[Wyzwanie 10.000 słów] Wnioski, wady i zalety


Czas na wielkie podsumowanie wielkiego wydarzenia.

Udało się. Dokładnie o godzinie 23:57 zakończyłam wyzwanie z sukcesem. Od wczoraj nasunęło mi się wiele wniosków, pojawiły się przemyślenia odnośnie wyzwania, pisania i tego, czy warto robić sobie takie wyzwania.

Zacznijmy może od zalet:

1. Napisałam dziesięć tysięcy słów. To niezaprzeczalna prawda, z której jestem zwyczajnie dumna. To nie jest mały wynik, to ogromna część tekstu, ok. 22 stron, które normalnie nawet w dobrych warunkach pisałabym z tydzień. Dzięki temu mam wiele dodatkowych rozdziałów, zadrobiłam część zaległości i...

2. Osiągnęłam sukces. Pokonałam kolejną barierę. Uwierzcie mi, to niesamowite uczucie, szczególnie że jeszcze z miesiąc temu miałam potworną blokadę pisarską. Z trudem potrafiłam wykrzesać z siebie 500 słów, a wczoraj dałam radę z 20-krotkością tego!

3. Poznałam mniej więcej świat, w jakim żyje wielu pisarzy, szczególnie chińskich novelek internetowych, którzy piszą po ok 10 tys. słów DZIENNIE!

4. Doszłam do wielu ważnych wniosków i rad dla was, szczególnie w czasie blokady pisarskiej czy gorszych dni. Poza tym widzę już mniej więcej, co robić, żeby dużo pisać. Spoiler: duże znaczenie ma tutaj dobrze zaplanowane pisanie. Nie fabuła, nie scena, a sam proces pisania i co zawrzesz w pisanym tekście.

Ale gdyby skończyło się na samych zaletach, byłoby za różowo. Niestety takie pisanie wiąże się z wieloma wadami:

1. Zmęczenie. Zwyczajne, fizyczne zmęczenie. Gdyby nie wsparcie wielu osób i ich motywowanie, najpewniej poddałabym się przez zmęczenie fizyczne. W pewnym momencie musiałam przerwać, posłuchać muzyki i potańczyć, bo padałam. I nie tylko to. Zmęczenie to jedno, ale zaczął mnie boleć kręgosłup, noga, a nawet nadgarstek. Czułam się potwornie.

2. Pod koniec tekst jest do dupy. W tego rodzaju wyzwaniach nie piszesz dla pisania, piszesz dla wyniku. Ostatnie tysiąc słów pisałam półprzytomna, dopisując dodatkowy tekst tylko po to, żeby on przeszedł, żeby dobić do wyniku i nic poza tym.

3. Pisanie nie sprawiało mi przyjemności. O ile pierwsze 5ooo słów okazało się całkiem ciekawe i uważam, że bez większych problemów mogłabym częściej stawiać sobie taki cel, to po tej granicy zauważyłam tendencję spadkową. Pisałam, ale w wielu momentach miałam wrażenie, jakbym pisała nie po klawiaturze a po jakiś kolcach.

4. Musisz poświęcić na to CAŁY DZIEŃ. Oczywiście, są tacy ludzie (pewnie Remigiusz Mróz), którzy taką ilość tekstu pochłaniają na śniadanie. Słyszałam o istotach, które w przeciągu 2h piszą ponad 3000 słów. Ja do tego gatunku nie należę. Zresztą, większość osób nie należy. Dla mnie odpowiednie tempo to 500 - 600 słów na pół godziny, co daje w ciągu dwóch godzin pracy takie solidne 2000-2500 słów, w zależności jeszcze od tempa i tego, co piszę. Niezależnie od wszystkiego, przerwy trzeba robić, jeść także, mózg wysiada, więc takie wyzwanie zajmuje CAŁY DZIEŃ.

5. Dochodzi do tego jeszcze dzień przed, kiedy poświęciłam cały dzień na PLANOWANIE wyzwania, tego, co będę pisała, gdzie obecnie znajdują się bohaterowie i co chcę zawrzeć w tym wyzwaniu.

