Kochał Biedronkę — za odwagę, za dobroć, za szczery uśmiech, za piękno i za walkę, którą toczyła z Władcą Ciem mimo bycia zwyczajną nastolatką. Bardzo możliwe, że zakochałaby się w Adrienie bez zawahania, ale nie w Czarnym Kocie...
Adrien skreślił na końcu zeszytu wersy nowego wiersza, który napisał dla Biedronki, i wrócił myślami do listy zadań, które pani Bustier przyszykowała na najbliższy weekend. Z taką ilością pracy nigdy nie wyrwie się z domu, do tego dochodziły lekcje fortepianu i jeszcze zajęcia z chińskiego. Ojciec wspomniał też coś o nowym pokazie mody i przygotowaniach, które mieli poczynić.
Jęknąłby, ale w klasie zachował spokój.
Pochylił głowę nad książką i znużonym wzrokiem przejrzał mniej więcej strony. Materiał nie wyglądał na trudny. Jeśli tylko Władca Ciem zrobi sobie wolne na jakiś czas, może się wyrobi. Tylko znając swoje szczęście, nie wyjdzie ze szkoły, a już kolejna akuma zawiśnie nad jego twarzą.
— To tyle, moi drodzy — ogłosiła pani Bustier, rozglądając się po sali. Pożegnała każdego po kolei, a chwilę później rozbrzmiał dzwonek. — Adrien, mogę cię prosić na chwilę. Reszta, proszę wyjść.
Nino klapnął go w ramię na pocieszenie, skinął głową i dodał na otuchę, że poczeka na niego w bufecie. Alya zresztą też coś wspomniała o czekaniu. A Marinette? Zachowała się jak Marinette. Schowała twarz za zeszytem i wyszła szybko, dwa razy wyglądając z ukrycia. Rumieniła się i za wszelką cenę unikała wzroku Adriena.
Chyba naprawdę go nienawidziła. Sądził, że przez ostatnie miesiące zbliżyli się do siebie, nawet oficjalnie zostali przyjaciółmi. Może źle odebrał sygnały?
Ech, nie był dobry w nawiązywaniu kontaktów.
Gdy sala opustoszała, podszedł do pani Bustier.
— Czy coś się stało?
Kobieta westchnęła ciężko. Z szuflady wyjęli plik z testami z ostatniego miesiąca.
— Adrien, czy coś się trapi? — spytała. Wskazała, by usiadł obok.
— Nic nowego.
— Opuściłeś się nauce.
Przyjrzał się stopniom. Zdał wszystkie egzaminy, choć faktycznie wyniki nie były zadowalające jak na niego.
— Uczysz się. Jesteś jeszcze dzieckiem. Może... — zawahała się — Może warto zawiesić karierę modela na pewien czas?
Oddał nauczycielce testy.
Nie chodziło o modeling, a o ratowanie Paryża przed Władcą Ciem. Akurat o tym nie mógł jej powiedzieć. Choć jak o tym myślał, to sam niekoniecznie wierzył w tę wymówkę. Wcześniej jakoś dawał sobie radę ze wszystkim.
— Nie musisz o tym ze mną rozmawiać — mówiła dalej troskliwym, pełnym zrozumienia głosem. — Masz kogoś...
— Nie.
Kobieta złapała się za głowę.
— Adrien, jeśli masz jakiś problem, naprawdę warto z kimś porozmawiać.
— Możliwe, to znaczy, proszę się nie martwić. To chwilowe.
— Tak... Tylko wiesz o tym, że musiałam poinformować twojego ojca?
Adrien zadrżał. Zacisnął usta w wąską linijkę i pochylił ze wstydu głowę. Obawiał się, że to nie wystarczy. Nie wyjdzie już nigdy więcej z nikim, jeśli nie poprawi ocen.
— Co powiedział ojciec?
Tym razem pani Bustier odwróciła wzrok.
— Nic. Odebrała jego sekretarka, Natalie i prosiła, żeby nie zawracać głowy panu Agreste błahymi sprawami.
Adrien zacisnął palce na spodniach.
— Tak, tego mogłem się spodziewać. — Odetchnął ciężko. — Proszę się nie martwić, to... nic nowego.
Wyrównała kartki i odłożyła je na miejsce.
