Wei Wuxian kazał Lan Zhanowi usiąść na łóżku. Był wieczór. Zbliżała się pora ciszy nocnej, wszyscy uczniowie z sekty przygotowali się do pozornego zgaszenia świateł dla zachowania tradycji, a z drugiej strony Wei Wuxian nie wykąpał się do tej pory, nie przebrał, odmówił jakikolwiek ziół na uspokojenie. Chodził zaniepokojony od rana, mamrotał pod nosem, wiedział, że wygląda na obłąkanego, ale przygotował się na tę chwilę całą dobę.
Wyciągnął z plecaka podręczna tablicę
na magnes. Rozstawił w ten sposób, że najpierw oparł ją na krzesło, a potem
postawił samo krzesło na stołku dla lepszej prezentacji. Lan Wangji w tym
czasie napił się herbaty, jaśminowej z dodatkiem melissy, tak na uspokojenie,
co wkurzyło jeszcze bardziej Wei Wuxiana. Mimo to młodzieniec nie zamierzał się
poddać w takiej chwili. Wyszarpnął teczkę z całą prezentacją i walną kartką
papieru w tablicę.
Pierwszy napis głosił: „profity z
pierwszej nocy z Wei Wuxianem”.
Kiedy Lan Zhan przeczytał i dał znak
głową, Wei Wuxian przedstawił drugi napis: „TERAZ!”, po czym zaczął swój
wykład:
— Profity. Zacznijmy od tego, że
udowodniono naukowo, że seks wpływa pozytywnie na organizm. Buduje
wytrzymałość, siłę, a przede wszystkim dzięki tej prostej, aczkolwiek mega
przyjemnej czynności, wzrasta poziom adrenaliny i endorfiny.
Przerzucił na kolejny „slajd”. Tym
razem pusty.
— To dziwne. Spotkaliśmy się po tylu
latach, wiekach, tysiącleciach, żyłeś w celibacie, w samotności i stęsknieniu.
Pokazał następną kartkę. „Czy nie
czas na miłość?”
— Czy naprawdę ani razu nie myślałeś
o mnie w… — zrzucił z siebie szlafrok, tym razem premedytacją, przypadek nic tu
nie miał do gadania —snach? Nie wyobrażałeś sobie naszej wspólnej nocy? Jak
wkładasz we mnie…
Uszy Lan Zhana zaczerwieniały.
Odwrócił wzrok i wypił z pustego naczynia. Serce Wei Wuxiana zabiło mocniej z
wrażenia. To było ekscytujące. Czyżby jego nagie ciało obudziło w Lan Wangji
ukryte pragnienia? Mógł tylko sobie wyobrażać, co mężczyzna robił z tą
niespełnioną żądzą za każdym razem, gdy zamykał oczy i poddawał się cudownym
snom.
— Gdzie mnie dotykałeś? — zapytał
chytrze.
— Czy to część prezentacji?
Wei Wuxian wybuchnął śmiechem. A więc
znalazł słabość w swoim potulnym Lan Zhanie. I ta słabość znajdowała się bliżej
niż kiedykolwiek mógłby przypuszczać. Miał ochotę podążyć dalej za tym tropem,
ale tylko głupiec wykorzystuje słabość wroga na samym początku bitwy.
Uśmiechnął się więc złośliwie i,
dalej nagusieńki, jak nowonarodzone dziecko, przeszedł się w tę i z powrotem,
pokazując się ukochanemu ze wszystkich stron. Lan Wangji patrzył na tablicę,
próbując przekonać Wei Wuxiana, że nie jest zainteresowany ciałem chłopaka,
który dopiero wszedł w okres dojrzewania. Jednak Wei Wuxian wiedział lepiej.
Dostrzegł, jak kilka razy Lan Wangji zerka — szybko, ze skupieniem i
gotowością, by odwrócić wzrok w każdej chwili, tylko żeby się nie zdradzić.
— Druga część prezentacji jest
banalnie prosta. — Poklepał tablicę, na której przyczepił kolejną kartkę. — Jakie są wady seksu?
Opuścił wierzchnią kartkę, zostawiając
drugą pod spodem, potencjalnie przedstawiającą wady, o których wspomniał Wei
Wuxian.
Lan Wangji oniemiał.
Kartka okazała się pusta.
— Nie ma żadnych wad!
Lan Wangji zmarszczył czoło. Odwrócił
się, przykrył narzutą i rzucił:
— Idę spać. Dosyć tych głupot.
I zgasił światło. Wei Wuxian nie
zdążył wykorzystać słabości ukochanego.
0 Comments:
Prześlij komentarz