Pamiętasz jeszcze śmiech tłoczących się ludzi na sali?
Huk rozmów i pogłos narzekań na pracę, dom i życie?
A czy słyszysz dziś ciszę spowijającą noc i dzień?
Tkwi obok
Wśród codzienności i rzeczy niezwykłych
Wychodzisz z domu, jak z pieczary, więzienia
Zakuty w natłok więzów okalających twą twarz
Oddychasz, ale nie powietrzem
Zatruciem
Kłamstwem i prawdą
Fikcją i rzeczywistością
Co wczoraj wydawało się niemożliwe,
Dziś towarzyszy w drodze
Do szkoły, do pracy, do sklepu, do rodziny...
Do smutku
Tłum milczy, cieśni się w czterech ścianach mieszkań
Tu zamknięte, tam nie wolno, a gdzieś jeszcze źle
Dzwony kościołów biją,
Na znak nadziei,
Na przykazanie lepszego jutra
Z miesiąca na miesiąc,
Z dnia na dzień,
Coraz gorzej... źle,
Zabij!
Zniszcz!
Zaczekaj!
Do pierwszego śniegu, do kolejnej Wielkanocy, do następnego roku...
I czekaj, bo jutro wcale nie będzie lepiej
0 Comments:
Prześlij komentarz