[Faux pas] Rozdział 47

 

Chloe rzuciła mu się w ramiona, okręciła rękoma ciasno, tak aby nie mógł uciec z jej uścisku. Na moment stracił równowagę. Zachwiał się i gdyby nie stojący za nim samochód, przewróciłby się prosto na jezdnię. A tak, maska Chevrolet Chevelle III z 1972 roku zatrzymała go.

Nawet nie wiesz, nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam! A jak się martwiłam?

Położyła głowę na torsie Adriena. Ręce obsunęła na wysokość pasa chłopaka, bo tak było jej wygodniej, a potem pochwyciła go w kolejnym silnym uścisku. Sięgała mu ledwo do brody, była szczupła i wyglądała na słabą, ale nie dał rady zwyczajnie się odsunąć od samochodu, aby wyprostować ciało. Zamarł w niewygodnej, prawie bolesnej pozycji, a Chloe pchała go dalej na auto.

Ja też tęskniłem, co tu robisz? — zmienił temat na szybko.

Słucham?! — Odsunęła się oburzona. — Jako Królowa Pszczół muszę tu być. To obowiązek bohatera. Poza tym, CZARNY KOCIE — podkreśliła jego alterego, kiedy stanęła dalej. Poklepała spinkę wpiętą w swoje włosy i uniosła wysoko ręce. — Adrien muszę ci pomóc — zadeklarowała, przemieniając się w Królową Pszczół.

Żółty strój oplótł całe jej ciało, czarne pasy pojawiły się znikąd, gdy pstryknęła palcami. Długie włosy, sięgające aż do bioder, zarzuciła do tyłu. Napuszyły się i zmieniły w kształt pszczelego odwłoku. Na dłoni zakręcił się bąk.

I co sądzisz? — zapytała o opinię, stając w pozie przed zapaloną lampą, jak modelka.

Adrien wpatrzył się w Chloe w zdumieniu. Nie tylko zaskoczyła to jej obecność, wiedziała o Czarnym Kocie, znała prawdę, więc...

Spojrzenie zwrócił ku Marienette. Pokazała mu język.

Ty... Jak... — Złapał się za głowę. Nie mógł uwierzyć, jak wiele się zmieniło w przeciągu ostatnich trzech lat. — Wyglądasz cudownie, Chloe.

Widzisz, widzisz! — Wskazała palcem na Marinette. — Adrien podkreślił, że JA wyglądam cudownie. Przynajmniej ma tak samo dobry gust jak trzy lata temu. Pewne rzeczy na szczęście się nie zmieniają.

Tak, tak, Królowo Pszczół, a możemy już wejść do środka? — Machnęła od niechcenia ręką.

Kiedy Chloe jej nie przepuściła, odsunęła dziewczynę siłą. Luka podążył zaraz za Marinette.

Chloe założyła ręce na piersi i fuknęła. Rzuciła Adrienowi krótkie spojrzenie mówiące: "wstaw się za mną", ale chłopak tylko wzruszył ramionami. Poszedł za resztą, a wkrótce i Chloe do nich dołączyła.

Rene, jesteśmy — zawołała Marinette.

Na środek pomieszczenia wyskoczyła kobieta. Przykryta była cienkim płaszczem, włosy schowała za wełnianą czapką, na nosie miała założone ciemne okulary przeciwsłoneczne. Uśmiechała się od ucha do ucha. Wszystkie światła padły na nią. Rozległo się dudnienie bębnów, a moment później Rene ściągnęła płaszcz. Długa, bajeczna suknia rozbłysła po całym pomieszczeniu. Rozłożyła się na szerokość pokoju.

Rene chwyciła za czapkę i okulary, równocześnie je ściągając. Kręcone, rude włosy opadły na jej plecy.

Rene stawia się na wezwanie — oświadczyła kobieta. — Witam, witam, droga młodzieży, jakże promiennie dziś wyglądacie. Wyspani. Wypoczęci. Gotowi do działania. Aj, aj, cudownie.

