Zrezygnowana dziewczyna złapała się obiema
rękoma za głowę i bezwładnie opadła na łóżko. Znalezienie odpowiednich słów,
które opisałyby uczucia Kornelii, graniczyło z niemożliwością. Nie tylko
zawiodła się na Penelopie, ale także na sobie. Piętnaście lat stanowiło
większość ich życia i przez ten czas nie zdołała choćby raz dostrzec, że z jej
siostrą coś się dzieje. Za każdym razem gdy gadała o bogach greckich w
podstawówce, sądziła, że to tylko wymysły dziecka i zamiłowanie do starożytnej
kultury. Nie naśmiewała się z niej jak inni znajomi, a nawet akceptowała
upartość Penelopy. Gimnazjum przyniosło kłótnie z katechetką i trochę
nastoletniego buntu, który skutkował wieloma utarczkami z dziewczynami z klasy,
ale nawet wtedy Kornelia nie dostrzegła niczego niepokojącego.
Dopiero teraz, kiedy Penelopa wyznała coś tak
niedorzecznego, Kornelia zaczęła widzieć więcej niż dało się w tamtych czasach
zauważyć. We wspomnieniach nosiła obraz zabandażowanego ciała Penelopy, która
rzekomo spadła ze schodów, podejrzanych cięć na ramionach i łydkach,
wielokrotnych spóźnień przez poranne bieganie, a także poszukiwania sposobów na
pokonanie najróżniejszych bestii. Gdzieś w myślach echem odbijał się jakiś mistrz,
Pavor, który codziennie przygotowywał Penelopę do walki i uczył ją, jak radzić
sobie w „trudnych sytuacjach, których ty raczej nie zrozumiesz” — jak miała w
zwyczaju mówić Penelopa. Teraz dopiero przypominała sobie, że dziewczyna
wielokrotnie wyznawała prawdę, ale Kornelia za każdym razem uznawała ją za
kolejny żart — bo przecież Penelopa zawsze ze wszystkiego sobie żartowała.
Oczy Kornelii szeroko się otworzyły.
— Przecież tyle razy mi mówiłaś, więc dlaczego
ciebie nie słuchałam? — spytała. — W jaki sposób ukrywałaś prawdę przez tak
wiele lat?
Penelopa zamyśliła się i odparła krótko:
— Żart.
— Słucham?
— Trudno powiedzieć, co czułam, gdy uzyskałam
moc. Na pewno ojciec i mój mistrz pomogli mi ją zaakceptować, ale nadal bałam
się. Z czasem zaczęłam znajdować pozytywy — mówiła powoli, dokładnie
zastanawiając się nad słowami, które mają paść z jej ust. — Poznałam Etylię,
hamadriadę z dębów przy placu zabaw. Byłam wtedy dzieckiem, więc nie
rozumiałam, że lepiej nie dzielić się z innymi takimi rzeczami. — Uśmiechnęła
się smutnie. — Pewnie pamiętasz, jak mnie traktowano w podstawówce?
Kornelia kiwnęła nieznacznie głową.
— Dlatego zaczęłam obracać wszystko w żart i
nadal to robię. Nie potrafię się powstrzymać. Żartuję i żartuję, choć wiem, że
czasami moje „kawały” ociekają żałosnością. Jednak tylko w ten sposób mogłam
nie martwić się. Poprzez śmiech zapomnieć o trudnościach, które mnie spotkały!
Ogólnie nie było tak źle… Mam dobre i złe wspomnienia, więc nie mogę narzekać.
— To dlaczego mi nie powiedziałaś?! —
wykrzyczała dopiero teraz, choć pytanie cisnęło jej się na język już od
jakiegoś czasu.
— Bo… — Zawahała się. — Ponieważ nie chciałam
byś straciła normalne życie. — Skrzywiła się, po czym zasłoniła zapłakaną twarz
rękawem bluzki. — Zrobiłabym to, powiedziałabym ci i co? Każdego dnia miałabyś
z niepokojem rozglądać się za niewidzialnymi w obawie, że zza rogu wyskoczy
jakiś potwór? Zastanawiałabyś się, czy przypadkiem dany nauczyciel nie chce cię
zjeść? Albo, to będzie najlepsze, czy nie staniesz się przynętą na mnie? A może
listonosz okaże się cyklopem? Pani ze sklepu może będzie miała wężowy ogon? Ja
nie chciałam, naprawdę nie chciałam, byś bała się wychodzić na ulicę. Poza tym
życie naprawdę dało ci w kość. Twoja matka nie pracuje, normalnie
funkcjonujecie dzięki pracy wujka Rafała. Ale nie zawsze tak było.
