Wyrwała jeden z włosów i dowiązała go
do reszty. Nadszedł piąty cykl i kolejne zmiany. Już nie towarzyszyła Bożenie
na początku jej sprawy. Tym razem znalazła się bezpośrednio w mieszkaniu
kobiety, kilka godzin po umówionym z panią Nowak spotkaniu. Uznała, że ktoś,
kto stał za jej powrotami do przeszłości, dał jasny sygnał, że obecność przy
Bożenie jest zbędna. Jednak skoro nadal przebywała przy Danielu, to tutaj nie
skończyła.
Uporządkowała myśli, powtórzyła w
pamięci wszystkie fakty, które wcześniej poznała, i dopiero wtedy zdecydowała
się wejść do pokoju. Daniel nie zauważył jej. Głośna muzyka grała ze słuchawek,
a sam chłopak zajadał się zapiekanką, oglądając thriller, „Siedem” z Morganem
Freemanem. Zatrzymał się na końcowej scenie, ocierając policzki z łez. Wyjął
chusteczkę z szuflady i ścisnął ją w dłoni, kiedy ponownie włączył odtwarzanie.
Oglądała ten film.
Kolejne wypowiedzi bohaterów cisnęły
się na jej usta, bezgłośnie powtarzając je, zanim nastąpił ostateczny strzał.
Podskoczyła w miejscu. Nie słyszała wystrzału, nawet go nie widziała, ale
poczuła ból, jakby sama została przebita kulą. Siedem grzechów dopełniło się, a
sprawiedliwości miało stać się zadość. Czy tego oczekiwała na końcu własnej
historii? Czy tak postąpiłaby stając twarzą w twarz z własnym mordercą? W
odpowiedzi przeniknęła przez skórzaną sofię. Mogła co najwyżej wystraszyć
zabójcę na śmierć. I Daniela, dodała
w myślach, zastanawiając się, jak tym razem nie przerazić chłopaka.
— Daniel — odezwała się, zbliżając. —
Daniel! — krzyknęła głośniej.
Rozejrzał się po bokach, a potem zdjął
słuchawki.
— Daniel! — powtórzyła.
Zerwał się, a fotel pojechał pod same
drzwi. Odwrócił się i dopiero wtedy dostrzegł Kornelię. Otworzył szeroko oczy
ze zdziwienia, ale nie wydał z siebie choćby najmniejszego dźwięku.
— Nie chcę cię zabić — zaczęła szybko. —
Potrzebuję tylko informacji. Jestem ofiarą z ostatniego tygodnia. Nie bój się
mnie.
— Ty nie chcesz mnie zabić —
stwierdził, błądząc wzrokiem po podłodze. — Nie chcesz, o kurczaki! — krzyknął,
łapiąc się za głowę. — Dlaczego czuję lekkie deja vu? Nie chcesz mnie na pewno
zabić?
Weszła w środek sofy.
— Jesteś… — urwał, biorąc głęboki wdech
— duchem — pisnął. — Ale takim duchem? To super! — Ucieszył się. — To znaczy
przepraszam, dla ciebie to nie super, ale wiesz… Mam pewność, że mnie nie
zabijesz. Informacje? Jakie informacje? Bo mama do mnie dzwoniła, ale… —
Zawiesił głos i stuknął wierzchem dłoni w monitor. — Zadam ci kilka pytań i
wtedy ja odpowiem na twoje, ok.?
Kornelia nie miała na to czasu.
— Niczego nie pamiętam. Tak, widziałam
Tanatosa, przyszedł do mnie, ale powiedział, że jeszcze nie mogę trafić do
Hadesu. Tułam się po tym świecie. Spotkałam twoją matkę. Tak, jestem ofiarą z
ostatniego tygodnia. Niczego nie pamiętam, a tym bardziej mordercy. I nie chcę
cię zabić — wyjaśniła, nie dając Danielowi choćby na sekundę dojść do słowa.
Rozwarł usta i zamarł w tej pozycji.
— Dziękuję — powiedział niepewnie,
unikając kontaktu wzrokowego z Kornelią. — Ja, Daniel… — powiedział jak do
pięciolatka, wskazując na siebie — ale to już wiesz — stwierdził natychmiast,
dotykając kieszonki, w której trzymał telefon — na razie milczał.
— Kornelia — przedstawiła się krótko. —
I nie, nie wiem, czy jestem Kornelią Dalińską. Byłam tylko przy kłótni jej
rodziców.
