Penelopa uderzyła pięścią o blat
stołu. Notatki zrzuciła na łóżko, nie mając sił, by się nimi zająć. Wiedziała,
że nie powinna tak bardzo przejmować się śmiercią obecnego człowieka. Jednakże
wyrzuty sumienia chodziły za nią i nie oczekiwała, że odejdą prędko.
Spojrzała na godzinę — miała jeszcze trochę czasu do spotkania z
Pavorem. Zastanawiała się, czy nie podejść pod plac zabaw i tam nie wypocząć,
ale pogoda nie sprzyjała temu.
Drzwi od jej pokoju otworzyły się z impetem.
Przerażona chwyciła stojącą obok niej lampkę i wycelowała nią w
stronę wejścia, wstając.
Zaniemówiła.
Przedmiot wyleciał z jej rąk i roztrzaskał się o podłogę. Serce
zaczęło bić jak szalone, a myśli ogarnęła zazdrość i zachwyt. Piękno, jakie
ujrzała, odebrało jej zdrowy rozsądek.
Afrodyta, pani piękna i miłości, uśmiechnęła się ciepło.
Penelopa zadrżała, nie wierząc, że ktoś może posiadać tak przepiękny uśmiech.
Bogini weszła do pomieszczenia w lekkich podskokach, zostawiając pod swymi
stopami drobne kwiatki i trawę. Dwa gołębie, siedzące na jej ramieniu,
zagruchotały. Afrodyta dała im usiąść na długich palcach. Ominęła Penelopę i
położyła towarzyszy na monitorze.
Afrodyta rozejrzała się. Na jej twarzy pojawiło się
rozczarowanie. Stawiając delikatne kroki, jakby szła po puchu, podeszła do
szafy. Rozsiała na niej mech i kwiaty. Wyrośnięty pąk róży pochwyciła,
rozkoszując się jego słodkim zapachem. Roślina rozkwitła w jej dłoni.
— Nie sądzisz, że teraz twój pokój jest piękniejszy? — spytała
powabnym głosem.
Okręciła się, a wraz z nią złota przepaska, która sprawiała, że
serca stawały się uległe. A serce Penelopy zostało skradzione w pełni. Kochała
te złote, bujne włosy opadające na plecy bogini. Jej obfite, ponętne ciało, w
które pragnęła się wtulić i nigdy więcej nie wypuszczać. Kochała. Kochała
Afrodytę. I nie umiała jej nie kochać.
— Ja... — Głos ugrzązł Penelopie w gardle.
— Witaj, kochana! — powiedziała ciepło Afrodyta. — Mój powóz
zostawiłam w przed komnatą obok. Rozkazałam gołębiom czekać, ale nie umiałam
zostawić tej dwójki. — Wskazała na zwierzęta siedzące na komputerze.
Penelopa nadal milczała.
— Afrodyta. — Wskazała na siebie, po czym położyła gładką dłoń
na policzku Penelopy.
— Afrodyta — powtórzyła. — Witaj, to znaczy...
Pełne, bladoróżowe usta znalazły się niemal przed Penelopą. Były
tak blisko. Wystarczyło stanąć na palcach i zanurzyć się w słodkich pocałunkach
królowej miłości.
Rumieńce przykryły twarz Penelopy.
— Co tu robisz, o pani? — wydukała w końcu, unikając wzroku
bogini.
Spoglądanie na bogów z daleka nie mogło się równać ze stanięciem
przed nim samym. Dziewczyna czuła blask bijący z kobiety, który wydawał się
przenikać jej ciało. Najskrytsze myśli nie mogły się uchować przed mocą pani
miłości, a w szczególności przed jej magiczną przepaską — piękną i przerażającą
zarazem. Podpowiadała, kusiła i nie uznawała sprzeciwu; nawet samych bogów.
— To nasze pierwsze spotkanie — odezwała się Afrodyta, ale zaraz
zagościł smutek. — Ja sama nie rozumiem, czym się kierowałam, wybierając się do
ciebie, Penelopo. Wydaje mi się, że miałam, jak wy to nazywacie,
„wątpliwości". W końcu dla dobra pewnej osoby zdecydowałam się przyjść i
cię ostrzec. Moje gołębie przynosiły mi wiadomości o zapowiedziach śmierci
Zapomnianej Bogini, ale nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko...
— Przepraszam, ale...