— Ja…
Penelopa nie miała zamiaru dać przerwać swojego
monologu.
— Ty też wiele przeszłaś i również nic mi nie
mówiłaś! — oskarżyła ją. — Pierwsza klasa gimnazjum, a ty chodziłaś w dwóch
bluzkach i jednych spodniach przez cały miesiąc. Mieliście kłopoty finansowe,
ale nie chcieliście się do nas zwracać z pomocą w tamtym okresie, bo jak to
później ujął twój ojciec „zmarli nie chcieli do was przychodzić” — zacytowała z
nutką sarkazmu. — Cała klasa pojechała na wycieczkę szkolną, oprócz nas. Mnie
nie chcieli puścić ze względu na moce, ale pewnie wykłóciłabym się. Niezłe
ziółko ze mnie było, ale nie chciałam. Bo wiedziałam, że masz kłopoty, z
których nie chcesz się zwierzać. Zaakceptowałam to i obie spędziłyśmy dzień na
czytaniu książek i jedzeniu herbatników. Z jednej strony zawsze mówiłyśmy sobie
wszystko, z drugiej tak bardzo się kochamy, że nie umiemy martwić drugiej…
Dokładanie ci kolejnych problemów, oznaczałoby, że — uderzyła się dłonią w
czoło — nie nadaję się na twoją siostrę. Kocham cię!
Kornelia, wściekła i rozgoryczona, ścisnęła dłoń
w pięść i uderzyła nią o łóżko.
— A ty? Musiałaś to samotnie znosić?
— Już mówiłam, Etylia, Pavor i tata zawsze mnie
wspierali — Uśmiechnęła się. — Czasami nie było tak źle. Zdarzały się nawet
miesiące bez wypadku, ale wystarczył jeden, by zniszczyć dobre chwile. Może
pamiętasz jak przyszłam kiedyś do szkoły cała pocięta?
— Tak.
— Przechodziłam obok mężczyzny, gdzieś w jakiejś
bocznej uliczce, więc nikogo tam nie było. Złapał mnie za rękę i zobaczył moje
czoło. — Odruchowo dotknęła naznaczonego miejsca. — Nawet pewnie o tym nie
wiedział, ale z jego ciała wyrosły nagle kolce. Całe szczęście, że zachował
zdrowy rozsądek i wezwał karetkę. Albo innym razem zobaczyłaś mnie całą
zabandażowaną. Kobieta na mnie kichnęła. Pech sprawił, że jej ślina zawierała
żrący kwas…
Do Kornelii w końcu dotarło, przed czym Penelopa
tak usilnie chciała ją chronić. Nadal wątpiła, może nawet nie chciała wierzyć w
bajki Penelopy, ale z jakiegoś powodu akceptowała prawdę, choć wydawała się
całkowicie absurdalna i niemożliwa. Ale jej szafę zarastał mech i kwiaty,
opowieść Penelopy za bardzo trzymała się kupy i nie była zdolna powiedzieć jej
teraz, że ma coś nie tak z głową.
— Jak to się stało, że nikt inny nie został
ranny? — zaczęła zadawać pytania. — Dlaczego tylko ty widzisz mitologiczne stworzenia?
Dlaczego nie pozostały ci żadne blizny? Czy ci ludzie są świadomi, co ci robią?
Penelopa przysiadła obok Kornelii na łóżku, po
czym pokręciła głową.
— Może zacznę od początku. Przygotuj się na
długą gadkę! — ostrzegła Penelopa. — Trochę zebrało się tych informacji przez
lata.
— Mam czas.
Penelopa uznała, że najlepiej będzie zacząć od
początku. Choć sama nie znała tej historii w pełni.
