— Natalie, nadszedł właściwy czas.
Gabriel Agreste poprawił muszkę, zaciskając ją na szyi mocniej niż zawsze. Denerwował się. Stres zżerał go od środka. Napierały na niego emocje, których nie potrafił pojąć. A to wszystko przez wydarzenie, które miało miejsce kilka dni wcześniej. Adrien wrócił późno, chowając coś za kurtką. Unikał wzroku Gabriela, wymigiwał się od odpowiedzi, kłamał.
Gabriel uznał, że wystarczy. Jedno zdarzenie to przypadek. Dwa zaczynają niepokoić. Trzy wymagają poważnej interwencji, na którą był gotowy.
Wygonił Adriena z domu. Upewnił się, że nie będzie go przez najbliższe godziny w domu. Na koniec zamknął dom, wyłączył wszystkie kamery, przygotował do akcji Natalie , a sam przez pół godziny medytował, aby oczyścić umysł przed spotkaniem z prawdą.
— Natalie — zwrócił się ponownie do kobiety — mój syn skrywa prawdę. Wiem, że skrywa prawdę, ale nie wiem, jak dotrzeć do umysłu nastolatka.
— Sir, uważam, że to nieodpowiednie naruszać czyjąś prywatność.
— Ale to mój syn — podkreślił ciężkim, opiekuńczym głosem, choć zabrzmiało to ostro i surowo. Nie umiał rozmawiać, szczególnie z ludźmi. Ludzie byli dla niego niezgłębioną zagadką.
Natalie westchnęła, a potem dodała:
— A więc, co sir proponujesz?
— Zakradnę się do jego pokoju. Wiem, że ukrywa coś w szafce. Zawsze trzyma ją zamkniętą. Nie raz zatrzasnął ją przede mną... Własnym ojcem — dodał ciszej.
Natalie tym razem pokręciła głową.
Rozumiał jej wątpliwości. Sama nie posiadała dzieci, więc nie pojmowała troski, jaką musiał obdarzyć Adriena. Był sam. Wychowywał się bez matki. Bez pełni miłości, na którą zasługiwał. Adrien wyrósł na poczciwego chłopca, ale był w wieku, który determinował przyszłość. Wiele złych nawyków kształtowało się wtedy. Nowe znajomości nie zawsze prowadziły ku dobremu, a Gabriel dobrze wiedział, jak toksyczne potrafiło być środowisko.
Dlatego musiał zareagować, nim było za późno.
Zaciągnął rękawiczki, przed wejściem do pokoju, wziął głęboki wdech i pociągnął za klamkę. Pokój wyglądał na czysty, za czysty jak na komnatę nastolatka w okresie dojrzenia.
Gabriel dostrzegł najmniejszego śladu bunty, skazy, która potwierdziłaby jego wcześniejsze przypuszczenia.
— Sir, czy już się napatrzyłeś? — zapytała się Natalie. W jej słowach wyczuł odrobinę drwiny.
— Nie! — oburzył się.
Wszedł głębiej, kierując się w stronę wcześniej wspomnianej szafki. Znajdowała się w kącie pokoju, nieopodal łazienki, skąd dobiegał dziwny zapach. Nie, to z tej szafki coś się ulatniało.
Gabriel przykucnął przed nią, jednak swąd odrzucił go — na tyle mocno, że cofnął się, łapiąc za nos. Co za potworności znajdowały się we wnętrzu tej szafki?
Nie umiał przypisać zapachu do żadnego ze znanych mu smrodów. Ten był wyjątkowy. Najbliżej mu było do cuchnących skarpet, które ktoś nie prał miesiącami.
— W porządku, Sir? — upewniła się Natalie.
— Tak...
Nie, nic nie było w porządku. Szarpnęły nim odruchy, których się wstydził. Był gotowy porzucić misję, oddalić się od niej i jeszcze jeden raz wybaczyć synowi. Ale nie potrafił.
Złapał za rączkę od szafki i otworzył ją gwałtownie.
Na podłogę wyleciało kilkanaście serów. Camembert, gouda, pleśniowy... Tarzały się po podłodze. Okropny smród wybuchnął z wnętrza, jakby dotarli do samego jądra najgorszych zapachów, do jakich potrafili dotrzeć. Gabriel cofnął się z obrzydzeniem. Upadł za podłogę i pojął pierwszy z serów. Był nadgryziony z dwóch stron, niedokończony.