— Nic z tego nie rozumiesz, prawda? — przerwała jej kobieta. —
Walka nie jest przeznaczona dla takiej kobiety jak ty. Jesteś delikatna,
łagodna, różnisz się od takiej Ateny. Ach, co to? — Podeszła do biurka i wzięła
do ręki zdjęcie przedstawiające małą Penelopę i jej dziadków. — Słyszałam o
tym. Zdjęcie. — Położyła dłoń na piersi. — Piękne. Pamiętam to małżeństwo.
Mieszkali tak niedaleko siebie, ale przez wiele lat się nie spotkali. Aż
pewnego dnia Mariannie wiatr przypadkowo — zachichotała — porwał jej drogi
kapelusz z pięknym, złotym piórem — westchnęła — a Ryszard jej go złapał i
podał. Poszli na kawę, potem na tańce i pod ołtarz. Ach, jak oboje kochali
przyjęcia i tańce...
Raptownie oddała zdjęcie Penelopie. Dziewczyna odłożyła je na
miejsce. Słowa Afrodyty zaskoczyły ją. Sądziła, że tak wiele wie o dziadkach, a
jednak myliła się.
Afrodyta ziewnęła ze znużenia.
— Mój mąż nigdy ze mną nie zatańczył. Poza tym gdyby dotknęły
mnie te wiecznie osmolone ręce... — Zadrżała. — Każdy ma swoje własne
przekleństwo. Ja mam Hefajstosa, a ty naznaczenie.
Penelopa odruchowo dotknęła czoła.
— Nie czujesz jego siły? — kontynuowała. — To naznaczenie ma
moc, której pragną niektórzy bogowie, ale nie są w stanie ci go odebrać.
— Dlaczego? — spytała dziewczyna.
— Ponieważ naznaczenie jest również tarczą, która broni cię
przed bogami. Jednakże ta tarcza wkrótce opadnie. Dlatego, dziecko, przybyłam z
trzema ostrzeżeniami dla ciebie. Po pierwsze, kiedy zniknę, słońce wyjdzie zza
chmur. Po drugie, jutro spełni się twoje marzenie. Po trzecie, pojutrze uratuje
cię mężczyzna, ale nie możesz mu zaufać.
Bogini wymusiła uśmiech, ale nie umiała zakryć smutku, który ją
ogarnął. Wbiła wzrok w kwiaty i szepnęła:
— Mogę tylko ostrzec cię dziecko, ale przeznaczenia nie da się
zmienić. A przynajmniej do tej pory się nie dało. — Dwa gołębie wskoczyły na
jej ramiona. Zabrała ze sobą jedną z róż, które rozrosły się na szafce
Penelopy, i odeszła. — Pozdrów ode mnie Pavora.
Penelopa wzięła głęboki wdech. Afrodyta odeszła, a wraz z nią
magia przepaski. Ciążący na Penelopie ciężar spadł, a dziewczyna w końcu mogła odpocząć.
Jednak mimo braku sił, wybiegła z pokoju. Przeszła przez korytarz porośnięty
kwiatami i zaszła do pomieszczenia, z którego wyjechał powietrzny powóz
zaprzęgły w gołębie i wróble. Wzbił się wysoko w niebiosa. Chmury rozsunęły
się, odsłaniając złoty pałac Zeusa, który znikł dopiero, gdy Afrodyta wróciła.
Olimp rozpłynął się w blasku wyłaniającego się słońca. Ostre
promienie oślepiły Penelopę. Zasłoniła się ręką, kiedy oczy zaczęły ją boleć od
patrzenia.
Usłyszała krakanie.
Wyjrzała za okno. Ujrzała siedzącą na parapecie wronę, którą
Apollo przeklął, jako posłankę złych wieści, przemieniając jej białe pióra na
czarne.
Wściekła dziewczyna zacisnęła pięści.
Podeszła do okna i otworzyła je, próbując wygonić zwierzę.
— Sio, sio! — mówiła, odganiając wronę rękoma. — Proszę, idź!
Wrona przechyliła głowę na prawą stronę i zakrakała jeszcze raz.
Wbiła się w powietrze, odfruwając daleko i zostawiając za sobą jedno czarne
pióro. Penelopa przetarła mokrą twarz, ciesząc się, że w końcu udało jej się
przegnać zwierzę. Jednak obawy nie minęły. Zwiastunka złych wieści przybyła do
niej. I nie był to przypadek.
