Wyszła z ukrycia. Całą magię, jaką tylko posiadała, zebrała w pięści. Pragnęła wykorzystać ją do dna. Każdy skrawek. Najmniejszą kropelkę, która błądziła po jej ciele. I kiedy tak się stało, wypuściła wszystko prosto w policzek Natsu. Ogień zanikł. Ciałem chłopaka zarzuciło do tyłu, odleciał kawałek, omijając karawan handlarzy. Przeturlał się kilka razy po polu, a potem zatrzymał na kupie gruzu.
— Co? — mruknął
z daleka.
Lucy poprawiła
włosy. Zwróciła się w kierunku podróżnych i pochyliła przed nimi głowę.
— Przepraszam za
tego debila! Chciałam tylko poprosić o ubrania na zmianę. Nie sądziłam, że ten
debil zaatakuje państwo!
Ojciec
przycisnął mocniej córeczki.
Nie uwierzyli
jej.
Podrapała głowę.
Chyba po takim przywitaniu przez Natsu nie zmienią zdania na jej temat. Trudno.
I tak przypięto jej łatkę przestępny.
Tym razem bez
wyrzutów sumienia otworzyła kufer z ubraniami. Zabrała z niego parę bielizny,
długa spódnicę, podobną do tej, którą zawsze nosiła, parę sznurowanych butów i
luźną bluzkę. Poszła za karawan i przebrała się w ukradzione rzeczy. Nie
pasowały na nią idealnie, ale dziękowała bogom, że dostała przynajmniej tyle.
Od razu przyjemniej było nosić czyste, nierozprute rzeczy. Poczuła się jak
człowiek.
Stare rzeczy
wrzuciła do ogniska.
— Mogę wziąć coś
na zapas? — zapytała się kobiety.
Ta niepewnie
skinęła głową.
Lucy uznała to
za "tak" i wzięła komplet na czarną godzinę, spakowała wszystko w
skórzaną torbę.
— Lepiej
odejdźcie. Ta trasa nie jest ostatnimi czasy bezpieczna — ostrzegła
podróżujących.
— Wiemy, ale nie
mamy wyjścia! — wykrzyczała jedna z dziewczynek.
Nie zrozumiała
dziecka.
— Co masz na
myśli? — dopytała się małej.
— Miras, ciszej —
skarciła ją zaniepokojona matka.
— Co ma ona na
myśli? — pytanie zwróciła w kierunku ojca rodziny.
Odwrócił wzrok.
Zacisnął szczękę w złości i bezradności. Przysłonił jednej z córek uszy, matka
postąpiła podobnie drugą z dziewczynek.
— Na tej trasie
grasuje potwór. Najpierw ktoś zamordował wszystkich podróżnych, a potem
regularnie zaczęli ginąć tam ludzie. Podobno za każdym razem widzieli zwisającą
na linie dziewczynkę, która przedstawiała się jako...
—... Shina —
dokończyła Lucy za mężczyznę.
Zgodził się z
nią.
— Też ją
spotkałaś i przeżyłaś? — tym razem on się zainteresował.
— Tak, ale nie
chciała mnie zabić. Potrzebowała pomocy. Nie rozumiem, dlaczego teraz zaczęła
zabijać.
— Shina? —
powtórzył imię Natsu. — Ona? Czyli jednak! Ona stoi za wszystkim, prawda? To
nie ty.
— Powiedziałam,
że...
— Możemy
oczyścić cię z zarzutów, Lucy! Happy, nie uważasz, że to wspaniałe?
Nie słuchał jej.
Nie liczyło się zdanie Lucy Heartfilii, tylko pomysł Natsu Dragneela i jego
sposób patrzenia na świat oraz ludzi.
— NIE! —
wrzasnęła. Jej głos był pełen gniewu i znienawidzenia. — Ty zawsze. Ty nigdy
się mnie nie posłuchasz. Dlaczego taki jesteś? Dlaczego choćby jeden, cholerny
raz się mnie nie posłuchasz?
— Co? Ale ja... —
zdziwił się Natsu.
O nie, tym razem
nie zamierzała dać mu więcej szansy. Zmarnował jej czas i nerwy zbyt wiele
razy.
— Odejdź —
wycedziła przez zęby.
— Co?
— Masz w tej chwili
mnie zostawić. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Jesteś nieodpowiedzialnym
gnojem, który myśli tylko o sobie. Liczy się tylko twoje "ja" i nie
obchodzą cię inni. Nawet troszeczkę. Nawet odrobinkę.
— Lucy...
— To dla ciebie
przygoda?! Tak?! Dla mnie to pieprzony koszmar. A wiesz dlaczego?!
— Ja...
