Ella wróciła do swojego biurka — do zakurzonego, drewnianego blatu, na którym ktoś zostawił zszywacz, dziurkacz i parę kartek papieru. Nawet nie pokusili się o przyniesienie jej długopisu. Na szczęście zebrała ze sobą swój, cienkopis, który położyła obok kartek.
Do
pudełka pod biurkiem wsunęła buty na zmianę, zieloną herbatę w torebkach wraz z
zapasem najtańszych herbatników. Do drugiego przemyciła parę zupek chińskich i
owsianki w torebkach.
Wyprostowała
się i wzięła głęboki wdech, nim wezwał ją komendant. Poszła do niego pełna
obaw. Długi okres rehabilitacji nigdy nie wróżył dobrej przyszłości, ale skoro
ściągnęli ją z powrotem, to mieli dla niej jakąś robotę, poza papierkową rzecz
jasna.
Ella
poprawiła koszulę, włosy ściągnęła do tyłu i w końcu zapukała do ciężkich drzwi
komendanta, który odpowiedział zachrypianym "proszę".
Weszła.
—
Ella Bustier melduje się, komendancie — przywitała mężczyznę w średnim wieku, o
zmęczonym spojrzeniu, dwóch kolejnych worach pod oczami i dodatkowymi
problemami, które sprawiała mu dojrzewająca córka Sabrina. Jej zdjęcie trzymał
na biurku, zaraz obok fotografii byłej żony, z którą od niedawna znowu się
umawiał..
Komendant
Roger Raincomprix podał jej wczorajszą gazetę, na której okładce widniało
zdjęcie wiszących mężczyzn przed Goralska Joaillerie. To właśnie ona ich
znalazła.
—
Komendancie...? — zaczęła, licząc na dokładniejsze wyjaśnienia.
—
Czarny Kot niejednokrotnie uratował mi życie — wydusił z siebie ten zmęczony,
zachrypły głos. — To on i Biedronka sprawili, że walczyłem o to miasto, gdy ich
zabrakło. A teraz brukowce piszą o mścicielu, o moim bohaterze, którzy rzekomo
zszedł na złą ścieżkę. O Biedronce nie słyszano od trzech lat.
Westchnął.
Wyjął z szuflady pudełko z lekami i łyknął trzy tabletki, pewnie aspirynę na
ból głowy. Popił wszystko resztą kawy.
— Czy
mam się temu przyjrzeć? — zapytała kobieta, oddając gazetę.
—
Masz odkryć prawdę. Chcę znać prawdę. Wierzę w mojego bohatera, ale wierzę
również w prawo. Wszyscy domagają się sprawiedliwości, więc ją otrzymają. Nie
wcześniej jednak niż odpowiedzi — podkreślił.
—
Rozumiem. — Zgodziła się kiwnięciem. — A jeśli, sir, mogę zapytać.
Machnął
ręką na znak, żeby pytała.
— Do
jakich informacji mam dostęp? — spytała.
— Do
niewielu — odpowiedział jej szczerze. — Możesz szukać w internecie, grzebać w
archiwum, ale nie za głęboko. Nikt ci raczej nie pomoże. Większość szuka
dowodów na winę Czarnego Kota, ty masz go oczyścić. To twoja szansa, Bustier.
Stanęła
na baczność.
—
Dziękuję za tę szansę, sir. Dam z siebie wszystko.
—
Tak, tak, a teraz odejdź. Jeszcze pięć rozmów dzisiaj, a nie zdążyłem zjeść
obiadu — narzekał, ale po wyjściu Ella od razu poprosił kolejnego ze śledczych.
Ella
usiadła przy biurku. Informatycy załatwili już jej komputer, karteczkę z hasłem
do niego przyczepili do monitora, położyli również instrukcję obsługi, jak się
dostać do danych.
Odpaliła
sprzęt, a w czasie kiedy rozpoczęły się aktualizacje, zaparzyła sobie pierwszą
kawę. W kuchni napotkała tylko na jedną osobę — szczupłego policjanta, który
głównie patrolował drugą dzielnicę Paryża za dnia. Nie odezwał się do niej ani
słowem. Zabrał swoje kanapki i odszedł. Ella została przez moment sama. Kuchnia
zapełniła się dopiero gdy wróciła do biurka.
Zalogowała
się do systemu. Jednak zanim zdążyła przejrzeć plik z podstawowymi danymi
dotyczącymi sprawy Czarnego Kota, ktoś zawołał ją:
—
Ella Bustier?
Wzdrygnęła
się. Nie była przyzwyczajona, że ktoś wzywa ją przez cały pokój.
Wzięła
przepustkę i ruszyła w kierunku sekretarki, która przytrzymywała drzwi do
pomieszczenia. Ella podziękowała jej i wyszła za kobietą.
—
Ktoś do ciebie, podobno prowadzisz sprawę Czarnego Kota.
—
Ktoś? — zdziwiła się. Dopiero dowiedziała się od komendanta o przydziale, więc
skąd...
Zastała
na poczekalni dziewczynę, co najwyżej mającą osiemnaście lat, ale za to
elegancką, pełną paryskiej mody. Nosiła sukienkę w kropki z szeroką halką pod
spódnicą, włosy zebrała w kok, który przywiązała chustą w kropki.
Na
widok Elli wstała. Podjęła drobną torebeczkę, z której wyjęła dowód osobisty.
Podała go Elli.
—
Witam, nazywam się Marinette Dupain—Cheng — przedstawiła się krótko.
