Ruszył chwiejnym, zataczającym się krokiem. Zmrużył oczy, nie powinien być za przytomny. Otworzył drzwi. Udał, że się potyka o własne nogi. Poleciał w kierunku podłogi, wyciągając ręce ku najbliższemu ochroniarzowi. Objął go za szyję i przyciągnął do siebie.
— Mój wybawiciel — szepnął.
Młody demon zarumienił się z wrażenia. Ścisnął mocniej swoje nogi, kto wiedział, co tam chowa? Angel nieśmiało przejechał palcem po jego owłosionym policzku.
— Czy dobrze widzę? Czy naprawdę uratował mnie tak przystojny demon?
Angel poczuł na sobie jak Husk przewraca oczami.
— To nic takiego — oparł ochroniarz. — Czy mogę jakoś pomóc?
— Nie śmiałbym prosić o pomoc. Tak narzucać się i jeszcze sprawiać kłopot?
Zasłonił twarz za dłonią, udając zawstydzenie. W rzeczywistości próbował zdusić w sobie śmiech.
— Ja mogę pomóc — zaproponował drugi z mężczyzn. — Może zaproponujemy jeden z pokojów?
— Nie, nie — nie zgodził się Angel. — Jeśli to nie kłopot, to wystarczyłaby mi wizyta w toalecie. Przemyłbym twarz.
— Tu jest tylko jedna toaleta i należy do szefa — rozmawiali między sobą.
— Tam nie ma nikt wstępu.
— Tak jak sądziłem. Sprawiłbym same kłopoty. — Angel wstał i odszedł kawałek od nich chwiejnym krokiem. Oparł się o ścianę, a potem po niej zsunął. — Czy ktoś pomoże mi wstać?
Oboje rzucili się z pomocą. Najpierw się obrzucili gniewnymi spojrzeniami, ale w końcu doszli do porozumienia, że pomogą demonowi w potrzebie, i razem go podnieśli, przytrzymując z dwóch stron.
— Może zaprowadzimy razem do łazienki?
— Tak, przypilnujemy.
— Wtedy na pewno nic się nie stanie.
— No właśnie!
Doszli do porozumienia, czemu przysłuchiwał się Angel. Udawał, że powoli traci przytomność. Tacy jak oni uwielbiali wykorzystywać okazję. Pobawić się, póki druga strona jest nieświadoma tego, co się z nią dzieje.
Angel położył głowę na piersi jednego z nich. Zamek w spodniach niemal pękł z wrażenia. Przyspieszyli kroku, docierając do zabarwionej pastelami łazienki. Wszystko wyglądało za cukierkowato i za czysto jak na piekło.
Ochroniarze ułożyli go przy chłodnej ścianie i podciągnęli sukienkę. Przełknęli głośno ślinę. Prawiczki piekielne mu się trafiły. Pochylili się nad Angelem i gdy go ujęli w pasie, nagle otworzył oczy i złapał ich pozostałymi rękoma. Odbił się od połogi. Wykonał w powietrzu szpagat, kopiąc ochroniarzy w twarz. A buty miał solidne, z porządnym obcasem. Obsunęli się nieprzytomni na podłogę.
Angel wstał. Poprawił dekolt od sukienki i dumnie wypiął pierś. Aktorstwo poziom mistrzowski. Kto by się spodziewał, że tak świetnie gra?
Husk otworzył łazienkę i burknął:
— Długo tak będziesz stał?
— A może do jutra? — fuknął. — Mógłbyś mi pogratulować albo pochwalić zdolności aktorskie.
— Grałeś cudownie, a teraz do Pavalo.
Przeszukał kieszenie ochroniarzy i wyjął pęk kluczy. Jeden z nich podpisano „od pokoju Pavalo“. Wymienili się wymownymi spojrzeniami. Kto w taki sposób oznacza klucze? Niemniej, ta wskazówka im się przyda.
Husk znalazł jeszcze jeden, z przyklejoną małą karteczką, na której ktoś zapisał „łazienka“. Uśmiechnęli się chytrze i kiedy wyszli z pomieszczenia, zamknęli je na klucz.
Do gabinetu Pavalo faktycznie prowadził tylko jeden korytarz. Po obu jego stronach nie było żadnych drzwi, oprócz tych wcześniejszych, które prowadziły do łazienki i wychodziły do pokoju spotkań.