Pociągnęła za suknię. Ta pękła w pół i została za Rene, kiedy ta ruszyła w ich stronę. Została na niej tylko brązowa spódnica i podkoszulek. Z jednego z manekinów zabrała żakiet, który na siebie włożyła.

Adrien, to Rene — przedstawiła kobietę Marinette.

Dzień dobry, to... — zaczął Adrien, ale właścicielka salonu nie dała mu dokończyć:

O nie, nie, to mój zaszczyt. Tyle się na twój temat nasłuchałam, że chyba nadszedł czas, żebym cię osobiście poznała, nie sądzisz, kochany?

Tak, zdecydowanie — zgodził się. — Czy Marinette...

Oj, co za wspaniała noc. Tak zwyczajna i niezwykła zarazem. Mój drogi Adrienie, twoje troski wkrótce znikną. A już tego solidnie dopilnuje! Oj, dopilnuje, jak tych cholernych warzyw na śniadanie — wysyczała przez zaciśnięte zęby.

Warzywa? — zdziwił się.

To Rene, wybacz jej — wspomniała Chloe, stając obok Adriena. — Jest po naszej stronie, zresztą jak reszta. Ale wypadło, że tej nocy sporo się dzieje, więc są na patrolu. Po wszystkim spotkacie się.

Jacy "wszyscy"? — dopytał, nie rozumiejąc, co Chloe ma namyśli.

Adrienku, oczywiście, że mam na myśli naszą klasę, a kogo niby? Wszyscy chcą ci pomóc.

Pomóc? — dalej nie wierzył.

Adrien, masz przyjaciół — wtrąciła się Marinette. — Mówiliśmy ci wcześniej z Luką, że tym razem podjęliśmy inne decyzje. Teraz wszyscy pomagają ratować Paryż i wszyscy znaleźli powód, aby być bohaterami — ogłosiła.

Rene przyklasnęła Marinette. Okręciła się i ruszyła w kierunku sofy, na której usiadła. Założyła nogę na nogę, a potem sięgnęła po filiżankę, z której unosiła się para. Napiła się gorącego napoju. Wszyscy czekali, aż skończy. A kiedy tak się stało, chwyciła za znajdujący się za sofą materiał i rozwinęła go w pomieszczeniu.

Przykrył zdjętą wcześniej przez nią suknię.

Proszę, proszę, oto wczesny prezent świąteczny.

Stąpnęła głośno, wstając. Chwyciła wielki pędzel, który był wysoki jak ona sama. Uderzyła nim w punkt na mapie, bo na materiale była rozrysowana mapa Paryża. Oznaczono na niej kilka miejsc: Goralska Joaillerie, pokaz mody, a nawet ich kryjówkę, o której do tej pory wiedział tylko Ars. Rene wskazywała właśnie na budynek, w którym odbył się pokaz mody.

Skąd wy o tym wiecie? — Rozejrzał się po pozostałych. Przybrali obojętne miny. — Marinette? — spytał dziewczyny.

Domyśl się — odpowiedziała złośliwie.

Kobiety! — do rozmowy włączył się Plagg. Wysunął się spod warstwy koców i rozciągnął. Ziewnął szeroko. — Camembert jest prostszy. Kocha bezgranicznie i nie trzeba się przy nim zastanawiać. A kobiety? — Założył ręce na piersi. — Sam widzisz, że wydziwiają.

Tiki przewróciła oczami. Podleciała do Plagga i palnęła go w głowę na tyle mocno, żeby później nie odważył się wtrącać. Coś szepnęła o tym, że nawet po trzech lat Plaggowi tylko ser w głowie, ale Adrien przestał zwracać na nich uwagę. Skupił się na mapie Paryża. Niemożliwym było, aby dowiedzieli się tego z relacji świadków. Ktoś przekazywał im informacje — i to z bezpośredniego źródła. A dotychczas tylko on i Ars wiedzieli o większości z tych miejsc.