Wbiła palec w
jego pierś. Cofnął się, więc podążyła za Natsu, tym razem nie zamierzając mu
odpuścić. Doigrał się.
— Bo przez
ciebie cały czas wpadam w tarapaty. Przez ciebie ciągle mam kłopoty. I
dlaczego? Bo myślisz, że mi pomagasz, a ty mi tylko przeszkadzasz!
— Lucy — wtrącił
się Happy.
— Nie. —
Zacisnęła mu palce na policzkach. Zamilkł. — Jestem słaba, ale mam przewagę, bo
mnie nie skrzywdzicie.
Rzuciła Happym w
stronę wozu. Natsu złapał skrzydlatego przyjaciela w ostatniej chwili, przed
samym uderzeniem i rzucił Lucy wściekłe spojrzenie.
— Czy macie
państwo jakiś bicz? — zapytała małżeństwo.
Jednocześnie
wskazali na jeden, wiszący przy wozie.
Lucy uśmiechnęła
się szeroko.
Odłożyła torbę,
w której między ubraniami ukryła księgę E.N.D., po czym zabrała bicz. Trzepnęła
nim o ziemię, tuż przed stopami Natsu.
— Ty, naprawdę? —
nie wiedział, jak zapytać.
— Tak, naprawdę —
mimo to dała mu odpowiedź.
Zamachnęła się w
kierunku beczki z wodą. Okręciła wokół niej bicz i wykorzystując siłę rozpędu,
podrzuciła beczką w kierunku Natsu.
Odskoczył
sprawnie, chwilę później znajdując się tuż za Lucy.
Złapał ją za
nadgarstek. Wykręcił i sparaliżował jej ruchy.
— To boli, boli!
— skłamała.
Natsu gwałtownie
ją puścił. Okręciła się w ciągu chwili. Końcem bicza trzasnęła o policzek Natsu
— nie powstało nawet najmniejsze zadraśnięcie.
Zamierzyła się
znowu. Tym razem Natsu złapał jej bicz. Pociągnął za jego koniec. Lucy nie
miała szans z jego siłą. Puściła rączkę bicza i pobiegła w kierunku Natsu.
Rzuciła się na jego. Puścił jej bicz.
Chwyciła go.
Skoczyła. Odepchnęła się od ramienia Natsu i wylądowała za nim. Nie zdążył się
odwrócić. Owinęła bicz wokół jego szyi. Pocięła nogi. Zmusiła, by przyklęknął,
i zaczęła go dusić.
Wiedziała, że go
nie zabije, ale wystarczy, że nastraszy przyjaciela. Może wtedy zrozumie...
Nie.
Natsu obejrzał
się przez ramię — w jego oczach utkwił głęboki zawód. Nią? Tylko w ten sposób
ją widział?
Złapał Lucy za
nadgarstki i przerzucił przed siebie. Rąbnęła plecami o twardą ziemię. Nie
wstała.
Niebo było tego
dnia jasne, za jasne jak na emocje, które jej towarzyszyły. Okazała się nikim,
zerem. Nie umiała pokazać Natsu, gdzie jego miejsce. Co więcej stała się
pośmiewiskiem.
Wielka Lucy
Heartfilia to wielki żart.
— Idziemy? —
Natsu podał jej rękę.
Odepchnęła ją i
wstała sama, ocierając twarz z łez.
— Jak chcesz,
idź, ale beze mnie — wyrzuciła na szybko.
Wzięła swoje
rzeczy, wraz z księgą E.N.D., którą czuła pod warstwą materiałów. Dobrze, że
Natsu szanował jej prywatność. Przynajmniej na razie.
— Czy nie możesz
przestać?!
— Przestać co?! —
ryknęła, nie zatrzymując się.
— Staram się
zrobić wszystko, żebyś była bezpieczna. To wszystko dla ciebie. Nie interesują
mnie konsekwencje, poradzę sobie z nimi. Zostawiłem cię i muszę teraz naprawić
ten błąd.
Parsknęła
śmiechem.
— Naprawić błąd?
Jak możesz naprawić błąd, popełniając kolejne? Ty durny smoku, czy to twojego
łba chociaż raz dotarło, że do tej pory zniszczyłeś wszystko, na co tak ciężko
pracowałam. Zabiłeś mojego przyjaciela, przez ciebie mnie aresztowali, jestem
przez ciebie poszukiwana, a teraz na każdym kroku próbujesz mi udowodnić, że
jesteś ode mnie lepszy! To nie przygoda, to koszmar, który TY mi zgotowałeś!
Wskazała wprost
na Natsu.
Obróciła się na
pięcie i odeszła w samotności, błagając, by Natsu za nią nie wyruszył.
0 Comments:
Prześlij komentarz