Zeref nauczył się przez wieki, że należy szanować ludzi i ich decyzje. Postrzegali inaczej rzeczywistość. Śmiertelność życia kierowała nimi przy wyborach, świadomości, że pewnego dnia spotka ich koniec. Dlatego go odwlekali. Jednak nie zawsze było to możliwe.
Widząc
zdesperowaną twarz Lucy, przez moment nawet jej uwierzył, że pragnie zostawić
przeznaczenie za sobą i ruszyć własną ścieżką. Takie wrażenie pozostawiła na
nim na krótko. Nikt w całej historii nie wyrwał się z nieskończonego kręgu
losu, które kierowało każdego według własnego planu. A plan dla Lucy już dawno
został nakreślony. Czego by nie dokonała, zawsze wróci do właściwego początku i
stamtąd podąży ku właściwemu końcu.
Dla niej
koniec był tylko jeden…
Zeref
przyklęknął przed wypalonym kominkiem i prochami, wśród których tkwiła spalona
księga E.N.D. Zebrał je na swoją szatę, po czym przeniósł na środek
pomieszczenia. Przegryzł kciuk, kropla krwi wyłoniła się na zniszczonej skórze.
Narysował nią trzy znaki czarnej magii — krzyż, słońce i przekreślone serce.
Przelał w ślad krwi odrobinę energii. Zajęły się słabym blaskiem, który objął
prochy.
— Odwrócenie — wyszeptał.
Proch poruszył
się samoistnie. Drobinki zebrały się w jednym miejscu i zapłonęły. Ogień
rozprzestrzenił się w określonym miejscu, stopniowo zwracając fragmenty księgi
E.N.D., pojedyncze kartki zaczęły unosić się w powietrzu, czekały na pojawienie
się okładki i grzbietu, do którego zaczęły się wsuwać i sklejać. Krwawy tekst
ujawnił się samoistnie na pierwszych stronach, niemające jeszcze miejsca
historie pozostawiły puste strony na końcu.
Zeref
zabrał gotową księgę E.N.D. i obrócił ją w dłoniach. Wydawała się nienaruszona,
przynajmniej tak pamiętał ją ostatnim razem. Otworzył zapiski na ostatnich
stronach. Ku jego oczekiwaniom, okazało się, że historia zapisała kolejne
fragmenty.
„A
wydobył się z płomienia i nienawiści, chroniąc swoje pierwsze i ostatnie
dziecko, dzielone krwią z zapomnianym bogiem i przeznaczeniem” — przeczytał
zauważony tekst. A więc nadchodził czas na przemianę. Nic już nie miało prawa
zatrzymać toczącego się koła przeznaczenia.
Zeref
wstał i wyszedł z opuszczonego domu, niosąc pod ramieniem zapomnianą księgę
E.N.D.
— „Żywot
zrodzonej z gwiazd spotka się z końcem” — przytoczył kolejny fragment. — „Kto
rozpoczął wędrówkę przez śmierć, nie zatrzyma się, aż droga nie urwie się
między światem żywych i umarłych. Krew przeleje się w kielichu znienawidzenia.
Przemiana nastąpi z miłości, śmierć nadejście z wrogości”.
Stanął na
skraju lasu, na wniesieniu, z którego objął wzrokiem Magnolię. Zacięta walka
już trwała. Przelała się pierwsza krew. Acnologia został otoczony ze wszystkich
stron przez członków Fairy Tail, przygnieciony do ziemi, z pozorami, że
przegrywa. W rzeczywistości dobrze się bawił. Zeref znał tego potwora od
czterystu lat i nie spotkał jeszcze istoty, która zdołałaby dorównać mu siłą.
Ta walka była dla niego tylko grą, która prędzej czy później się znudzi i wtedy
nadejdzie zniszczenie.
Zeref
usiadł na kawałku trawy i wprowadził się w stan medytacji, czekając. Wszystko
po kolei, do niczego nie należało się spieszyć. Otworzył księgę E.N.D. na
pustej stronie i pogładził palcem. Kartka była chropowata, wytworzona ze
starego papieru, jeszcze tworzonego ręcznie. Nie pamiętał, kto dokładnie
podarował mu tę księgę, ale wyznaczył do tego celu jednego ze swoich uczniów.
