[Faux pas] Rozdział 33

 

Ars pochylił głowę na prawy bok i zamrugał kilka razy, przyglądając się otwartemu witrażowi, z którego właśnie wyleciały akumy. Zrobił sobie z ręki daszek. Zmarszczył czoło, jakby w podziemiach oślepiało go słońce.

Adriena zmroził widok setek motyli, które właśnie zaatakowały Paryż. W innych okolicznościach, gdyby tylko był Czarnym Kotem, dawno ruszyłby na ratunek mieszkańcom, ale Ars nie. Stał. Gapił się. Nic nie zrobił.

Dlaczego?! — oburzył się Adrien.

Biedronka dołączyła do niego i wskazała na witraż, z tym samym pytaniem na ustach.

Dlaczego? Dlaczego? — Zaśmiał się. — Adrien. Biedronko. Spokojnie.

Jak mamy być spokojni?! — wrzasnęli równocześnie.

Normalnie. Stres w niczym nie pomoże, poza tym znam Władcę Ciem. — Wzruszył od niechcenia ramionami i wydął usta. — On naprawdę nie ma tyle mocy. Może z pomocą Mayury, ale skoro Caline jest nią?

Odwrócił się i pomachał kobiecie. Odwzajemniła ciepły uśmiech.

Nie pomogę Władcy Ciem — potwierdziła przepuszczenia Arsa.

A więc... — klasnął — czas zająć się prawdziwym zagrożeniem.

Władca Ciem wykrzywił twarz z masce. Ostatni raz czule pogładził szkło, za którym spoczywała śpiąca Emilie, i wstał z laską zwróconą ku Arsowi.

Natarł. Ars przeskoczył nad Władcą Ciem i pochwycił go od tyłu, wbijając koci kij prosto w jego gardło. Mężczyzna zakrztusił się. Zebrał jednak siły w mięśniach i odepchnął dawnego bohatera. Przeszedł kilka kroków na przód.

Adrien odruchowo ruszył do przodu, ale pani Bustier go zatrzymała.

Popchnęła Adriena do tyłu, w stronę Biedronki, która już tam stała. Złapała go, kiedy miał uderzyć o zamkniętą windę. Przez moment nie rozumiał, co się dzieje. Dlaczego nie walczy? Walka powinna leżeć do niego, a mimo to został zepchnięty w niej na dalszy plan. Miał się przyglądać.

Ars skoczył, rozciągnął koci kij i walnął Władcę Ciem w głowę. Zamroczyło to mężczyznę. Mayura rozłożyła swój granatowy wachlarz, okręciła się i cisnęła nim w przeciwnika. Przeleciał przed twarzą jak bumerang. Drasnął magiczną maskę, ta pękła.

Chwila nieuwagi dała Arsowi szansę na ponowne natarcie. Przykucnął i podciął Władcy Ciem nogi. Upadł.

Adrienem wstrząsnęło. Poruszył się odruchowo, ale Marinette powstrzymała go, chwilę przed tym, jak zamierzał pobiec. Nie myślał o tym, że na podłodze leży człowiek, który okłamywał go całe życie, potwór, który próbował go zniszczyć. To był nadal jego ojciec.

Ars nie miał litości.

W postaci Czarnego Kota, wykorzystując moc Plagga, zmniejszył koci kij i wcisnął jego koniec w gardło. Zakrztusił się z bólu.

Nie! — powstrzymał ich Adrien.

Spokojnie, spokojnie — rzekł łagodnym tonem Ars. — Adrien, nie skrzywdzę go. Chcę tylko, żeby coś ci powiedział. Żebyś to usłyszał z jego ust...

Władca Ciem wyrywał się, zamachnął się swoją laską, ale Mayura wytrąciła mu ją z rąk. Wzięła i rzuciła daleko.

Dlaczego Emilie straciła dziecko?

Zzwariowaliście — wydusił z trudem. — To...

Co zrobiła? No...

