—
Adrien, zawsze cię kochałam! — wyznała, odrzucając za siebie tę samą parasolkę,
którą kiedyś podarował jej chłopak. Złapała go w silnym objęciu i popchnęła do
przodu.
Oboje
upadli w kałużę. Chlusnęło. Deszcz zaczął opadać z nieba grubymi kroplami,
które uderzały w ich leżące na ziemi ciała. Ale przynajmniej ten deszcz ukrywał
łzy obawy i strachu.
—
Marinette — zaczął cienkim, pełnym żalu i rozgoryczenia głosem. Zacisnął usta,
bał się powiedzieć cokolwiek więcej. Dusiło go w środku, niszczyło. I mimo
bolesnych uczuć, które wciąż nim narastały, rzekł:
— Pomóż
mi.
Uśmiechnęła
się w odruchowo i wtuliła w Adriena jeszcze mocniej.
—
Pomogę — obiecała cicho, ale na tyle głośno, aby Adrien mógł ją usłyszeć.
0 Comments:
Prześlij komentarz