— Ale super — podsumował, uśmiechając
się głupio.
Jeden cykl wytrzymała z nieodpowiednimi
uwagami Daniela, w kolejnym nie zamierzała ich akceptować.
— Bądź poważny, zostałam zamordowana —
zwróciła mu uwagę.
Chłopak zarumienił się, trwając przez
moment w ciszy. Potem odchrząknął i odwrócił się w kierunku monitora. Kornelia
pochyliła się, tym razem pilnując, aby nie oprzeć się o blat. Daniel włączył te
same strony, co poprzednio. Nie miała ochoty przeglądać ponownie tych samych
informacji, a z drugiej strony nie wyobrażała sobie tłumaczyć prawdziwy powód
jej obecności w tym miejscu. Nadal mu nie ufała. Nadal nie ufała sobie i bogom
czy ludziom, który kontrolowali jej powrót do przeszłości.
— Opiszesz mi poszczególnie zbrodnie? —
spytała.
Przerwał pisanie i odsunął się na bok,
ukazując artykuł z forum dodany przez użytkownika slodzisz1978.
— Przeczytałem przed twoim przybyciem.
Ciekawa sprawa — zaznaczył, drapiąc się po ręce. — A wiesz, że matka mnie
poprosiła o sprawdzenie wszystkich tropów? Zajmuje się sprawą zaginięcia
Penelopy Rosińskiej, przyjaciółki Kornelii. Niektórzy oskarżają ją o udział w
sprawie, ale ja tam im nie wierzę. Przecież przyjaciele się nie zabijają ot
tak! — Uśmiechnął się krzywo i niezbyt przekonująco. — Nie mniej, ten facet… —
pokazał palcem na post — zna się na tej sprawie. Pierwsza ofiara… Potrzebne ci
imiona? — zapytał najpierw.
— Na razie nie.
— Dzięki, to znaczy ofiary mają swoją
tożsamość i nie wolno z nich robić jakiś Jane Doe czy N.N. Przepraszam. — Westchnął.
— Postaram się powstrzymać — obiecał. — Czyli mamy pierwszą ofiarę, zginęła w
niedzielę, choć ciało odnaleziono w środę, znaczy wczoraj. Naprawdę wczoraj
była środa? Wydaje się, że wieki minęły od tego dnia. — Zmarszczył czoło i
zamyślił się, powoli akceptując obecny dzień tygodnia. — Przepraszam. Nie
mniej, była studentką, która pochodziła z Biłgoraja. Wyjmowała pokój w
zwyczajnym domu rodzinnym, a pozostałe dziewczyny zajmowały resztę pokoi z
poddasza. Dziewczyna w niedzielę została zamordowana i wrzucona do bagażnika
własnego samochodu.
— Nikt nie zauważył jej zniknięcia? —
zdziwiła się Kornelia.
— Ha ha — zaśmiał się. — Tym razem ty
przerwałaś! — zauważył. — Podobno zauważyli, ale z rodzicami gadała raz w
tygodniu. Chłopaka nie miała. Współlokatorki przyjechały dopiero we wtorek,
wcześniej nie miały zajęć. Druga dziewczyna, została zamordowana w poniedziałek
we własnym mieszkaniu. Straciła rodziców w wypadku i mieszkała w wyjmowanej
jedynce. Chłopak zaniepokoił się, że nie otworzyła mu, kiedy do niej przyszedł,
ale pomyślał, że śpi. We wtorek zaniepokoił się, ale nie miał kluczy. Próbował
zgłosić na policję, ale wiadomo… Sprawa Kornelii. Ciało znaleziono przed domem
niejakiego… — sprawdził w poście — Pavora. Śmieszne imię — dodał. — Ciało
znalazła starsza kobieta, która później „wymierzyła sprawiedliwość”… — poruszył
palcami, naśladując cudzysłów — i zastrzeliła tego Pavora. Nic mu jeszcze nie
udowodniono. Obecnie przebywa w Szpitalu Wojskowym. I chyba tyle… — Wzruszył
ramionami.
Widziała zdjęcia z miejsca zbrodni,
usłyszała skąpą, lecz wyglądającą na prawdziwą, historię śmierci i odnalezienia
ciał trzech dziewczyn… Nadal nie utożsamiała się którąkolwiek z nich. Czego
brakowało, by poznać siebie? Im dłużej myślała, tym mniej wierzyła we własny
osąd. Sądziła, że Tanatos zaprowadził ją do Bożeny, by dotarła do Daniela.