— A co z Nino? — zaproponowała pierwszego rozmówcę.
— Próbował... — Miał wrażenie, że do jego oczu napływają łzy. — To nic nie dało.
— A Chloe?
Zaśmiał się.
— Ona... Przez wiele lat była moją jedyną znajomą.
— A może... — sprawdziła w dzienniku — Marinette? Chyba dobrze się dogadujecie? Ona na pewno chętnie cię wysłucha.
Przełożył plecak przez ramię i ruszył w stronę wyjścia. Stanął w progu, tylko na moment oglądając się przez ramię w stronę nauczycielki.
— Czasami mam wrażenie, że ona mnie nienawidzi. — Wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
— Wszystko w porządku, młody? — Z plecaka odezwał się Plagg. — Będzie dobrze, tylko nie płacz.
— Nie płaczę. — Wzruszył ramionami. — Poza tym, dam sobie radę.
"Dam sobie radę" — powtarzał sobie wiele razy, że sam poradzi sobie z problemami. Nikogo nie będzie w nie mieszał. Tylko przez to... czuł się trochę samotny. Pani Bustier w jednym go uświadomiła, naprawdę nie miał przyjaciela, który by go wysłuchał.
Opadł ciężko na ławkę w szatni. Plecak zostawił obok, lekko uchylony dla Plagga, który właśnie zajadał się camembertem. Brakowało mu tylko tego obrzydliwego sera. Cuchnął mu od tego cały plecach.
Włączył głos w telefonie i przejrzał ostatnie wiadomości, żadna nie przyszła od ojca czy Natalie. Nino przypomniał mu o spotkaniu, kilka fanów przesłało na messengera pogratulowania, a na końcu dostał maila z ostatnimi zdjęciami z pokazu, które już pojawiły się na jego fanpage'u.
Usłyszał czyjeś głosy. Do pomieszczenia weszły dwie dziewczyny. Schował się za szafką, by przysłuchać się temu, co mówią.
— Ej, słyszałaś? — rozbrzmiał po drugiej stronie głos jakiejś dziewczyny.
— Tak, tak, ten słynny model chodzi do tej szkoły!
— A jaki przystojny!
— Co nie? Ej, może spróbuję się z nim umówić?
— Ty! — Parsknęła śmiechem. — Możesz próbować, ale masz szans. Chodzą słuchy, że umawia się z tą całą Chloe.
— Nie, to niemożliwe. Ja słyszałam, że z jakąś Lilą czy jakoś tak. Na pewno nie z tą całą Marinette.
— To ta córka piekarzy? A co?
— Czasami mówią, że ugania się za nim.
— Totalna desperatka, ale skoro ona daje radę, to może i my mamy szanse?
— Na pewno!
Wzięły swoje rzeczy i wyszły, nim rozbrzmiał kolejny dzwonek. Korytarz opustoszał. Adrien jednak nie ruszył się z miejsca. Obiecał, że dołączy do Nino i Alyi w bufecie, ale po tym, jak usłyszał rozmowę dziewczyn, nie znalazł na to sił. Dzień zmierzał tylko ku gorszemu, a przecież jeszcze nie dostał reprymendy od ojca za opuszczenie się w nauce.
— Plagg... — zagadał kwami, gdy skończył jeść ser.
— Co tam, młody?
— Kto mnie zrozumie?
— Ech, ludzie... Zamiast zjeść dobry ser i dać sobie spokój, szukają kolejnych problemów. — Pokręcił łebkiem. — Posłuchaj, żyję tysiące lat i wysłuchiwałem nie jednego właściciela Miraculous Czarnego Kota. Wszyscy mieli pecha, nie jesteś jedyny.
— Czyli bez pecha nie byłbym Czarnym Kotem?
— Nie przekręcaj moich słów, młody! — Zagroził mu kawałkiem serca, który schował między książkami. — Pech nie czyni cię Czarnym Kotem. Ludzie, jacy wy ślepi i głupi. Tylko ty decydujesz, jakim jesteś Czarnym Kotem. Tak samo jakim jesteś Adrienem. Nikt za ciebie tej decyzji nie podejmie.
— Ale... — spojrzał na odbicie szybie — to nie jestem ja.
