[One-shot Miraculous] W tym śnie jestem nikim


Tagi: przeszłość, Marinette, Tiki, sen
Liczba słów: 350 słów

Kropla opadła w taflę okalającą całą powierzchnię wokoło Marinette.

Było pusto.

Między ścianami zamarła cisza.

Głos ugrzązł dziewczynie w gardle. A może nie chciała nic mówić?

Ruszyła wolnym, niepewnym krokiem, rozglądając się wokół i szukając tego, czego i tak nie powinna znaleźć. Gdzieś w myślach krążyły niepewne, trochę zamglone wspomnienia, które raczej wolała określić mianem obcych. Jakby wcale nie należały do niej. Twarze nieznanych jej ludzi przewijały się jedne za drugimi... Jak w filmie, gdyby ktoś odtworzył starą, zniszczoną kasetę na wielkim ekranie.

Film urwał się nagle i znów ruszył, tym razem przedstawiając zupełnie inne obrazy. Jedne zahaczały o wydarzenia z czasów wojny. Drugie kroczyły gdzieś za swojskimi terenami i prostym życiem na roli.

Czym jesteście?, pytała niejasne wspomnienia. Marinette przeszła kawałek przez pustkę, wierząc, że gdzieś dalej pojawią się odpowiedzi. Jednak wciąż nic nie należało do niej. Była w tym wszystkim nikim. Naczyniem, które przechowuje czyjąś pamięć. Istniała bez tożsamości, bez własnego "ja" i czegoś, co posiadałaby tylko ona.

Minęła kobietę ubraną w stary, chiński strój wojownika. Zatrzymała się gwałtownie, ale jej nogi ruszyły chwilę później, pochłonięte obcym rozkazem, który nakazał iść dalej. Bo tam dalej stała kolejna postać, rycerz przywdziany w srebrną zbroję. Zaraz obok niego ustawiły się w rzędzie kolejne osoby.

— Biedronka — rozbrzmiał słaby głos Marinette. Wypowiedziała słowo odruchowo, chwycona dziwnym przeczuciem, które rozniosło ciepło na jej sercu. Słowo było bliskie, stanowiło kwintesencję części "ja", fragmentu podświadomości.

Wyciągnęła dłoń w błagalnym geście, aby pozostałe Biedronki nie zostawiały jej w tym mroku i przygarnęły do siebie. Lecz jedna za drugą pokręciły głową. Uniosły ręce i wskazały kierunek, mówiąc:

— Wyjście.

Na ustach Marinette zamarło stanowcze "nie", gdy gwałtowne światło rozmyło mrok. Podniosła się z łóżka zasapana i zmęczona. Jej pościel była mokra od potu, oczy całkowicie załzawione, ale najgorsze było to bolesne bicie serca, które nie ustawało, mimo że zegar tykał.

— Tiki?! — zawołała kwami.

Tiki wysunęła się spod kołderki, nieprzytomnie przecierając jeszcze przymknięte oczy. Ziewnęła szeroko.

— Co się... — Marinette nie dała jej dokończyć. Pochwyciła kwami w mocne objęcie, zalewając się kolejny raz łzami. — Marinette? — spytała szeptem.

— Czym jestem... Czym jest Biedronka? — poprawiła się.

Tiki jej nie odpowiedziała.


0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!