Penelopa raptownie zasunęła zasłonki, broniąc się przed
pojawiającym na zewnątrz słońcem. Serce łomotało jej jak szalone po spotkaniu z
boginią. Bała się i, zarazem ekscytowała pierwszym, tak bliskim spotkaniem z
prawdziwym bogiem. Do tej pory doglądała ich z daleka. Unikała, jak tylko
potrafiła. Jednak tym razem wszystko się zmieniło. Jej bezpieczna strefa, jej
własny dom, została naruszona przez Afrodytę. Nie tylko jej obecność, ale też
słowa i czyny wprawiły Penelopę w zakłopotanie. Pytała siebie, czy może zaufać
bogini i wziąć ostrzeżenia na poważnie czy też nie?
Osunęła się na podłogę, ocierając mokre od potu czoło.
Momentalnie zalała ją fala gorąca. Mimo zasłoniętych okien, intensywne światło
przedostawało się do pomieszczenia, nagrzewając je. Kwiaty, które pozostawiła
po sobie bogini, zaczęły rozrastać się po całym mieszkaniu.
— Nie, nie, nie.
Penelopa na czworaka podeszła do „ogródka", impulsywnie
wyrywając każdy kwiat znajdujący się na drodze. Ku jej zaskoczeniu, rośliny
natychmiast odrastały. Wyciągała je wraz z korzeniami, obcinała nożyczkami,
lecz one nadal pojawiały się.
Zrezygnowana podniosła się i ruszyła w stronę pokoju po kwietnej
ścieżce, przypominając sobie o tym, co Afrodyta zostawiła w jej pokoju.
Przyjrzała się szafie, którą w całości przykrywał mech i
dojrzałe kwiaty. Znalazła rączkę od rozsuwanego mebla i szarpnęła za nią. Nie
poruszyła się nawet o kawałek. Penelopa mocowała się jeszcze trochę z klamką,
aż opadła zziajana na łóżko.
— Dziękuję za takich bogów — wysapała wściekle.
Poprawiła szlafrok, który rozsunął jej się podczas mocowania się
z drzwiami.
Nie mogła dłużej zostać w tym miejscu. Przez piętnaście lat
czuła się bezpieczna, gdy tylko przekraczała próg mieszkania. Jednak jedna
wizyta zmieniła wszystko.
Penelopa chwyciła za ubrania, które wcześniej rzuciła na łóżko.
Nic więcej teraz nie mogła wziąć z szafy, więc mogła zadowolić się tradycyjnym
strojem na trening; wygodnym, ale odbierającym jej resztki kobiecości. Szerokie
spodnie zakrywały zaokrąglone bioderka, dodając niepotrzebne centymetry w udach
i łydkach. Miała wyraźnie pokreśloną linię talii, ale ciasne bluzki nie
nadawały się na ucieczki przed mitologicznymi istotami, więc zawsze zakładała o
co najmniej rozmiar za duże. Wyglądała jak chłopiec. A szczególnie wtedy, gdy
zawiązywała kręcone włosy w niewielki kucyk i nakładała na głowę kaszkietówkę.
Nałożyła adidasy, które leżały przy pufie ze szmatkami,
wpychając je na siłę.
Wyszła z mieszkania, zamykając je za sobą.
Przez przypadek skasowałam cały komentarz, który napisałam . Grrr... :/
OdpowiedzUsuńZmobilizowałam się wreszcie i przeczytałam :D
To na początek trochę błędów, które rzuciły mi się w oczy:
"i podążać za nią niczym duch" - podążając
"Wydawało się dziewczynie" - nie pasuje mi szyk tego zdania. Nie lepiej byłoby "Dziewczyna wydawało się"?
"wylądowała dokładnie za Pavor" - Pavorem
"Albo kogo" - kogoś
"Podniosła się i poprawiła ubiór" - niby nie błąd, ale ten "ubiór" mi zgrzyta :/ Nie lepiej brzmiałoby "ubranie"?
Więcej nie znalazłam :D
Faktycznie niewiele się dzieje, ale to nic złego. Gdyby każdy rozdział przepakowany był akcją, to by się czytelnik zmęczył. No, ja bym się zmęczyła, nie wiem, jak reszta :D
Nie lubię Pavora. Jest dziwny. I ma chyba paranoję :D Jak Penelopa z nim wytrzymuje, nie mam pojęcia...
Rozdział nie tak chaotyczny, jak poprzedni, już lepiej rozumiem zdolność Penelopy do widzenia mitologicznych istot.
Pozdrawiam ^^
O! Właśnie o ubraniu chciałam napisać, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć słowa.
