[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 15 Nie błądź



Rozpaczliwy wrzask Lamii uniósł się echem po Lublinie.
Erik skoczył na plecy bestii, wbijając sztylet w jej kark. Zawiesił się na dawnej piękności, która walczyła ze wszystkich sił, aby tylko zrzucić go z siebie. Machała w szaleństwie lewą ręką, lecz nie dosięgała Erika. Nagle wypuściła trzymane przez siebie dziecko, odpychając je w stronę zniszczonych bloków.
Penelopa zignorowała tajemniczego mężczyznę i szybko pochwyciła dziewczynkę, która prawie upadła na bruk niedaleko niej. Zachwiała się. W ostatniej chwili odzyskała równowagę, wykorzystując do tego lewą, nadwyrężoną nogę. Wygięła się, biorąc głęboki haust powietrza. Żółć podeszła jej do gardła, pozostawiając w ustach gorzki, obrzydliwy smak. Nasilające się od jakiegoś czasu pieczenie w łydce było niczym w porównaniu do tego, co promieniowało z drugiej kończyny. Zacisnęła pięści, aby tylko nie wydać najmniejszego dźwięku i tym samym nie wzbudzić niczyjej uwagi. Z trudem podniosła się, podpierając się o rozwaloną część budynku. Nie zapomniała również o dziecku. Było naprawdę ciężkie, a może po prostu brakowało jej sił…
Niespodziewanie ogromne kłęby kurzu rozniosły się wraz z wiatrem.
Lamia pochwyciła Erika z obu storn, gdy tylko uwolniła drugą kończynę, i rzuciła nim w stronę ulicy. Mężczyzna zdążył wyjąć sztylet, zanim to się stało. Podniósł się sprawnie, stając naprzeciw Lamii, która w pełni swej nienawiści zaczęła rozwalać wszystko na swojej drodze. Zamachnęła się.
Uchylił się, a pazury przecięły powietrze.
Zaraz Lamia machnęła długim, wężowym ogonem, na którym wciąż widniał ślad po walce z Pavorem. Rana rozwaliła się, brocząc bruk rzadką krwią. Lamia zachwiała się na, nie mogąc utrzymać równowagi.
— Nie, nie, nie! Nie pozwolę! — ryknęła. — Oddajcie mi moje dzieci!!!
Erik posłał Lamii blady uśmiech.
Zacisnął mocniej dłoń na sztylecie, wahając się. Nie chciał zabijać tej istoty, tylko zmusić do porzucenia tego miejsca.
— Odejdź, a obiecuję, że nic ci się nie stanie — zadeklarował ciepłym głosem, który jednak nie wystarczył Lamii.
Kobieta zasyczała, biorąc ciało martwej matki dziewczynki i rozszarpując je na kilka kawałków. Rzuciła rękę i nogę w stronę Erika. Uchylił się przed niespodziewanym atakiem gniewu Lamii, nie spuszczając z niej oczu. Co ona robi?, zapytał w myślach, nagle wyskakując w jej stronę. Wystarczyło tylko ją unieruchomić i wydostać się z Penelopą z Polski.
Stanął na wybrukowanej powierzchni, którą pokrywały krwawe, śliskie plamy. Nieostrożnie postawił nogę, poślizgując się niedaleko jezdni. W ostatniej chwili przekręcił ciało, nie waląc głową w krawężnik. Zamroczyło go. Usłyszał trąbienie. Szybko przekręcił się, po czym odepchnął się rękoma od jezdni. Pionowo stanął na rękach. Podskoczył i wrócił na równe nogi, w ostatniej chwili unikając nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu.
Ogon Lamii wbił się w jego brzuch, odrzucając go kilka metrów od kobiety.
— Mały żołnierzyk nie dostał od przeklętej ATENY — wrzasnęła — żadnej zabaweczki — dokończyła spokojniej. — Malutkie dziecko, takie… bezbronne? — Zaśmiała się.
Naostrzyła pazury o konstrukcję latarni, wijąc się ku Ericowi, który wciąż próbował się ogarnąć. Mężczyzna przetarł twarz, rozmazując krew po policzku i czole. Dostał dreszczy. Było to nieprzyjemne uczucie. Żałował, że nie zaatakował wcześniej, zanim Lamia zaczęła rzucać w niego kończynami niewinnej kobiety.
Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści sztyletu, kierując go w stronę Lamii.
