Drabble #6 Nadgodziny

                                                

Zegar tykał. Nie dosłownie, nie słyszał tykania, choć ten dźwięk odruchowo odbijał się w jego myślach za każdy razem, gdy wskazówka zegara się przesuwała. W biurze zostało mniej niż sześć osób. Zbliżała się północ. Termin był na dziś. Zerknął na nieodhaczone taski: na trzy niezaakceptowane projekty i dwa budżety czekające na wstępne kalkulacje. Kierownik dawno poszedł do domu, do żony, dzieci i mieszkającej dwa domy dalej kochanki, rzucając krótkie: „do jutra”.

A więc miał czas z zadaniami do jutra, skoro dzisiaj i tak nikt niczego nie zatwierdzi.

Zaśmiał się.

Jaki to zaszczyt i wielkie szczęście, że udało mu się wydłużyć termin!

— Kierownik poszedł do domu? — zapytał współpracownik. Zapomniał jak ma na imię, byli z innych projektów, nie potrzebowali znać się na ty.

— Tak, mam czas do rana ze wszystkim.

— Ja już skończyłem — pochwalił się. — Pierwszy raz, odkąd tu pracuję. Pewnie jutro dadzą mi coś nowego.

— To posiedź tu dłużej. Prześpij się na kanapie? — zaproponował.

— Nie… — Machnął ręką od niechcenia. — Nie widziałam dzieci od paru dni. Może zaskoczę je śniadaniem z rana?

— W sumie… niezły plan. Ja… Na szczęście nie mam rodziny.

— Może i lepiej. Przynajmniej za nikim nie tęsknisz — mówiąc to wyłączył komputer i zgasił światło nad swoim stanowiskiem.

Wyszedł.

I został sam. Nie zauważył, że inni uciekli do domu. Na całe szczęście zostawili światło w kuchni. Filiżankę miał już pustą. Wytarł ją od niechcenia rękawem od swetra i poszedł na chwilę na przerwę. Wyjął z lodówki otwarte mleko. Powąchał. Jeszcze nie śmierdziało, więc włożył do kartonu rurkę do ekspresu i wybrał ulubione cappuccino.

Parę kropel wyleciało ze środka, a potem maszyna wydała długi, skrzeczący dźwięk. Na ekranie pojawił się komunikat.

„Proszę skontaktować się z serwisem”

— Ekspres nie działa — uzmysłowił sobie. — Hm… Idę do domu.


0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!