Spodziewali się jakiś zabezpieczeń, ale Angel nie dostrzegł choćby jeden kamery. Korytarz dobrze oświetlono jasnymi żarówkami, a całość ozdobiono podłogą wykonaną z solidnego kawałka drewna. Ściany pomalowano na gustowny blady róż, który dodał dodatkowej przejrzystości korytarzowi.
— To jest za łatwe, prawda? — zawahał się Husk.
— Też mi się tak wydaje. Zaraz zginiemy, jak nic.
— A może ten Pavalo to jakiś niepokonany bóg?
— Raczej zwykły demon, ale wyjątkowo nieostrożny. Ewentualnie czeka na nas po drugiej stronie ból, cierpienie i rozpacz. Może namówię Pavalo, żeby zakończył mój żywot w cielesny sposób.
— Jak ci przebije serce, to na pewno doznasz tego cieleśnie.
— Wolałbym, żeby przebił mi coś innego.
— Ty robisz to specjalnie, prawda?
— Ja? Skąd?
Husk chciał kontynuować, ale uznał, że nie warto. Poddał się.
Wybrał odpowiedni klucz i przekręcił go w zamku. Pyknęło. Niepewnie sięgnął do klamki. Zawahał się przed otworzeniem drzwi, jakby naprawdę uwierzył, że po drugiej stronie czeka na nich śmierć. Zapomniał, że nie żyją już od dłuższego czasu.
Nagle wszedł do środka. Powitała go… cisza. Nic się nie wydarzyło. Nikt nie czekał ze spluwami. Angel aż się zawiódł. Spodziewał się po Pavalo czegoś więcej niż tylko pustego, niestrzeżonego gabinetu.
— To… ułatwia sprawę, ale jestem zawiedziony. A ty, Husk?
— Widzisz, co leży na biurku?
Z trudem zobaczył biurko. Ciemne zarysy przedmiotu stapiały się z brązowymi ścianami. Sprawę ułatwiał różowy pluszak oparty o komputer.
— Różowy pluszak? — zdziwił się Angel.
Na brzuchu widniał jakiś napis. Ostrożnie przeszli w tych ciemnościach przez pokój, po drodze nie napotkali na żadną pułapkę. Angel miał na serio mieszanego uczucia wobec tej sytuacji.
Husk podał mu pluszaka. Na samym środku, na jego brzuchu widniał ogromny napis „CHARLIE“, wyszyty grubą i do tego czarną nicią. Angel o mało nie rozdarł zabawki na pół.
— Wysłała nas po pluszaka… — zrozumiał.
— Wysłała nas po pluszaka.
Ręce opadły Huskowi. Przykucnął i jęknął żałośnie. Wszystkie ich starania, ta niemożliwa do wykonania akcja włamania się do kasyna Pavalo opierała się na tym, że on ukradł jej jakiegoś pluszaka. Jak można ukraść pluszaka?
Nagle w pomieszczeniu zrobiło się jasno.
Angel i Husk odwrócili się gwałtownie. Powitał ich menadżer Pavalo, z dwoma osiłkami, którzy nieśli dla niego plik dokumentów. Przez moment patrzyli na siebie w ogłupieniu. Nikt nie wiedział, jak postąpić dalej. Angel wahał się nad wszczęciem walki, w kasynie roiło się od ochroniarzy. Nie wyjdą z tego żywi.
Menadżer wskazał na pluszaka.
— Przyszliście po to?
Zgodnie kiwnęli głową.
— Tak myślałem, że nie chodziło o casting ani żadne granie w kasynie, choć szanuję, plan wypalił i wasz występ podbił serca moich gości.
— Twoich? — zapytali jednocześnie.
Wskoczył na biurko, rozsiadając się na nim wygodnie. Założył nogę na nogę, a potem pstryknął palcami. Osiłki zrzuciły dokumenty na ziemię, stając na baczność po lewicy i prawicy demona.
— Pavalo, właściciel tego cudownego przybytku, a ty to zapewne słynny Angel Dust. Normalnie kocham drugą część „Uwięzionego w rozkoszach“. Klasyk gatunku.
