Wspomnienie 4 — Matka, która w końcu do niej
wróciła
Nashi stanęła naprzeciwko lustra. Jej odbicie zdradzało liczne wypuklenia na jej twarzy, których wcześniej nie poczuła. Jednak po treningach z Zerefem nie mogła się spodziewać niczego innego. Bolały. Każde uderzenie padało z siłą, którą mógł się chwalić jej ojciec, a nie wychudzony Czarny Mag słynący z potężnej mocy, nie pięści.
Odetchnęła
ciężko i przetarła zasinienia, ścierając z nich krople krwi. Wyszła z chatki
ukrytej między czterema górami Fiore, gdzie nikt się nie zapuszczał. Usiadła na
kamiennej ławie i posiliła się resztami wcześniej upolowanego dzika. Z kości
ugotowała galaretę, ze skóry zamierzała przygotować chodnik przed dom.
Ewentualnie planowała sprzedać ją na targu i kupić nowe ubrania.
Znów wyrosła ze
starych. Rękawy kończyły się w połowie nadgarstka, chodziła w odsłoniętych
kostkach, a bluzki opierały jej się na piersiach.
— No tak, jestem
dorosła — zdała sobie sprawę, biorąc ostatni kęs mięsna.
Wytrzepała ręce
i przemyła je w pobliskim strumyku.
Na rozgrzewkę
wykonała dwieście przysiadów, później pobiegła dookoła doliny, robiąc wokół
nich pięć okrążeń, każde w czasie krótszym niż poprzednim razem. Czekało na nią
jeszcze kilka podniesień ciężarów, ale dzień dopiero się zaczynał. Tak samo
właściwy trening, godny dziecka Pogromcy Smoków.
— Ładnie tu —
odezwał się głos zza Nashi.
Odwróciła się —
na ławie usiadł Zeref. Poprawił rękawy od długiej szaty, po czym położył po
środku stołu worek z kryształami. Nashi podniosła podarek. W środku zabrzęczały
monety.
— Dlaczego?
— Udaj się do
miasta — rozkazał jej, wskazując na kierunek, w którym ma się udać.
— Znowu:
dlaczego?
Otarła
przemoczone ciało i przysiadła się do Zerefa. Nie zmienił się od dnia, w którym
go poznała.
Nie postarzał,
szatę nosił tę samą, nawet nie udało się jej wmówić mężczyźnie innych poglądów
od tych, które wyznawał od czterystu lat.
— Twoja matka na
ciebie czeka — wyjaśnił jej w skrócie, ale Nashi nie potrzebowała niczego
więcej.
Pobiegła w
kierunku chatki, z której wygrzebała swój dobytek — niewielki worek z
prowiantem, ubraniami i drewnianym grzebieniem. Zamknęła dom i ogłosiła:
— Wyruszam.
Zeref skinął,
akceptując jej nagłą decyzję.
— Nie pomogę ci —
podkreślił, choć oboje wiedzieli, że w tych czasach, dziś, nie pozwolą umrzeć
Lucy Heartfilii. Jednak każde z nich "dzisiejsze czasy" rozumiało
inaczej.
— Rozumiem —
mimo to odpowiedziała mu. — Gdzie dokładnie mam się udać? — upewniła się.
— Do wolnej
gildii, tam ją spotkasz.
Łzy zebrały jej
się w oczach. Przetarła twarz z nadzieją, że nie rozpłacze się przy Zerefie,
ale emocje były silniejsze od niej. Uśmiech, który chowała od wielu lat w
swoich sercu, znów rozpromieniał w jej wspomnieniach. A wydawało się, że już
dawno zapomniała, jak wyglądała mama. Nic bardziej złudnego. Nie chciała
pamiętać, bo każdy obraz jej mamy przynosił tylko ból. Nigdy nie zapomniała
licznych nocy, kiedy w samotności płakała w poduszkę, wzywając drogą mamę. Aby
wróciła. Aby ją przytuliła.
W końcu ją
zobaczy.
— Wiesz dobrze,
ze to nie jest ta sama osoba, którą ty znasz? — uświadomił jej Zeref.
— Wiem —
mruknęła niewyraźnie pod nosem.
Ruszyła.
Niezależnie od tego, ile "ale" na nią czekała, była gotowa na
spotkanie z mamą po tych wszystkich latach.
— Zapomnij o
wszystkim — dodał Zeref i Nashi zapomniała, ale nie wszystko.
***
Nashi położyła
dłoń na plecach śpiącej mamy i uśmiechnęła się ciepło. W jej sercu zapanował od
dawna wyczekiwany spokój, dzięki któremu ból ucichł.
Obrazy śmierci
jej drogiej mamy zanikły w najdalszych zakamarkach umysłu, zastąpione
troską,życiowymi lekcjami i wspólnymi chwilami z Lucy Heartfilią.
Poznała mamę na
nowo, młodszą od niej, ale mądrzejszą, noszącą doświadczenie życiowe na
barkach, z którego pragnęła czerpać inspirację.
— Idź, nie
zatrzymuj się. Nie słuchaj, co inni mówią, rób co należy — powtórzyła lekcje, które
wyniosła z tego bezcennego spotkania.
Nashi
przypomniała sobie o ojcu, który czekał na nią w domu. W samotności. W
poczuciu, że stracił dwie najbliższe mu osoby przez własną głupotę i
nieodpowiedzialność.
Ale to
nieprawda.
Teraz to
widziała. Koła przeznaczenia nie dało się zatrzymać. Co zapisano w gwiazdach,
to miało miejsce. Nikt nie umiał zapobiec śmierci jej mamy. I to mama uratowała
tatę, aby został z ich córeczką i chronił do końca swoich dni.
Uśmiechała się
tego dnia, gdy pobiegła w jego stronę.
Nashi Dragneel
skuliła się przy ognisku i znów załkała, kolejny raz w trakcie tej podróży, po
czym przeprosiła mamę. Przeprosiła również tatę.
— Wrócę —
obiecała z przeczuciem, że niedługo wróci do domu.
0 Comments:
Prześlij komentarz