[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 9. Pomoc umiera



Wyrwała jeden z włosów i dowiązała go do reszty. Nadszedł piąty cykl i kolejne zmiany. Już nie towarzyszyła Bożenie na początku jej sprawy. Tym razem znalazła się bezpośrednio w mieszkaniu kobiety, kilka godzin po umówionym z panią Nowak spotkaniu. Uznała, że ktoś, kto stał za jej powrotami do przeszłości, dał jasny sygnał, że obecność przy Bożenie jest zbędna. Jednak skoro nadal przebywała przy Danielu, to tutaj nie skończyła.
Uporządkowała myśli, powtórzyła w pamięci wszystkie fakty, które wcześniej poznała, i dopiero wtedy zdecydowała się wejść do pokoju. Daniel nie zauważył jej. Głośna muzyka grała ze słuchawek, a sam chłopak zajadał się zapiekanką, oglądając thriller, „Siedem” z Morganem Freemanem. Zatrzymał się na końcowej scenie, ocierając policzki z łez. Wyjął chusteczkę z szuflady i ścisnął ją w dłoni, kiedy ponownie włączył odtwarzanie.
Oglądała ten film.
Kolejne wypowiedzi bohaterów cisnęły się na jej usta, bezgłośnie powtarzając je, zanim nastąpił ostateczny strzał. Podskoczyła w miejscu. Nie słyszała wystrzału, nawet go nie widziała, ale poczuła ból, jakby sama została przebita kulą. Siedem grzechów dopełniło się, a sprawiedliwości miało stać się zadość. Czy tego oczekiwała na końcu własnej historii? Czy tak postąpiłaby stając twarzą w twarz z własnym mordercą? W odpowiedzi przeniknęła przez skórzaną sofię. Mogła co najwyżej wystraszyć zabójcę na śmierć. I Daniela, dodała w myślach, zastanawiając się, jak tym razem nie przerazić chłopaka.
— Daniel — odezwała się, zbliżając. — Daniel! — krzyknęła głośniej.
Rozejrzał się po bokach, a potem zdjął słuchawki.
— Daniel! — powtórzyła.
Zerwał się, a fotel pojechał pod same drzwi. Odwrócił się i dopiero wtedy dostrzegł Kornelię. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, ale nie wydał z siebie choćby najmniejszego dźwięku.
— Nie chcę cię zabić — zaczęła szybko. — Potrzebuję tylko informacji. Jestem ofiarą z ostatniego tygodnia. Nie bój się mnie.
— Ty nie chcesz mnie zabić — stwierdził, błądząc wzrokiem po podłodze. — Nie chcesz, o kurczaki! — krzyknął, łapiąc się za głowę. — Dlaczego czuję lekkie deja vu? Nie chcesz mnie na pewno zabić?
Weszła w środek sofy.
— Jesteś… — urwał, biorąc głęboki wdech — duchem — pisnął. — Ale takim duchem? To super! — Ucieszył się. — To znaczy przepraszam, dla ciebie to nie super, ale wiesz… Mam pewność, że mnie nie zabijesz. Informacje? Jakie informacje? Bo mama do mnie dzwoniła, ale… — Zawiesił głos i stuknął wierzchem dłoni w monitor. — Zadam ci kilka pytań i wtedy ja odpowiem na twoje, ok.?
Kornelia nie miała na to czasu.
— Niczego nie pamiętam. Tak, widziałam Tanatosa, przyszedł do mnie, ale powiedział, że jeszcze nie mogę trafić do Hadesu. Tułam się po tym świecie. Spotkałam twoją matkę. Tak, jestem ofiarą z ostatniego tygodnia. Niczego nie pamiętam, a tym bardziej mordercy. I nie chcę cię zabić — wyjaśniła, nie dając Danielowi choćby na sekundę dojść do słowa.
Rozwarł usta i zamarł w tej pozycji.
— Dziękuję — powiedział niepewnie, unikając kontaktu wzrokowego z Kornelią. — Ja, Daniel… — powiedział jak do pięciolatka, wskazując na siebie — ale to już wiesz — stwierdził natychmiast, dotykając kieszonki, w której trzymał telefon — na razie milczał.
— Kornelia — przedstawiła się krótko. — I nie, nie wiem, czy jestem Kornelią Dalińską. Byłam tylko przy kłótni jej rodziców.
