarzyło mu się lepsze auto, bo tata kupił mu coś zwyczajnego. To było Lamborghini.

— Rozumiem ból. Sam z pensji policjanta mogę tylko o czymś takim pomarzyć.

— No właśnie. — Położył dłonie na stole. — Potrzebowałem kasy. Moja mama ma chore płuca. Da się wyleczyć, ale leki kosztują. Praca na dwie zmiany niewiele dawała. Propozycja Wen Chao… dała mi nadzieję. Mam dowody na telefonie.

W pudle obok leżały zgromadzone dowody. Ofoliowano i telefon, który A—Qing zdążyła już zbadać pod kątem wiadomości i rozmów, które odbyły się za jego pośrednictwem. Niewiele znaleźli, a wątpił, że ta zdolna bestia coś pominęła.

— Na co mam patrzeć? — zapytał Wei Wuxian, włączając aparat.

— Na wiadomości.

Kliknął z ikonę, przechodząc do wiadomości.

— Jest tam kontakt dotyczący napraw.

Faktycznie znalazł coś o nazwie „prace w szkole“. Znaleźli nim głównie informacje o zepsutych szafkach w szkole.

— To dla zachowania pozorów. Zobacz, że często się psuje szafka 24A.

Numer pojawiał się regularnie, aż za regularnie jak na prywatną szkołę i to, że tym dzieciakom przeszkadzały najmniejsze awarie. Wkurzały się o kapiący kran, choć chodziło to, że nie dokręciły go do końca. Albo po miesiącu nie podobał im się kolor ściany w jednym z pomieszczeń. Z inną reakcją spotykał się w związku z ciągłymi awariami niedomykającej się szafki 24A. Należała do Wen Chao.

Ostatnia wiadomość pochodziła sprzed godziny.

— Zabrałeś towar? — zapytał.

— Nie. Aresztowaliście mnie. Towar pewnie nadal siedzi w szafce.

To stanowiło solidne dowody, wystarczające do aresztowania. Jeśli nie kłamie, a w szafce nadal są dragi, mają Wen Chao. Nie wywinie się tym razem.

— Sprawdzimy — obiecał.

— A jak z moją odsiadką? Można… Jakieś okoliczności łagodzące? — poprosił.

— Nie mogę nic obiecać.

Popełnił błąd, że na początku nie ustalił warunków współpracy. Choć z drugiej strony prokurator może docenić szczerość. Niewielu się na nią decydowało, woleli żyć w złudzeniu, że każde kłamstwo prowadzi ich ku wolności. A im więcej kłamstw, tym łatwiej się pomylić.

Wyszedł z pokoju przesłuchań. Przed nim nadal czekał Lan Wangji. Minę miał zmieszaną, niepewną, jakby coś w całym przesłuchaniu się nie zgadzało. Odczekał chwilę, a potem zwrócił się do Wei Wuxiana ze swoimi podejrzeniami:

— Ktoś wrabia Wen Chao.

— Dowody wskazują na coś innego.

— Są aż za idealne.

— Tak… Pojawiły się w odpowiednim i wygodnym dla nas momencie.

— Nie martwi cię to? — zapytał Lan Wangji.

— Martwi i nie martwi. Posłuchaj, trochę spraw już rozwiązałem. Nawet jeśli tropy nie prowadzą do czegoś, co cię satysfakcjonuje, to nadal do czegoś prowadzą. Do jakiś odpowiedzi. Te prowadzą do podejrzanego i może dzięki nim odkryjemy coś… innego?

— Wen Chao jest za głupi na realizację takiego planu — drążył dalej swoją teorię. — Powinniśmy…

— Wystarczy! — przerwał mu Wei Wuxian, ostrzej niż sądził, że mu wyjdzie. — Posłuchaj. Każdy nowy chce się wykazać. Każdy sądzi, że będzie pionierem w rozwiązywaniu spraw. I każdemu zależy, by właściwa osoba trafiła za kraty. Jednak potrzebujemy do tego dowodów. Masz je?

— Sądzę, że…

— Nie! — krzyknął. — Do. Wo. Dy! Masz dowody? Solidne potwierdzenie, że Wen Chao jest niewinny?

— Nie… — mruknął, nadal nie odrywając wzroku od Wei Wuxiana.

— No właśnie. Zdobądź dowody, wtedy porozmawiamy.

Oddalił się. Tego dnia Lan Wangji do niego nie przyszedł. Kolejnego zabezpieczyli towar w szafce Wen Chao. Prokurator wydał nakaz aresztowania. Lan Wangji nadal nie miał innych dowodów. Potem okazało się, że Wen Chao zniknął. Wszyscy odtąd uznali go za winnego.


0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!