[Drunken Dreams of the Past] Rozdział 3.3

  

W mieście faktycznie wszyscy się szykowali do festiwalu. Tłumy przechodziły przez główną ulicę, a po obu stronach drogi rozstawiały się stragany z jedzeniem i zabawkami. Zaczęli piec pierwsze ciastka. Słodki zapach dotarł do Wei Wuxiana. Gdyby tylko mógł, ślinka podeszłaby mu gardła. Zapach był nieziemski, przypominał mu połączenie świeżego miodu i zebranych ziół, do tego podpieczonych szybko w ogniu dla uzyskania idealnej chrupkości.

Zerknął na Lan Wangji. Wydawał się obojętny wobec tych zapachów. To nic, Wei Wuxian i tak wziął go pod ramię. Podeszli do straganu, zarządzała nim dwójka tęgich mężczyzn, bardziej przypominających wojowników, aniżeli przydrożnych straganiarzy. Czoło mieli przepasane czarnymi tkaninami, wyróżniał ich także tatuaż na prawym przedramieniu w kształcie... psa.

— Nie lubię psów — skomentował. — Dwa razy te ciastka.

Zaczął grzebać w swojej szacie. Parę monet od zmarłych jeszcze mu zostało, a ten zapach był wart swojej ceny.

— Niby mówi, że nie lubi psów, ale zapach przyciągnął — odezwał się sprzedawca. — Dobry węch — pochwalił Wei Wuxiana. — Nasze ciastka są najlepsze w tych rejonach. Przepis sprzedała nam poprzednia mistrzyni klanu Yunmeng Jiang. Pamietasz? — włączył do rozmowy swojego przyjaciela.

— Miałbym zapomnieć? Jiang Cheng adoptował ją w trakcie swojej podróży na Zgromadzenie Słońca i Cienia. Gotowała najlepiej na całym kontynencie. Jak zobaczyła naszego tatka zbierającego zioła, od razu się z nim zaprzyjaźniła. Zbierał najbardziej aromatyczne zioła.

— Właśnie, właśnie, także proszę próbować, póki gorące. Albo i nie! Niech chwilę przestygnie. Lepiej się nie oparzyć.

Ludzkie jedzenie nie dałoby rady ich poparzyć, ale wzięli sobie uwagę do serca i zaczęli, aż ciastko zacznie mniej parować. Z bliska wyglądało jeszcze pyszniej, na środku miało dodatkowo wygniecione symbol sekty Jiang, proste, ale eleganckie i solidnie wykonane.

— Panowie wpadli na festiwal tak przejazdem? Bo my tu co roku jesteśmy i w sumie znamy już wszystkich gości.

— Tak, pierwszy raz — odpowiedział ostrożnie Wei Wuxian. — W sumie szukamy przewodnika, podobno też jest tutaj lalkarzem?

— Mówicie panowie o starym Gu Gu? — Przełożył drugą partię ciastek na drugą stronę w międzyczasie. — To się minęliście. Wyruszył ostatnio z jakimiś handlarzami. Podejrzanymi do tego. W sumie, w innych okolicznościach by się z nimi nie zabrał, festiwal trwa. Musieli mu naprawdę grubo zapłacić.

— Dlaczego? — interesował się dalej. — To jakiś wyjątkowy przewodnik?

— Nie, nie — powiedział drugi z mężczyzn. — Trochę, o co innego chodzi. Oczywiście, nie zdradzimy zbyt wiele, po prostu zapraszamy na festiwal.. Stary Gu Gu przygotowywał lalki na festiwal. Co roku zarabiał krocie na nich, więc rzucenie wszystkiego w tak gorącym okresie to czysta głupota.

Wei Wuxiana niewiele obchodziła praca tego mężczyzny, nie opuścił swoich ziemi dla festiwalu i zabawy. Z jakiegoś powodu ten mężczyzna przyniósł do świata duchów coś, co zamieniło go w żywego dzikiego trupa. Na razie nie uzyskał żadnej wskazówki odnośnie tego wydarzenia.

— A gdzie mieszka? Może go tam zastaniemy? — Podał jeszcze dwie monety. Tym razem, żeby przekupić mężczyzn. Długo się nie zastanawiali, wzięli pieniądze i schowali je do kieszeni.

— W sumie łato trafić, trochę na uboczu, trzeba wyjść z miasta, dom specyficzny, bo zawsze w oknie stoi taka fioletowa lalka. Nie ma szans przegapić! — zapewnili.

Wei Wuxian i Lan Wangji pożegnali się. Odeszli kawałek, w połowie drogi przypomnieli sobie o ciastkach, które trzymali, aż wystygnął. Przez tę całą rozmowę zrobiły się już letnie. Lan Zhan skosztował ciastka jako pierwszy. Przygryzł je między zębami i jeszcze z pełnymi ustami stwierdził:

— Niedobre.

Zwątpił. Zapach był przecież nieziemski, zachęcał ze wszystkich stron do skosztowania wypieku. Spróbował. Od razu się skrzywił.

— Obrzydliwe.

Wypluł ciastko na bok i skrzywił się z niesmaku, to połączenie pachniało cudownie, w smaku przypominało tanie lekarstwo przypisane przez fałszywego lekarza.

Lan Wangji ciągle mielił ciastko w ustach.

