[Faux pas] Rozdział 37

Ella wróciła do swojego biurka — do zakurzonego, drewnianego blatu, na którym ktoś zostawił zszywacz, dziurkacz i parę kartek papieru. Nawet nie pokusili się o przyniesienie jej długopisu. Na szczęście zebrała ze sobą swój, cienkopis, który położyła obok kartek.

Do pudełka pod biurkiem wsunęła buty na zmianę, zieloną herbatę w torebkach wraz z zapasem najtańszych herbatników. Do drugiego przemyciła parę zupek chińskich i owsianki w torebkach.

Wyprostowała się i wzięła głęboki wdech, nim wezwał ją komendant. Poszła do niego pełna obaw. Długi okres rehabilitacji nigdy nie wróżył dobrej przyszłości, ale skoro ściągnęli ją z powrotem, to mieli dla niej jakąś robotę, poza papierkową rzecz jasna.

Ella poprawiła koszulę, włosy ściągnęła do tyłu i w końcu zapukała do ciężkich drzwi komendanta, który odpowiedział zachrypianym "proszę".

Weszła.

— Ella Bustier melduje się, komendancie — przywitała mężczyznę w średnim wieku, o zmęczonym spojrzeniu, dwóch kolejnych worach pod oczami i dodatkowymi problemami, które sprawiała mu dojrzewająca córka Sabrina. Jej zdjęcie trzymał na biurku, zaraz obok fotografii byłej żony, z którą od niedawna znowu się umawiał..

Komendant Roger Raincomprix podał jej wczorajszą gazetę, na której okładce widniało zdjęcie wiszących mężczyzn przed Goralska Joaillerie. To właśnie ona ich znalazła.

— Komendancie...? — zaczęła, licząc na dokładniejsze wyjaśnienia.

— Czarny Kot niejednokrotnie uratował mi życie — wydusił z siebie ten zmęczony, zachrypły głos. — To on i Biedronka sprawili, że walczyłem o to miasto, gdy ich zabrakło. A teraz brukowce piszą o mścicielu, o moim bohaterze, którzy rzekomo zszedł na złą ścieżkę. O Biedronce nie słyszano od trzech lat.

Westchnął. Wyjął z szuflady pudełko z lekami i łyknął trzy tabletki, pewnie aspirynę na ból głowy. Popił wszystko resztą kawy.

— Czy mam się temu przyjrzeć? — zapytała kobieta, oddając gazetę.

— Masz odkryć prawdę. Chcę znać prawdę. Wierzę w mojego bohatera, ale wierzę również w prawo. Wszyscy domagają się sprawiedliwości, więc ją otrzymają. Nie wcześniej jednak niż odpowiedzi — podkreślił.

— Rozumiem. — Zgodziła się kiwnięciem. — A jeśli, sir, mogę zapytać.

Machnął ręką na znak, żeby pytała.

— Do jakich informacji mam dostęp? — spytała.

— Do niewielu — odpowiedział jej szczerze. — Możesz szukać w internecie, grzebać w archiwum, ale nie za głęboko. Nikt ci raczej nie pomoże. Większość szuka dowodów na winę Czarnego Kota, ty masz go oczyścić. To twoja szansa, Bustier.

Stanęła na baczność.

— Dziękuję za tę szansę, sir. Dam z siebie wszystko.

— Tak, tak, a teraz odejdź. Jeszcze pięć rozmów dzisiaj, a nie zdążyłem zjeść obiadu — narzekał, ale po wyjściu Ella od razu poprosił kolejnego ze śledczych.

Ella usiadła przy biurku. Informatycy załatwili już jej komputer, karteczkę z hasłem do niego przyczepili do monitora, położyli również instrukcję obsługi, jak się dostać do danych.

Odpaliła sprzęt, a w czasie kiedy rozpoczęły się aktualizacje, zaparzyła sobie pierwszą kawę. W kuchni napotkała tylko na jedną osobę — szczupłego policjanta, który głównie patrolował drugą dzielnicę Paryża za dnia. Nie odezwał się do niej ani słowem. Zabrał swoje kanapki i odszedł. Ella została przez moment sama. Kuchnia zapełniła się dopiero gdy wróciła do biurka.

Zalogowała się do systemu. Jednak zanim zdążyła przejrzeć plik z podstawowymi danymi dotyczącymi sprawy Czarnego Kota, ktoś zawołał ją:

— Ella Bustier?

Wzdrygnęła się. Nie była przyzwyczajona, że ktoś wzywa ją przez cały pokój.

Wzięła przepustkę i ruszyła w kierunku sekretarki, która przytrzymywała drzwi do pomieszczenia. Ella podziękowała jej i wyszła za kobietą.

— Ktoś do ciebie, podobno prowadzisz sprawę Czarnego Kota.

— Ktoś? — zdziwiła się. Dopiero dowiedziała się od komendanta o przydziale, więc skąd...

Zastała na poczekalni dziewczynę, co najwyżej mającą osiemnaście lat, ale za to elegancką, pełną paryskiej mody. Nosiła sukienkę w kropki z szeroką halką pod spódnicą, włosy zebrała w kok, który przywiązała chustą w kropki.

Na widok Elli wstała. Podjęła drobną torebeczkę, z której wyjęła dowód osobisty. Podała go Elli.