Władca Ciem rzucił krótkie spojrzenie w kierunku Adriena — nie znalazł w nim wyrzutów sumienia. Pałał tylko gniewem, bo przegrał walkę...

Rozluźnij — zdecydował się w końcu.

Ars nie odsunął kociego kija, ale przestał go dusić.

Władca Ciem wziął głęboki wdech. Klatka piersiowa podniosła się gwałtownie, a potem opadła powoli, zostawiając ojcu czas na myślenie.

To było życzenie — zaczął. — To wszystko przez nie.

Ho ho, nie tak szybko — przerwał mu Ars. — Po kolei, na spokojnie i konkretnie, bo chłopak szybciej zemdleje, niż pozna prawda.

A co mam mu powiedzieć?! — Uniósł się gniewem. — Że razem z Emilie byliśmy złoczyńcami? Że walczyliśmy z wami? Że w końcu zdobyliśmy Miraculous i wtedy... i wtedy... — Zacisnął zęby, aż zazgrzytały. — Wypowiedzieliśmy życzenie. Sława. Pieniądze. To się liczyło i się stało, a potem co?! Nic nie dostaje się za darmo. Coś za coś. Moc ma swoje konsekwencje! TO PRZEZ NIĄ STRACILIŚMY NASZE DZIECKO!

Nastała cisza.

Adrien przestał cokolwiek słyszeć. Dudniła mu w uszach pustka. Zabrakło myśli, pytań, wątpliwości. Nic się nie wydarzyło.

Usiadł, obok stojącej Biedronki i odetchnął.

Poruszyła wargami, coś mówiła, nic nie słyszał. Sięgnął w jej stronę, pochwyciła jego dłoń i ścisnęła mocno. Widział, jak jej mięśnie drżą z wysiłku, ale nic nie czuł.

Było mu tylko zimno.

Biedronka chyba to zauważyła, bo przykucnęła obok niego i otuliła. Złapał ją za ramię. Tylko że nadal brakowało mu ciepła. Nic się nie zmieniło.

I wy... — zaczął nieświadomie — przez ten cały czas chcieliście naprawić ten błąd?

Tak — odpowiedział Władca Ciem, to nie był jego ojciec.

A ja? — głos Adriena się załamał.

A ty... —Zakaszlał, dusił się, ale wciąż był zdeterminowany, by dokończyć zdanie. — Ty nie miałeś się narodzić. Nasze, moje i Emilie dziecko UMARŁO! Wyjechaliśmy, żeby odpocząć od tego wszystko, ale okazało się, że możemy mieć jeszcze dzieci. Ale nigdy! Nigdy nie wróciło nasze prawdziwe dziecko! To była klątwa, to...

Adrien, nie słuchaj go! — wrzasnął Ars. Odsunął koci kij.

Chmara fioletowych motyli wróciła. Trzepot skrzydeł, coś w rodzaju szelestu, przemknęło przez podziemia. Był to krótki, ale zauważalny dźwięk, który zwrócił uwagę. Bo wszystkie kierowały się na niego.

Płakał. Głośno, jęcząc jak skrzywdzony szczeniak i drżał, nie umiejąc ruszyć się z miejsca. Biedronka stanęła naprzeciw niego. Była gotowa bronić tego słabego, głupiego dzieciaka.

Słabeusz.

Tchórz.

Adrien... — zabrzmiał troskliwy głos pani Bustier. Sięgnęła w jego strony.

Nie daj się! — dodał jeszcze Ars.

Wszyscy w niego wierzyli, tylko nie on sam. On jeden stał przyparty do muru. Nadzieja zniknęła sprzed jego oczu i została z nim tylko rozpacz.

Niech motyle go wezmą, niech zamienią w potwora i może wtedy uda mu się znaleźć siły na pokonanie ojca. Bo jako Adrien Agreste... był nikim.

Akumy otoczyły go. Biły się o to, która pierwsza ma przejąć nad nim kontrolę.

