Kropla
opadła w taflę okalającą całą powierzchnię wokoło Marinette.
Było
pusto.
Między
ścianami zamarła cisza.
Głos
ugrzązł dziewczynie w gardle. A może nie chciała nic mówić?
Ruszyła
wolnym, niepewnym krokiem, rozglądając się wokół i szukając tego, czego i tak
nie powinna znaleźć. Gdzieś w myślach krążyły niepewne, trochę zamglone
wspomnienia, które raczej wolała określić mianem obcych. Jakby wcale nie
należały do niej. Twarze nieznanych jej ludzi przewijały się jedne za
drugimi... Jak w filmie, gdyby ktoś odtworzył starą, zniszczoną kasetę na
wielkim ekranie.
Film
urwał się nagle i znów ruszył, tym razem przedstawiając zupełnie inne obrazy.
Jedne zahaczały o wydarzenia z czasów wojny. Drugie kroczyły gdzieś za
swojskimi terenami i prostym życiem na roli.
Czym jesteście?, pytała
niejasne wspomnienia. Marinette przeszła kawałek przez pustkę, wierząc, że
gdzieś dalej pojawią się odpowiedzi. Jednak wciąż nic nie należało do niej.
Była w tym wszystkim nikim. Naczyniem, które przechowuje czyjąś pamięć.
Istniała bez tożsamości, bez własnego "ja" i czegoś, co posiadałaby
tylko ona.
Minęła
kobietę ubraną w stary, chiński strój wojownika. Zatrzymała się gwałtownie, ale
jej nogi ruszyły chwilę później, pochłonięte obcym rozkazem, który nakazał iść
dalej. Bo tam dalej stała kolejna postać, rycerz przywdziany w srebrną zbroję.
Zaraz obok niego ustawiły się w rzędzie kolejne osoby.
—
Biedronka — rozbrzmiał słaby głos Marinette. Wypowiedziała słowo odruchowo,
chwycona dziwnym przeczuciem, które rozniosło ciepło na jej sercu. Słowo było
bliskie, stanowiło kwintesencję części "ja", fragmentu
podświadomości.
Wyciągnęła
dłoń w błagalnym geście, aby pozostałe Biedronki nie zostawiały jej w tym mroku
i przygarnęły do siebie. Lecz jedna za drugą pokręciły głową. Uniosły ręce i
wskazały kierunek, mówiąc:
—
Wyjście.
Na
ustach Marinette zamarło stanowcze "nie", gdy gwałtowne światło
rozmyło mrok. Podniosła się z łóżka zasapana i zmęczona. Jej pościel była mokra
od potu, oczy całkowicie załzawione, ale najgorsze było to bolesne bicie serca,
które nie ustawało, mimo że zegar tykał.
—
Tiki?! — zawołała kwami.
Tiki
wysunęła się spod kołderki, nieprzytomnie przecierając jeszcze przymknięte
oczy. Ziewnęła szeroko.
— Co
się... — Marinette nie dała jej dokończyć. Pochwyciła kwami w mocne objęcie,
zalewając się kolejny raz łzami. — Marinette? — spytała szeptem.
— Czym
jestem... Czym jest Biedronka? — poprawiła się.
Tiki
jej nie odpowiedziała.
0 Comments:
Prześlij komentarz