— Ale super — podsumował, uśmiechając się głupio.
Jeden cykl wytrzymała z nieodpowiednimi uwagami Daniela, w kolejnym nie zamierzała ich akceptować.
— Bądź poważny, zostałam zamordowana — zwróciła mu uwagę.
Chłopak zarumienił się, trwając przez moment w ciszy. Potem odchrząknął i odwrócił się w kierunku monitora. Kornelia pochyliła się, tym razem pilnując, aby nie oprzeć się o blat. Daniel włączył te same strony, co poprzednio. Nie miała ochoty przeglądać ponownie tych samych informacji, a z drugiej strony nie wyobrażała sobie tłumaczyć prawdziwy powód jej obecności w tym miejscu. Nadal mu nie ufała. Nadal nie ufała sobie i bogom czy ludziom, który kontrolowali jej powrót do przeszłości.
— Opiszesz mi poszczególnie zbrodnie? — spytała.
Przerwał pisanie i odsunął się na bok, ukazując artykuł z forum dodany przez użytkownika slodzisz1978.
— Przeczytałem przed twoim przybyciem. Ciekawa sprawa — zaznaczył, drapiąc się po ręce. — A wiesz, że matka mnie poprosiła o sprawdzenie wszystkich tropów? Zajmuje się sprawą zaginięcia Penelopy Rosińskiej, przyjaciółki Kornelii. Niektórzy oskarżają ją o udział w sprawie, ale ja tam im nie wierzę. Przecież przyjaciele się nie zabijają ot tak! — Uśmiechnął się krzywo i niezbyt przekonująco. — Nie mniej, ten facet… — pokazał palcem na post — zna się na tej sprawie. Pierwsza ofiara… Potrzebne ci imiona? — zapytał najpierw.
— Na razie nie.
— Dzięki, to znaczy ofiary mają swoją tożsamość i nie wolno z nich robić jakiś Jane Doe czy N.N. Przepraszam. — Westchnął. — Postaram się powstrzymać — obiecał. — Czyli mamy pierwszą ofiarę, zginęła w niedzielę, choć ciało odnaleziono w środę, znaczy wczoraj. Naprawdę wczoraj była środa? Wydaje się, że wieki minęły od tego dnia. — Zmarszczył czoło i zamyślił się, powoli akceptując obecny dzień tygodnia. — Przepraszam. Nie mniej, była studentką, która pochodziła z Biłgoraja. Wyjmowała pokój w zwyczajnym domu rodzinnym, a pozostałe dziewczyny zajmowały resztę pokoi z poddasza. Dziewczyna w niedzielę została zamordowana i wrzucona do bagażnika własnego samochodu.
— Nikt nie zauważył jej zniknięcia? — zdziwiła się Kornelia.
— Ha ha — zaśmiał się. — Tym razem ty przerwałaś! — zauważył. — Podobno zauważyli, ale z rodzicami gadała raz w tygodniu. Chłopaka nie miała. Współlokatorki przyjechały dopiero we wtorek, wcześniej nie miały zajęć. Druga dziewczyna, została zamordowana w poniedziałek we własnym mieszkaniu. Straciła rodziców w wypadku i mieszkała w wyjmowanej jedynce. Chłopak zaniepokoił się, że nie otworzyła mu, kiedy do niej przyszedł, ale pomyślał, że śpi. We wtorek zaniepokoił się, ale nie miał kluczy. Próbował zgłosić na policję, ale wiadomo… Sprawa Kornelii. Ciało znaleziono przed domem niejakiego… — sprawdził w poście — Pavora. Śmieszne imię — dodał. — Ciało znalazła starsza kobieta, która później „wymierzyła sprawiedliwość”… — poruszył palcami, naśladując cudzysłów — i zastrzeliła tego Pavora. Nic mu jeszcze nie udowodniono. Obecnie przebywa w Szpitalu Wojskowym. I chyba tyle… — Wzruszył ramionami.
Widziała zdjęcia z miejsca zbrodni, usłyszała skąpą, lecz wyglądającą na prawdziwą, historię śmierci i odnalezienia ciał trzech dziewczyn… Nadal nie utożsamiała się którąkolwiek z nich. Czego brakowało, by poznać siebie? Im dłużej myślała, tym mniej wierzyła we własny osąd. Sądziła, że Tanatos zaprowadził ją do Bożeny, by dotarła do Daniela. Poznanie chłopaka nic nie zmieniło, a ona wciąż tkwiła w tej samej opowieści.
