[Pogromca smoków] Rozdział 32

Wspomnienie 2 — To król lasu ją odnalazł i to Iggis ją pokochał

Obudziła się w środku lasu, przykryta pierwszymi promieniami słońca przedzierającymi się między drzewami. Był to inny las niż ten, w którym często chodziła z mamą na spacery. Ten tętnił nieograniczonym życiem. Bestie znane z legend biegały obok miej, czarcie lamparty biły się o upolowaną zdobycz przy wodopoju, małpotrole zwisały przy skale, znajdując się jeszcze w stanie snu, lunarna łania musnęła Nashi noskiem.

Dziewczynka wstała, otrzepała sukienkę i pobiegła w głąb lasu, nieustannie wołając tatę. Jednak nikt nie odpowiedział na jej błagania.

Była sama.

Popłakała się i usiadła przy najbliższym drzewie, chowając mokrą twarz między kolanami.

— Mamusiu, uratuj mnie! — zawołała tym razem mamę.

Nie przybyła jej na ratunek. Nie żyła. Naiwnie wierzyła, że po tych wszystkich latach mama pojawi się obok, przytuli ją i wszystko będzie tak, jak dawniej, a koszmar tamtego dnia okaże się jedynie złym snem. Ale ta mara nie znikała.

Każdej nocy śniła jej się krew, ogień i ojciec, który zabija mamę. Ale mimo wszystko nadal go kochała. Pragnęła, by odnalazł ją w tym lesie i zabrał z powrotem do domu. Choćby znowu musiała oglądać go pijącego, da radę.

Przywykła, ale niech po nią wróci!

Mimo błagań, nikt jej nie znalazł, a przynajmniej nie człowiek.

Zwierzęta zebrały się wokół niej. Bestie nie atakowały. Czekały, wpatrując się ciemnymi ślepiami w Nashi.

— Czego chcecie? Idźcie! — Rzuciła w łanię kamieniem. Uderzyła ją w prosto pysk.

Nie uciekła.

Rana zagoiła się na ciele zwierzęcia w mgnieniu oka, nie pozostawiając na wierzchu najdrobniejszej blizny.

Łania odsunęła się, ale dopiero wtedy, gdy rozbrzmiały w lesie ciężkie kroki. Poruszały ziemią. Drżała, zwierzęta zamarły w przerażeniu. Nie, to nie przerażenie nimi kierowało. Oddawały szacunek komuś, kto nadchodził.

Nashi skuliła się w kłębek. Rozglądała się energicznie na boku, wyczekując istoty, która zmierzała ku niej. Rozpaliła w sobie ogień, płomień ojca. Obiecał, że niezależnie od tego, gdzie się znajdzie, obroni ją. Więc dlaczego nie wierzyła w tym momencie w słowa taty?

— Nie jesteś stąd — stwierdził ciężki, władczy głos unoszący się z niebios.

Nashi podniosła głowę. Ogromna małpia łapa opadła między zwierzętami. Ziemia zatrzęsła się tak mocno, że Nashi podskoczyła w miejscu.

Sięgał do niebios, w postaci olbrzymiej małpy. Tors miał ze stali, mięśnie silne, zdolne zmieść z ziemi cały kraj. Władał wszystkim, co znajdowało się w tym lesie, a na jego komendę nawet najpotworniejsze istoty tego lasu, klękały.

— Król lasu — powiedziała, zanim pomyślała.

— Tak, nim jestem.

Nashi się podniosła. Przyklęknęła i pochyliła głowę, pozdrawiając w ten sposób stojącego przed nim władcę. Tak, jak zawsze powtarzała jej mama.

— Przyjmuję to pozdrowienie. Witam nieznajoma w moim królestwie i czuj się tu jak u siebie w domu.

Dom... Pragnęła z całych sił, by wrócił, ten prawdziwy, ale zamiast niego może znalazła nowy?

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!