Poznanie chłopaka nic nie zmieniło, a ona wciąż tkwiła w tej samej opowieści.
— Co masz na palcach?
Daniel wyrwał ją z zamyślenia.
Przetarła powieki, nie chcąc drążyć niepotrzebnego tematu. Jednak odruchowo
spojrzała i ku własnemu zaskoczeniu, nie dostrzegła na nich nawet najmniejszego
śladu krwi — skóra była poplamiona ciemnym barwnikiem, jakby atramentem.
Przetarła powierzchnię palców — nic z niej nie zeszło. Zrezygnowana opuściła
ręce. Wcześniej nic tam nie znalazła.
— To nic — odpowiedziała w końcu
Danielowi.
— Aha, ok. — Machnął ręką, przeglądając
facebooka. — Patrz na to. — Zaznaczył komentarz niejakiej Anastazji. — „To
sprawka bogów. Sprawca nigdy nie zostanie osądzony” — przeczytał fragment. —
Tak samo zakończył swój post ten cały slodzisz1978. To facebook. Chwila i zaraz
dostaniesz namiary tej całej Anastazji. Możesz spokojnie do niej pójść.
Czyżby zasugerował jej, by sobie
poszła? Chciał się jej pozbyć? Dlaczego?
Pytania napadły szturmem jej głowę,
niszcząc cały obraz Daniela, który zbudowała w trakcie rozmowy z nim. Wydawał
się niewinny i irytujący jednocześnie, ale błysk, który pojawił się w jego
oczach, zmienił to. Już nie chciała odejść, a zostać i zobaczyć, jakie
tajemnice pragnie przed nią skryć.
— Pójdziesz ze mną — oświadczyła
niskim, nieznoszącym sprzeciwu głosem. — Mogę także zostać. Sama nie odwiedzę
Anastazji. To może być pułapka — szepnęła, dotykając poderżniętego gardła.
— Ja nie…
Drzwi wejściowe trzasnęły.
— Daniel, jestem w domu! — rozległo się
wołanie.
Kornelia rozpoznała głos — to była
Bożena. Kobieta wparowała do pokoju syna i westchnęła głęboko, widząc
rozrzuconą po całym biurku zapiekankę. Pokręciła głową, a zawód wymalował się
na jej twarzy. Posprzątała blat i zabrała talerz, po czym rozczochrała włosy
syna, pozostawiając na głowie busz.
— Przestań, matka! — Odsunął ręce
kobiety. — Nie jestem dzieckiem.
— Nie — zgodziła się. Nie wyszła z
pokoju. — Masz coś dla mnie?
— I tak, i nie. — Rzucił krótkie
spojrzenie Kornelii. — Faktycznie w tę sprawę są wplątani bogowie.
— Rozumiem. — Pokiwała głową. Ręka wraz
z talerzem zatrzęsła się. — Może pójdziemy do kuchni. Jadłeś, ale napiłbyś się
herbaty. Co?
— Nie mam czasu — odparł obojętnie,
nakładając z powrotem słuchawki.
Bożena przetarła twarz. Powstrzymywała
łzy, które zebrały się w kącikach jej oczu, biorąc głębokie wdechy i wydechy.
Sięgnęła dłonią ku Danielowi, lecz zatrzymała się tuż przy jego ramieniu.
Zacisnęła zębami tak mocno, że aż zazgrzytały, a potem wyszarpała słuchawki i
rzuciła je na podłogę.
— Porozmawiajmy— rzekła błagalnym
tonem.
— Tak, tak, porozmawiajmy. — Prychnął. —
Dobrze wiesz, że ta sprawa może mieć związek z ojcem. Przecież jestem w wieku
tych dziewczyn. Na pewno…
— ZAMKNIJ SIĘ! — ryknęła, uderzając
pięścią o blat. — Żadne „na pewno” — wysyczała przez zęby. — Nie wspominaj o
nim, nie wspominaj o nim, nie wspominaj!
Zacisnęła pieść. Paznokcie w skórę,
pozostawiając na jej powierzchni czerwone ślady.
Kornelia stanęła w kącie, przyglądając
się kłótni z boku. Wiele mogła się z niej dowiedzieć, a przynajmniej tego
oczekiwała.
— Ojciec na pewno wróci — zapewnił
chłopak.