— Co masz na palcach?
Daniel wyrwał ją z zamyślenia. Przetarła powieki, nie chcąc drążyć niepotrzebnego tematu. Jednak odruchowo spojrzała i ku własnemu zaskoczeniu, nie dostrzegła na nich nawet najmniejszego śladu krwi — skóra była poplamiona ciemnym barwnikiem, jakby atramentem. Przetarła powierzchnię palców — nic z niej nie zeszło. Zrezygnowana opuściła ręce. Wcześniej nic tam nie znalazła.
— To nic — odpowiedziała w końcu Danielowi.
— Aha, ok. — Machnął ręką, przeglądając facebooka. — Patrz na to. — Zaznaczył komentarz niejakiej Anastazji. — „To sprawka bogów. Sprawca nigdy nie zostanie osądzony” — przeczytał fragment. — Tak samo zakończył swój post ten cały slodzisz1978. To facebook. Chwila i zaraz dostaniesz namiary tej całej Anastazji. Możesz spokojnie do niej pójść.
Czyżby zasugerował jej, by sobie poszła? Chciał się jej pozbyć? Dlaczego?
Pytania napadły szturmem jej głowę, niszcząc cały obraz Daniela, który zbudowała w trakcie rozmowy z nim. Wydawał się niewinny i irytujący jednocześnie, ale błysk, który pojawił się w jego oczach, zmienił to. Już nie chciała odejść, a zostać i zobaczyć, jakie tajemnice pragnie przed nią skryć.
— Pójdziesz ze mną — oświadczyła niskim, nieznoszącym sprzeciwu głosem. — Mogę także zostać. Sama nie odwiedzę Anastazji. To może być pułapka — szepnęła, dotykając poderżniętego gardła.
— Ja nie…
Drzwi wejściowe trzasnęły.
— Daniel, jestem w domu! — rozległo się wołanie.
Kornelia rozpoznała głos — to była Bożena. Kobieta wparowała do pokoju syna i westchnęła głęboko, widząc rozrzuconą po całym biurku zapiekankę. Pokręciła głową, a zawód wymalował się na jej twarzy. Posprzątała blat i zabrała talerz, po czym rozczochrała włosy syna, pozostawiając na głowie busz.
— Przestań, matka! — Odsunął ręce kobiety. — Nie jestem dzieckiem.
— Nie — zgodziła się. Nie wyszła z pokoju. — Masz coś dla mnie?
— I tak, i nie. — Rzucił krótkie spojrzenie Kornelii. — Faktycznie w tę sprawę są wplątani bogowie.
— Rozumiem. — Pokiwała głową. Ręka wraz z talerzem zatrzęsła się. — Może pójdziemy do kuchni. Jadłeś, ale napiłbyś się herbaty. Co?
— Nie mam czasu — odparł obojętnie, nakładając z powrotem słuchawki.
Bożena przetarła twarz. Powstrzymywała łzy, które zebrały się w kącikach jej oczu, biorąc głębokie wdechy i wydechy. Sięgnęła dłonią ku Danielowi, lecz zatrzymała się tuż przy jego ramieniu. Zacisnęła zębami tak mocno, że aż zazgrzytały, a potem wyszarpała słuchawki i rzuciła je na podłogę.
— Porozmawiajmy— rzekła błagalnym tonem.
— Tak, tak, porozmawiajmy. — Prychnął. — Dobrze wiesz, że ta sprawa może mieć związek z ojcem. Przecież jestem w wieku tych dziewczyn. Na pewno…
— ZAMKNIJ SIĘ! — ryknęła, uderzając pięścią o blat. — Żadne „na pewno” — wysyczała przez zęby. — Nie wspominaj o nim, nie wspominaj o nim, nie wspominaj!
Zacisnęła pieść. Paznokcie w skórę, pozostawiając na jej powierzchni czerwone ślady.
Kornelia stanęła w kącie, przyglądając się kłótni z boku. Wiele mogła się z niej dowiedzieć, a przynajmniej tego oczekiwała.
— Ojciec na pewno wróci — zapewnił chłopak.