Od początku wiedziałem, że jesteś Czarnym Kotem — mówił dalej ojciec. — Od kiedy poddałeś się mocy akumy, widziałem cię w tym śnie. I od tamtej chwili próbowałem zrobić wszystko, żebyś tu trafił.

Odepchnął gwałtownie Arsa. Mężczyzna się zachwiał, Mayura złapał go w ostatniej chwili, ale w konsekwencji Władca Ciem wydostał się. Uciekł aż pod trumnę. Otworzył jakiś schowek.

Ze środka wyleciała czerwona akuma.

Adrien odgonił rękoma fioletowe motyle i cofnął się z przerażenia.

Nie zbliżaj się do tego czegoś! — ostrzegła go Biedronka.

Adrien, uwierz w nas, uwierz w siebie — ciągnęła pani Bustier. Posłała w jego kierunku odważny uśmiech. Wyciskała z siebie wszystko, aby tylko się nie poddał, walczył dalej.

Ars wyprostował się. Uderzył kocim kijem o podłoże.

Zatrzęsło się.

Nie pozwolę ci skrzywdzić tego dziecka. Moja żona inaczej mi nie wybaczy!

Rzucił się na Władcę Ciem, ale tamten uniósł kąciki ust w chytrym uśmiechu, który mówił: "wygrałem".

Przegraliśmy...

Adrien poczuł, jak jedna z łez skapuje mu na dłoń. Podniósł ją, a czerwony motyl zdążył znaleźć się przed nim. Wszedł z jego skórę.

Nie! — krzyknęły trzy osoby na raz.

KOTAKLIZM! — ryknął zaraz później Ars i rzucił się w kierunku Adriena, w kierunku motyla. Z jego prawej dłoni uniósł się czarny jak smoła dym.

To tak wyglądała jego moc z boku...

Czarny Kot był jednak niesamowity.

Nie patrzył w lustrzane odbicie, ale Ars przypinał jego, a on przypominał Arsa z tymi odstającymi włosami, urokiem osobistym i kotaklizmem. Wszystko należało i do niego, więc czego się bał? Ludzi, którzy walczą dla niego i za niego?

Nie... — wyszeptał.

Motyl przeszedł przed jego dłoń i skręcił w bok, w kierunku Biedronki. Zakręciła jojem. Rzuciła nim w kierunku akumy, lecz ta wymsknęła się na prawą stronę. Skoczyła za motylem.

Arsowi brakowało dwóch kroków do Adriena. Zacisnął gniewnie drugą pięść.

Adrien odsunął się na bok. Niech walczą i niech zwyciężą!

Wierzył. Naprawdę wierzył w nich...

Do momentu, w którym jego własny ojciec rzucił swoją laską w ich kierunku. Nie w Czarnego Kota, nie na Mayurę, nawet nie na Biedronkę. Adriena? Nie...

Gdzie?

W motyla. Laska przemknęła przez czerwoną akumę, zamieniając ją w pył chwilę przed tym, jak Ars miał ją zniszczyć. Dłoń mu się nie zacisnęła, nie chwycił w nią magicznej istoty. Poleciał dalej, wprost na Biedronkę...

Na ustach Adriena zamarło głośne: "uciekaj". Nigdy nie zdołał wypowiedzieć tych słów. Zacisnęły się między wargami, a później wydobył się z nich już zupełnie inny dźwięk. Przerażający jazgot, niezrozumiały dla ludzkiego ucha, ponieważ dłoń Arsa złapała jeden z kolczyków Biedronki.

Czarny pył opadł na podłogę. Śmiech Władcy Ciem rozniósł się echem między ścianami budynku. A Adrien zamknął oczy i zemdlał.


TRZY LATA PÓŹNIEJ

"Dorosłem, stałem się prawdziwym bohaterem"

"Dla mnie zawsze byłeś bohaterem. Uratowałeś mnie, nie dla tego, że nosiłeś ten strój"

Możesz mnie wesprzeć tutaj:
Znajdziesz mnie tutaj:

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!