[Forgetting envies] Świąteczny rozdział specjalny

Minął ponad rok odkąd postanowili wspólnie opuścić Zacisze Obłoków, pozostawiając świątynię przeszłości w rękach młodych, których pragnęli poprowadzić kultywację ku świetlanej przyszłości. Wei Wuxian kochał podróżować, sprawdzać każdy zakątek świata, na jaki tylko napotkał, i uwieczniać go w pamięci swojej ukochanej kamery. Jednak czas pokazał, że chwilami potrzebował zaszyć się w swoich czterech kątach, a nie tylko bujać po hotelowych pokojach.

Lan Wangji tego potrzebował.

Taszczył ze sobą ukochanego od jednego miejsca do drugiego, pytając niejednokrotnie, czy taki styl życia mu odpowiada, ale zawsze w odpowiedzi dostawał niejednoznaczny pomruk.

Lan Wangji żył przez dwa tysiące lat w zamknięciu, w swojej drogiej sekcie, pielęgnując ogród, swoją kultywację i umiejętności, a nie zdolności społeczne czy śledząc nowinki techniczne. To wszystko musiało go przytłaczać, choć ani razu po sobie tego nie pokazał.

Dlatego Wei Wuxian podjął decyzję. Zakupił mieszkanie, w spokojnej dzielnicy, poza centrum miasta, a wszystko za pieniądze, które zarobił po sprzedaży swoich zdjęć. Nie sądził, że zdjęcia mogą być w obecnych czasach cenniejsze od obrazów. Zyskał swoistą sławę wśród artystów wraz z kilkoma propozycjami albumów do wydania, dla których deadline ustalono na przyszły rok. Przykładowe albumy przygotował już w tym, w tajemnicy przed Lan Zhanem i wydawcami. Kupił mieszkanie. Zdobył parę mebli. A nawet wybrał się na krótkie zakupy głupot, na których udało mu się upolować dwa kubki — jeden biały, drugi czarny ze złotymi zdobieniami. Zbliżały się również święta Bożego Narodzenia. Nigdy ich przedtem nie obchodził, ale jako że zatrzymali się w Europie, zgodnie z okoliczną tradycją, naszykował choinkę.

Światełka podłączył do gniazdka. Kolorowe barwy zajęły pusty pokój, napełniając go ciepłem, domową atmosferą, którą widział na reklamach świątecznych. Brakowało mu tylko męża.

Wyjął telefon i napisał krótką wiadomość, załączając do niej mapkę z oznaczonym punktem, w którym znajdowało się mieszkanie. I czekał. Trochę kusiło go, by przyjąć męża... bez ubrań. Tylko że wtedy musieliby odłożyć wspólne oglądanie mieszkania na później, a tego wolałby uniknąć. Ta niespodzianka... miała być wyjątkowa.

Zagrzał wody w postawionym na podłodze czajniku. Do kubków wsypał liście zielonej herbaty. Nie był to napar najwyższej jakości, Lan Zhan zawsze pił parzony według tradycji chińskiej. Ale sypana herbata wydawała się o wiele prostsza, Wei Wuxian nie miał cierpliwości do rytuałów.

Woda się zagotowała i w tym samym momencie rozbrzmiał dźwięk dzwonka.

Zerwał się energicznie z podłogi i otworzył drzwi na szerz, krzycząc:

Niespodzianka!

Lan Wangji złapał Wei Wuxiana w pasie. Podniósł go i przytulił do siebie. Wei Wuxian oplótł wokół jego torsu swoje nogi, pochylił się i ucałował głęboko męża.

Wejdź do środka — zachęcił.

Zamknęli za sobą drzwi.

Co to? — spytał lekko zdezorientowany mężczyzna.

To nasz nowy dom — pochwalił się Wei Wuxian. — Nic mi nie mówiłeś, ale mnie nie oszukasz. Lan Zhan, chciałeś się gdzieś zatrzymać, prawda?

Ja...

Ujął go za policzki i cmoknął słodko w usta, nie pozwalając na mówienie.

Jesteś strasznie skryty, mój mężu, gege, ukochany, Lan Zhan, Lan—gege. Strasznie ciężko mi odgadnąć twoje myśli — żalił się. — Mam wrażenie, że nie chcesz ze mną rozmawiać i podróżujesz tylko dlatego, że ja tak chcę...

Nie potwierdził i nie zaprzeczył. W milczeniu przyjrzał się zapalonej choince, kolorowym światełkom i bombkom powieszonym na żywych gałęziach.

Chcę być z tobą — wyznał po kilku minutach.

Ja też, najdroższy.

Możemy podróżować.

Możemy też zostać. Przynajmniej na trochę.

A twój album? — zaniepokoił się.

Tylko nie mów wydawcy. Album już jest gotowy, tak samo wszystkie pozostałe. Także mamy kilka, cudownych miesięcy tylko dla siebie.

Lan Wangji nadal nie wyglądał na przekonanego.

A twoje podróże?

Kochanie. — Odgarnął włosy mężczyzny. — Mamy jeszcze mnóstwo czasu na to. Mi wystarczy, jeśli będziemy razem. Hm? Co ty na to? Wspólne czytanie książki przy świecach zapachowych, z pyszną kawą ze spienionym mlekiem i do tego ciasteczka korzenne? Ty będziesz czytał dzieła myślicieli, a ja swoje opowieści przygodowe. A kiedy już nastanie wieczór, usiądziemy razem przy stole i zjemy kolację. Nie brzmi cudownie?

Brzmi — zgodził się niepewnie. — Na pewno tego chcesz?

Lan Zhan, jest nas dwoje. Rozmawiaj ze mną, mów mi, czego pragniesz. Znajdziemy rozwiązanie na wszystkie problemy. Nie zmarnujemy tym razem naszych wspólnych dni.

Nie pozwolił mu zaprzeczyć. Złapał go w głębokim pocałunku, całkowicie zamykając usta. Objął Lan Zhana rękoma, wsunął pod jego marynarkę dłoń, palcami muskając o szyję. Miał tam wrażliwe miejsce i kiedy je odnalazł, Lan Wangji aż zadrżał z rozkoszy. Oboje się uśmiechnęli, wiedząc już, jak spędzą noc w nowym mieszkaniu, w nowym łóżku...

Łóżko! — przypomniał sobie, że zostawił tam prezent.

Zeskoczył szybko z Lan Wangji i pobiegł w kierunku pokoju.

Lan Zhan, zalej herbatę — poprosił, wskazując na czajnik.

Na posłanym łóżku zostawił owinięty w świąteczny papier prezent, z drobnymi dziurkami, które zrobił w ramach bezpieczeństwa. Złapał za pakunek i wbiegł z powrotem do pokoju, kiedy Lan Zhan zalał herbaty. Postawił kubki na stole i właśnie tam też Wei Wuxian położył prezent.

Rozwijaj — zachęcił.

Lan Wangji rozdarł papier. Pyszczek drobnego, białego królika wysunął się poza klatkę. Trącił mokrym nosem dłoń Lan Zhana, a potem, jakby przestraszony, wrócił do swojego legowiska, gdzie trzymał nadgryzioną marchewkę.

Pamiętasz króliki, które uratowaliśmy w Zaciszu Obłoków? — wspomniał o wydarzeniach sprzed dwóch tysięcy lat.

Tak...

Otworzył klatkę i wyjął zwierzątko ze środka. Przytulił je do siebie, czule i troskliwie.

Dziękuję — mruknął.

Nie... To ja dziękuję.

Wtulili się do siebie w ciszy, dziękując, że po tych wszystkich latach było im dane spotkać się ponownie...


0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!