Cicha melodyjka zagrała. Daniel
przeprosił i odebrał wiadomość. Kornelia wykorzystała chwilę, by przyjrzeć się
szczegółom z otwartych zdjęć. Dwa elementy łączyły wszystkie zgony, a tym samym
jej śmierć — poderżnięte gardło i złotówka w ustach. Seryjny morderca, pomyślała, ale zaraz odrzuciła od siebie myśl.
Morderstwa zostały dokonane niedawno. Przeczytała komentarz jednego z
użytkowników — podkreślił, że w Lublinie nigdy wcześniej nie wydarzyło się nic
podobnego. Dopiero teraz zaczął? A może już wcześniej dokonał wielu zbrodni,
ale do tej pory nikt nie znalazł ciał?
— Nie — szepnęła.
— Słucham?
— Możesz mi pokazać więcej? —
Wyprostowała się, rozciągając ścierpnięte plecy. Nawet śmierć nie uwolniła ją
od bólu. — Skąd masz te wszystkie informacje?
Daniel wklepał w Google kilka haseł, a
potem przeniósł się do innej karty, włączając facebooka. Na jeszcze innej
przeszedł do forum, którego użytkownicy już prowadzili zagorzałą dyskusję na
temat śmierci trójki dziewczyn i zaginięcia Penelopy. Nie umiała nadążyć wzrokiem
za pojawiającymi się sugestiami na czacie. Daniel odświeżył stronę. Setka
nowych komentarzy przyćmiła poprzednie. Teorii pojawiała się cała masa, a wiele
z nich zakładała to, co wydedukowała Kornelia — Penelopa mogła być sprawcą.
— Proszę bardzo. — Chłopak przejechał
na samą górę dyskusji. — Ja przy okazji będę sobie szukał jakiś informacji o
Penelopie. Może wydrukować ci wszystko. Oj, przepraszam! — Złapał się za
skronie, rozmasowując je. — Nie żyjesz. Nie weźmiesz kartek do rąk.
Nie umiała go rozgryźć. Z jednej strony
wyglądał na niewinnego chłopaka, a z drugiej jego komentarze ociekały
złośliwością. Uznała, że albo robi to całkowicie nieświadomie, albo jest
mistrzem w robieniu sobie żartów z ludzi.
— A co do wcześniejszego pytania. —
Zarysował palcem okrąg w powietrzu. — Jeśli umie się szukać, to można znaleźć
cuda. Moja matka to podręcznikowy przykład jak nie wykorzystywać informacji
podanych na tacy. Czytając cokolwiek w Internecie, zachowuje się, jakby miała
rozszyfrować notatkę Zodiaka. Może nasz morderca, to znaczy twój — poprawił
się. — Przepraszam, znowu palnąłem coś głupiego. Ale wracając do Zodiaka.
Posłuchaj! — Przybliżył się do Kornelii. — Mamy nieuchwytnego mordercę, który
zabija w miejscach, gdzie znajduje się dużo ludzi. To nie opuszczone domy,
tylko centrum Lublina. Pozostawia znak rozpoznawczy, złotówkę w ustach. — Nagle
wrócił do komputera, na szybko sprawdzając jeden z komentarzy. — Użytkownik
slodzisz1978 napisał, że nosi to znamiona rytuału. Greckiego rytuału, w którym
wkładało się zmarłemu pieniążek, obola, do ust, żeby tym samym mógł zapłacić
Charonowi za przewóz przez rzekę. Oczywiście tradycja tradycją, bo już dawno z
niej zrezygnowano, a Charon poszedł z duchem czasów i zaczął kolekcjonować
najcenniejsze rzeczy, jakie mają przy sobie zmarli w chwili śmierci. Ale tu
pojawia się złotówka i podcięte gardło. Ofiara? Może mamy do czynienia z fanem
starożytnej Grecji albo ze zwykłym szaleńcem. A zacząłem od Zodiaka… — Wziął
głęboki wdech, po czym odparł: — Idę się czegoś napić!