— Pewnego dnia zemdlałam na placu zabaw, i gdy
się obudziłam, na czole zebrało się małe skupisko takiego — szukała właściwego
słowa — światła. Pavor, mój nauczyciel, ale o nim później, wytłumaczył mi, że
ta moc to zdolność widzenia przez tak zwaną Granicę Olimpu.
— Nie kojarzę tego z lekcji polskiego — wtrąciła
Kornelia. — Choć po prawdzie nigdy nie przepadałam za mitologią grecką.
— Zgadza się. — Kiwnęła. — Mitologia wyparła tę
granicę i jej strażniczkę, która została nazwana „Zapomnianą Boginią”.
Zapomniana Bogini strzeże równowagi między światem ludzkim a boskim. Jest to
swoista tarcza, która… — ponownie się zgubiła w wyjaśnieniach. — Prościej
mówiąc, mitologia nie ma wpływu na ludzi, a ludzie nie mają wpływu na nią.
Jeśli obok ciebie przeszłaby driada, nie zauważyłabyś jej. Gdyby próbowała cię
kopnąć, to Granica natychmiast zniwelowałaby atak i nic ci by się nie stało. I
w drugą stronę, ludzie nie mogą nic zrobić z mitologią. Prawie, bo nadal
istnieją ograniczenia, a poza tym… Samych bogów to trochę nie dotyczy, gdyż to
mimo wszystko są bogowie, ale… — Zamilkła. — Podsumowując: pomysł był
szlachetny, ale nie do końca wyszło. Mitologia nie ma takiego wpływu na ludzi,
jak w starożytności, ale nadal potrafi nieźle namieszać. Ogólnie podobno
stworzenie Granicy wiązało się z tym, że w starożytnej Grecji bogowie i
mitologiczne stwory lubiły „bawić się ludźmi”.
— A co to ma związane z tobą?
Penelopa wzruszyła ramionami. Tak zadecydowało
przeznaczenie — chciała powiedzieć, ale przemilczała to.
Penelopa przeszła dalej. W skrócie opowiedziała
Kornelii o Pavorze, o wydarzeniach sprzed południa i o spotkaniu z Afrodytą.
Kornelia słuchała z przejęciem każdej historii, analizując dokładnie wszystkie
słowa wypowiedziane przez Penelopę. Doszukiwała się w nich drugiego znaczenia
lub jakiejś wskazówki, która umożliwiłaby pomoc siostrze.
Penelopa skończyła.
Obie dziewczyny ułożyły się wygodnie na łóżku, a
Kornelia jednoznacznie stwierdziła:
— Coś tu mi nie pasuje.
— Co dokładnie? — spytała ciekawska Penelopa.
— Wszystko.
— Zaraz, zaraz… Poproszę od początku.
Kornelia odwróciła się w stronę Rosińskiej i
spytała:
— Po cholerę Lamia atakowała dom Pavora? Jeszcze
lepiej: dlaczego jej dziecko znalazło się tam pierwsze?
— Ponieważ…
— Ponieważ to ty stanowiłaś cel — dokończyła za
Penelopę. — Nie Pavor, ty! — Wskazała na nią palcem. — Atak Lamii był tylko
pretekstem, który miał odsunąć podejrzenia od dziecka Lamii. Bo co dał atak na
Pavora? To tylko świadczy o tym, że już od dawna wiedzą, gdzie on się znajduje
i wcale się go nie obawiają. Wątpię, by nagle tego konkretnego dnia sobie
znaleźli Pavora i to bez najmniejszego powodu. Natomiast ty, właśnie ty, akurat
wychodziłaś z tego domu, a na dodatek na twojej nodze znajduje się jakiś ciemny
ślad. Jak sama mi opowiedziałaś, nie pozostała na twoim ciele żadna blizna, co
oznacza, że ktoś lub coś leczy cię, ale nawet jego magia nie mogła pozbyć się
tego. — Wskazała na nogę.
Penelopa potrząsnęła głową, przyznając Kornelii
rację. Zmrużyła oczy i zamyśliła się.
