Marinette wyznaje uczucia Czarnemu Kotu, ale one czasem nie wystarczą, by zdobyć czyjeś serce...
Marinette stanęła na skraju
budynku i wspięła się na palcach, aby dosięgnąć ust Czarnego Kota. Pocałowała
go. Delikatnie. Jedynie musnęła jego usta, gdy ten trzymał oczy zamknięte.
Uśmiechnął się, a
więc i ona posłała mu uśmiech. Rozchylił powieki.
— To było, eee… —
zająknął się. Nie dokończył.
Włożył ręce w jasne
włosy i rozczochrał je energicznie. Odwrócił się. Pierścień zamigotał, po czym
wydał z siebie cichutki pisk, który zwiastował koniec mocy. Marinette zdała
sobie sprawę, że Czarny Kot zaraz odejdzie. Nie dokończą rozmowy, a tym
bardziej wyznania, choć po raz pierwszy w życiu odepchnęła Adriena i uczucia
wobec niego na bok. Znalazła kogoś innego i zdobyła się na coś więcej niż tylko
stanie w miejscu, głupie zachowywanie się i buczenie pod nosem. Tym razem
naprawdę kochała…
— Chyba musisz iść —
odparła nieśmiało.
— Chyba tak, ale… —
urwał. Dotknął policzka Marinette. — Nie spodziewałem się.
— Ja też nie.
Zmarszczył czoło ze zdziwienia.
— Zaskoczona? Ty? —
spytał niepewnie. — To ty... mnie pocałowałaś.
Marinette odsunęła
się na bok i skuliła. Naprawdę. Pocałowała Czarnego Kota. Nie on zaczął. A ona.
Nie miała żadnej wymówki. Nie potknęła się. Nie poleciała na chłopaka. Sama poprosiła
o zamknięcie oczu i wtedy go pocałowała. Jak głupio postąpiła… Miała w tej
chwili ochotę przemienić się w Biedronkę i uciec w najdalsze zakątki Paryża i
tam się ukryć. Tylko że wtedy Czarny Kot poznałby prawdę.
Westchnęła ciężko.
Popełniła błąd. Tak,
popełniła błąd i teraz nie umiała go naprawić.
— Czy powiedziałem
coś nie tak? — Położył dłoń na ramieniu Marinette. — Nie jestem zły. To znaczy,
miło było, inaczej… Marinette… Ja i Biedronka…
— Wiem — przerwała
bohaterowi. — To ja przepraszam. Wiedziałam o twoich uczuciach względem
Biedronki, a mimo to…
— Chciałem
powiedzieć, że miło mnie zaskoczyłaś. Nie żałuję… To znaczy… — znowu urwał.
Przysunął się bliżej
i chwycił za dłoń Marinette. Towarzyszył mu uśmiech, choć w jego oczach
widziała smutek i rozczarowanie. Wyrwała rękę i odwróciła się, by oprzeć o
barierkę. Tego wieczora nawet nie wiało. Słońce jeszcze jasno świeciło na
zachodzie, ale znajdowało się już nisko. Nic nadchodziła, a Marinette na samą
myśl o tym dostawała dreszczy. Jeszcze raz spotka się z Czarnym Kotem. Tym
razem nie jako Marinette, a Biedronka — osoba, którą tak naprawdę kochał.
— Przepraszam —
powiedziała nagle, powstrzymując cisnące się pod powiekami łzy. — Jestem twoją
wielką fanką. Po prostu przesadziłam i…
— Nie jesteś fanką —
przerwał jej.
— Jestem! Naprawdę!
To było głupie — zapewniała. Podrapała się po głowie i odwróciła. Wyciągnęła
ręce do góry i rozciągnęła się. — Hurra, w końcu pocałowałam Czarnego Kota —
powiedziała, ale nawet w jej przekonaniu, jej głos brzmiał fałszywie. Nie
zostało jej jednak nic innego w tym momencie.
— Marinette… — zaczął
jeszcze raz Czarny Kot.
— Nie — przerwała mu
gwałtownie. — Zabierz mnie do domu, proszę… — jej głos załamał się. Dłońmi
przysłoniła twarz. Błagała się w myślach, żeby nie rozpłakać się w tym
momencie. Wystarczyło kilka minut. Trafi do domu, zamknie się w pokoju i wtedy
będzie już mogła płakać całą noc.
— Dobrze, zabiorę… —
zgodził się w końcu.
Podniósł Marinette i
skoczył w głąb mroków miasta. Marinette owinęła ręce wokół jego szyi, twarz
wcisnęła w szczupły tors Czarnego Kota. Nie potrafiła dłużej spoglądać na
niego, przynajmniej jako zwyczajna dziewczyna. Jako Biedronka będzie musiała
się przyzwyczaić do dzielenia misji z człowiekiem, którego kochała, ale który
nie kochał prawdziwej jej.
Westchnęła. Popełniła
błąd, zniszczyła jedyną szansę na wyzwanie. Mogła poczekać, nie spieszyć się z
wyzwaniem, a jednak chwila słabości wystarczyła…
Czarny Kot zatrzymał
się i zsunął Marinette z siebie. W milczeniu odwrócił się i ruszył w stronę
barierki.
— Przepraszam, że nie
odwzajemniam twoich uczuć — szepnął, po czym wyskoczył z balkonu.
Marinette upadła na
kolana. Oczy w moment zalały się łzami, które trzymała przez całą drogę. Nikt
już jej nie widział. Marzyła, by też nikt jej nie słyszał.
— Proszę, trzymaj
się! — Tikki wyskoczyła z małej torebki. — Będzie dobrze — pocieszała
przyjaciółkę.
— Nie będzie, Tikki.
On mnie nie kocha — przypomniała jej. — Kocha Biedronkę, nikogo więcej.
Złapała za poduszkę i
wtuliła się w nią, najmocniej jak tylko potrafiła. Aby zagłuszyć krzyk, aby
wytrzeć łzy.
— On mnie nie kocha…
— powtórzyła żałośniej, kiedy mały, fioletowy motylek przemknął obok jej policzka…
Możesz mnie wesprzeć tutaj:
Paypal – https://paypal.me/pools/c/8bkOu9wTfD
Ko-fi – https://ko-fi.com/rolaka
Znajdziesz mnie tutaj:
Blogger - https://rolaka-fiction.blogspot.com
Wattpad – https://www.wattpad.com/user/OlaRi9
Tumblr – https://rolaka.tumblr.com
Facebook – https://www.facebook.com/PisarkaRolaka/
Twitter – https://twitter.com/Rolaka1995
0 Comments:
Prześlij komentarz