— Nigdy, ale nigdy więcej nie wspominaj o nim w tym domu!
— A dlaczego? Przecież to mój ojciec! Nawet nie miałem tego zaszczytu go poznać.
— Zaszczytu?! — powtórzyła z niedowierzaniem. — Daniel, czy ty postradałeś zmysły? Przecież to zwykły gnój.
— Nie mów tak o nim!
— A jak mam? — spytała. — Znalazł sobie panienkę do zabawy i nic więcej. Zostawił mnie i ciebie, bo miał nas daleko gdzieś! Ale pamiętaj, ja cię kocham ponad życie. Kocham cię.
Dłońmi objęła policzki syna.
— Zostaw! — Uderzył matkę w ramię. — Ty nic nie rozumiesz! Ja potrzebuję ojca. Ja muszę się z nim zobaczyć! Nie utrudniaj mi tego.
— Nie utrudniaj? Ha ha — zaśmiała się żałośnie. — To ty nic nie… — głos załamał jej się. Podsunęła pod nos drżącą rękę. — Wszystko dla ciebie poświęciłam. Dlaczego musisz znowu o nim wspominać? Dlaczego, kurwa odpowiedz?!
Chwyciła Daniela za bluzę i szarpnęła za nią, potrząsając całym chłopakiem. Wyrwał się, a potem wypchnął matkę za drzwi, zamykając je ze sobą.
— Wróć, jak się uspokoisz! — krzyknął.
Odpowiedziało milczenie.
Daniel zsunął się po ścianie, aż do samej podłogi, zalewając łzami. Przyciągnął kolana do piersi i objął je rękami. Nie umiał opanować szczekania zębów. Nie umiał zatrzymać łez, który spłynęły wraz z chwilą, gdy komputer zgasł. Nie umiał walczyć z samym sobą, więc jedynie pociągnął nosem, krzywiąc się.
Z kuchni dobiegł rumor.
Daniel zerwał się na równe nogi, pociągając za klamkę. Wysunęła się spod jego mokrych palców. Stracił równowagę i grzmotną plecami o podłogę. Nie wstał. Przysłonił ramieniem twarz, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że wszystkiemu przygląda się Kornelia.
— Błagam, nie patrz — wyjęczał żałośnie.
— Patrzę.
Parsknął śmiechem.
— Jesteś najgorszym zmarłym, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
Telefon zadzwonił — po raz pierwszy w tym cyklu. Daniel niechętnie odczytał wiadomość. Cały smutek odszedł w niepamięć. Zerwał się. W tym samym momencie drzwi wejściowe trzasnęły i przyszedł kolejny SMS. Chłopak otworzył zamek, ale nie odważył się pociągnąć za klamkę i powstrzymać matkę przed wyjściem. Stchórzył, cofając dłoń. Kornelia pokręciła głową. Bardziej zawieść jej nie mógł.
— Przeproszę ją później — odezwał się. — To już nie pierwszy raz.
Ktoś zapukał delikatnie, niemal niesłyszalnie.
— A nie mówiłem — szepnął.
— Uważaj, bo… — nieświadomie spróbowała go ostrzec. Słowa wyrwały nim zdążyła zdać sobie sprawę z konsekwencji ostrzeżenia, z tego, że Daniel domyśli się, kto stoi za drzwiami.
— Bo co?
Kornelia zawahała się. Nie miała zamiaru mówić prawdy o jego losie, ale co szkodziło spróbować? Była ciekawa, jak przeznaczenie zmieni się, gdy ostrzeże Daniela przed śmiercią.
— To może być mój morderca, zginiesz — wyjaśniła.
— Przesadzasz…
Drzwi bezgłośnie się uchyliły. Człowiek w kapturze stanął w progu, machając nożem ku Kornelii, jakby witając się z nią. Ze szpar w masce popatrzyły dzikie, żadne krwi oczy, zwiastując nadejście kolejnej tragedii i kolejnej śmierci. Tajemniczy człowiek zacisnął broń, kierując ostrze ku Danielowi. Z lśniącej powierzchni spłynęła gęsta, bordowa krew, skapując na brudny dywan.
Bożena, pomyślała Kornelia, usuwając się na bok. Nic już nie mogła zrobić, tylko czekać.
— Coś się stało? — spytał podejrzliwie Daniel, zakładając ręce na piersi.