— Nigdy, ale nigdy więcej nie wspominaj
o nim w tym domu!
— A dlaczego? Przecież to mój ojciec!
Nawet nie miałem tego zaszczytu go poznać.
— Zaszczytu?! — powtórzyła z
niedowierzaniem. — Daniel, czy ty postradałeś zmysły? Przecież to zwykły gnój.
— Nie mów tak o nim!
— A jak mam? — spytała. — Znalazł sobie
panienkę do zabawy i nic więcej. Zostawił mnie i ciebie, bo miał nas daleko
gdzieś! Ale pamiętaj, ja cię kocham ponad życie. Kocham cię.
Dłońmi objęła policzki syna.
— Zostaw! — Uderzył matkę w ramię. — Ty
nic nie rozumiesz! Ja potrzebuję ojca. Ja muszę się z nim zobaczyć! Nie
utrudniaj mi tego.
— Nie utrudniaj? Ha ha — zaśmiała się
żałośnie. — To ty nic nie… — głos załamał jej się. Podsunęła pod nos drżącą
rękę. — Wszystko dla ciebie poświęciłam. Dlaczego musisz znowu o nim wspominać?
Dlaczego, kurwa odpowiedz?!
Chwyciła Daniela za bluzę i szarpnęła
za nią, potrząsając całym chłopakiem. Wyrwał się, a potem wypchnął matkę za
drzwi, zamykając je ze sobą.
— Wróć, jak się uspokoisz! — krzyknął.
Odpowiedziało milczenie.
Daniel zsunął się po ścianie, aż do
samej podłogi, zalewając łzami. Przyciągnął kolana do piersi i objął je rękami.
Nie umiał opanować szczekania zębów. Nie umiał zatrzymać łez, który spłynęły
wraz z chwilą, gdy komputer zgasł. Nie umiał walczyć z samym sobą, więc jedynie
pociągnął nosem, krzywiąc się.
Z kuchni dobiegł rumor.
Daniel zerwał się na równe nogi,
pociągając za klamkę. Wysunęła się spod jego mokrych palców. Stracił równowagę
i grzmotną plecami o podłogę. Nie wstał. Przysłonił ramieniem twarz, jakby
dopiero teraz zdał sobie sprawę, że wszystkiemu przygląda się Kornelia.
— Błagam, nie patrz — wyjęczał
żałośnie.
— Patrzę.
Parsknął śmiechem.
— Jesteś najgorszym zmarłym, jakiego
kiedykolwiek spotkałem.
Telefon zadzwonił — po raz pierwszy w
tym cyklu. Daniel niechętnie odczytał wiadomość. Cały smutek odszedł w
niepamięć. Zerwał się. W tym samym momencie drzwi wejściowe trzasnęły i
przyszedł kolejny SMS. Chłopak otworzył zamek, ale nie odważył się pociągnąć za
klamkę i powstrzymać matkę przed wyjściem. Stchórzył, cofając dłoń. Kornelia
pokręciła głową. Bardziej zawieść jej nie mógł.
— Przeproszę ją później — odezwał się. —
To już nie pierwszy raz.
Ktoś zapukał delikatnie, niemal
niesłyszalnie.
— A nie mówiłem — szepnął.
— Uważaj, bo… — nieświadomie spróbowała
go ostrzec. Słowa wyrwały nim zdążyła zdać sobie sprawę z konsekwencji
ostrzeżenia, z tego, że Daniel domyśli się, kto stoi za drzwiami.
— Bo co?
Kornelia zawahała się. Nie miała
zamiaru mówić prawdy o jego losie, ale co szkodziło spróbować? Była ciekawa,
jak przeznaczenie zmieni się, gdy ostrzeże Daniela przed śmiercią.
— To może być mój morderca, zginiesz —
wyjaśniła.
— Przesadzasz…
Drzwi bezgłośnie się uchyliły. Człowiek
w kapturze stanął w progu, machając nożem ku Kornelii, jakby witając się z nią.
Ze szpar w masce popatrzyły dzikie, żadne krwi oczy, zwiastując nadejście
kolejnej tragedii i kolejnej śmierci. Tajemniczy człowiek zacisnął broń,
kierując ostrze ku Danielowi. Z lśniącej powierzchni spłynęła gęsta, bordowa krew,
skapując na brudny dywan.
Bożena,
pomyślała Kornelia, usuwając się na
bok. Nic już nie mogła zrobić, tylko czekać.
