Zmiany nadeszły szybko. Trochę poluzowałam, jeśli chodzi o pisanie, i już od maja chcę ruszyć z zaległymi pomysłami, artykułami czy luźnymi tematami, które siedzą w głowie od dawna, a jakoś nie chcą wyjść.
Paringi, pairingi, parowanie i pewnie jeszcze wiele więcej określeń gdzieś tam przewinęło się nieraz od momentu, w którym to prawie 6 lat temu zaczęłam pisać swój pierwszy fanfic. O ile samo lubienie danej pary bohaterów i kibicowanie jej było dla mnie czymś normalnym od kiedy... no, pewnie skończyłam kilka lat, bo pierwszą parą, której kibicowałam od dzieciaka, byli Fred i Dafne ze Scoobiego Doo💓. Jednak to nie było"szaleństwo", które pojawiło się mniej więcej w momencie, gdy zaczęłam oglądać anime, a które rozwinęło się i osiągnęło dosłowne apogeum w czasach intensywnego pisania fanfiction z Fairy Tail.
Nalu - skrót od paringu Natsu i Lucy. Dwójki niewinnych postaci z anime/mangi Fairy Tail autorstwa Hiro Mashimy, którzy stali się obiektem uwielbień, zarówno moich, jak i tysięcy fanów tytułu. Pary, która jak się okazało, sprawiła, że oszalałam.
Czy to wyzwanie? Czy to próba "rozliczenia się z przeszłością"? A może zwyczajna, luźna pogadanka? Pewnie zbierze się w tym wszystkiego po trochu, bo pewien etap "pisarstwa" zostawiłam już dawno za sobą. Uwielbienie odeszło, ale została zadra, która gdzieś tam cały czas męczy i zadaje pytanie "po coś to głupia robiła?".
Co takiego robiłam i przed czym chcę ostrzec siebie i innych?
Naprawdę łatwo wpaść w zachwyt danymi postaciami i w to, że ślepo wierzymy w jakieś racje. Jedni będą bronić za cenę własnego życia Gry o tron, drudzy widzą w Kapitanie Ameryce i Iron-manie idealną parę, trzeci hejtują, grożą innym, bo ci nie zgadzają się z tym, że Nalu to paring idealny.
Nie wiem, ile granic zdążyłam przekroczyć, ale jestem świadoma, że wiele. Zaczęło się od niewinnych fanficów, które gdzieś tam tworzyłam i niekoniecznie, dlatego że kochałam samo pisanie. Robiłam to dla paringu. Robiłam to też dla komentarzy, dla wyświetleń... Były takie momenty, że kiedy powoli zdrowy rozsądek próbował zabrać głos, ale odrzucałam go i zmieniałam fabułę, by było więcej "Nalu". Sami pomyślcie. Czy pomysł, że dwójka bohaterów bierze ślub pod wpływem alkoholu była dla elementu komediowego? Nalu, ten paring, dobrze poprowadzony od początku, potrafił przyciągnąć jak cholera. Widziałam to i często naruszałam granicę między szaleństwem a zwyczajnym lubieniem paringu i pisaniem opowiadań z udziałem danych postaci, bo czytelnicy również zatracali się w tym szaleństwie. Pochłaniałam szaleństwo do tego stopnia, że czytałam mangę po kilka razy, wyłapywałam WSZYSTKIE, nawet najmniejsze scenki z Nalu. Gdy ktoś się ze mną nie zgadzał, obrażałam go, bo JAK NIE MOŻNA LUBIĆ TEGO PARINGU.
Oszalałam, a to szaleństwo odbiło się na moim stosunku do czytelników. Wiele osób, które czyta ten wpis, może mnie czytało te 4, 5 lat temu, choć w to wątpię. I oby, bo sama nie chcę pamiętać siebie z tego czasu. Szaleństwo z paringu doprowadziło do samouwielbienia. Sądziłam, że moje prace są genialne, bo przecież wykorzystuję czytelników, a oni to łapią. To naprawdę prosty zabieg - łączenie swojej historii z fantazjami czytelników, ale jak człowiek zda w końcu sobie sprawę z tego, co zrobił, boli. Nienawidzę siebie sprzed lat. To samouwielbienie niemal zniszczyło mnie. Ile to razy nazwałam rozdział "gównem". Pewnie niekoniecznie mi się podobał, to prawda, ale jak super było czytać komentarze, w których czytelnicy bronili go i zostawiali pochlebne opinie. A jak ktoś chciał mi dać dobrą radę? No, pewnie wiecie, jak to się kończyło. Co w takim razie z publikacją rozdziałów? Nie ma 10 komentarzy, to nie ma rozdziału? Tak, to mi się zdarzało.
I w pewnym momencie upadłam. Niektórzy może zauważą ten moment w publikowanych rozdziałach.Tak, jak ja na nie patrzę, to wydaje mi się, że gdzieś w okolicach 2015 roku, kiedy zaczęłam publikację nowej wersji Smoczego Królestwa, coś do mnie dotarło. Fabuła zmieniła się. Odeszłam od tego, co chcą czytelnicy, a skupiłam się na tym, co ja chcę, co moje twory chcą. A największą zmianą było odejście od Nalu. Przestałam się interesować paringiem, tak samo samym tytułem. Zluzowałam, ale i przyszedł rachunek sumienia. Rozsądek w końcu się pojawił. Bolało... Bolało mnie, że byłam taka głupia. Przez moją głupotę odeszło ode mnie wielu czytelników. Te 5 lat temu dostawałam nawet po 20 komentarzy pod postem, dzisiaj już nawet nie czekam. Czasem się coś pojawi, ale rzadko i wiecie co? Nie przejmuję się tym, bo udało mi się znaleźć coś, czego brakowało mi wtedy - faktycznego zainteresowania pisarstwem i pisaniem.
Wiem, że mogłabym znów wpaść w szaleństwo. Paringów istnieje wiele. Nawet uwielbiam i kibicuję wielu bohaterom. Nawet piszę fanfiction, ale z ogromnym dystansem. Nie pozwalam już się zatracić w tym szaleństwie, a kiedy widzę osobę, z którą stało się to, co ze mną kiedyś, staram się jej pomóc. Tylko że do takiego głupiego łba niewiele trafia. Sama to przerobiłam, więc wiem.
Skończyło się na wyznaniu i opowieści, ale uznałam, że muszę to zrobić. Pewne sprawy nadal mnie męczą. Żałuję wielu decyzji. Poza tym chcę być przynajmniej teraz uczciwa z czytelnikami. Na pewno nie da się niczego naprawić. Tak się stało i tyle, ale mogę na spokojnie żyć w fandomie i nie zatracić się w uwielbieniu jakiegoś paringu. Poza tym, jakby nie patrzeć, gdyby nie Fairy Tail, Nalu i to szaleństwo paringowe, pewnie nigdy nie zaczęłabym pisać tak intensywnie i nigdy nie odnalazłabym zamiłowania do pisarstwa.
0 Comments:
Prześlij komentarz