— Weź to wypluj, nie męcz się — zaproponował We Wuxian.

Połknął.

Wei Wuxian przewrócił oczami. Co za nieposłuszne dziecko?

— Zawsze tak połykasz wszystko, co ci nie smakuje? — zapytał. A potem jeszcze złośliwie dodał: — Jak wrócimy, chętnie to sprawdzę. — I puścił w jego stronę oczko.

Lan Wangji nie zareagował — nie zrozumiał propozycji albo idealnie maskował tłoczące się w nim emocje. W milczeniu przeszedł obok Wei Wuxiana, zatrzymał się dopiero przy jednym z ostatnich domów, które wychodziły już poza teraz miasta. Było tu spokojniej, ciszej, z dala od panującego w mieście zgiełku związanego z przygotowaniami do festiwalu. Lan Wangji wskazał na wychodzące na ulicę okno i odparł:

— Lalka.

Wei Wuxian podbiegł. Faktycznie na witrynie stała lalka, solidnie wykonana, przypominająca człowieka, nie jak jedne z tych, które wykonywano dla dzieci. Dla postaci uszyto fioletowy strój na miarę, przy pasie nosił bicz. Wei Wuxian odruchowo uśmiechnął się na widok tej lalki. Przypominała mu kogoś. Zapomniane wspomnienia czasem niepotrzebnie platały figle. Jeśli coś wyrzuciło się z pamięci, to powinno zostać porzucone.

Wszedł do domu bez pukania. W środku panowała ciemność, przynajmniej w pomieszczeniu, w którym znaleźli się na początku. Nie wyglądało to na pracownię mężczyzny. Uderzał z pokoju zapach zepsutego jedzenia i alkoholu, do tego na łóżku ustawionym w kącie pomieszczenia leżała nawarstwiona sterta zniszczonych, brudnych ubrań. Ta właśnie sterta poruszyła się.

Lan Wangji sięgnął w kierunku swojego pasa, wyciągnął z pochwy ostrze i skierował przed siebie. Odciągnął Wei Wuxiana na bok, stając w jego obronie przed niewiadomym. Całkiem słodkie.

Trącił mężczyznę od tyłu, wyciągając kosmyk włosów poza szpilkę trzymającą jego włosy w luźnym kucu.

— Spokojnie, Lan Zhan, dam sobie radę — zapewnił.

— Kim jesteście? Klienci? — usłyszeli kobiecy głos spod sterty.

Wyłoniła się przed ich oczami kobieta, naga kobieta, o krótko ściętych włosach, kształtnych, obfitych piersiach i wąskiej talii, na której znajdowała się charakterystyczna blizna po cięciu nożem. Kobieta ziewnęła szeroko. Narzuciła na siebie jakiś szal, a potem usiadła na skraju łóżka.

— Jesteś córką właściciela? — zapytał niewinny, niezdający sobie sprawy z sytuacji Lan Wangji.

Wei Wuxian w tym momencie uzyskał pewność. Młodzieniec nie zrozumiał jego wcześniejszej propozycji.

Kobieta zaśmiała się głośno, odchyliła do tyłu i opadła na stertę ubrań, tam wybuchając śmiechem jeszcze raz.

— Córka?! — wykrzyczała. — Jeszcze nikt nie wpadł na coś takiego. Jesteś… — urwała. Zerknęła na dwójkę mężczyzn, na policzkach wyłoniły się rumieńce. Oblizała usta, wstała i zrzuciła z siebie narzutkę.

Wstała naga. Jej pełne piersi poruszyły się subtelnie, gdy uniosła ręce i wplotła palce w grube włosy. Miała piękne ciało, nienaruszone, tylko z jedną blizną, ale nieczyste, biło z niego pożądanie, dłonie wielu mężczyzn spoczęły na niej, jeszcze zanim stała się kobietą.

Zbliżyła się do Wei Wuxiana i zarzuciła ręce na szyję. Stanęła na palcach, tak by móc być bliżej ust mężczyzny.

— Myślisz, że jestem jego córką? — zapytała słodko.

Nie zareagował.

Wyglądała kusząco, najpewniej wyzwalała pragnienie u wielu mężczyzn, z kolei brakowało jej piękna i wdzięku. Panny młode zamieszkujące jego ziemie miały w sobie więcej uroku. Były najzwyczajniej piękne, zachęcały swoją postawią i cudownie spędzało się z nimi czas. Ta kobieta dążyła tylko do jednego, a tego Wei Wuxian nie był gotowy jej dać.

— Od… — zaczął, nie dokończył.

Nagle obca ręka chwyciła kobietę za włosy i pociągnęła do tyłu, zabierając z objęcia. Kobieta krzyknęła. Sięgnęła w kierunku oprawcy, chcąc się od niego wyrwać. Nie zdążyła. Puścił ją i z powrotem opadła na stos brudnych materiałów.

— Co to… — urwała.

Chłodne spojrzenie Lan Zhana zalało całe pomieszczenie. Było obce, niepasujące do spokojnej twarzy młodzieńca, szanującego honor i dobrą postawę wobec innych. Objawiło się w nim coś, czego sam do końca nie znał i nie rozumiał. Gniew się w nim wezbrał. Zacisnął nawet prawą pięść, a przez usta wysyczał:

— Moje.


0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!