To bolało, kiedy myślała o siostrze, sprawach, które poruszyła Marinette, a jeszcze te przeczucia, że powiedziała jej więcej niż powinna. Za jej słowami kryło się coś więcej niż zwyczajne wyznanie i Ella czuła to w kościach.
Rozłożyła
szczątkową dokumentację, którą posiadała, na łóżku, obok którego nadal leżała
kula rehabilitacyjna. Bandaże walały się po podłodze, nie posprzątała
większości.
Sięgnęła po kubek
z kawą. Po pół godzinie od jego zrobienia, poczuła, że kawa jest już zimna.
Przeklęła w myślach i wyszła na moment do aneksu kuchennego, który się mieścił
na korytarzu. Podgrzała kawę ze śmietanką, a potem wypiła wszystko na raz. Do
pokoju wróciła ze szklanką chłodnej wody.
— Co masz mi do
powiedzenia? — spytała kartki papieru. Nie odpowiedziały jej tak jak tego
oczekiwała. — "Dlaczego często znikała na noc?" — powtórzyła
dokładnie słowa Marinette.
Czarny Kot.
Jej siostra.
Noc.
Kiedy studiowała.
Jej siostra
szybko zerwała kontakt z rodziną, jak poszła na studia. Wyprowadziła się.
Przestała odbierać telefony. Wróciła dopiero po nieszczęśliwym wypadku, który
spotkał jej koleżankę, Emilie. Dziewczyna straciła dziecko, które miała z
Gabrielem Agrestem.
— Gabriel
Agreste... — przypomniała sobie nagle.
Włączyła laptop i
przejrzała wiadomości o tajemniczym zniknięciu projektanta mody i jego syna,
Adriena dokładnie trzy lata temu. W domu nie znaleziono śladów włamania, nic
nie zostało skradzione, wszystkie rzeczy zostały na miejscu. Policja nie
odnalazła ani chłopaka, ani jego ojca.
"I jeszcze
pewna sprawa zaginięcia sprzed kilku lat" — znowu przez myśl przeszły jej
słowa Marinette.
Kilka lat
wcześniej zniknęła matka Adriena. Policja miała wtedy dwie teorie. Jedna
głosiła, że kobieta nie wytrzymała jednak presji, podobno leczyła się na
depresję, i popełniła samobójstwo, a ojciec, chcąc oszczędzić dziecku
cierpienia, ukrył ciało. Z kolei druga mówiła o rozstaniu, kochanku i ucieczce.
Do tej pory jednak nie odnaleziono ani ciała, ani żywej kobiety, a inne, głośne
wtedy sprawy, przyćmiły tę. Późniejsze zniknięcie chłopca i ojca nie zaskoczyło
policji. Uznali, że Gabriel Agreste w końcu zwariował i albo uciekł z Adrienem,
albo ten podzielił los matki.
Nie.
Ella w to
zwątpiła, a wszystko przez Marinette Dupain—Cheng, która przyszła do niej
dzisiaj, i wyłożyła brudy na stół, żeby Ella dotarła do tego, co znajduje się
pod nimi. Kobieta znalazła wszystko.
— To niemożliwe —
wyszeptała, ale w końcu uznała, że spróbuje z ostatnią prośbą Marinette.
Przebrała się na
szybko i zamówiła taksówkę pod jej blok. Kierowca przyjechał pięć minut
później, podobno krążył po okolicy. Wsiadła i podała adres swojej siostry.
Nie mogła
siedzieć. Dużo by oddała, żeby teraz wstać, może i pobiec. To wtedy by ją
uspokoiło. Nie musiałaby się wtedy tak bardzo martwić, a w tych
okolicznościach? Musiała czekać. Kierowca jechał mimo wszystko sprawnie, korków
już nie było o tej porze, więc dojechał dwadzieścia minut później, na obrzeża
miasta, do jednopiętrowego domu z drewnianym tarasem, na którym był rozstawiony
leżak.
Dziecięce zabawki
leżały porozrzucane po podwórku. Ella zabrała samochodzik z przejścia. Weszła
na taras i odetchnęła ciężko. Długo nie widziała się z siostrą. Za długo. Po
jej powrocie ze studiów niewiele rozmawiały, a jeszcze mniej gdy Ella
zdecydowała się pójść do szkoły policyjnej. Wtedy straciły kontakt.
— Nie jesteś
tchórzem, dla dobra sprawy — zmotywowała się.
Zadzwoniła.
Odczekała chwilę,
zanim drzwi do domu się otworzyły. W progu stanął chłopiec, o drobnych oczkach
i bardzo pyzatych policzkach. Zaraz za nim stanęła jej siostra.
Nosiła nadal
włosy zebrane w kok, spojrzenie miała ciepłe. Nawet po tych wszystkich latach
milczenia przywitała ją ciepło — bez zdziwienia, bez niepotrzebnej zawiści,
tylko z dziwnie obcą radością.
Ella poczuła w
sercu ukłucie poczucia winy.
— Ella, to ty? —
zdziwiła się Caline.
— Ma? — odezwał
się chłopiec.
Caline podjęła go
i wzięła na ręce. Mocno go ścisnęła, a potem dodała:
— Przyszła...
ciocia. Co cię tu sprowadza? Dlaczego i...