Ruszył do kuchni, pozostawiając
milczącą Kornelię w samotności. Ucieszyła się. Tym razem wywody chłopaka
okazały się przydatne, ale nadal nie poruszyły kwestii, które pozwoliłyby jej
dostać się do Hadesu. Tanatos skierował ją do Bożeny, ale czy miała trafić do Daniela
czy czekać na przybycie mordercy i za nim podążyć? Z każdą informacją,
pojawiały się kolejne pytania. Daniel wiedział o istnieniu greckich bogów.
Świadomie czy nie, ale zasugerował udział tamtego świata w ostatnich
wydarzeniach z Lublina.
Pochyliła się nad ekranem, czytając
nazwę grupy założonej na facebooku: „sprawa śmierci 22—latek z Lublina”.
Mimowolnie uśmiechnęła się. Nie została zapomniana po śmierci, a wielu ludzi
dotknęła ta tragedia. Pojedynczy impuls sprawił, że oddali się dochodzeniu, chcąc
oddać dziewczynom sprawiedliwość. Zaśmiała się. Po śmierci uzyskała więcej
uwagi niż za życia.
Daniel wrócił, dopijając wodę ze
szklanki.
— Przepraszam, ale czy możemy podpisać
umowę? — spytał wprost. — To znaczy, nie podpisać tak fizycznie, bo ty nie możesz,
ale zwyczajnie słownie.
— Po co?
— Ty dostałaś i dostaniesz informację,
ale ja chcę się też dowiedzieć czegoś w zamian.
— Zależy, co chcesz wiedzieć.
— Nic wielkiego, obiecuję! — zapewnił.
Kornelia założyła ręce na piersi. Nic
nie stało na przeszkodzie, by odpowiedzieć na kilka pytań. Podejrzewała, że
wkrótce wróci do przeszłości, do Bożeny.
— Dobrze, pytaj — zgodziła się.
— Jesteś jedną z ofiar?
— Raczej tak, ale…
— Kurcze, to niesamowite — przerwał
gwałtownie, zapisując coś w notatniku. — Wiesz, kim jest morderca?
— Nie, ale to…
— Szkoda — Kąciki ust delikatnie
uniosły się, jakby w potajemnym uśmiechu. Nie wyglądał na zawiedzionego, raczej
na zafascynowanego całą sprawą. — Dlaczego tu jesteś? Co z Tanatosem?
Zamilkła, tracąc ochotę na rozmowę. Od
początku uznała, że nie polubi chłopaka. Teraz przekonała się, że graniczy ze
znienawidzeniem go. Ratowała go tylko ta pustka w sercu. Nie chciała krzyczeć.
Nie czuła irytacji. Nawet nie zanosiło się, by skarciła go za zachowanie.
— Kornelio?
Pomachał przed twarzą zmarłej.
— Słucham — odparła.
Chłopak cofnął rękę, wykrzywiając twarz
w niesmacznym grymasie.
— Przepraszam. Chyba znowu się
zagalopowałem —stwierdził, unikając wzroku Kornelii. — Dlatego mama nigdy nie
bierze mnie ze sobą, gdy idzie rozmawiać z klientem. Przepraszam, już słucham! —
obiecał.
Sprawdziła godzinę w dolnym rogu
komputera — dochodziła trzecia. Zapamiętała ją, w myślach odliczając czas do
momentu, w którym Daniel znowu da się ponieść swojej gadaninie.
— Niczego nie pamiętam — zaczęła. —
Obudziłam się w mieszkaniu Agnieszki i Rafała Dalińskich. Usłyszała imię
„Kornelia” i przyjęłam je. Nie kojarzę swojego.
— Agnieszki i Rafała Dalińskich?! —
przerwał. — Byłaś może przy ich kłótni?