— Pavor między słowami zdradził mi, że to Atena
wskrzesiła te dzieci — stwierdziła Penelopa. — Bogini Mądrości nie robi niczego
bezsensownie. Wysłała dziecko, by zrobiła mi ten znak. Skoro za dzień ma się
spełnić moje marzenie, to chodzi o to, że moja zdolność widzenia przez Granicę
zaniknie i nie będę męczyła się z istotami boskimi. Idąc tym tropem, okaże się,
że znamię, które otrzymałam, jest jakoś powiązane z Zapomnianą Boginią. Teraz
mam naznaczenie, ale co, jeśli ono zniknie? By mnie znaleźć w tym okresie,
użyła dziecka Lamii, które zostawiło mi ten ślad. — Dotknęła łydki. — A za dwa
dni…
—… przybędzie mężczyzna, którego zadaniem będzie
cię zabrać — Kornelia dokończyła zdanie. — Jasna cholera!
Kornelia złapała się za głowę. Jeśli ich tok
myślenia nie zszedł na złą drogę, to Penelopa wplątała się w coś naprawdę
niebezpiecznego. Nie znały jeszcze, i nie podejrzewały, jaka może być w tym
rola samej dziewczyny. Mogły mieć tylko nadzieję, że chodziło o zabranie
naznaczenia i nic więcej.
— Jak sądzisz? — spytała Penelopa. — Co mam
teraz zrobić?
— Co masz zrobić? — Zamyśliła się na moment. —
Na początek pójdziesz do ubikacji i się ogarniesz. Twój ojciec i tak ma dużo
zmartwień na głowie, a mimo wszystko żyjesz i nic poważnego ci się nie stało.
Później zaakceptujesz to, co się stało, i zastanowisz się, jak wykorzystać
wiedzę, umiejętności i samo naznaczenie. Następnie tu wrócisz i obie pomyślimy
nad tym, czego nie zrobiliby bohaterowie książek i filmów. Ja bym kupiła przez
Internet jakiś gaz pieprzowy, paralizator, może jakieś kajdanki… Na początek
pewnie radziłabym uciekać…
— Pavor powtarza mi to co najmniej pięć razy
dziennie.
— I dobrze! — Kornelia już lubiła tego
mężczyznę. — Nie jesteś gotowa do walki z żadnym stworzeniem. A ja tu sobie
siądę i — rozejrzała się po pokoju, poszukując nieznanego — pomyślę. Na pewno
nie licz, że przywdzieję czarne szaty, pójdę na szkolenie do jakiegoś zakonu i
zacznę w imię największej przyjaźni zabijać wraz z tobą potwory. Chore —
podsumowując swój pomysł, zadrżała.
Penelopa potrząsnęła głową, po czym wyszła z
pokoju. Zatrzymała się tylko przy drzwiach od łazienki, spoglądając na Kornelię
wątpliwym wzrokiem. Zacisnęła pięść, westchnęła i w końcu wydusiła z siebie:
— Dziękuję i przepraszam.
Kornelia wskazała groźnie na nią palcem.
— Jeszcze jedno przepraszam i powyrywam ci
wszystkie kłaki z głowy.
Zapaliła światło i schowała się w ciasnym
pomieszczeniu. Odkręciła wodę, czekając, aż poleci ciepła. Włożyła głowę pod
przyjemny strumień i pozostała w takiej pozycji przez moment. Potrzebowała
ochłonąć, zmyć z siebie niepotrzebne myśli i, przy okazji, nie pochorować się.
Powtarzała sobie, że powinna przestać się bać. Niemożliwym było zmienić to, co
przypisało jej przeznaczenie. Cieszyła się życiem przez piętnaście lat, mimo
wszystkich trudności. Atak Lamii wiele zmienił, lecz starała wmówić sobie, że
ta sytuacja nie różni się niczym od poprzednich.
— Dasz radę! — dopingowała siebie.
Wypuściła gwałtownie powietrze z płuc,
zachybotała ciałem i spojrzała na własne odbicie. Zaśmiała się na myśl, że już
trzeci raz tego samego dnia wyglądała jak zmokła kura. Pokręciła głową, malując
na twarzy szczery uśmiech.
Objął ją przenikający ciało chłód. Zaczęła
słyszeć cichy dźwięk, przypominający szuranie. Zaniepokoiło ją to. Przyjrzała
się własnemu odbiciu i jasnemu naznaczeniu, z którego biło ciepłe światło.