— Serio? Fani zapomnieli o tym filmie, a ty go widziałeś i kochasz?
— No jasne. Widać progres i lepszą grę aktorską. Uwielbiam scenę krótko przed końcem, gdzie udaje ci się uciec z więzienia rozkoszy, siadasz za kierownicą i wszystko się okazuje tylko snem, a ty cały czas tkwisz w swojej celi.
— Walczyłem o tę scenę z Valentino tygodniami. Chciałem zaskoczyć widza.
— Udało się na bank. — Zerknął na Huska. — Nowy Orlean, czwarty września 1956, klub jazzowy „Pod palemką“. Pamiętam koncert jak dziś.
— Daliśmy wtedy czadu z chłopakami — wspomniał demon.
— Stałem pod sceną. Byłem wtedy gówniarzem, ojciec zabrał mnie do klubu pod przymusem. Powiedział, że jestem młody i głupi, ale dobra muzyka wyrobi mi temperament. Oj, tatusiek znał się na rzeczy.
— To na pewno nasza sprawka, a nie Dzikiej Betty? — zapytał, wątpiąc w wyznanie Pavalo.
— Uwierz mi, że tamtego wieczoru zyskałem życiową mądrość i straciłem dziewictwo.
— Dzika Betty nikogo nie szczędziła. — Husk się zaśmiał. — Wydajesz się spoko gościem, dlaczego kradniesz jakieś pluszaki?
— Kraść? — zdziwił się. — Znalazłem. Wracałem wtedy z miasta, udzielałem jednego wywiadu i akurat szedłem w kierunku samochodu. Na parkingu zobaczyłem pluszaka. Podniosłem go i wziąłem ze sobą. Był brudny, nie widziałem napisu z przodu, więc najpierw go wyprałem. Domyśliłem się, że należy do księżniczki, ale sami widzicie… Prowadzenie biznesu to rzecz niełatwa. Miałem oddać jutro.
— Znalazłeś? — Angel upewnił się, czy dobrze go rozumie.
— No tak, na parkingu.
— A to niby ona zawsze powtarza, że należy szukać dobra w demonach — jęknął Husk. — Czy ta dziewczyna raz nie mogła pomyśleć, zanim wpakowała nas w to szambo?!
Angel wyciągnął telefon. Husk popatrzył się na niego dziwnie. Nie zapytał, ale na jego usta, aż cisnęło się pytanie, gdzie wsadził ten telefon. Dlatego Angel uśmiechnął się złośliwie. Husk tym bardziej nie zapytał.
Angel wybrał numer do Charlie i odczekał chwilę. Odebrała po kilku sygnałach.
— Znaleźliście? — wyskoczyła z pytaniem.
— Niestety, nadal szukamy. A co to za przedmiot? Mamy straszny problem z Husky, żeby go odszukać. Tu jest tyle różnych przedmiotów.
— Oj, tak? Może lubi kraść? Takie hobby.
— Demony mają różne hobby.
— No właśnie! Różne. Uważam, że każde z nich zasługuje na uwagę i brak krytyki.
— Dla przykładu kolekcjonowanie zabawek.
— Słucham?! — krzyknęła do słuchawki.
— No przecież wiesz, że uwielbiam swoje zabawki.
Pavalo zasłonił usta, z trudem powstrzymując się od śmiechu. Husk tylko uśmiechnął się chytrze, czekając cierpliwie, jak dalej pójdzie ta rozmowa.
— Zapomniałam. — Odetchnęła wyraźnie z ulgą. — A co do mojego przedmiotu. Jest… różowy.
— Podobny do mojego futra?
— Tak!
— Mały czy duży?
— Raczej średni. Przypomina…
—… pluszaka? — zasugerował Angel.
Prychnęła.
— W życiu. No może troszeczkę wielkością, ale to nic takiego przecież. Różowe i podpisane moim imieniem.
— No dobrze. Dzisiaj pewnie nie wrócimy. Zejdzie nam z poszukiwaniami.
Westchnął teatralnie i się rozłączył.
— Wiesz… masz zadatki na prawdziwego aktora — pochwalił go Husk.
— Nie! Ja już jestem prawdziwym aktorem. I do tego świetnie śpiewam? — Puścił oczko w kierunku Pavalo.
