[Pozory czasem mylą] Rozdział 34 Jeśli rośniesz, to pij dużo mleka


— W takim razie idziemy? — zaproponował Loki. — Nie za bardzo chcę kazać Natsu czekać.

— Natsu poczeka — odparł stanowczo Zeref. — Da radę. Poza tym Lucy jeszcze chyba nic nie jadła. Tobie zrobiła kanapki, a sobie całkowicie zapomniała. Wiecie przecież, że musi o siebie dbać. Nie można tak, prawda? — Spojrzał spod ukosa na Lokiego. — Przypominam ci, Loki, że jesteś na warunkowym. Ja, ty, Gajeeel, Juvia i cała reszta… Jeden błąd i Acnologia się nas pozbędzie. Dlatego jedynym naszym ratunkiem jest Lucy. Proszę więc, zjedz przepysznego kurczaka i dopiero wtedy pojedźmy do Natsu. Jemu naprawdę nic się nie stanie.
— On kogoś stracił.
— Jak każdy.
— Nie, ja mówię teraz, w tej chwili. Ktoś zamordował jego kota! — podniosła głos.
Zeref zmarszczył czoło. Spojrzał najpierw na Lucy, a potem przeniósł wzrok na Lokiego, jakby szukał w jego oczach odpowiedzi.
— To prawda? — spytał go.
— Tak, to prawda — potwierdził. — I dobrze wiesz, że ktoś, kto to zrobił… chce chyba doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia.
— Nie wątpię — mruknął pod nosem. — W takim razie Lucy zjedz szybko. Natsu na pewno wpadnie na coś głupiego, jakby te podpalenia mu nie wystarczyły. Nie, on szykuje coś większego. Musisz uważać Lucy, bo tym razem może skończyć to, co zaczęli… oni…
— Nie — wtrąciła się Lucy. — Pamiętaj, to byli również twoi rodzice.
Zerefa przełknął głośno ślinę. Potem odpowiedział:
— To prawda, ale…
— To nie ma znaczenia.
— On będzie cię próbował porwać — zaznaczył Zeref.
Lucy uśmiechnęła się gorzko.
— Tobie się już udało — parsknęła.
Odsunęła Zerefa na bok i wyszła z pokoju. Loki z trudem zdusił śmiech. Zasłonił usta ręką, aby tylko Zeref nie zauważył uśmiechu. Ominął go ostrożnie, a potem podążył za Lucy. Chwilę później i Zeref do nich dołączył.

***

Lucy robiła się podobna do matki. W jej oczach widział nienawiść, która okalała spojrzenie Layli w tych pozornie niewinnym obliczu. Kiedy tak na nią patrzył, rysy stawały się ostrzejsze. Blizna dodawała jej dziwnej potęgi, która nie powinna należeć do słabej Lucy. Tylko że słaba Lucy, mała, skrzywdzona dziewczynka, którą znał, już nie istniała. Rozpłynęła się wraz z marą przeszłości i przed sobą miał już tylko kobietę gotową zakończyć cierpienie, które rozpoczęło się dziesięć lat temu.
Lucy zmieniła się, a co gorsza minął tylko tydzień, odkąd ponownie się spotkali, odkąd zawitał do mieszkania Heartfiliów i poprosił o przenocowanie. Nie tego się spodziewał, a co gorsza, nie tak powinna wyglądać jej „przemiana”. W jej zachowaniu było coś innego, nienaturalnego.
— Coś się stało? — spytała nagle Lucy. Oderwała Lokiego od rozmyślania.
— Nie, nic. — Pokręcił głową. — Nie boisz się.
— Nie — odpowiedziała pospiesznie. Założyła nogę na nogę, a potem odchrząknęła. Odwróciła wzrok od Lokiego. Zaczęła spoglądać gdzieś za okno.
Zeref zaparkował na parkingu w pobliżu kawiarni „Fairy Tail”. Pod marynarkę schował broń. Ze schowka wyjął jeszcze gaz pieprzowy i paralizator, które podał Lucy. Mruknął pod nosem „na zaś” i wysiadł z samochodu, nim Lucy i Loki zdążyli zdać sobie sprawę, że Zeref spodziewa się najgorszego. Zgodnie jednak podążyli za nim.
— Spróbuję cię tym razem ochronić — obiecał Loki, gdy stanęli za bramą parku.