Daniel nie potrzebował nawet minuty, by
wtrącić się do wypowiedzi. Przedłużał rozmowę, a czas mijał, zbliżając chłopaka
do śmierci. Powoli traciła nadzieję, że dowie się, która z zamordowanych
dziewczyn to ona.
— Spotkałam Tanatosa, ale ten
zaprowadził mnie o twojej matki — kontynuowała. — Wysłuchałam jej i waszej
klientki, a potem zobaczyłam adres na wizytówce. Bożena wspomniała, że to ty
jesteś specem od wyszukiwania informacji. Dlatego dostałam się tutaj i jestem…
Nastała niezręczna cisza.
Daniel podrapał się włosach, drugą ręką
stukając o biurko. W końcu nie wytrzymał i spytał:
— Mogę zadać jakieś pytanie?
— Tak — odpowiedziała lakonicznie.
— To cudownie! — Uśmiechnął się słodko.
— Tanatos nie chciał cię wziąć do świata zmarłych?
— Nie.
— A wiesz dlaczego?
— Nie.
— A wiesz cokolwiek?
— Nie…
Rozmasował szyję, po czym ścisnął usta
w wąską linijkę, zduszając w sobie kolejne pytania. Zdał sobie sprawę, że
dalsza rozmowa prowadzi do niczego.
Dzwonek rozległ się z głośników. Daniel
sprawdził wiadomości na facebooku. Zacisnął dłoń na myszce. Zadrżała.
— Wyznaczyli nagrodę za odnalezienie
Penelopy. To takie… — Załamał mu się głos, ale zaraz odkrząknął i dokończył: —
upierdliwe. Raz już prowadziliśmy z mamą podobną sprawę. To znaczy, ona
prowadziła, bo ja byłem wtedy w pierwszej klasie liceum. Rodzina w ten sposób
nagłośniła zaginięcie synka. Telefon dzwonił nieprzerwanie. Ludzie podsyłali
jakieś plotki, które opierały się tylko na ich wyobraźni. Raz chłopak był
widziany w centrum, a innym razem na Choinach! Mam nadzieję, że to się nie
powtórzy przy tej sprawie. Wtedy już na pewno nie umiałbym ci pomóc.
— A chłopiec się odnalazł?
— Tak, tak. — Uniósł dumnie podbródek. —
To ja zauważyłem, że biologiczna matka chłopaka … Oj, nieważne. — Machnął ręką.
— Mów — nakazała. — Proszę — dodała,
nie zmieniając obojętnego tonu.
— Jego matka widziała świat
mitologiczny, formalnie była jego częścią. — Zmarszczył brwi. — Jej babka była
nimfą czy coś podobnego. Zakochała w ludzkim chłopaku i wybłagała Afrodytę, by
dała jej dziesięć lat miłości. Afrodyta zgodziła się, ale po dziesięciu latach
kobieta musiała powrócić do swych obowiązków. Dlatego właśnie powróciła do
swojego drzewa w Tarnobrzegu. Chłopak myślał, że matka go porzuciła, ale chciał
poznać od niej prawdę. Nie od ojca. — Pokręcił głową. — Okrutne. Dzieci tęsknią
za rodzicem, myśląc, że nic nie znaczą. A prawda jest taka, że chłopak siedział
w parku przez trzy godziny pod drzewem matki. To była zima, ale matka otuliła
go swą suknią. Jej drzewo przemarzło, nigdy już nie wypuszczając liści. Włożyła
gałązkę do gołębia przysłanego przez Afrodytę, a ten przyniósł go do mojej
matki. Gałązka zaprowadziła ją do chłopca. Całego i zdrowego — dodał.
Opowieść tylko potwierdziła
przypuszczenia Kornelii — Bożena zajmowała się sprawami powiązanymi ze światem
bogów greckich. Czy w takim razie historia jej śmierci wiązała się mitologią?