Niektóre z nich były mu jednak obce. Nikt nie naniósł ich tam przypadkiem.

Co to oznacza? — spytał w końcu.

To oznacza, że twój ojciec działa na obszarze całego Paryża i że przez ostatnie trzy lata BYŁ w Paryżu — podkreśliła. Przeszła kawałek i zakreśliła koło w miejscu, gdzie odbył się podziemny pokaz mody. — Nie wyjechał. Ukrył się. Ma kontakty. Wie, co robi — rzekła zdecydowanym tonem.

Nie wymądrzaj się tak, Dupain—Cheng — wtrąciła się nagle Chloe. — To my walczyliśmy ze złem, kiedy ty siedziałaś w ciepłych czterech ścianach.

Adrien poczuł narastające napięcie w pomieszczeniu. Marinette i Chloe wymieniły się dzikimi spojrzeniami, przepełnionymi nienawiścią. Był przekonany, że to doprowadzi do kłótni, ale dziewczyny niespodziewanie podały sobie dłoń, jak na pojednanie.

Uniósł brew ze zdziwienia i zwrócił się w stronę Luki w nadziei, że uraczy go wyjaśnieniami. Ten jednak ponownie wzruszył ramionami, pozostawiając Adriena samego z wydarzeniami, które przerastały jego zdolności dedukcyjne. I nie tylko to. Znalazł się w obcym środowisku, wśród ludzi, których niegdyś znał, a teraz ich nie poznawał. Twarze zmieniły się, wszyscy wydorośleli, dojrzeli.

Obejrzał się w stronę lustra – nawet jego odbicie wydawało się jakieś dziwne. Nie poznawał młodzieńca, który go witał smutnym, stęsknionym spojrzeniem. Chciał się zapytać tego dzieciaka, jak się tą osobą, którą jest teraz, jak do tego momentu dotarł i czy mógł wrócić i cokolwiek zmienić?

Żadne z pytań nie znalazło odpowiedzi. Milczał w skupieniu tłoczących się myśli, aż w końcu zwrócił na siebie uwagę Luki.

Zagrać ci coś? Na pocieszenie? – zaproponował chłopak.

Adrien pokręcił głową.

Jest dobrze – zapewnił go.

Tak, jak zawsze.

W sprzeczności z odpowiedzią Adriena, Luka chwycił leżącą gitarę. Nastroił ją na szybko i już po chwili pierwsze dźwięki wydostały się z instrumentu. Pochłonęły Adriena, uspokajając jego zmęczone ciało. Usnąłby, gdyby nie podnoszący się głos Marinette i Chloe. Myślał, że się pogodziły. Z początku nie skupił się na nich, zignorował coraz to ostrzejszą wymianę zdań, ale w pewnym momencie zaczął się przysłuchiwać.

Nie udawaj niewiniątka, Dupain—Cheng! Nagle wielka bohaterka się znalazła! – zarzuciła jej Chloe.

A ty to co? – Założyła ręce na piersi i się wyprostowała. – Uważasz się za taką wspaniałą? Nie zapominaj, kto przez trzy lata szukał Adriena!

I to z marnym skutkiem – wypomniała jej. – Ja przynajmniej przejęłam rolę obrończyni Paryża, kiedy TY – wskazała na Marinette palcem – świetnie bawiłaś się w swoim małym salonie.

Marinette zamilkła

Przełknęła głośno ślinę, a potem spojrzała w stronę Adriena, jakby szukała w nim ratunku i wsparcia. Nie wiedział, jak postąpić. Nie lubił się mieszać do nie swoich spraw, ale… ta sprawa właśnie jego dotyczyła.

Zrobiło się niezręcznie, a mimo to Luka nadal grał na gitarze, jakby nie zdając sobie sprawy z powagi całej sytuacji. I zamiast załagodzić konflikt między dziewczynami, wzniecał jeszcze większy ogień, który wkrótce trudno by było opanować.