— Witam, nazywam się Marinette Dupain—Cheng — przedstawiła się krótko.

Ella sprawdziła. Faktycznie wszystko na dowodzie się zgadzało, więc oddała dokument dziewczynie. Wsadziła go z powrotem do torebeczki, a potem rozejrzała się po całej poczekalni. Uśmiechnęła się chytrze i spytała:

— Czy mogę liczyć na rozmowę?

— W sprawie Czarnego Kota? — upewniła się Ella, że nie przydzielono dziewczyny zlej osobie.

— Zgadza się.

— Aby go obronić?

— To zawsze było moim celem.

— A skąd...

— Córka komendanta, Sabrina, to moja była koleżanka ze szkoły. Znajomości rozwiązują wiele języków, a ja w tym momencie potrzebuję działać. Bardzo potrzebuję — podkreśliła, a następnie wymownie spojrzała w kierunku pokoju przesłuchań.

Ella obejrzała się przez ramię. Uśmiechnęła krzywo i odparła:

— Tylko przyniosę notatnik i długopis.

— Nie trzeba. — Marinette odwróciła się i z siedzenia obok podjęła niebieski notatnik i długopis zakończony czerwonym pomponem. — Proszę.

Ella skinęła kilka razy i zdecydowanie nie z zadowolenia. Ta mała nią manipulowała, ale skoro przyszła tu z informacjami, nie śmiała jej odesłać. Jeśli w ogóle potrafiłaby tego dokonać.

Wskazała dłonią kierunek i puściła Marinette przed siebie.

Dziewczyna podziękowała cicho. Założyła wystający kosmyk włosów za ucho, zdjęła chustę i zostawiła ją na krześle, podkreślając, że po nią wróci. Objęła wzrokiem poczekalnie — tak podejrzanym, że Ella wzdrygnęła się na widok tej pozornie niewinnej dziewczynki.

Zaprowadziła ją do pokoju przesłuchań dla świadków. Poprosiła ją, żeby usiadła po drugiej stronie stołu. Sama zajęła miejsce naprzeciw dziewczyny. Otworzyła podarowany notatnik i zapytała konkretnie:

— Jakie informacje posiadasz?

Marinette nadęła usta.

— Czarny Kot jest w niebezpieczeństwie. Od trzech lat mam problemy z odnalezieniem go, ale wkrótce mi się to uda. — Uśmiechnęła się słodko. — To problematyczny kotek, ale bardzo chcę go udomowić.

Elli odjęło mowę.

Dlatego zdecydowanie wolała pracę w terenie, przez którą o mało nie straciła życia. Dwie sekundy wystarczyły, żeby minęła się z pędzącym przez ulicę samochodem, kiedy ścigała podejrzanego o kradzież mężczyznę. Samochód zadrapał ją, kierowca odjechał i nigdy go nie odnaleziono. Auto skradziono dwie godziny przez pościgiem Elli. Jednak w obliczu tej całej Marinette nawet pościg wydawał się błahą namiastką pracy śledczego. Nie przyszła tu z informacjami, a z wiadomościami, które miały dotrzeć do Elli Bustier.

— Aa... — Odkaszlnęła, bawiąc się w jej gierkę. — A dlaczego chcesz to zrobić? — zapytała niepewnym głosem.

— Znałam go, gdy jeszcze chodził do szkoły. Nie mogę zdradzić za wielu szczegółów, ale proszę się domyślić i połączyć kilka faktów.

— Faktów? — przerwała jej Ella.

— Tak, faktów. Trzy lata. Ktoś zniknął. Czarny Kot. Złoczyńca. Dziwne wydarzenia. I jeszcze pewna sprawa zaginięcia sprzed kilku lat.

Ella westchnęła. Ta dziewczyna z nią tylko pogrywała, choć posiadała pełne informacje. Nie lubiła droczyć się z dziećmi, ale w tym momencie nie siedziało przed nią dziecko, a dorosła, pewna swoich racji kobieta.

— Proszę o konkrety i bycie poważnym. Przypominam, że to posterunek policji, i informacje, jakie pani posiada, są cennym dowodem w prowadzonym śledztwie. Nie musi się pani obciążać, ale jeśli w tej całej sprawie jest pani niewinna, to proszę mówić. Słucham — podkreśliła.

Marinette odparła się o krzesło. Podjęła ręce i na wysokości piersi zaklaskała. Zaśmiała się z zadowoleniem, a następnie mruknęła:

— Żeby informacje były wiarygodne, potrzebne są dowody, a ja ich nie mam. — Wzruszyła ramionami. — Ja je póki co tworzę. A tworzenie to trudny proces, ale jestem bardzo wytrwała — wyszeptała.

— Dobrze, dobrze...A co w takim razie konkretnie tworzysz i kiedy skończysz, hm? — zakpiła z dziewczyny Ella.

Marinette przysunęła się bliżej kobiety. Wyłożyła ręce na blat i dopiero wtedy rzekła:

— Spytaj swojej siostry. To najlepsza podpowiedzieć. Co się działo, kiedy studiowała i dlaczego często znikała na noc?

Wstała, zabrała notatnik i długopis, z których Ella wcale nie skorzystała, a potem wyszła, pozostawiając kobietę z wątpliwościami, o których do tej pory jej się nie śniło.

Możesz mnie wesprzeć tutaj:
Znajdziesz mnie tutaj:

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!