UsuńOgólnie chciałam zakończyć na tym rozdziale z brakiem akcji, jednak postanowiłam nie pisać jednak zbyt długich rozdziałów.
I tak jak mówiłam, chaos był na początku, a teraz powoli będę pokazywała, kim jest Penelopa, co umie i jak funkcjonuje świat bogów.
Wielkie dzięki za komentarz i również pozdrawiam ;)
No i niech ktoś mi powie, że nie warto przeszukiwać pokojów! Tyle skarbów, które Penelopa znalazła...
OdpowiedzUsuń"Na jej nieszczęście właśnie w tym momencie się otworzyły i w progu stanął Pavor ubrany jedynie w biały ręcznik" - no to pobudziłaś moją wyobraźnię.
"– Możesz się ubrać? – zaproponowała Penelopa" - z tego odnoszę, że różnimy się z Penelopą
"– Przebiorę się, by cię nie rozpraszać, a ty leć do piwnicy, zaraz przyjdę – oświadczył.
– Powtarzasz mi to od dziesięciu lat, a jednak nadal brzmi tak samo podejrzanie jak na początku – zażartowała." - hahahhahahhahaha
Shippuję Penelopę i Pavora. Mocno shippuję.
W dupie mam co zrobił okropnego Pavor, jego brutalną przeszłość itd. Gościu jest moim nowym crushem.
"Wstała i podeszła do wiszącej szafki, na której drzwiczkach była przylepiona duża kartka z napisem „Penelopa – nie ruszać”. Otworzyła ją" - może jednak nie różnimy się aż tak. Zrobiłabym to samo.
Nie, ja nie łączę tej parki, bo ich relacje już są wystarczająco pokręcone. Widzę, że my zgadzamy się w wielu kwestiach. Pisałam ten rozdział z wielką przyjemnością i cieszę się, że zmieniłam relacje Penelopy i Pavora, zasługują na coś więcej niż tylko na to, co dałam im w poprzedniej wersji.
UsuńRzeczywiście, ich relacje są o wiele lepsze i jednocześnie ciekawsze. A rozdział wyszedł ci super :)
UsuńBardzo mnie to cieszy!!! ;)
UsuńEj, wychodzi na to, że czytałem już obydwa rozdziały. Tak więc jedna uwaga jaką mam to "Kornelii", opowiadanie dzieje się w Polsce, więc pobudzona mogła być "Kornelia", natomiast telefon mógł być "Kornelii".
OdpowiedzUsuńLink działa poprawne w ST
UsuńJa podejrzewam, że to nie jest błędna odmiana, tylko literówka. Literówki bardzo często mi się zdarzają i przez to wychodzą takie cudeńka. Najgorsze, że ich nie widzę.
Dzięki za szczery komentarz. Przeczytam jeszcze raz rozdział i poprawię błędy, które znajdę. Ja już wcześniej powiedziałam wszystko na temat mroku itd. Ja nie do końca chcę stworzyć bajeczkę dla małolatów, ale czasami myśli się inaczej, a w efekcie wychodzi inaczej...
Wezmę sobie uwagi do serca, dlatego dziękuję za szczery komentarz.
Dziękuję za zaproszenie. Na razie sesja, więc na pewno nie wpadnę, ale jak minie, to postaram sie nie zapomnieć wpaść :)
Pewnie tak samo nie widzisz literówek, jak ja braków w przecinkach lub przecinków nadprogramowych :)
UsuńBardzo możliwe...
UsuńJa po prostu tak mam, że czytam tekst i czasami ktoś mi wskaże błąd, a ja ślepa i go nie widzę!
Dzień dobry. Oto i jestem, nareszcie, co? Miałam trochę przerwy, nie było mnie u siebie, u innych, a teraz daję znak życia.
OdpowiedzUsuńWciąż lubię Twoje opisy. Są jakby inne (może wiesz, o co chodzi) niż w poprzedniej wersji, ale równie dobre, plastyczne, działające na wyobraźnię.
W drugim akapicie masz powtórzone (je), tak mi się jakoś mocnow oczy rzuciło, bo znalazły się akurat na tej smej pionowej linii. Ach, te zaimki... mają pomagać w unikaniu powtórzeń, a to je najczęściej powtarzamy.
Z tym gwałtownym wstaniem i złapaniem się za głowę, według mnie, dziwnie wyszło, trochę groteskowo, przerysowanie. Ja się, szczerze mówiąc, jakoś zaśmiałam.