— Już mówiłam — szepnęła, nie zamierzając ani więcej próbować ratować mu życia. Sam zdecydował, by nie uwierzyć.
Morderca podziękował kiwnięciem i podszedł bliżej. Rozległ się rozchodzący po kościach skrzek. Panel zaskrzypiał przy lekkim nacisku. Daniel gwałtownie odwrócił się i krzyknął, łapiąc za klawiaturę. Wyrwał sprzęt z komputera i trzasnął nim w twarz mordercy. Klawisze rozsypały się po całej podłodze wraz z małymi fragmentami maski, która pękła od uderzenia. Nie odsłoniła jednak twarzy atakującego; nie wyrządziła mu nawet najmniejszej krzywdy. Zbliżył się, zabierając Danielowi klawiaturę, którą cisnął o ścianę, rozwalając na drobne kawałeczki.
— Nie, nie — powtórzył Daniel w rozpaczy. — Błagam, nie rób tego. Nie! — wrzasnął, rzucając się ku oknu.
Pochwycił go w mgnieniu okna, łapiąc od tyłu w mocnym uścisku. Daniel walną atakujące w tors, potem nadepnął na stopę, a na końcu chwycił za nadgarstek, aby wyrwać mu z dłoni nóż.
— Pomóż mi! — rzekła błagalnym tonem do Kornelii. — POMÓŻ MI, DO CHOLERY! — ryknął na cały blok.
Kornelia wskazała na własną ranę, kręcąc powoli głową na boki.
— Nienawidzę cię — odparł, biorąc ostatni wdech.
Ostrze przecięło jego gardło, wyszarpując kawałek mięsa z szyi. Płat przykleił się do ściany, zatrzymując na wysokości biurka. Daniel upadł na ziemię, trzęsąc się w przeraźliwych konwulsjach, Wyciągnął rękę Kornelii, pragnąc, aby ją ścisnęła. Przykucnęła nad nim i dotknęła jego palców, a przynajmniej próbowała.  Bo przecież przeniknęły, jak wszystko wcześniej i wszystko później.
— Przykro mi — wydusiła z siebie jedynie.
Morderca dołączył do dziewczyny, wkładając do ust umierającego pieniążek. Skrzydła Tanatosa rozpostarły się między nimi, rozsuwając dwójkę na boki. Człowiek w masce skoczył do tyłu. Nagle zachwiał się. Kątek oka zauważyła pojedynczy klawisz z rozwalonej klawiatury, na który nadepnął morderca. Poleciał na ścianę, wypuszczając z rąk nóż. Broń wpadła pod fotel. Za oknem rozbrzmiały syreny policyjne. Zerwał się i uciekł z miejsca zdarzenia, pozostawiając Tanatosa z Kornelią.
— Zamknij oczy — poprosił dziewczynę.
Nie godziła się na to.
— Proszę — kontynuował.
— Zabierz mnie — poprosiła.
Łzy zebrały się w kącikach oczu. Odruchowo przymknęła powieki, a gdy je otworzyła, ujrzała lśniącą głowę Apolla.
— A więc to nie był sen — usłyszała.

3 komentarze:

  1. Przepraszam za drobne opóźnienia, ale wyszło jak wyszło :( A jak rozdział? Podobał się? Tym razem znowu dowiedzieliśmy się troszeczkę więcej, ale czy wystarczająco? Kolejne tajemnice pojawiają się, a jakoś odpowiedzi wciąż BRAK!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaa no i się jeszcze bardziej zagmatwało. Niby wiemy więcej, ale to taka wiedza, która odkrywa nowe tajemnice, a nie odpowiedzi.
    Kurde, przerąbane być duchem i nie być w stanie pomóc mordowanemu człowiekowi. A już miałam nadzieję, że Daniel się jakoś z tego wywinie. Ale widocznie tak miało być.
    Czekam więc z ciekawością na ciąg dalszy. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, uwielbiam tak pisać. Dawać parę odpowiedzi i jeszcze więcej tajemnic! Oczywiście kiedyś się wszystko wyjaśni!
      I taka mała podpowiedź: Pamiętaj, przeznaczenie w mitach greckich jest nieuchronne. Już w GO to pokazałam, a co mówić o Echo?
      Wielkie dzięki za komentarz!

      Usuń

Obserwuj!