Wiem, że tego może tak nie widać, ale wady przeważają nad zaletami. Mogę próbować się oszukiwać, szukać kolejnych zalet. Prawda i tak pozostanie prawdą. DLA MNIE (to moja osobista opinia, podkreślam) jest to wyzwanie, które można spróbować zrealizować, ale raz, nigdy więcej. Ilość słów przytłacza, a przede wszystkim trzeba zadać sobie pytanie, czy warto? To jest właśnie pierwszy wniosek. Wczoraj nie jeden raz zastanawiałam się, czy w zasadzie było warto, czy liczba słów, a nie ich jakoś była tego warta. Czy nie lepiej rozłożyć coś takiego na dwa, trzy dni i lepiej wykorzystać ten czas. Bo przypominam, pisanie to nie tylko sam etap klikania w klawiaturę i wystukiwania literek. To też sprawdzanie, analizowanie, poznawanie bohaterów, planowanie, poprawianie, zmienianie czy nawet patrzenie w ścianę i zastanawianie, czy dany bohater mógł powiedzieć daną kwestię, to także research, uczenie się nowych umiejętności, poznawanie ludzi, marketing, prowadzenie bloga, czyli szereg czynności, który można świetnie wpleść w dzień pracy, a nie tylko wystukiwać sam tekst.

Drugi wniosek jest taki, że jeśli już robić takie wyzwania, to trzeba odpowiednio się przygotować. Przygotowanie rzecz jasna leży po stronie samego autora i tego, co dla niego to oznacza. Na pewno nie wolno zabierać się za coś nowego, niezaplanowanego, bez poznanego świata, lepiej skupić się na konkretnych scenach/wydarzeniach, dobrze je zaplanować poprzedniego dnia i jak już przyjdzie wyzwanie, nie zastanawiać się, co ma się pisać, bo to już musisz wiedzieć na tym etapie! Dobrze także zaplanować dzień pod względem wysiłku fizycznego, wpleść spacer międzyczasie albo z samego rana, czego ja nie zrobiłam i bardzo żałuję. Zbyt dużo pracy umysłowej przytłacza, warto pamiętać o odrobinie ruchu.

Trzecia rada/wniosek odnosi się do różnorodności historii. Zaplanowałam trzy rozdziały: jeden na Smocze Królestwo, drugi na nowe opowiadanie z uniwersum Mo dao zu shi i trzeci na moją autorską książkę. Wiedziałam, że będę potrzebowała skakać między historiami. Chodziło o różnorodność, o to, że jeśli utknę jakimś momencie w jednej historii, łatwo przejdę na drugą. Pod koniec dla mnie to szczególnie się sprawdziło, kiedy co dosłownie chwilę dopisywałam "ostatnie scenki" do danego rozdziału, bo nie mogłam ciągnąć jednej opowieści. Podejrzewałam, że ktoś inny wolałaby skupić się na jednej historii, ale jak powtarzam, to było wyzwanie na ilość, nie jakość. Jeśli piszę dany rozdział i się zacinam, to myślę, zastanawiam się, czasami omijam i idę dalej, ale tutaj wiedziałam, że potrzebowałam w sumie 10 tys. słów, więc musiałam szybko podejmować decyzje i skakać między historiami, jeśli jedna mnie zblokowała. A blokad było wiele, bo...

czwarty wniosek, nie miałam dobrego sprzętu i siedzenia. Na serio laptop zaczął mi coś szwankować, szczególnie klawiatura, a miałam ochotę pisać na łóżku. Ciągle zmieniałam pozycje. A jeszcze dochodził do tego upał. Lato to nie jest dobry czas na takie wyzwania. Jest za gorąco, człowiek źle myśli w takich temperaturach. Bardzo ciężko jest znaleźć ulubioną pozycję i warunki do tworzenia.

I ostatnie spostrzeżenie: JESTEŚCIE WSPANIALI. Zaczęłam wyzwanie, w sumie nie licząc na jakikolwiek odzew, a tu BUM! Każdy mój update był lajkowany, śledziliście historię, wspieraliście mnie przez praktycznie cały dzień, co mnie mega zmotywowało, żeby naprawdę osiągnąć sukces. DZIĘKUJĘ, jesteście wspaniali.

No i wracam do pisania. W ramach ciekawostki, ten tekst ma ok 1000 słów xd A poniżej dowód na rekord!


0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!