Ach, moja stara jak świat pięta achillesowa daje się we znaki... Bądź przygotowana (może pisałam, nie no, kiedyś na pewno pisałam, jak u każdego, hah), że będę pewnie mylić postaci, bo nie umiem zapamiętywać imion, gdy czytam dużo, często, mieszają mi się ze sobą.
Po ich rozmowie (no Penelopy z tą nową no) masz opis, ze studentką na początku, z powtórzonym być. Nie chcę się czepiać, ale wiem, że pracujesz nad nową, lepszą wersją i myślę, że każde pokazanie chociaż powtórzenia może być pomocne. Jeśli nie chcesz bym wskazywała błędy, po prostu to powiesz.
Nie wyczułam wcześniej u gościa (XD) odpowiedniej stylizacji językowej, więc to (rzeknij) wyszło nienaturalnie i... śmiesznie?
Mogłabyś wytłumaczyć, o co chodzi z tym inaczej odczuwanym czasem przez bogów? Chodzi tylko o to, że jak żyją tak długo, to sto lat to nic czy jednak rzeczywiście inaczej odczuwają czas? Bo Afrodyta zawsze kojarzyła mi się z taką trochę nimfą, co lubi schodzić na ziemie i zabawiać się z młodymi chłopcami, ale to może stereotypowe.
A ja tam Pavora nawet lubię. Interesujący się wydaje.
Miłego dnia,
mendoid Corteen
Hmm... Ja też mam na razie przerwę, bo sesja i te sprawy...
UsuńOgólnie dziękuję za wypisanie zalet, jak i błędów. Uwierz mi, że to nie jest czepianie się. Jestem ogromna za nie wdzięczna, bo ciągle pracują i wskazówki są jak najbardziej mile widziane!
Postaram się wziąć wszystko pod uwagę.
A co do czasu... Bogowie żyją wiele, wiele lat, dla nich 100 lat to nic. I faktycznie Afrodyta często schodziła, ale dla niej to często to dla nas całe życie.
Wielkie dzieki i pozdrawiam
Okej, więc tak.
OdpowiedzUsuńCzęść z Afrodytą dobrze pamiętałam. No dobra, w miarę... Ale nadal twierdzę, że wychodzi Ci super XD Choć rozumiem tą nagłą chęć poprowadzenia opowiadania od początku, bo ja źle myślę o swojej UG i wiem, że w przyszłości będę miała dużo pracy, jeśli będę chciała je znośnie poprawić. Czemu muszę być tak leniwa...
Nie pamiętałam, czy w poprzedniej wersji także była Etylia... Po prostu nie wiem czy tak, czy nie, ale bardzo ta część mnie urzekła, choć sama nie wiem czemu. Było w niej coś takiego... Kurde, świetnego naprawdę, aż nie mogłam oderwać oczu od czytania, a tu nagle koniec... :x
Etylii nie było w poprzedniej wersji, wprowadziłam ją jako element świata mitologicznego, który jest miły dla Penelopy :) A poza tym wkrótce się przyda ;)
UsuńNaprawdę cholernie mnie to cieszy, że opowiadanie ci się podoba. Ogólnie ty już czytasz w zasadzie wersję po kolejnej korekcie. Bo ostatnio znowu cośtam zmieniałam :)
Pozdrawiam
W tym rozdziale już widać, że podążasz drogą stworzenia produktu dla nastolatków. Nie wiem czy można opowiadanie nazwać produktem, ale jeśli można, to twój jest nastoletni. Samo zachowanie bohaterów względem siebie, to jak zachowanie gówniarzy na korytarzach szkolnych. Nie wiem czy teraz w modzie jest takie odnoszenie się do siebie, wygłupy tego typu i pozerstwo na wiecznego luzaka, bo sama mam trochę starszych znajomych, ale przez to co zrobiłaś z Pavorem, niby nauczycielem, to coś co mnie zniesmaczyło. Stał się takim kumplem, nastoletnim kumplem. Nie wyczuwam, by od niego biło jakieś doświadczenie życiowe, rozwaga, dojrzałość. Wcale nie da się wyczuć, że przeżył tyle lat ile przeżył. No i jako trener... proponuję kiedyś obejrzeć jakiś trening na You Tube chociażby.