— Mam nadzieję, że nie zajdzie taka konieczność.
— Ja też, ale tak na zaś. Pamiętaj, celuj w czułe miejsca — dał jej radę.
Skinęła niepewnie głową. Zeref usiadł na ławce, a palcem wskazał na Natsu, który chodził drzewa, kilka razy zmieniając kierunek chodu. Zatrzymał się, kiedy zauważył Lucy. Zacisnął usta w wąską linijkę, schylił czoło. Podszedł nieśmiało, lecz gdy zobaczył Lokiego, zamarł na moment. Może myślał, że ostatecznie Lucy przyjdzie sama, a może w głowie siedziały inne plany. Loki nie znał odpowiedzi.
— Chciałeś… Chciałeś się spotkać — zaczęła Lucy.
— Tak. — Natsu stanął przed nią, twarzą w twarz. Złapał za ramiona i potrząsnął nimi. — Kto zabił Szczęściarza?
— Nie wiem.
— To twój dziadek, ja wiem… — ciągnął dalej.
Lucy odepchnęła od siebie Natsu.
— To nie on — odparła stanowczo. — Dziadek może i nie raz udowodnił, że jest potworem, ale… nie tym razem Natsu. To nie było ostrzeżenie. To nie było nawet… To nie miało sensu.
— Naprawdę w to wierzysz? Jesteś taka głupia czy już…
— Nie byłam na tyle głupia, żeby ci zaufać — odwarknęła.
— Słucham? — Zmarszczył czoło ze złości, twarz spiął, jakby powstrzymując się od wybuchu. — Ja nigdy…
— Przestań, Natsu. Może i byłam głupia, ale teraz… troszkę zmądrzałam. Jeśli mi nie wierzysz, to trudno. Jakoś to zniosę. Po prostu wpisz sobie do głowy, że nie dam tym razem się skrzywdzić. Zbyt wiele lat to wszystko trzymałam w sobie. Może i zbyt szybko próbuję się zmienić, ale tak trzeba. Dlatego powtórzę: to nie dziadek zabił Szczęściarza. Gdyby chciał cię skrzywdzić, to zacząłby od Igneela.
Natsu rozwarł usta, by coś powiedzieć. Ostatecznie wszystko przemilczał. Zacisnął pięść. Wziął kilka głębokich wdechów i kiedy już wydawało się, że złość zażegnana, wrzasnął:
— Dlaczego go tak bronisz?!
— Cco? — zdziwiła się. — Nie bronię.
— Nie, wcale. Cały czas tylko dziadek i dziadek, weź się…
— Jeśli ma on odpowiedzieć, to tylko za swoje zbrodnie. Nie pozwolę, by osoba odpowiedzialna za śmierć Szczęściarza chodziła po wolności ze świadomością, że ktoś inny przejął na siebie winę.
— Tu nie ma innego winnego, tylko twój dziadek mógł to zrobić.
— Nie tylko on! — odkrzyknęła.
Loki przestał na moment ich słuchać. Zastanowił się przez moment nad argumentami, które użyła Lucy. Miała rację. Nawet jeśli wydawało się, że Acnologia zabił Szczęściarza, to coś Lokiemu w tym nie pasowało. Rozwiązanie było zbyt proste…
— Acnologia nie zabiłby w ten sposób — wtrącił się w ich kłótnię, przede wszystkim po to, aby ją przerwać.
— Co? — spytali równocześnie.
— Błagam, przestańcie, bo to, czy Acnologia jest winny czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia. Oczywiście, ma wiele za plecami, ale uwierz mi Natsu, że jeśli miałby coś takiego zrobić, to nie w ten sposób. Uwierz mi, widziałem i słyszałem, a jeśli to cię nie przekonało, to zastanów się, czy w jakikolwiek sposób stało się zadość temu, co wydarzyło się dziesięć lat temu. Nie — odpowiedział za niego. — Tak więc nie kłóćcie się, szczególnie w parku i szczególnie… — na moment obejrzał się za siebie — przy nim — dokończył ciszej. — Poza tym… po co ci Lucy? Co chcesz osiągnąć? Wycierpiała już przez twoją rodzinę wystarczająco. Jeśli masz ją dalej krzywdzić, to miej wykorzystaj resztki godności i odpuść. Jeśli jednak chodzi ci o coś innego, to… nie powstrzymam cię. Nie mam do tego prawa — ostatnie słowa wypowiedział z trudem.