— Adrien Agreste
to Czarny Kot — wypaplała bez pomyślunku, ale uznała, że Caline należy się
prawda, dlaczego przyszła późnym wieczorem z odwiedzinami. — A ty byłaś
Biedronką. Za studiów? — dodała mniej pewnym tonem.
Caline odchyliła
głowę na bok i uśmiechnęła się spokojnie, tuląc synka w swoich ramionach.
Ucałowała dziecko w czoło, a potem puściła chłopca, prosząc, by pobiegł do
tatusia.
— Tak, byłam nią
— wyznała ku zaskoczeniu Elli.
Ella zastygła w
miejscu.
Zacisnęła pięść,
gromadząc w niej cały gniew gromadzony przez te wszystkie lata, szczególnie
wtedy gdy była nastolatką. Siostra zostawiła ją samą z rodzicami, którzy
borykali się w tamtych czasach z wieloma problemami. Ella musiała iść do pracy,
rozdawała gazety po osiedlu, gdy skończyła piętnaście lat zabrała się za pracę
za kasą czy w chłodni. Łapała się wszystkiego, by pomóc rodzicom, a Caline nie
było przy niej.
W końcu
dowiedziała się dlaczego.
Poczuła ulgę,
lecz gniew nie zelżał. Była zła na siostrę, ale i na siebie. Gdyby wcześniej
sobie wyjaśniły wszystko, może udałoby im się spotkać, kiedy synek Caline się
urodził. A może wtedy gdy objęła stanowisko nauczyciela w prestiżowej szkole.
Może...
Caline ujęła
nagle jej dłoń. Podniosła na wysokość jej twarzy, przykuwając całą uwagę Elli.
— Chcesz...
porozmawiać?
Odsunęła się, aby
Ella weszła do środka. Nie przyjęła zaproszenia od razu, wahała się. Minęło
przecież tyle lat od ich ostatniego spotkania. Wchodziła przez próg jak obca,
ale przywitali ją jak najbliższą osobę na świecie.
Mąż Caline
wyszedł z salonu. Przywitał się krótko, a potem wrócił do dziecka, które
usypiało na górze. Caline zaprowadziła siostrę do wąskiej kuchni, usiadły przy
blacie.
— Herbaty? —
zaproponowała jej.
— Nie. — Ella
pokręciła głową. — Wystarczy woda.
Zgodnie z prośbą,
Caline nalała wody do szklanki. Dla siebie wyjęła szklankę mleka, którą
podgrzała w mikrofali, z szafki wyciągnęła ciastka czekoladowe. Kątem oka Elle
zobaczyła, że w szafce znajdują się tylko takie. Zaśmiała się pod nosem i nie
odważyła się skomentować tego na głos.
— Moje ulubione —
Caline i tak jej wyjaśniła.
— Nienawidziłaś
czekolady.
— To dawne czasy.
Pokochałam ją w trakcie ciąży.
— Ja na odwrót.
Nienawidzę czekolady. — Odsunęła od siebie ciastka. — I dobrze wiesz, że nie z
powodu siostrzanej miłości tu przyszłam.
Caline usiadła
obok Elli. Przez jej twarz nie przemknął nawet najmniejszy cień żalu. Nie miała
pretensji do Elli, co więcej nadal się cieszyła z odwiedzin siostry.
— Ja się cieszę
na twój widok — podkreśliła, zagryzając ciastko. — Nawet jeśli przyszłaś
porozmawiać o Adrienie. To dobry chłopiec — dodała szybko, jakby spodziewała
się od początku, że Ella nieopatrznie źle ją zrozumie. — Tylko spotkało go
wiele złego.
— To nie
usprawiedliwia jego czynów. Wiesz, że powiesił dwójkę mężczyzn i kazał im
spędzić dwie godzinie na linie, aż JA się pojawiłam i wezwałam pomoc? —
próbowała uzmysłowić siostrze, jakie zagrożenie stanowił Adrien.
— Wiem. —
Zaśmiała się słodko, niewiele sobie robiąc z ostrych słów Elli.— Podobnie
postępowałam za czasów swojej aktywności. Nie mam prawa krytykować tego
chłopca, kiedy sama nie zachowywałam się właściwie.
— Ale czy to
usprawiedliwia jego?! — Ella nieświadomie podniosła głos.
Dziecko zapłakało
na górze.
Ella zarumieniła
się ze wstydu. Powinna pamiętać, że nie są same w domu.
Usiadła z powrotem na miejsce i przeprosiła cicho. Miała tylko nadzieję, że mały wkrótce zaśnie.
Nastała między
siostrami niezręczna cisza. Caline udała, że wszystko jest w porządku, nawet
nie zdjęła z twarzy tego pięknego uśmiechu, którym obdarowała Ellę niezależnie
od tego, co ta zrobiła. Jednak sama Ella widziała w nim wyuczony odruch, maskę,
dzięki której udawała przed nimi kogoś szczęśliwego. A pod nią kryły się łzy...
— Caline... —
zagadnęła siostrę, lecz nie wiedziała, co dalej.
Zobaczyła stojące
na parapecie zdjęcie. Przedstawiało Caline, jej męża, synka i rodziców sióstr,
na fotografii brakowało tylko Elli. Nikt jej wtedy nie zaprosił na wspólne
świętowanie, choć wątpiła, że by przyszła.
— Ella, ja nie
wiem, gdzie jest Adrien, ale proszę odnajdź go, zanim jego matka mnie zabije...
0 Comments:
Prześlij komentarz