OdpowiedzUsuńPodobne zastrzeżenia co do Pavora mam do bogów, bo ani bogini lasu, ani Afrodyta się nie popisali. Cały czas mam wrażenie, jakbyś pisała o grupie ludzi (nie bogów, a ludzi) w przedziale wiekowym 12-19. I o ile jednego takiego mogłabym zaakceptować, bo wszędzie i zawsze się taki może trafić, o tyle tutaj czuję przesyt takiej dziecinności i braku powagi, a mitologia raczej kojarzyła mi się zawsze z powagą, w końcu to starożytna religia, a nie jakaś bajeczka. Stąd moje pytanie - czytałaś mitologię czy tylko opowiadania i książki stworzone na jej zgliszczach? Mało która taka opowieść stworzona jest na fundamentach mitologii, raczej większość burzy co było i stawia władne, czasami przemycając mało istotną rzecz, ale charakteru religii jako takiej, to mało która opowieść oddaje.
Taka Miłość, czyli moja twórczość – serdecznie zapraszam
No cóż, ogromnie dziękuję za uwagi. Naprawdę starałam się uchwycić bogów w jak najlepszym świetle, ale chyba mi nie wychodzi :(
UsuńMogę tylko wyjaśnić, że jeśli chodzi o trening Pavora, to on stosuje metodę, którą jeszcze wpoił mu ojciec, czyli poprzez ciągłą walkę. Dlatego tak miał wyglądać trening, a jego zachowanie to efekt tego, że musi sie wtopić w otoczenie, ciągle ukrywać i udawać. Ale i pewnie tak normalny Pavor, by mi nie wyszedł...
Naprawdę rozumiem, o ci chodzi, ale chyba najwyraźniej nie potrafię pisać dorosłych i dojrzałych postaci. Sama pochodzę z bardzo dziecinnego domu, rodzice, wujkowie, dziadkowie itd. to osoby bardzo dziecinne i uwierz mi, że niektóre teksty czy zachowania brałam z życia. Ale faktycznie Pavor i inni zasługują na coś lepszego.
I jeszcze odpowiadając na pytanie, tak, szukałam w mitologii faceta, którego nazwiska teraz zapomniałam, ale jest on jakimś brytyjskim profesorem, który zajmuje się mitologią grecką. Wiem, że jest ona brutalna, pełna tajemniczości, ale chyba nie potrafię tego uchwycić :(
No cóż... Praktyka czyni mistrza, więc nie będę się poddać i będę starała się coraz lepiej pisać!
Ogromnie dziękuje za uwagi i pozdrawiam ;)
Zmiana szablonu? Ładnie ; )
OdpowiedzUsuńZ takich uwag, to zabrakło mi na początku takiego krótkiego opisu Afrodyty. Mam na myśli w takiej formie pierwszego wrażenia. Bo naturalnie, jak na coś spojrzysz, to masz jakieś wrażenia - ładne, brzydkie, ciemne, jasne. Nie interesujesz się szczegółami, ale coś, jakaś ocena się pojawia. A tutaj mam opis, że naga kobieta, ale jakieś jedno zdanie o tym, że to AFRODYTA, piękność nad pięknościami... tego mi zabrakło.
Poza tym akcja zaczyna nabierać kształtów, jestem ciekawa czy przepowiednia Afrodyty faktycznie się spełni. Natmiast w tej akcji z Etylią uderzyło mnie, jaka Penelopa jest niedojrzała. No bo zachowuje się jak typowa nastolatka, co zawsze narzeka, że dostała dar. No bo uciążliwy i go nie chce, ale musi. Biedaczka. Czekam aż w końcu zacznie rozumieć sens tego wszystkiego, cel takiego a nie innego naznaczenia.
Chyba tyle ode mnie ; ))
Aaa, dobra, rozumiem, co masz na myśli. Jak będę poprawiała rozdziały, wezmę to pod uwagę. Wielkie dzięki!
UsuńTak, Penelopa jest niedojrzała, choć z drugiej strony też nie ma się jej co dziwić. Jeszcze w którymś rozdziale wyjaśnię, co przeżyła przez ten "dar". Poza tym pewnie sama nie rozumie, czego chce, ale to chyba w ostatnim rozdziale, który napisałam, jest coś o tym. No, mam przynajmniej nadzieję, że uda mi się w pełni pokazać cel tego daru i to jak Penelopa zmieni swój stosunek do niego. Bo jeszcze wiele przed nią :)
Wielkie dzięki za szczery komentarz!
Ja nie wiem, czy na telefonie jest inna wersja, czy może zmieniłaś rozdział, ale nie ogarniam komentarzy sprzed lat... No nie widziałam Pavora w ręczniku! Ewentualnie to wina oparów z pracy...
OdpowiedzUsuńZmieniłam rozdział ;)
Usuń