Oby to dziecko zaznało spokoju w zaświatach. Nikt nie mógł się spodziewać, że
jeden przedmiot stanie się narzędziem zniszczenia i źródłem wszelkiego
nieszczęścia. Może gdyby tak było, to wtedy nigdy by nie dopuszczono do
wydarzeń sprzed czterystu lat.
—Okrutne
są ścieżki przeznaczenia — stwierdził, a potem otworzył oczy i zerknął w
kierunku walczących.
Potężna
wiązka energii powędrowała w kierunku lasu. Odbił je, tworząc przejście do
miasta. Wszystko tam nagle umilkło. Oczy zebranych zwróciły się w stronę bramy,
gdzie stała Nashi Dragneel, córka Natsu.
— Głupie
dziecko.
Objawiły
mu się kolejne sceny przed tragedią, której już nikt nie potrafił zapobiec.
Nawet jeśli ktokolwiek do tej pory żył jakimiś złudzeniami, te rozmyły się w
obliczu ostatnich wydarzeń. Acnologia nie oszczędzi nawet dziecka. Skierował swój
najcięższy atak w kierunku nieświadomej, bezbronnej Nashi, która w chwili
prawdy nie zdołała się poruszyć. Natsu stanął w jej obronie, przyjmując na
siebie cały atak. Płomienie wyżarły mu się na plecach aż do mięśni, stracił
fragment ramienia, a mimo to nadal ściskał swoją najdroższą córeczkę, tłumacząc
jej, że wszystko będzie dobrze.
Złudne
życzenia. Tylko głupiec wierzył w podobne kłamstwa, nawet Nashi nie miała w
sobie tyle naiwności, by uznać słowa ojca za prawdziwe. Jednak zanim cokolwiek
zdążyli sobie udowodnić, Acnologia pochwycił Nashi na oczach wszystkich i
zabrał z dala od walczących.
Natsu nie
poruszył się. Nadszedł właściwy moment.
Zeref
wyszedł z ukrycia i stanął za Natsu, trzymając pod pachą księgę E.N.D., z
włożoną zakładką na pustej dotąd stronie. Ubrał na twarzy smutny uśmiech. Bądź
o bądź, pragnął właśnie doprowadzić własnego brata do zguby.
— Czy
przez chwilę wierzyłeś we własne zwycięstwo? — Jak nocna zmora, sięgnął do
najgłębszych niepokoi Natsu, aby pociągnąć za odpowiedni sznurek i obudzić w
nim odpowiednie instynkty. — Czy był taki atak, który sprawił, że poczułeś się
niezwyciężony?
— Zamknij
się! — wysyczał przez zęby pomimo bólu.
— Nie
zostawiam cię z kłamstwem, stawiam prawdę na stół, wierząc, że ją zaakceptujesz
— mówił dalej równie łagodnym, kuszącym tonem.
— Stul
pysk.
— Od
początku nikt z was nie liczył na zwycięstwo i byliście gotowi ponieść śmierć,
ale… — zwrócił się w kierunku, w którym Acnologia zabrał Nashi — pojawiła się
twoja córeczka.
Natsu
drgnął na wspomnienie o Nashi.
— Tak,
Acnologia porwał twoje dziecko, chce ją zabić, bo obawia się, że w przyszłości
dorównałaby mu siłą. A chce być najpotężniejszy. — Zbliżył się do ucha Natsu i
dodał szeptem: — Już jest.
Natsu
nieświadomie wyciągnął dłoń, w zupełnie przeciwną stronę, ale nadal był gotowy
bronić swojej córeczki. Nawet jeśli to oznaczało dla niego oczywistą śmierć.
Zeref obszedł mężczyznę i stanął naprzeciw. Ujął dłoń Natsu i rzekł:
— A co
jeśli to ty jesteś najpotężniejszą istotą na tym świecie?
Podniósł
głowę i obrzucił Zerefa krwawym spojrzeniem.
— Oddam
za to wszystko — zadeklarował.
Nic
więcej Zerefowi nie było potrzebne. Sięgnął do rany Natsu, zmazując z niej
odrobinę krwi. Otworzył księgę E.N.D. i przyłożył krwawy ślad do pustej strony.