Ella
sprawdziła. Faktycznie wszystko na dowodzie się zgadzało, więc oddała dokument
dziewczynie. Wsadziła go z powrotem do torebeczki, a potem rozejrzała się po
całej poczekalni. Uśmiechnęła się chytrze i spytała:
— Czy
mogę liczyć na rozmowę?
— W
sprawie Czarnego Kota? — upewniła się Ella, że nie przydzielono dziewczyny zlej
osobie.
—
Zgadza się.
— Aby
go obronić?
— To
zawsze było moim celem.
— A
skąd...
—
Córka komendanta, Sabrina, to moja była koleżanka ze szkoły. Znajomości
rozwiązują wiele języków, a ja w tym momencie potrzebuję działać. Bardzo
potrzebuję — podkreśliła, a następnie wymownie spojrzała w kierunku pokoju
przesłuchań.
Ella
obejrzała się przez ramię. Uśmiechnęła krzywo i odparła:
—
Tylko przyniosę notatnik i długopis.
— Nie
trzeba. — Marinette odwróciła się i z siedzenia obok podjęła niebieski notatnik
i długopis zakończony czerwonym pomponem. — Proszę.
Ella
skinęła kilka razy i zdecydowanie nie z zadowolenia. Ta mała nią manipulowała,
ale skoro przyszła tu z informacjami, nie śmiała jej odesłać. Jeśli w ogóle
potrafiłaby tego dokonać.
Wskazała
dłonią kierunek i puściła Marinette przed siebie.
Dziewczyna
podziękowała cicho. Założyła wystający kosmyk włosów za ucho, zdjęła chustę i
zostawiła ją na krześle, podkreślając, że po nią wróci. Objęła wzrokiem
poczekalnie — tak podejrzanym, że Ella wzdrygnęła się na widok tej pozornie
niewinnej dziewczynki.
Zaprowadziła
ją do pokoju przesłuchań dla świadków. Poprosiła ją, żeby usiadła po drugiej
stronie stołu. Sama zajęła miejsce naprzeciw dziewczyny. Otworzyła podarowany
notatnik i zapytała konkretnie:
—
Jakie informacje posiadasz?
Marinette
nadęła usta.
—
Czarny Kot jest w niebezpieczeństwie. Od trzech lat mam problemy z
odnalezieniem go, ale wkrótce mi się to uda. — Uśmiechnęła się słodko. — To
problematyczny kotek, ale bardzo chcę go udomowić.
Elli
odjęło mowę.
Dlatego
zdecydowanie wolała pracę w terenie, przez którą o mało nie straciła życia.
Dwie sekundy wystarczyły, żeby minęła się z pędzącym przez ulicę samochodem,
kiedy ścigała podejrzanego o kradzież mężczyznę. Samochód zadrapał ją, kierowca
odjechał i nigdy go nie odnaleziono. Auto skradziono dwie godziny przez
pościgiem Elli. Jednak w obliczu tej całej Marinette nawet pościg wydawał się
błahą namiastką pracy śledczego. Nie przyszła tu z informacjami, a z
wiadomościami, które miały dotrzeć do Elli Bustier.
—
Aa... — Odkaszlnęła, bawiąc się w jej gierkę. — A dlaczego chcesz to zrobić? —
zapytała niepewnym głosem.
—
Znałam go, gdy jeszcze chodził do szkoły. Nie mogę zdradzić za wielu
szczegółów, ale proszę się domyślić i połączyć kilka faktów.
—
Faktów? — przerwała jej Ella.
—
Tak, faktów. Trzy lata. Ktoś zniknął. Czarny Kot. Złoczyńca. Dziwne wydarzenia.
I jeszcze pewna sprawa zaginięcia sprzed kilku lat.
Ella
westchnęła. Ta dziewczyna z nią tylko pogrywała, choć posiadała pełne
informacje. Nie lubiła droczyć się z dziećmi, ale w tym momencie nie siedziało
przed nią dziecko, a dorosła, pewna swoich racji kobieta.
—
Proszę o konkrety i bycie poważnym. Przypominam, że to posterunek policji, i
informacje, jakie pani posiada, są cennym dowodem w prowadzonym śledztwie. Nie
musi się pani obciążać, ale jeśli w tej całej sprawie jest pani niewinna, to
proszę mówić. Słucham — podkreśliła.
Marinette
odparła się o krzesło. Podjęła ręce i na wysokości piersi zaklaskała. Zaśmiała
się z zadowoleniem, a następnie mruknęła:
—
Żeby informacje były wiarygodne, potrzebne są dowody, a ja ich nie mam. —
Wzruszyła ramionami. — Ja je póki co tworzę. A tworzenie to trudny proces, ale
jestem bardzo wytrwała — wyszeptała.
— Dobrze,
dobrze...A co w takim razie konkretnie tworzysz i kiedy skończysz, hm? —
zakpiła z dziewczyny Ella.
Marinette
przysunęła się bliżej kobiety. Wyłożyła ręce na blat i dopiero wtedy rzekła:
—
Spytaj swojej siostry. To najlepsza podpowiedzieć. Co się działo, kiedy
studiowała i dlaczego często znikała na noc?
Wstała,
zabrała notatnik i długopis, z których Ella wcale nie skorzystała, a potem
wyszła, pozostawiając kobietę z wątpliwościami, o których do tej pory jej się
nie śniło.
0 Comments:
Prześlij komentarz