Czarny Kot był tym prawdziwym chłopakiem, którym zawsze pragnął się stać, nie Adrien. Nie akceptował tego miłego, grzecznego, idealnego chłopca, zajmującego się zawodowo modelingiem, mającego zapewnioną zaplanowaną przyszłość. Ojciec wyłożył dawno na talerzu, co od niego oczekuje i chyba od tamtej pory nic się nie zmieniło. Oprócz tego, czego naprawdę chciał Adrien.
Przekręcił na palcu pierścień Czarnego Kota. To w tej masce czuł się sobą — roześmianym, dobrze bawiącym się dzieciakiem, który może zeskoczyć z dachu i zawsze spaść na cztery łapy. Nie wszyscy go lubili. Nie wszyscy uznawali za przyjaciela. Nawet Chloe nie pałała do niego szczególną sympatią, choć z przyjemnością zawieszała się na Adrienie, nim sam zdążył ją zauważyć...
— Nawet o tym nie myśl... — Plagg zmierzył go wzrokiem.
— Ale co?
— Ty już wiesz co. "Może warto stać się Czarnym Kotem już na zawsze? Uciec z domu i być sobą? Skakać między chmurkami i śpiewać Biedronce pieśni uwielbienia, licząc, że za sto lat mnie pokocha" — obniżył ton głosu, udając Adriena. — Coś w ten deseń.
— Ale ja...
— Ej, ej, ty przede mną tu nie udawaj. Może i camembert odwrócił moją uwagę, ale nie myśl sobie, że całkowicie ogłupiałem. Tyle razy widziałem tę minę.
— Jaką "minę"?
— TĘ minę. — Wskazał łapką na twarz Adriena. — Wyglądasz jak porzucony na ulicy pies, którego właściciel wyszedł na moment do sklepu, a ten głupi sierściuch już myśli, że został sam.
— Skąd takie porównanie?
— Nie wiem, nie wnikaj. Dzieciaku, słuchaj mnie uważnie. Jesteś Adrienem Agrestem, nie Czarnym Kotem.
— Nie musisz... — Opuścił bezwładnie ręce. — Nie musisz mi o tym przypominać.
— Czekaj. — Położył łapkę na nadgarstku chłopaka. — Nie o to mi chodzi. Adrien Agreste nie może stać się Czarnym Kotem. Nigdy. Tylko nikt ci nie zabroni z Czarnego Kota stać się Adrienem Agrestem!
Łzy spłynęły po policzku Adriena. Zacisnął mocno usta i pogłaskał Plagga po główce, posyłając mu najpiękniejszy uśmiech z wdzięczności. Gdyby nie drogie kwami, ten mały przyjaciel, nie dałby sobie rady w życiu.
— Dobrze. — Zgodził się kiwnięciem. — Postaram się.
— No, i to się nazywa właściwa postawa. A teraz jesteś mi winny camemberta. Długie, niepotrzebne przemowy tak męczą! — Udał, że pada na książkę ze zmęczenia.
Adrien parstknął śmiechem.
Przetarł twarz z łez i wziął kilka wdechów na uspokojenie. Obiecał sobie, że wróci do Nino i Alyi, kiedy już się ogarnie.
— Adrien? — usłyszał dziewczęcy głos w okolicach drzwi.
— Tak... — odpowiedział nieśmiało. — Tak, tak, co tam?
Wyjrzał zza szafki. Marinette niepewnie podeszła, trzymając w pudełku kilka crossaintów. Zauważyła Adriena. Miał wrażenie, że zazdrzała. Mimo lęku, usiadła obok niego. No, prawie obok, bo przynajmniej kilka szafek dalej.
— Chcesz? — Podała mu pudełko.
— Uwielbiam crossainty twoich rodziców! — Wziął bez zastanowienia dwa i zaczął przegryzać je po kolei.
Marinette odwróciła się. Jej policzki zaróżowiały z zawstydzenia.
— To ja... zrobiłam — burknęła pod nosem.
— Jesteś niesamowita! — wykrzyczał nieświadomie. — Będziesz w przyszłości cudowym piekarzem, jeśli jednak nie pójdziesz w projektowanie.
— Tak...
— Naprawdę jesteś zdolna i posiadasz jakieś przydatne umiejętności, a nie szermierkę czy znajomość chińskiego.
