[Pogromca smoków] Rozdział 29

Wyszła z ukrycia. Całą magię, jaką tylko posiadała, zebrała w pięści. Pragnęła wykorzystać ją do dna. Każdy skrawek. Najmniejszą kropelkę, która błądziła po jej ciele. I kiedy tak się stało, wypuściła wszystko prosto w policzek Natsu. Ogień zanikł. Ciałem chłopaka zarzuciło do tyłu, odleciał kawałek, omijając karawan handlarzy. Przeturlał się kilka razy po polu, a potem zatrzymał na kupie gruzu.

— Co? — mruknął z daleka.

Lucy poprawiła włosy. Zwróciła się w kierunku podróżnych i pochyliła przed nimi głowę.

— Przepraszam za tego debila! Chciałam tylko poprosić o ubrania na zmianę. Nie sądziłam, że ten debil zaatakuje państwo!

Ojciec przycisnął mocniej córeczki.

Nie uwierzyli jej.

Podrapała głowę. Chyba po takim przywitaniu przez Natsu nie zmienią zdania na jej temat. Trudno. I tak przypięto jej łatkę przestępny.

Tym razem bez wyrzutów sumienia otworzyła kufer z ubraniami. Zabrała z niego parę bielizny, długa spódnicę, podobną do tej, którą zawsze nosiła, parę sznurowanych butów i luźną bluzkę. Poszła za karawan i przebrała się w ukradzione rzeczy. Nie pasowały na nią idealnie, ale dziękowała bogom, że dostała przynajmniej tyle. Od razu przyjemniej było nosić czyste, nierozprute rzeczy. Poczuła się jak człowiek.

Stare rzeczy wrzuciła do ogniska.

— Mogę wziąć coś na zapas? — zapytała się kobiety.

Ta niepewnie skinęła głową.

Lucy uznała to za "tak" i wzięła komplet na czarną godzinę, spakowała wszystko w skórzaną torbę.

— Lepiej odejdźcie. Ta trasa nie jest ostatnimi czasy bezpieczna — ostrzegła podróżujących.

— Wiemy, ale nie mamy wyjścia! — wykrzyczała jedna z dziewczynek.

Nie zrozumiała dziecka.

— Co masz na myśli? — dopytała się małej.

— Miras, ciszej — skarciła ją zaniepokojona matka.

— Co ma ona na myśli? — pytanie zwróciła w kierunku ojca rodziny.

Odwrócił wzrok. Zacisnął szczękę w złości i bezradności. Przysłonił jednej z córek uszy, matka postąpiła podobnie drugą z dziewczynek.

— Na tej trasie grasuje potwór. Najpierw ktoś zamordował wszystkich podróżnych, a potem regularnie zaczęli ginąć tam ludzie. Podobno za każdym razem widzieli zwisającą na linie dziewczynkę, która przedstawiała się jako...

—... Shina — dokończyła Lucy za mężczyznę.

Zgodził się z nią.

— Też ją spotkałaś i przeżyłaś? — tym razem on się zainteresował.

— Tak, ale nie chciała mnie zabić. Potrzebowała pomocy. Nie rozumiem, dlaczego teraz zaczęła zabijać.

— Shina? — powtórzył imię Natsu. — Ona? Czyli jednak! Ona stoi za wszystkim, prawda? To nie ty.

— Powiedziałam, że...

— Możemy oczyścić cię z zarzutów, Lucy! Happy, nie uważasz, że to wspaniałe?

Nie słuchał jej. Nie liczyło się zdanie Lucy Heartfilii, tylko pomysł Natsu Dragneela i jego sposób patrzenia na świat oraz ludzi.

— NIE! — wrzasnęła. Jej głos był pełen gniewu i znienawidzenia. — Ty zawsze. Ty nigdy się mnie nie posłuchasz. Dlaczego taki jesteś? Dlaczego choćby jeden, cholerny raz się mnie nie posłuchasz?

— Co? Ale ja... — zdziwił się Natsu.

O nie, tym razem nie zamierzała dać mu więcej szansy. Zmarnował jej czas i nerwy zbyt wiele razy.

— Odejdź — wycedziła przez zęby.

— Co?

— Masz w tej chwili mnie zostawić. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Jesteś nieodpowiedzialnym gnojem, który myśli tylko o sobie. Liczy się tylko twoje "ja" i nie obchodzą cię inni. Nawet troszeczkę. Nawet odrobinkę.

— Lucy...

— To dla ciebie przygoda?! Tak?! Dla mnie to pieprzony koszmar. A wiesz dlaczego?!

— Ja...