Adrien, co o tym sądzisz? – zapytała go o zdanie Rene. – Przecież tu chodzi o ciebie, może się wypowiesz?

Ja… — zaczął, ale równie szybko przerwał.

To tchórz, nie wymagajcie od niego niemożliwego – rzucił luźno Plagg, unosząc się blisko Marinette.

A ty to się lepiej nie odzywaj — skarcił kwami, a potem zwrócił się do pozostałych: — Nigdy bym się nie spodziewał, że ktoś na mnie zaczeka, że w ogóle będzie szukał. Niespodzianka. — W oczach ponownie stanęły mu łzy. — To wiele dla mnie znaczy.

Adrienku! — Chloe podbiegła i mocno wtuliła się w Adriena. — Jesteś moim przyjacielem! Nigdy bym się nie porzuciła — zadeklarowała. — Choć ledwo uwierzyłam, kiedy ta Dupain—Cheng wyznała, że jesteś Czarnym Kotem — mruknęła i uśmiechnęła się krzywo.

Dziękuję, to… — wziął głęboki wdech. — To wiele dla mnie znaczy.

To może pominiemy wszystkie formalności i się od razu pobierzemy? — zaproponowała Chloe.

Nastała głęboka cisza. Nawet Luka zaprzestał grać. Nikt nie był pewien, czy Chloe żartuje, czy mówi naprawdę.

No co? — zdziwiła się. — Mówię prawdę!

W to nikt nie wątpi — burknęła pod nosem Marinette szyderczym tonem. — Myśli tylko o jednym, wariatka.

No dość już tych kłótni. — Między dziewczyny weszła Rene i oddzieliła je od siebie. — Nie macie po pięć lat, poza tym są chyba teraz ważniejsze sprawy — mówiąc to zerknęła na Adriena. — A wiec, do ROBOTY, do roboty moi piękni. — Zaklaskała. — Musimy wszyscy się wziąć do roboty. Mari?

Sprawdziłam ostatnie wiadomości na temat Gabriela Agresta. — Podała Rene tablet. — Media o nim nie zapomniały. Co jakiś czas pojawiają się informacje na temat rzekomego miejsca jego pobytu i teorii, co wydarzyło się trzy lata temu.

Rene zaznaczyła dwa kolejne punkty na mapie. Wszystkie znajdowały się w okolicy pozostałych, wcześniej naniesionych.

To bardzo proste, Gabriel wykorzystuje albo dawno dom przynależący do Emilie, albo dawną kryjówkę, która znajdowała się… na uczelni.

Jak? — Adriena najbardziej ze wszystkich zaskoczyło oświadczenie Marinette.

Musieli mieć kryjówkę gdzieś blisko, poza tym nie dawało mi spokoju, dlaczego twoja matka schodziła z tych konkretnych schodów. Patrz.

Wyrwała Rene tablet.

Przewinęła kolejne zdjęcie i pokazała mu plan uczelni, a konkretniej miejsce, w którym wydarzył się cały wypadek. Schody prowadziły w stronę strychu, z którego nie korzystano przez wiele lat. Istniała miejsca legenda mówiąca o samobójstwie dziewczyny. Jej ciało podobno znaleziono dopiero miesiąc po dokonanym akcie, kiedy uczniowie zaczęli wyczuwać smród wydobywający się z sufitu. Dlatego miejsce wykreślono z listy dostępnym dla studentów. Jednak rektor uczelni zadecydował o zagospodarowaniu wolnej przestrzeni, którą chętnie przyjął Gabriel Agreste. Po wypadku Emilie nikt więcej nie odważył się tam prowadzić dodatkowych zajęć.

Byliście tam? — upewnił się Adrien.

Oba miejsca odkryłam niedawno, poza tym… Nie chciałam ryzykować. Twój ojciec jest zdolny do wielu potworności.