Loki luknął w stronę Lucy. Wziął głęboki wdech. Boże, dlaczego powiedział tak dużo, dlaczego przy Natsu nie potrafił się powstrzymać i przemilczeć tego wszystkiego. Obiecał przecież, że da Lucy wybór, że pozwoli jej samej działać, że… nie będzie jej matką…
— Przepraszam — wyszeptał, kiedy Natsu i Lucy milczeli.
— Nie masz, za co…
— Nie ciebie — przerwał chłopakowi. — Przepraszam Lucy.
— Obiecałeś — stwierdziła cienkim głosem. — Przecież obiecałeś.
— Wiem, ale chyba już tego nie zmienię. To jest silniejsze ode mnie. Ja...
— Natsu… — zwróciła się bezpośrednio do niego — dlaczego poprosiłeś mnie o spotkanie? Acnologia nie zabił Szczęściarza. Tyle mam do powiedzenia. A co do pytania Lokiego, odpowiedz na nie. Co chcesz ze mną zrobić?
Odsunął się kawałek. Usiadł na ławce i przegładził sterczące we wszystkie strony włosy.
— Pomóż mi — wydusił z trudem. — Ja… Ja wszystkich zawodzę. Erza jest wściekła, Gray tym bardziej, Lisannę odepchnąłem, Mirajane czuje się zdradzona. To ja stoję za tymi podpaleniami, ale nie za tym największym. Przepraszam, pomyliłem się. Chciałem cię również porwać. Skrzywdzić Acnologię, jak on skrzywdził moich rodziców. Mama… Ona popełniła samobójstwo. Tata siedzi w więzieniu. Ja nawet nie mogłem go odwiedzić. Nie pamiętam, jak wygląda. Proszę… Pomóż mi.. — Łzy spłynęły po jego policzkach. — Wiem, że nienawidzisz mojego uśmiechu, ale chcę znowu się śmiać, cieszyć i nie martwić całym tym gównem. Loki ma rację.
Lucy westchnęła, a potem dosiadła się do Natsu.
— A więc chyba wszyscy należymy do klubu nieudaczników. Wszyscy…
Loki przyklapnął obok Lucy.
— Jest w tym trochę racji — powiedział Loki, kładąc dłoń na ramieniu Lucy. — Ale damy sobie jakoś radę.
— Wątpię — znów odpowiedzi równocześnie.
Lokiego zaczynała powoli niepokoić ich zgodność, ale może za wcześnie wyciągał wnioski? Choć nie dało się ukryć, myśleli podobnie.
— Natsu, co planuje twój ojciec? — spytała nagle Lucy.
— Co? — Podniósł się nagle. — Co masz na myśli?
Wzięła głęboki wdech i spokojnie wyjaśniła:
— Igneel wychodzi po dziesięciu latach więzienia. Acnologia doprowadził do śmierci wielu jego przyjaciół. Nie będzie chciał zemsty czy coś w tym stylu?
— Na pewno będzie chciał — wtrącił się Loki. Nie wiedział, jaką odpowiedź chciał dać Natsu. Nic nie znaczyła, bo prawda była tylko jedna.
— Tak, na pewno — zgodził się Natsu.
Loki otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Takiej szczerości się nie spodziewał.
— Co w takim razie planuje? — pytała dalej Lucy.
— Nie wiem. — Wzruszył rękoma. — Ojciec… Ja naprawdę nie widziałem go od dziesięciu lat. Ostatnio napisał do mnie list. Jak wyjdzie, to coś się wydarzy. On mnie naprawdę potrzebuje! — tłumaczył dalej. — On widzi we mnie syna.
— On nie pamięta o swoich dzieciach — powiedziała cicho Lucy.
— Dzie… Dzieciach?
— Natsu, ty masz brata. Młodszego brata, którego oddali do sierocińca. Z nim w ogóle się nie kontaktował. Natsu, on chce zemsty, nie ciebie.
— Mylisz się — wysyczał.
— Gdyby naprawdę zależało komukolwiek na nas, to nie musiałoby dość do niego… do tego porwania.
Loki rozwarł usta. Odebrało mu mowę. Natsu też się nie odzywał. Odwrócił wzrok, a potem ruszył w kierunku drzewa, na nowo zaczynając odchodzić je dookoła.