— Coś się stało? — spytał podejrzliwie
Daniel, zakładając ręce na piersi.
— Już mówiłam — szepnęła, nie
zamierzając ani więcej próbować ratować mu życia. Sam zdecydował, by nie
uwierzyć.
Morderca podziękował kiwnięciem i
podszedł bliżej. Rozległ się rozchodzący po kościach skrzek. Panel zaskrzypiał
przy lekkim nacisku. Daniel gwałtownie odwrócił się i krzyknął, łapiąc za
klawiaturę. Wyrwał sprzęt z komputera i trzasnął nim w twarz mordercy. Klawisze
rozsypały się po całej podłodze wraz z małymi fragmentami maski, która pękła od
uderzenia. Nie odsłoniła jednak twarzy atakującego; nie wyrządziła mu nawet
najmniejszej krzywdy. Zbliżył się, zabierając Danielowi klawiaturę, którą
cisnął o ścianę, rozwalając na drobne kawałeczki.
— Nie, nie — powtórzył Daniel w
rozpaczy. — Błagam, nie rób tego. Nie! — wrzasnął, rzucając się ku oknu.
Pochwycił go w mgnieniu okna, łapiąc od
tyłu w mocnym uścisku. Daniel walną atakujące w tors, potem nadepnął na stopę,
a na końcu chwycił za nadgarstek, aby wyrwać mu z dłoni nóż.
— Pomóż mi! — rzekła błagalnym tonem do
Kornelii. — POMÓŻ MI, DO CHOLERY! — ryknął na cały blok.
Kornelia wskazała na własną ranę,
kręcąc powoli głową na boki.
— Nienawidzę cię — odparł, biorąc
ostatni wdech.
Ostrze przecięło jego gardło,
wyszarpując kawałek mięsa z szyi. Płat przykleił się do ściany, zatrzymując na
wysokości biurka. Daniel upadł na ziemię, trzęsąc się w przeraźliwych konwulsjach,
Wyciągnął rękę Kornelii, pragnąc, aby ją ścisnęła. Przykucnęła nad nim i
dotknęła jego palców, a przynajmniej próbowała. Bo przecież przeniknęły, jak wszystko
wcześniej i wszystko później.
— Przykro mi — wydusiła z siebie
jedynie.
Morderca dołączył do dziewczyny,
wkładając do ust umierającego pieniążek. Skrzydła Tanatosa rozpostarły się
między nimi, rozsuwając dwójkę na boki. Człowiek w masce skoczył do tyłu. Nagle
zachwiał się. Kątek oka zauważyła pojedynczy klawisz z rozwalonej klawiatury,
na który nadepnął morderca. Poleciał na ścianę, wypuszczając z rąk nóż. Broń
wpadła pod fotel. Za oknem rozbrzmiały syreny policyjne. Zerwał się i uciekł z
miejsca zdarzenia, pozostawiając Tanatosa z Kornelią.
— Zamknij oczy — poprosił dziewczynę.
Nie godziła się na to.
— Proszę — kontynuował.
— Zabierz mnie — poprosiła.
Łzy zebrały się w kącikach oczu.
Odruchowo przymknęła powieki, a gdy je otworzyła, ujrzała lśniącą głowę Apolla.
— A więc to nie był sen — usłyszała.
Przepraszam za drobne opóźnienia, ale wyszło jak wyszło :( A jak rozdział? Podobał się? Tym razem znowu dowiedzieliśmy się troszeczkę więcej, ale czy wystarczająco? Kolejne tajemnice pojawiają się, a jakoś odpowiedzi wciąż BRAK!
OdpowiedzUsuńJaaa no i się jeszcze bardziej zagmatwało. Niby wiemy więcej, ale to taka wiedza, która odkrywa nowe tajemnice, a nie odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńKurde, przerąbane być duchem i nie być w stanie pomóc mordowanemu człowiekowi. A już miałam nadzieję, że Daniel się jakoś z tego wywinie. Ale widocznie tak miało być.
Czekam więc z ciekawością na ciąg dalszy. Pozdrawiam :).
Tak, uwielbiam tak pisać. Dawać parę odpowiedzi i jeszcze więcej tajemnic! Oczywiście kiedyś się wszystko wyjaśni!
UsuńI taka mała podpowiedź: Pamiętaj, przeznaczenie w mitach greckich jest nieuchronne. Już w GO to pokazałam, a co mówić o Echo?
Wielkie dzięki za komentarz!