— Mój syn jest... uzależniony od sera — rzekł pełnym powagi tonem.
Chłopcy w jego wieku mieli różne pasje, ale nigdy nie sądził, że jego syn skrywa tajemnicę. Tajemnicę sera, do tego cuchnącego. Zaakceptowałby jakiejś dobrej jakoś wybór, z lodówki albo przynajmniej w ograniczonych ilościach, ale nie całą szafę.
— Natalie — zwrócił się szybko do kobiety.
— Tak? — Jej postawa była niezmieniona. Wyjęła tablet i przejęła po nim rysikiem, czekając na dalsze rozkazy.
— Wezwij specjalistę. Najlepszego w całym Paryżu, a ja w tym czasie... — poprawił okulary — porozmawiam z moim synem.
Godzinę później
Wstał. Wyprostował się. Znowu usiadł. Przeszedł kawałek. Położył się. Wstał.
Usłyszał dobiegające zza drzwi kroki. Poprawił muszkę, odchrząknął i stanął odwrócony plecami do drzwi, udał, że spogląda za okno. Rozległo się pukanie.
— Wejść — nakazał.
Adrien wszedł niepewnie. Odłożył torbę na krzesło, usiadł na drugim.
— Ojcze, chciałeś mnie widzieć? — zapytał zaniepokojonym tonem.
Oczywiście, ze chciał. W innych okolicznościach nie wzywałby syna tylko po to, żeby sobie wrócił bezcelowo do domu i w nim siedział. Nie syn wielkiego Gabriela Agresta. Miał jeszcze swoją dumę,.
— Tak — odpowiedział surowym tonem,. — Adrien... — Odwrócił się. — Myślałeś, że nie poznam twojej tajemnicy?
Adrien zamarł.. W jego oczach zebrał się strach.
Gabriel pokręcił z zawodu głową. Nigdy nie spodziewał się, że jego własny syn tak zareaguje na jego oświadczenie. Gdzie dumna? Gdzie chwała Agrestów?
Ale z drugiej strony, musiał mu wybaczyć. Uzależnienie od sera to poważny nałóg, którego NIGDY nie należało lekceważyć.
— Oj... Ojcze — zaczął drżącym głosem Adrien.
— Nie mów nic. Wszystko już załatwiłem. Jutro spotkać się specjalistą.
— Specjalistą? — powtórzył powoli, wyglądał na zdziwionego.
— Tak, ze specjalistą — powtórzył dokładniej. — Twoje uzależnienie od sera wymknęło się spod kontroli.
— Sera? — znów się zdziwił.
Gabriel rozumiał. Niektóre problemy przerastają człowieka, a on nie był ojcem, kiedy Adrien go potrzebował.
— Synku. — Podszedł do niego i położył ręce na ramionach Adriena. — Nie jestem najlepszym ojcem. Wiem, że wiele przecierpiałeś, kiedy Emilie zniknęła. Rozumiem to. I rozumiem, że teraz potrzebujesz pomocy. Ja... — Zacisnął usta w wąską linijkę. Jak się miał przyznać, że przeszukał pokój syna? — Ja znalazłem szafkę z serem.
— Ojcze?
— Może i smakuje ci ten ser, ale Adrien, ser to nie życie. Musisz nauczyć się bez niego żyć.
— Ale...
— Nie, nie chce słyszeć od ciebie żadnych wymówek. Już postanowiłem. Od jurta zaczniesz terapię. Znalazłem najlepszego specjalistę w całym Paryżu. Porozmawia na temat twojego uzależnienia. A dziś...
— Ojcze — przerwał mu po raz trzeci Adrien. Wzrok miał nieobecny, patrzył gdzieś nad Gabrielem, ale ta nic się nie znajdowało. Udawał?
— Adrien, daj sobie pomóc. Odpocznij. Zostawiłem ci kilka kawałków sera na wypadek... — Przełknął głośno ślinę. — Na wypadek, gdyby atak się ponowił. A na razie, idź do swojego pokoju.
Popchnął Adriena w stronę drzwi, ten wyszedł.
Gabriel odetchnął ciężko i wrócił do pracy, wierząc, że wyleczy syna.
0 Comments:
Prześlij komentarz