— Nieprawda! — Przysunęła się bliżej, zaskakując Adriena. — To znaczy, przydała mi się. Dobrze umiesz chiński. Ja... nie umiem. I weź, wycieczki i te... sprawy. Poza tym pomogłeś mi i wyglądasz bosko, to znaczy, cudownie umiesz walczyć. Szermierka. To cudowna umiejętność.
Odetchnęła ze zmęczenia.
Adrien podrapał się za głową. Sytuacja zrobiła się trochę niezręczna.
— Dziękuję — odpowiedział mało wyraźnie. — To... miłe.
— Eee, ja nie. Tak! To cudownie. Warto się doceniać. Przecież każdy posiada przydatną umiejętność. Wszystko zależy od tego, jak ją wykorzysta.
— Ta...
— A ty jesteś totalnie utalentowany. To znaczy, modeling i te sprawy. Nie wiem, ile osób jest w stanie przez parę godzin utrzymywać ten sam wyraz twarzy. Jesteś zdolny. Totalnie zdolny.
— Ta... — powiedział jeszcze ciszej.
Jednak Marinette go nie rozumiała. Przynajmniej w miarę normalnie z nim rozmawiała, więc może wcale go nie nienawidziła, jak wcześniej sądził...
— Dziękuję — wymruczał tylko i zaczął zajadać się pysznymi crossaintami. Kochał Biedronkę, ale przez te cudowne wypieki miał ochotę na nowo się zakochać. Chyba nawet mówią, że do serca mężczyzny najlepiej trafić przez żołądek. A jego żołądek zapełnił się prawdziwym szczęściem.
Zaśmiał się. Marinette zamrugała ze zdziwienia.
— Nic. Nic. Po prostu gdybym codziennie zajadał się takimi smakołykami, to najpewniej moja kariera jako modela by się zakończyła.
— Ewentualnie rozpocząłbyś karierę modela XXL.
Parsknęli śmiechem na raz, przez moment zakłócając rozpoczynające się lekcje na parterze. Z sali wyszła nauczycielka i łypnęła na nich ostro. Uciszyli się.
Uśmiech na twarzy Marinette zelżał. Potarła wierzch dłoni, otwierając i zamykając co chwilę usta.
— Coś... Coś chciałaś mi powiedzieć? — zachęcił ją, by mówiła.
— Trochę — odburknęła. — Ja... Słyszałam od pani Bustier o twoich problemach. Ale nie martw się! Dasz sobie ze wszystkim radę. Jesteś niesamowicie przy.... To znaczy, niesamowity. Mądry i zdolny, na pewno pokonasz wszystkie trudności.
Wymusił uśmiech.
Powinien się tego spodziewać. Tych słów i sposobu, w jaki ktoś go pocieszy. Adrien był niesamowity. Gdyby rozmawiał z Marinette jako Czarny Kot, dałaby mu radę, pogoniła, nigdy nie chwaliła. Chyba jednak nienawidziła Adriena Agresta...
— Dziękuję — wyszeptał. — Na pewno sobie poradzę.
— Tak... — Odwróciła się. Smutek mignął w jej oczach. — Może... Alya i Nino... Lody! — zaproponowała nagle.
— Idziecie teraz?
— Tak!
Sprawdził godzinę. Umówił się z Natalie, że odbiorą go dwie godziny po zakończeniu lekcji. Miał w tym czasie pójść do biblioteki i poszukać materiałów do kolejnego z projektów. Może nie zauważą, jeśli zdąży wrócić na czas?
— Bardzo chętnie — zdecydował.
— Naprawdę? — Marinette wstała i pisnęła z ekscytacji.
Nagle jej noga zaplątała się o rączkę od plecaka. Zachwiała się. Zamachała rękoma, nie umiejąc utrzymać równowagi. Poleciała jak długa. Adrien szybko podniósł się i chwycił ją od przodu. Stuknęli się nosami. Ich usta znalazły się blisko siebie.
Oboje zamarli w niezręcznym spojrzeniu.
Marinette odepchnęła się od Adriena. Tym razem poleciała do tyłu, uderzając pośladkami o podłogę. Adrien zdołał utrzymać równowagę, choć zahaczył ramieniem o parapet.