Na papierze pojawiły się wyżarte, czerwone słowa. Zaczęły się poruszać, wić jak
wąż po stronie, aż znalazły dla siebie ujście i wyłoniły się poza księgę,
zeskakując na ziemię. Zawędrowały kawałek, odnajdując Natsu. Pierwsze słowa
zaczepiły się do jego skóry.
Wrzasnął
z bólu. Rzucił się na kolana, a ręce wbił w ziemię, pozwalając kolejnym słowom
dotrzeć do jego ciała. Przyczepiły się do ramion, zaczęły pochłaniać twarz, aż
puściły od siebie korzenie, sięgając do pozostałych słów, które rozniosły się
po reszcie ciała. Utworzyły sieć na skórze Natsu. Jego oczy pochłonęła czerń.
Zaczął mocniej sapać, nie mógł złapać porządnego wdechu, a to dopiero był
początek.
— Jesteś
zniszczeniem — przypomniał mu Zeref. — Jesteś E.N.D., najdoskonalszy demon i
mój brat. Przepraszam, że musiałem doprowadzić twój los do tego miejsca, ale
wolałem sam pociągnąć za sznurki przeznaczenia, niż pozwolić bogu na jego grę.
Nagle
Natsu złapał Zerefa za gardło. Podniósł go nad siebie, a potem wstał. Ostre,
smocze kły wyłoniły się z twarzy Dragneela. Po wargach ściekła mu ślina. Nie
patrzył na Zerefa, wzrok gdzieś błądził we wszystkie strony, nie potrafiąc
znaleźć punktu zaczepienia. Zeref znalazł na ręce Natsu punkt energii i
zablokował go. Ręka mężczyzny opadła bezwładnie.
Zeref
wykorzystał tę okazję i oddalił się, zabierając ze sobą księgę E.N.D. Kaszlnął.
Natsu nie był w stanie go zabić, nie nieśmiertelnej istoty, co nie oznaczało,
że Zeef nie odczuwa bólu. Jednak był wart przebudzenia E.N.D. Pozostawił
wszystko w rękach brata.
Dotarł do
nich krzyk Nashi.
Natsu zniknął
z oczu Zerefa i pojawił się chwilę później przy swojej córce, zabierając ją z
dala od Acnologii. Wszystko działo się za szybko dla pozostałych członków Fairy
Tail. Nie zauważyli zmiany w Natsu, prędzej skupili się na nagłym przypływie
mocy i reakcji na atak na jego dziecko. Wykorzystali chwilę nieuwagi Acnologii
i oddali się od smoka.
Acnologia
nie był nimi zainteresowany. Rozłożył szeroko ręce pokryte łuskami i obwieścił:
— Godny
mojej uwagi przeciwnik. — W jego głosie rozbrzmiała kpina. — Czy tym razem
zostanę rozbawiony czy skończy się na nudnej zabawie, smoczku? — zwrócił się z
pytaniem w kierunku Natsu.
Nie
odpowiedział.
Sapnął
ciężko. Odrzucił Nashi za siebie i rzucił się prosto na gardło Acnologii. Smok
uniknął ciosu, jeszcze się śmiejąc, ale ten śmiech zniknął, gdy Natsu odbił się
od podłoża i zamachnął w kierunku twarzy przeciwnika. Zaorał mu policzek,
wyżynając głęboką ranę aż do krwi.
Acnologia
zniknął, uciekając na drugą stronę kanału. Sięgnął ku swojej twarzy i
sprawdził, czy ból nie jest tylko jego wymysłem. Rzeczywiście krwawił. Z
początku zareagował charakterystycznym śmiechem, który moment później
przerodził się w oblicze przepełnione strachem.
Zeref
tego oczekiwał. E.N.D. był istotą stworzoną z niewyobrażalnej, ale i
niezbadanej mocy, której w praktyce nie wykorzystano od czterystu lat, a
Acnologia nie miał prawa znać wyników eksperymentu Czarnego Maga.
— Oddałeś
swoją duszę za tę moc? — zapytał Pogromcę Smoków.
