Wspomnienie 3 — I tak spotkała Zerefa
Czerwonokrwiste
ślepia smoka wyjrzały znad linii drzew. Nashi wskoczyła na gałęzie, zmierzając
na samą górę najwyższego drzewa, skąd wzrok sięgał nawet królestwa smoków.
Jej oczy tkwiły
wśród chmur, mokrych pierzyn, między którymi chciała latać.
Gdyby tylko ktoś
dał jej skrzydła, przemierzyłaby na nich cały kontynent, a może i wychyliła nos
poza wszelkie granice.
— Uważaj,
dziecko — ostrzegł ją Iggis. Smok ognia trzepnął ogonem i zrzucił małą.
Spadła kilka
poziomów niżej, aż zatrzymała się na jednej z gałęzi. Bolało, ale jednocześnie
śmiała się jak opętana. Radość ją ogarnęła. Od dawna nie czuła w żadnym miejscu
tak dobrze jak tutaj — przy królu lasu i przy Iggisie.
Na złość smoku,
znowu weszła wyżej, napotykając na jego jaszczurze oko. Było piękne, on był
piękny. Mama kiedyś opowiadała jej o smokach, ale nigdy nie sądziła, że obraz,
który przedstawiła, nie był zniekształcony. Smoki były najdoskonalszymi
istotami. Wystarczyło raz ujrzeć bestię, by pokochać ją na wieki.
— Zejdź! —
rozkazał jej ostrym tonem Iggis.
— Nie. Niby
dlaczego?
Zajrzała za
Iggisa. W oddali palił się ogień, podobno była tam wioska. Nigdy jej nie
odwiedziła. Król lasu zabronił wychodzić poza jego teren. Iggis za wrażliwie
podchodził do tematu ludzi i uważał, że należy trzymać się od nich z daleka.
Jednak Nashi przez większość swojego życia żyła z ludźmi. Nie mogli być tacy
źli, prawda?
Udając, że się
słucha Iggisa, zeszła z drzewa. Wykorzystała okazję. Król lasu zapadał w długi
sen, Iggis nigdy nie patrzył pod łapy. Na jedną mrówkę nigdy nie zwraca się
uwagi — często powtarzał.
Pobiegła —
szybciej niż jakikolwiek człowiek, prędzej od większości bestii z tego lasu.
Sama stała się potworem, podobnie jak jej ojciec. Ale zamiast wstydzić się tej
mocy, wykorzystała ją i biegła.
Minęła większość
drzew, kierując się na wioskę. Prowadził ją zapach dymu. Może urządzili
przyjęcie? O tej porze roku witano wiosnę, za jej czasów palili pierwsze
kwiaty. Tu może napotka na inną tradycję?
A ludzie
krzyczeli. U niektórych krzyk był innych, ale większość z mieszkańców
wrzeszczała z radości. Nashi wyskoczyła z lasu i powitała wszystkich gorącymi
słowami:
— Cześć, mogę
się przyłączyć?
Zamarli.
I Nashi zamarła.
A inni płonęli.
Trzy kobiety
płonęły na trzech stosach ustawionych przed samą wioską. Od osady odgradzał
stary mur z kamienia. Kobiety ryczały z bólu, wijąc się w płomieniach. Ich
skóry były spopielone. Dopiero teraz dotarł do niej ten przerażający swąd
spalonego ciała.
Cofnęła się,
napotkała kogoś za nią. Mężczyzna, mag, pochwycił ją w silnych uścisku, z
którego nie mogła się wyrwać. Machała nogami, kopała go, nawet biła, ale stał
niewzruszony.
— To smok —
obwieścił wszystkim.
— Na stos z nią!
— Nie, do wody,
niech utonie!
— To dziecko
smoka? Gdzie jest jej matka? Musimy ją spalić! Dziwka smoka!
— Zamilczcie —
rozkazał najstarszy z mężczyzn. Uderzył laską w sam środek zbiegowiska. A potem
wyszedł naprzeciw. Stanął przed Nashi. — To nie wina tego dziecka, że narodziła
się jako potomek potwora. Uwolnimy ją z tego cierpienia. Szybko i bezboleśnie.
Nashi zionęła
ogniem, lecz ten nie dotarł do ludzi. Ściana lodu zablokowała mu drogę.