— Czy… — zaczął, wciąż nie patrząc ani na Lokiego, ani na Lucy. — Oni chyba mnie kochali, prawda? Przecież… Cholera! — krzyknął w złości.
Jakaś kobieta odwróciła się w ich kierunku i pokręciła głową. Aż prosiło się, by dodała „ach ta dzisiejsza młodzież”. Nic jednak nie powiedziała. Odeszła w milczeniu.
— I wydaje mi się, że masz już rodzinę. I oni przynajmniej nie wydali cię — kontynuowała Lucy. — Zazdroszczę ci. Mną tylko interesuje się Loki, choć… — nieśmiało luknęła na niego — chyba i on robi to z poczucia winy.
— Oj, Lucy — fuknął Loki. — Trochę tak, nie ukrywam, ale pamiętaj, zakochałem się w tobie.
Zaśmiała się.
— Zakochałeś się w kanapkach z pastą jajeczną.
— Przez żołądek do serca.
— Nienawidzę jajek — włączył się Natsu. — A najgorsze są gotowane. Błe!
— A co z majonezem? — dopytał się z ciekawości Loki.
— Uwielbiam a co?
— A wiesz, że jednym ze składników majonezu jest jajko? — Loki uśmiechnął się szeroko. — Może teraz zmienisz zdanie?
— Ee tam, nie ma mowy. Nie czuję go, więc mogę spokojnie jeść majonez.
— Wiesz… Całkiem miło się z tobą rozmawia. Normalnie — stwierdziła Lucy, niewinnie rozglądając się wokoło.
— Chyba tak… — Zmarszczył czoło ze zdziwienia. — Aż ciężko mi w to uwierzyć. Tylko nie przypisuj sobie żadnych zasług, nadal ci nie wierzę.
— No i wraca do tematu. — Lucy westchnęła. — Myślałam, że normalnie porozmawiamy.
— Weź nie marz — prychnął. — Nie ma na to szans. Za bardzo… Za wiele powodów mamy, żeby się nie lubić.
— Zgadzam się i nie, Natsu — odfuknęła. — Za dużo rzeczy próbujesz ze sobą powiązać, a może tu nie ma związku. Nie możemy się lubić, bo nasze rodziny mają zatarg.
— Twój dziadek doprowadził do śmierci wielu osób — przypomniał jej Natsu.
— A wcześniej ci ludzie mnie porwali.
— Porwali, bo pospieszał ze spłatą długów.
— Które wzięli z własnej woli — ciągnęła dalej.
— Ponieważ nie mieli na życie. W mieści było drogo.
— A więc na co poszły te pieniądze? — zapytała i wtedy nastało milczenie.
Natsu otworzył usta, a potem zamknął je. Nie wiedział, co odpowiedź. A co gorsza, Loki również nie miał pojęcia, co się stało z tymi pieniędzmi. Sądził, że zostały odebrane w ten czy inny sposób po śmierci porywaczy, ale tak naprawdę nigdy o tym nie usłyszał. Acnologia nie wzbogacił się w ciągu jednej nocy. Jakby pieniądze wcale do niego nie wróciły.
— Lody, lody! — rozległ się krzyk. Samochód z lodami przejechał przez główny plac i zatrzymał się w okolicy fontanny. Jakaś babcia z wnuczką podeszła kupić gałkę.
— Kto je lody o tej porze roku? — spytał zdziwiony Loki.
— Zdecydowanie Gray. Dla niego każda pora roku jest idealna na lody.
— Naprawdę?
— Dokładnie. Dlatego dzisiaj został w domu. Miał się nimi zajadać i oglądać telewizję, a mimo to… Mimo to wyszedł i Szczęściarz zginął.
Coś trzasnęło. Cała trójka poderwała się równocześnie z miejsca. Loki rozejrzał się wokoło. Zimny pot spłynął po jego plecach. Miał złe przeczucia. To nie opona pękła. Nie, zbyt dobrze znał ten dźwięk. Ktoś wystrzelił z broni. Tylko raz. Kolejne sekundy mijały i nic więcej się nie działo. Czekali, po pewnym czasie Natsu i Lucy usiedli, ale nadal niespokojni. Wiercili się i dzięki temu Loki mógł odetchnąć z ulgą. Też coś podejrzewali.
— Uwaga! — wrzasnął z oddali Zeref.

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!