Twarz Marinette zapłonęła ze wstydu.
— Przepraszam, nie chciałem. — Adrien podał jej dłoń. — Wszystko w porządku?
— Ma... Ma... Ma... Tak! — wykrzyczała nagle.
Ujęła dłoń Adriena. Przyciągnął dziewczynę. Odsunął się równie szybko, tym razem starając nie zawstydzić dziewczyny. Nie wiedział, jak duży dystans ma trzymać. Wydawało mu się, że już wystarczająco się poznali, ale chyba znów się pomylił...
— Dalej chętna na... lody? — spytał, obawiając się, że propozycja jest już nieaktualna.
— Tak! — wykrzyczała. — Alya i Nino czekają...
Przerzuciła plecak przez ramię.
— To jest genialne!
Do szatni wszedł Luka. Trzymał gitarę, futerał ciągnął za sobą, przyczepiony sprzążką do plecaka. Podążył za nim jakiś chłopak, czytający zapisy nutowe. Kiwnął dwa razy i oddał zapiski Luce, który odłożył gitarę na ławkę, po czym sprawdził zaznaczone na czerwono fragmenty do poprawki.
— Marinette! — Pomachał w stronę dziewczyny. — To co? W czwartek?
— Tak, zdecydowanie. — Zacisnęła pięści z podekscytowania. — Mam tyle pomysłów. Nowe projekty na wasze występy. I jeszcze chciałabym wysłuchać najnowszego kawałka.
— Koniecznie — zgodził się. — Adrien, może ty też przyjdziesz? — zaproponował Luka, machając w kierunku Adriena.
— Nie wiem, czy będę mógł — odpowiedział nieśmiało. — Muszę skonsultować to z ojcem.
— Jasne, nie ma problemu. Jeśli będziesz mógł, to śmiało wpadaj. Może w końcu zobaczysz najnowsze projekty Marinette! Ciągle jej powtarzam, że za parę lat będzie naszym osobistym projektantem!
— Oj, przestań, nie jestem aż tak zdolna. — Zarumieniła się niewinnie. — Poza tym z przyjemnością wam pomagam.
— Wiem, ale musimy ci się jakoś odwdzięczyć. Te kostiumy to nasza wizytówka. Stworzyłaś naszą markę, a to coś! Wiele zespołów walczy o własny wizerunek, a ty go nam wyłożyłaś na talerzu. Nie możemy tego zmarnować.
— No... dobrze...
— Ty chyba też się poznałeś na jej talencie — Luka zwrócił się tym razem do Adriena. — Na jednym z pokazów...
— Tak, Marinette zaprojektowała kapelusz i wygrała jeden z konkursów, który zorganizował mój ojciec.
— Czyli w przyszłości będę musiał się bić o miejsce w terminarzu. — Puścił w stronę Marinette oczko.
Parsknęła śmiechem na ten komentarz.
— Bez przesady. — Machnęła ręką. — Na pewno będziesz miał pierwszeństwo.
— W takim razie mogę odetchnąć z ulgą.
— Luka, musimy już iść — wtrącił się nieznany Adrienowi chłopak.
— A tak, mam występować w przyszłym miesiącu na imprezie szkolnej z okazji jej założenia. Zagrać na gitarze hymn i odczytać wierszyk w imieniu uczniów.
— Trzymam za ciebie kciuki! — Marinette zacisnęła mocno kciuki i pożegnała Lukę przepięknym uśmiechem.
Adrien odsunął się od nich. On... nie pasował tutaj. Nino chodził z Alyą, Chloe już dawno przestał uważać za jedynego przyjaciela, myślał, że z Marinette w końcu zazna prawdziwej przyjaźni. Pomylił się. Dziewczyna zupełnie inaczej traktowała Lukę. W tym towarzystwie był niepotrzebny.
Był zwyczajnym obcym...
Cześć :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Podoba mi się to, że skupiłaś się na Adrienie. Uważam, że jest zaniedbaną postacią przez serial, a przecież skrywa on w sobie wiele bólu i samotności. Sama historia jego rodziny jest owiana tajemnicą. Może twórcy bali się, że zamiast Biedronki i Czarnego Kota puszczą do obiegu „Cierpienia Młodego Adriena” XD