Spróbowała jeszcze raz, z silniejszym, pełniejszym płomieniem, ale i ten nie
przedarł się przez osłonę.
Mężczyzna
trzymający ja od tyłu wydobył zza pasa nóż myśliwski. Przyłożył go do jej
gardła. Zachłysnęła się powietrzem. Nie mogła oddychać. Brakowało jej tchu, a
najgorszy był ten chłód wydobywający się z ostrza.
— Pogromco
smoków, no już, już, spokojnie — zwrócił mu uwagę starszy mężczyzna.
— To potwór —
oświadczył pogromca. — Zionie ogniem.
Staruszek
westchnął.
— No cóż, rób,
co trzeba.
Ostrze pokryło
się lodem. Zabrał je z szyi Nashi. Odetchnęła z ulgą, ale spokój trwał tylko
chwilę, bo moment później ostry ból przedarł się do świadomości dziecka.
Krzyknęła tak
przeraźliwie, że wrzaski kobiet zanikły w obliczu jej głos. Krew spłynęła po
jej ustach. Splunęła i kolejna fala bólu zalała jej ciało. Chciała zionąć
ogniem, najprzeraźliwszym w całym jej życiu, ale nie dobył się z niej.
Wargi, policzki
przeraźliwie ją piekły, jakby ktoś je przeciął...
Zobaczyła swoje
odbicie w ostrzu pogromcy smoków. Jej twarz krwawiła od przecięcia. On naprawdę
zranił ją.
— Już niedługo,
dziecko — obiecał jej staruszek.
Zrobiło się
ciemno. Weszli w dym wydobywający się z palących stosów. Zapiekły ją od niego
oczy. Płakała — i z bólu, i ze strachu i z bezradności. Wiła się w uścisku
przeklętego mężczyzny, który gdzieś ją niósł.
Owinął wokół
szyi Nashi linę i zacisnął.
Znów zaczęła się
dusić.
Bała się i nic
nie mogła zrobić. To za szybko się działo, a poszła się tylko przywitać z tymi
ludźmi, więc jak skończyła w podobnej sytuacji? To niemożliwe. Zaprzeczała
wszystkiemu, co się właściwie działo.
Błagała o
ratunek — mamę, tatę, króla lasu, Iggisa. Kogokolwiek. Cokolwiek, ale nikt nie
przybywał jej na pomóc.
Została sama.
Głupia.
Bezmyślna.
Nieuważna.
Głupia.
Nashi żałowała
wszystkiego, co doprowadziło ją do tego momentu. Dlaczego w ogóle zniknęła z
ukochanego domu? Kto ją tutaj zaprowadził? Pytania przewijały się jedne z
drugimi, a ani ratunek, ani śmierć nie przybywały.
Nagle sznur
wokół jej szyi zacisnął się — tak mocno, że nie zdołała dłużej oddychać.
Pogromca smoków wyprowadził ją do tłumu. Śmiali się, skakali z radości,
przeklinali ją, a wszystko dlatego że...
Przemknęła oczy,
a kiedy je otworzyła, leżała pośrodku pustego pola. Ktoś zbliżał się, słyszała
powolne kroki kogoś lekkiego, jakby dziecka albo nastolatka. Ale było jej już
wszystko obojętne.
Tamci ludzie
zniknęli. Nashi wzięła kilka głębokich wdechów z wdzięcznością za każdy z
osobna. Nigdy wcześniej nie cieszyła się z powodu głupiej bryzy otaczającej jej
ciało. Dzięki temu pomyślała, że ten cały atak, pogromca smoków i ginące
kobiety to koszmar, który jej się przyśnił, gdy uciekła od Iggisa. Przez moment
w to uwierzyła, ale do momentu,w którym dotknęła swoich ust i rany
przecinającej jej twarz od ucha do ucha.
Wstała i
wrzasnęła z bólu, który dopiero do niej dotarł.
— Jestem Zeref —
przedstawił się podchodzący do niej nastolatek. — Jestem... częścią twojej
rodziny.
Nashi Dragneel
wróciła, ale do czasów, kiedy jej mama była niewiele młodsza od niej.
0 Comments:
Prześlij komentarz