Życie składa się z ciągłych zmian i jak kiedyś Paulo Coelho napisał w swojej książce "Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami.", trzeba wiedzieć, kiedy coś zakończyć.
Po niemal sześciu czasem trudnych, czasem cudownych latach pisarstwa i regularnej publikacji, czas skończyć z jednym z etapów podróży, na który się porwałam jeszcze na początku swojej przygody z pisarstwem - z regularną publikacją.
Powodów ku takiej decyzji jest wiele. Nie mówiłam, nie wspominałam, nie straszyłam niczym, ale myślałam przez wiele dni o radości, którą odbiera mi zbyt restrykcyjna organizacja i chęć dogodzenia czytelnikowi, którego tak de facto... nie interesuję, co robię.
Po pierwsze, jeszcze parę lat temu, pewnie dwa, trzy, było inaczej, czytelnicy byli inni. Kiedy przychodził piątek, dzień publikacji nowego rozdziału, ludzie na niego czekali. Nim "dwudziesta" wybiła, dostawałam kilka komentarzy, kiedy rozdział, gdzie rozdział, czekamy... Dziś przychodzę regularnie z rozdziałem i... cisza... Czasem coś się pojawi, czasem nie, czasami następnego dnia, a czasem nigdy.
Po drugie, czytelnicy czekają na więcej rozdziałów. O ile jeszcze w przypadku ff w miarę szybko dostaję jakąkolwiek informację zwrotną, że rozdział przeczytany, to w autorskich tworach wiele osób nadrabia, gdy ma czas. To właśnie zakończone opowieści są chętniej czytane, typu Granica Olimpu czy Echo z zaświatów. Nowe rozdziały mają po dosłownie kilka wyświetleń. Niewiele jest osób, które faktycznie czytają na bieżąco, a i tak...
Po trzecie, mówią mi, żebym publikowała, kiedy chcę. Skoro wielu jest obojętne, bo przeczytają, kiedy rozdział będzie, to czy moja samoorganizacja i de facto publikowanie tego konkretnego dnia i o tej konkretnej godzinie ma sens?
Po czwarte, NAJWAŻNIEJSZE, publikacja regularna mnie blokuje. Blokada pojawia się w wielu, wielu sferach pisania. Niby od ok. pół roku naprawdę ani razu nie miałam problemu z tym, że nie wyrobiłam się z rozdziałem. Ba! Najczęściej miałam je tydzień/dwa wcześniej wstawione i ustawione na publikację. Ale mimo wszystko kiedy miałam ochotę pisać one-shot np. Miraculous, nie robiłam tego, bo trzeba było wkrótce wysłać do Oli (ukochanej bety 💓) rozdział przykładowo Zmierzchu Bogów, bo powoli zbliżał się termin publikacji. To męczy. Bo mam pomysły, setki tysięcy pomysłów. Wy nawet pewnie nie zdajecie sobie sprawy, jak ja mam wielki problem ze swoją wyobraźnią. Za dużo. Stanowczo za dużo pomysłów... I co z nimi? Większość ląduje do kosza, bo nie mam "czasu". Tylko że ten czas ucieka, bo MUSZĘ w tym czasie pisać co innego. Poza tym, ile opowieści mam napisanych, a nie publikuję, bo przecież mam inny harmonogram albo muszę zająć się czymś innym?
Nie mówię, że w pełni zrezygnuję z regularności, bo pewnie jakaś będzie, ale na pewno dam sobie dużo więcej luzu i spokoju. Jeśli najdzie mnie ochota na horror, to go napiszę i wstawię. Rozdział pojawi się w niedzielę, czy coś się w związku z tym stanie? Raz dam pięć postów w tygodniu, a w innym tylko jeden. Czy to coś zmieni? Pewnie w przypadku Waszym, czytelników, niewiele :) I znowu, spokojnie, bo rozdziały dłuższych historii typu Pozory czasem mylą czy Zmierzch bogów wciąż będą miały (raczej) po ok 1 rozdział w tygodniu :)
0 Comments:
Prześlij komentarz