Dobrze o tym wiem…

LUKA! — wykrzyczała nagle imię Rene.

Odłożył gitarę i zbliżył się do reszty.

Zagadnąłem ojca, popytał oto i owo. Okazało się, że Natalie dwa razy kontaktowała się ze swoimi klientami, żeby zerwać umowy. Każda z rozmów trwała maksymalnie dwadzieścia minut, potem, nawet w trakcie mówienia — dodał pospiesznie — telefon głuchł.

Interesujące…

Telefon na kartę — wpadła na pomysł Marinette.

Mają określony limit — pociągnął jej myśl Luka.

Ktoś w ogóle jeszcze korzysta z prehistorycznych telefonów? — zapytała drwiącym tonem Chloe.

I właśnie o to chodzi! — ucieszyła się Marinette. — Nie chcą, aby ich odnaleziono.

Więc dlaczego dzwonią? — znowu odezwała się Chloe.

Słuszna uwaga — przyznała jej rację Rene. — Coś to oznacza, ale… Przejdźmy dalej. Co z Caline Bustier?

Jest bezpieczna — zapewniła ją Chloe. — Pilnują jej ci idioci, na zmianę. Co pół godziny dostaję wiadomość o tym, jak wygląda sytuacja.

Rene kilkukrotnie skinęła głową z zadowolenia.

I choć nawet Adrien poczuł chwilową ulgę, zaraz uczucie niepokoju ścisnęło jego serce. Dalej wiedzieli niewiele. Informacje były połowiczne, przypuszczenia naciągane, tropy jak na razie urywały się. Ktoś zamknął ich w ślepej uliczce, z której nie dawali rady znaleźć wyjścia.

Aby z niej uciec należało spojrzeć z innej strony… Takiej, której jeszcze nie wzięli pod uwagę.

A co jeśli mój ojciec chce, żebyśmy go odnaleźli? — spostrzegł.

Po trzech latach? — Luka podszedł do tego pomysłu sceptycznie.

Dlaczego teraz? Dlaczego nie wcześniej? — kontynuowała Marinette.

No właśnie. O co chodziło z pokazem mody? Przecież pojawił się zaraz po twoim wyskoku w Góralska, Mari — zwrócił się do dziewczyny.

Zaczął działać, bo my zaczęliśmy? — Rozważyła tę myśl. — To możliwe, ale co jeszcze?

Może po prostu chcą pierścień, a Adrien siedział w miarę cicho przez te trzy lata. Ostatnio wzrosła jego aktywność. Poza tym poprosiłam Sabrinę, żeby przekonana tatę do śledztwa w tej sprawie. Nie wolno tak traktować Adriena! — oburzyła się Chloe.

Rene złapała się za głowę.

Marinette otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.

A Luka? Luka westchnął ciężko.

Chloe, byłaś wspaniała, ofiarując nam swoją pomoc, ale następnym razem zapytaj się nas, zanim o czymkolwiek zadecydujesz — zwróciła jej uwagę Marinette.

Chloe odwróciła wzrok z oburzenia. Machnęła od niechcenia ręką i coś burknęła pod nosem, że zero wdzięczności za jej starania.

Usiadła i dłużej się nie odzywała.

Rene zaśmiała się pod nosem. Ruszyła dostojnym krokiem w stronę Adriena. Trąciła go złośliwie w nos. Cofnął twarz z zaskoczenia i rozmasował nos. Czuł się dziwnie.

Moi drogi – zaczęła Rene. — Czas na przybycie kolejnych gości.

Zaklaskała, Adrien podążył za nią i zdążył raz klasnąć, zanim Adrien zorientował się, ze nikt więcej nie dołączył do nich.

Rene sprawdziła telefon. Uśmiechnęła się, a potem wskazała na wejście do salonu.

Usłyszeli czyjeś kroki i rozmowy.

Kobieta i mężczyzna — wywnioskował szybko Adrien. Znał te głosy.

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!