— Propozycja nadal aktualna. Uwierz mi, poradzę sobie z Valentino raz dwa.
— Dziękuję. Nie sprzeda mnie tak łatwo, ale dziękuję za dobre chęci.
— Kochany, uwierz mi, mam dar przekonywania, a Valentino to idiota.
— Z tym się trudno nie zgodzić.
Pavalo machnął nogami. Zacisnął usta w wąską linijkę, jakby na coś czekał. Na ich odpowiedź?
Angel popatrzył na Huska, szukając w nim ratunku. Nie za bardzo wychodziło mu podejmowanie samodzielnych decyzji. Husk ujął jego dłoń, pochylił się i ucałował jej wierzch.
— To może bis, a potem zaproszę cię na kieliszek dobrego wina? — zaproponował.
Znowu zrobiło mu się gorąco. Angel pomachał przed twarzą misiem. Nadął policzki, zanim powiedział zdecydowane „tak“.
Pavalo zeskoczył z biurka i zaklaskał. Przetarł pojedynczą łezkę, która pojawiła się pod powieką, a potem objął Angela i Huska.
— Uwielbiam wasz duet. No już, na dół, kasyno nie będzie otwarte wiecznie, choć jesteśmy w piekle, więc kto wie jak skończymy?
Zagrali bis. Widownia w postaci gości kasyna oszalała, zarzucając ich gromkimi brawami, jakich nigdy wcześniej Angel nie doświadczył. Kochali go, nie za nagie sceny czy za spędzoną z nim noc, a za głos, za talent, który pokazał na scenie.
Husk zabrał go do baru. Usiedli w zarezerwowanym przez Pavalo miejscu i czekało już na nich wino oraz drobny poczęstunek w postaci koreczków serowych. Husk odsunął Angelowi krzesło. Usiedli przy stole.
— Kto by się spodziewał, że z ciebie taki dżentelmen — skomentował Angel.
— Potrafię zaskakiwać, a takie miejsca jak to potrafią obudzić we mnie tego starego, potężnego Władcę, który miał tu w piekle swoje własne kasyno.
— Wiesz, że nie o tym mówię.
— Wiem — mruknął.
Otworzył butelkę wina i nalał kieliszki do pełna. Wznieśli toast, przy leżącym na trzecim fotelu misiu Charlie. Głównie za niego, bo gdyby się nie zgubił, to nigdy nie poznaliby Pavalo i nie zaśpiewaliby na wielkiej scenie.
Napili się. Wino było słodkie i orzeźwiające, pełne intensywnego smaku, który od razu zawrócił Angelowi w głowie. Oparł się o stół i spojrzał na Huska. Ten głupi kot wyglądał zabójczo w tym garniturze. Niewiele brakuje od tego, by się w nim zakochał na amen.
— Co tak patrzysz?
— To… Randka? — upewnił się Angel.
— Dokładnie. A myślisz, że dlaczego trzymałem garnitur i sukienkę w limuzynie?
— Zaraz, co?! — Złapał się za głowę, nie rozumiejąc, co Husk ma na myśli. — Cały ten czas woziłeś, bo…
Skinął głową.
— Oo, to ma teraz sens — wyszeptał. — Czyli… na pewno randka?
— A co? Nie podoba ci się?
— Ty słodki kotku.
Ujął policzki Huska jedną parą rąk, przysunął go do siebie. Pocałował go delikatnie w usta, praktycznie je musnął. Nie przekroczył granicy, a jednocześnie zostawił na jego ustach smak, który zachęci go do sięgnięcia po więcej.
Angel oblizał usta.
— Smakowało?
Husk zaśmiał się po nosem.
— Kto by się spodziewał, że w sukience tak ci do twarzy. Oboje potrafimy siebie nawzajem zaskoczyć.
— A noc młoda, koteczku.
— Nie kuś, pajęczaku. Szkoda zniszczyć tak piękną sukienkę.
— O to się nie martw. Akurat w zdejmowaniu ubrań jestem specjalistą.
Jednocześnie parsknęli śmiechem, a potem wrócili do butelki wina. Chyba tej nocy alkohol działał na nich aż za dobrze, a wypili dopiero połowę. Strach się bać, co się wydarzy, jak dosięgnął dna?
0 Comments:
Prześlij komentarz