Wahał się, nie chciał zabijać kobiety, która z winy bogów stała się takim potworem — i nie ona jedyna. Jednak teraz priorytetem była Penelopa.
Zamachnął się sztyletem, lecz bez najmniejszych problemów Lamia uniknęła ciosu. Znalazła się za Erikiem, próbując wziąć go w swoje objęcia.
Mężczyzna uchylił się, przejeżdżając ostrzem po wężowej skórze.
Lamia krzyknęła rozpaczliwie, zakrywając dłonią ranę. Krew sączyła się z rany, spływając do studzienki. Bestia z trudem utrzymywała się na ogonie, zdając sobie sprawę, że nie wyjdzie z tej walki żywa.
Odwróciła się, uciekając między budynki.
Erik okazał się szybszy.
Wskoczył na nią od tyłu, przykładając sztylet do szyi. Kobieta zaorała jego ramię, lecz za płytko. Mężczyzna tylko wykrzywił twarz z bólu. Przejechał bronią po krtani Lamii, przecinając ją. Krew trysnęła z rany na znajdujące się przed nimi ławki.
Erik puścił kobietę i stanął na twardej powierzchni.
Upadła, trzęsąc się w konwulsjach. Jej ciało podskakiwało. Wyciągała dłoń w nadziei, że jeszcze uda jej się dosięgnąć ławki, wstać i zabić Erika. Jednak nie była w stanie wykonać najmniejszych ruchów. Traciła dostęp do powietrza. Z drugiej strony przyjemne ciepło spływało po jej szyi; takie pieszczotliwe, inne niż sądziła.
— Przepraszam. — Erik stanął za nią, ciesząc, że mimo wszystko to koniec. — Przepraszam również, panienko — zwrócił się do Penelopy, powoli odwracając się w jej stronę — że to tak długo trwało i naraziłem cię na niebezpieczeństwo, ale… — Zamarł.
Penelopa zniknęła.
Pokręcił głową, rozglądając się, ale nic mu się nie przywidziało. Podczas walki nie znalazł nawet chwili na przypilnowanie nowego celu, ale spodziewał się, że z obrażeniami nóg nie ruszy się z miejsca; pomylił się.
Spojrzał na konającą Lamię.
Powinien zostać z nią do ostatnich chwil, ale uznał, że ważniejsze są teraz poszukiwania dziewczyny. Nie mogła zajść daleko. Znajdzie ją — a przynajmniej tak sądził.
Po raz ostatni odwrócił się z stronę Lamii, która w końcu przestała się ruszać. Machnął ręką na pozostawione ciało, obiecując sobie, że później po nią wróci, i zniknął między blokami małego osiedla.
Lamia uśmiechnęła się.
Powstała, długimi palcami muskając po czerwonych śladzie, który pozostawił jej sztylet. Czuła pieczenie i nieprzyjemne swędzenie, ale nic poza tym. Wciąż żyła, choć jeszcze chwilę temu wydawało się, że jej życie zakończy się w tak odrażający sposób.
Sztylet jej nie zabił…
— Mały chłopcze, dziękuję — szepnęła słodko, powracając do świata bogów, w którym zamierzała czekać na przybycie Penelopy i Erika. Czekać i rozszarpać ich za to, co jej uczynili, szczególnie teraz, gdy wiedziała, że sztylet nie zabija istot mitologicznych, a jedynie samych bogów.

2 komentarze:

  1. "Zauważyła leżący przed czyimś domem." - co leżące? Zabrakło Ci słówka ;)
    Miałam lekkie problemy z ogarnięciem, co dzieje się w tym rozdziale, ale to chyba moja wina, nie Twoja ;) Tak czy inaczej, jakoś niezbyt mi ten rozdział przypadł do gustu, choć zawiera to, co lubię najbardziej - śmierć :D
    Szkoda trochę Kornelii. Ale chyba bardziej szkoda mi Penelopy i tego, że straciła przyjaciółkę.

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale szanuję zdanie :) I dzięki za zauważenie błędu. Może kolejny bardziej się spodoba.
      A co do ogarnięcia, to faktem jest, że lepiej jest czytać rozdziały jedne po drugich i po miesięcznej przerwie faktycznie ciężko jest ogarnąć co się dzieje.
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń

Obserwuj!