Zginęła przez jakieś zabawy bogów? A jeśli sama nic nie zrobiła, to czy winna
była Penelopa?
— Czy Afrodyta pozostawia coś po sobie?
— burknęła pod nosem.
— W zasadzie… — rozejrzał się po pokoju
— kwiaty. Pod jej stopami zawsze wyrastają najpiękniejsze kwiaty.
Czyli
Afrodyta była w mieszkaniu Penelopy, stwierdziła
w myślach, gniotąc fragment sukna w dłoniach.
Melodyjka znowu zagrała. Daniel
przeprosił, lecz nie odpisał od razu. Zatrzymał rękę z trzymanym telefonem nad
blatem, naprzemiennie spoglądając raz na Kornelię i raz na ekran.
— Nie wiesz, dlaczego Tanatos cię nie
zabrał? — powtórzył wcześniejsze pytanie.
— Nie.
— Ale widział cię? Zainteresował się
tobą.
— Tak — odpowiedziała po raz pierwszy
twierdząco.
Daniel odpisał. Położył komórkę przy
klawiaturze i wstał, przechodząc nieśmiało obok Kornelii. Złapał od tyłu za
skórzany fotel i podsunął go aż po samo okno. Otrzepał ręce, choć się nie
zabrudził.
— Znajomy niedługo przyjdzie — odezwał
się, wyglądając przez okno. — Wspólnie robimy projekt na zajęcia.
W kącikach jego ust przyczaił się
jeszcze tajemniczy uśmiech.
Niepojący uśmiech.
Zbladł. Skóra przybrała kolor ścian,
białych, ale pobrudzonych ciemnymi kropkami.
Kornelia wyciągnęła ku niemu dłoń.
— Daniel… — urwała, przyciskając pięść
do piersi. Nie mogła mu powiedzieć o ataku mordercy.
Stanęła po drugiej stronie okna,
przyglądając długim włosom bogini o kolorze głębokiego błękitu, które niosły ze
sobą chmury; tuż za lecącą na pojedynczej chmurce kobietą. Biała szata
zmarszczyła się, a czerń spłynęła po jej stopach, barwiąc obłok i zapowiadając
nadejście kolejnej burzy.
Drzwi od mieszkania trzasnęły. Daniel
zerwał się, podchodząc aż po samo wejście do pokoju. Zawahał się, gdy sięgnął
do klamki.
Usłyszała czyjeś kroki, a potem nastała
cisza. Kornelia schowała się w kącie, a w tej samej chwili Daniel obejrzał się
przez ramię, posyłając jej gorzkie spojrzenie. Przymknęła powieki, a gdy je
otworzyła, człowiek w kapturze jednym cięciem przeciął Danielowi gardło.
Chłopak rzucił się w konwulsjach na podłogę, dygocząc jak w gorączce.
Morderca zbliżył się. Teatralna maska
zsunęła się z twarzy, odsłaniając część czoła. Poprawił ją od razu, nie dając
ujrzeć pełni jego oblicza. Pochylił się nad Danielem, rozchylając mu wargi i
wkładając złotówkę do ust. A gdy wstał, zwrócił się bezpośrednio do Kornelii:
— Witaj.
Przyłożył palec do ust.
Złapała się za głowę, ściskając powieki
najmocniej, jak potrafiła. Tak samo umarła, w ten sam sposób. Pojedyncze obrazy
eksplodowały, przynosząc ból, który przebił jej serce. Łzy wylały się z oczu, a
gdy Kornelia je otworzyła, ujrzała zamazany zegar. Zbliżała się druga
piętnaście.
Odnoszę dziwne wrażenie, że Daniel wiedział, że umrze. Co za cholera ich wszystkich morduje? No nic, pozostaje tylko czekać na dalsze części :).
OdpowiedzUsuńNo zobaczymy, zobaczymy, jeszcze wiele przed nami :)
UsuńPozdrawiam