Dotknęła go dłonią i wnet rozległ się trzask. Lustro pękło.
Penelopa krzyknęła, odsuwając się od umywalki.
Piętą uderzyła o stojący za nią stołek. Syknęła z bólu, ale całkowicie go
zignorowała. Wbiła wzrok w pękniętą część lustra; równą, niemal wymierzoną w
konkretny punkt — w miejsce, w którym nieprzypadkowo znajdowało się naznaczenie
Penelopy.
Ostrożnie zbliżyła się, opuszkami palców macając
po ostrej powierzchni. Przecięła skórę i stróżka krwi spłynęła po jej dłoni,
brudząc umywalkę i lustro.
Kornelia wparowała do łazienki, wrzeszcząc:
— Co znowu?!
Rozejrzała się zdezorientowana, zauważając
zakrwawioną dłoń Penelopy, wskazującą na lustro. Kornelia pokręciła tylko głową
i spytała:
— Zobaczyłaś coś w swoim odbiciu?
— Pęknięcie — szepnęła.
— Jakie pęknięcie? — Zdziwiła się.
Penelopa zamarła…
Miałam czytać. Ale po zobaczeniu tego szablonu odpadam. To jeden wielki chaos, którego nawet nie próbuję ogarnąć. Jeśli ci się to podoba, to współczuję. Zwłaszcza,że kojarzę poprzedni szablon i jak tamten był cudny, tak teraz wrzuciłaś gówno x.x
OdpowiedzUsuńWspółczujesz? Gówno? Naprawdę rozumiem, że coś tam może się nie podobać, naprawdę, ale ten komentarz jest czystą przesadą. Nie wiem, który szablon kojarzysz, bo miałam ich naprawdę sporo. Może ten nie jest najpiękniejszym z najpiękniejszych, ale "gównem" też nie jest!
UsuńNo to już jestem tutaj
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Pavor może być tak istotny dla tej historii. Podoba mi się postać Aresa, w tym negatywnym znaczeniu oczywiście. Mocno oddałaś to, że jest obleśny. Natomiast nieco mniej przekonuje mnie Aneta, ale może to dlatego, że mało o niej wiem. W sumie to tak zawsze jet - im częściej pojawia się jakiś bohater, tym bardziej się do niego przywiązujemy.
Ciekawi mnie, czego oni wszyscy chcą od tej biednej Penelopy
No i chyba tyle. Pozdrawiam!
O, no to super! Starałam się jak najbardziej oddac prawdziwego Aresa, który właśnie w mitologii był obleśny, niechlujny i myślał tylko walce, choć oczywiście miał też swoje zalety :) A co do Ateny, to w następnym rozdziale więcej się o niej pojawi, może ją polubisz, może nie, najwazniejsze żeby jakoś wyszła, bo naprawde ciężko jest napisać boginię mądrości!
UsuńNo mam nadzieję, że odpowiedź na to ostatnie pytanie Cię usatysfakcjonuje :) W zasadzie ostatecznie wyjaśnienie, kim ona jest i o co w tym chodzi pojawi się gdzies w ostatnich częściach historii, ale powoli będą odkrywane kolejne karty :)
Ogólnie wielkie dzięki za wszystkie komentarze!
A co do poprzedniego twojego, to ja uwielbiam twoje opowiadanie, ten klimat, bohaterów, więc po prostu chcę przeczytać!!! Kiedyś to na pewno zrobię i na pewno moje komentarze zobaczysz! :)
Pozdrawiam!
Jeśli chodziło ci o to, by Ares był jak najbardziej odrażający, to z pewnością ci się to udało :D Jest po prostu obleśny.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, kim w ogóle jest Pavor i jaką rolę będzie miał w tym wszystkim. No i Penelopa też.
Pozdrawiam ^^
kudikot.
https://smak-magii.blogspot.com/
Tak, miał być obleśny. Ogólnie starałam się jak najbardziej oddać go takiego, jakim przedstawiano go w mitologii. I był obleśny, ale i silny.
UsuńPavor ogromną rolę w tym odgrywa, Penelopa jeszcze większą, ale wszystko sprowadza się do tego, kim tak naprawdę jest Pavor :)
Dzięki za komentarz!
Pozdrawiam