Natsu od
początku nie posiadał własnej duszy, więc nic nie można było mu odebrać. Moc pochodziła
z nauki i wiary, stanowiła owoc wieloletnich praktyk i poświęceń, których nie
każdy był w stanie pojąć.
— Natsu,
po prostu go zniszcz — Zeref zachęcił swojego brata.
Jakby go
usłuchał. Ślepo rzucił się na Acnologię z zapalonymi pięściami. Ogień szalał we
wszystkie strony, niszcząc pozostałości po budynkach, zagotowując wodę w kanale
— ta zaczęła wyparowywać, pozostawiając suche dno po kilku minutach. Acnologia
w końcu dojrzał w Natsu zagrożenie. Skupił własną moc w prawym ramieniu i
przeciął powietrze jednym pazurem wraz z nacierającym na niego Natsu. Cięcie
nie zrobiło najmniejszej krzywdy Pogromcy Smoków. Dotarł do Acnologii i złapał
go za głowę, jakby jednocześnie pragnął spalić go żywcem i zgnieść czaszkę.
Acnologia
złapał go za kamizelkę i odrzucił daleko od siebie.
— To
jakaś kpina — wysyczał, kiedy dotarło do niego, że to nie Nashi stanowiła dla
niego zagrożenie.
Natsu
zatrzymał się na skale, odbił z potężną siłą, która roztrzaskała kamienie,
docierając aż do katedry, która odłamała się w pół i opadła w dół miasta.
Acnologia
usunął się na bok — za późno. Natsu chwycił go za czaszkę, przydusił do ziemi i
razem przemierzyli połowę miasta, stwarzając wyrwę z ziemi. Kiedy stanęli,
Natsu wyciągnął głowę Acnologii z ziemi. Chwycił ją jeszcze mocniej i cisnął
ponownie o chodnik. Acnologia zachłysnął się własną krwią — po raz pierwszy od
czterystu lat ktoś był zdolny do zadania mu wewnętrznych obrażeń, przebycia się
przez jego łuski, twardą, smoczą skórę. To demon!
Nie
czekał ani chwili dłużej. Odepchnął od siebie smoka, parząc swoje własne ramię.
Ogień wyżarł mu skórę, głęboko, aż do kości, miał wrażenie, że za moment straci
całą rękę. Dlatego Acnologia podjął ostateczną decyzję.
Uklęknął
za ziemi. Z jego pleców wyszarpały się długie skrzydła, ramiona wydłużyły, a
ciało zaczęło pokrywać się grubymi łuskami. Poszarpana szata pękła pod naporem
rosnącego ciała.
Nagle z
boku wyskoczyła Erza. Cisnęła o jego ciało miecz. Zdołał obrócić się i uderzyć
kobietę w brzuch. Odepchnął ją aż pod bramy Magnolii, ale zaraz natarł na niego
Laxus, z czterema błyskawicami zaciśniętymi w gołych dłoniach. Rzucił je na
smoka, a Wendy dmuchnęła na nie, by nabrały pędu i wbiły się w przemieniające
ciało Acnologii.
— Nie
tracicie ani chwili, wy śmiecie! — wysyczał, zamykając oczy.
Zareagowali
za późno.
Ciało
Acnologii przeistoczyło się w smoka w mgnieniu oka, odbijając od siebie
błyskawice. Łapa nadal mu krwawiła, rany nie zagoiły się tak, jakby tego
chciał, ale to nieważne.
Obrócił
się w kierunku trasy handlowej i wbił w powietrze. Otworzył szczękę, skupiając
moc w swoich gardle. Niebieska wiązka światła wydobyła się z jego ust i moment
później wystrzeliła w kierunku uciekających mieszkańców miasta i rodzin Fairy
Tail.
Na drodze
wiązki stanął Gajeel. Stworzył wysoką na dwieście metrów tarczę, wzmocnił ją
najtwardszym metalem, jaki znany był na tym świecie, ale wiedział, że to nie
wystarczy. Z obu stron Gray wyłożył tarczę grubą warstwą lodu.
Wiązka
przebiła się w jednym punkcie, nie zatrzymując ani na sekundkę. Nic nie
zmienili.
Krajobraz
zniknął i pojawił się z powrotem.
Rzeczywistość
została ponownie nagięta.
0 Comments:
Prześlij komentarz