Wbiła palec w jego pierś. Cofnął się, więc podążyła za Natsu, tym razem nie zamierzając mu odpuścić. Doigrał się.

— Bo przez ciebie cały czas wpadam w tarapaty. Przez ciebie ciągle mam kłopoty. I dlaczego? Bo myślisz, że mi pomagasz, a ty mi tylko przeszkadzasz!

— Lucy — wtrącił się Happy.

— Nie. — Zacisnęła mu palce na policzkach. Zamilkł. — Jestem słaba, ale mam przewagę, bo mnie nie skrzywdzicie.

Rzuciła Happym w stronę wozu. Natsu złapał skrzydlatego przyjaciela w ostatniej chwili, przed samym uderzeniem i rzucił Lucy wściekłe spojrzenie.

— Czy macie państwo jakiś bicz? — zapytała małżeństwo.

Jednocześnie wskazali na jeden, wiszący przy wozie.

Lucy uśmiechnęła się szeroko.

Odłożyła torbę, w której między ubraniami ukryła księgę E.N.D., po czym zabrała bicz. Trzepnęła nim o ziemię, tuż przed stopami Natsu.

— Ty, naprawdę? — nie wiedział, jak zapytać.

— Tak, naprawdę — mimo to dała mu odpowiedź.

Zamachnęła się w kierunku beczki z wodą. Okręciła wokół niej bicz i wykorzystując siłę rozpędu, podrzuciła beczką w kierunku Natsu.

Odskoczył sprawnie, chwilę później znajdując się tuż za Lucy.

Złapał ją za nadgarstek. Wykręcił i sparaliżował jej ruchy.

— To boli, boli! — skłamała.

Natsu gwałtownie ją puścił. Okręciła się w ciągu chwili. Końcem bicza trzasnęła o policzek Natsu — nie powstało nawet najmniejsze zadraśnięcie.

Zamierzyła się znowu. Tym razem Natsu złapał jej bicz. Pociągnął za jego koniec. Lucy nie miała szans z jego siłą. Puściła rączkę bicza i pobiegła w kierunku Natsu. Rzuciła się na jego. Puścił jej bicz.

Chwyciła go. Skoczyła. Odepchnęła się od ramienia Natsu i wylądowała za nim. Nie zdążył się odwrócić. Owinęła bicz wokół jego szyi. Pocięła nogi. Zmusiła, by przyklęknął, i zaczęła go dusić.

Wiedziała, że go nie zabije, ale wystarczy, że nastraszy przyjaciela. Może wtedy zrozumie...

Nie.

Natsu obejrzał się przez ramię — w jego oczach utkwił głęboki zawód. Nią? Tylko w ten sposób ją widział?

Złapał Lucy za nadgarstki i przerzucił przed siebie. Rąbnęła plecami o twardą ziemię. Nie wstała.

Niebo było tego dnia jasne, za jasne jak na emocje, które jej towarzyszyły. Okazała się nikim, zerem. Nie umiała pokazać Natsu, gdzie jego miejsce. Co więcej stała się pośmiewiskiem.

Wielka Lucy Heartfilia to wielki żart.

— Idziemy? — Natsu podał jej rękę.

Odepchnęła ją i wstała sama, ocierając twarz z łez.

— Jak chcesz, idź, ale beze mnie — wyrzuciła na szybko.

Wzięła swoje rzeczy, wraz z księgą E.N.D., którą czuła pod warstwą materiałów. Dobrze, że Natsu szanował jej prywatność. Przynajmniej na razie.

— Czy nie możesz przestać?!

— Przestać co?! — ryknęła, nie zatrzymując się.

— Staram się zrobić wszystko, żebyś była bezpieczna. To wszystko dla ciebie. Nie interesują mnie konsekwencje, poradzę sobie z nimi. Zostawiłem cię i muszę teraz naprawić ten błąd.

Parsknęła śmiechem.

— Naprawić błąd? Jak możesz naprawić błąd, popełniając kolejne? Ty durny smoku, czy to twojego łba chociaż raz dotarło, że do tej pory zniszczyłeś wszystko, na co tak ciężko pracowałam. Zabiłeś mojego przyjaciela, przez ciebie mnie aresztowali, jestem przez ciebie poszukiwana, a teraz na każdym kroku próbujesz mi udowodnić, że jesteś ode mnie lepszy! To nie przygoda, to koszmar, który TY mi zgotowałeś!

Wskazała wprost na Natsu.

Obróciła się na pięcie i odeszła w samotności, błagając, by Natsu za nią nie wyruszył.

Możesz mnie wesprzeć tutaj:
Znajdziesz mnie tutaj:

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!