—
Nie...
Natsu
Dragneel zadrżał. Po raz pierwszy od pięciu lat niezwyciężony Pogromca Smoków,
ten którego imię rozbrzmiało na wszystkich kontynentach, zabójca Acnologii i
nieśmiertelnego Zerefa, zadrżał, kiedy zastał pusty talerz na blacie.
Rozejrzał
się po gildii — znajdowało się w niej tylko parę osób, w tym nikt nie zajmował
się pustym talerzem. Nikt nic nie widział.
Natsu
odszedł od stołu tylko na pięć minut, żeby sprawdzić stan piwa na zapleczu.
Mieli przecież pić wieczorem, a obiecał zająć się zapasami, które stale
opróżniała Cana.
Pięć
minut.
Wrócił.
Pusty
talerz.
Na
samą myśl o tym, że ten talerz stał pusty, robiło mu się niedobrze.
—
Co się z tobą dzieje, zapałko? — Gray palnął go zw głowę. A potem poprawił, gdy
Natsu nie zareagował. — No co?
Natsu
obejrzał się przez ramię, miał łzy w oczach. Pociągnął nosem, a potem wtulił
się w Graya pierwszy raz w swoim życiu.
—
Przyjacielu, to koniec — ogłosił Grayowi, zaciskając uścisk.
—
Cco? — Jego głos się załamał. — Uderzyłeś się w ten głupi łeb czy co? No nie...
— urwał, kiedy sam zobaczył pusty talerz.
Zbladł.
Gray po raz pierwszy w swoim życiu doznał chłodu — ogarnął go zewsząd, jakby
trafił na lodowe pustkowie najdalszych terenów północy, gdzie nikt się nie
zapuszczał; gdzie wszystko i wszyscy ginęli.
Potrzebował
ciepła.
—
Przyjacielu! — wykrzyczał, łapiąc Natsu w najmocniejszym uścisku w całym swoim
życiu. — Wybacz, że byłem dla ciebie niemiły.
—
Nie, to moja wina. Nie doceniłem wartości przyjaźni. — Pokręcił głową. — Głupi
ja.
—
Nie mów tak, nie jesteś głupi. Nazywałem cię tak z czystej złośliwości. Natsu,
wybacz mi.
—
Nie, to ty mi wybacz, Gray.
—
Co wy właśnie wyprawiacie?! Już do końca przegrzało się wam i zmroziło w
mózgach? — Lucy odłożyła na fotelik małą Nashi, która machała nóżkami
energiczniej niż zdołała na nich chodzić. Ciągnęło dziecko wszędzie, choć ledwo
stała na dwóch pulchnych nóżętach. Lucy przełożyła przez nią pas
zabezpieczający. — Bądź grzeczna — poprosiła małą.
Nashi
chwyciła za włosy matki i pociągnęła za nie, wyrywając kolejnych dziesięć tego
dnia. Lucy tylko westchnęła. Rozluźniła zacisk córki. Wyjęła z jej dłoni własne
włosy i rzuciła na podłogę gildii.
—
Ponawiam pytanie: co wy wyprawiacie? — powtórzyła, niecierpliwie stukając
palcem o fotelik.
—
Talerz... — zaczął Natsu.
—...
pusty — dokończył Gray.
—
Wow... Niesamowite — odpowiedziała beznamiętnym głosem Lucy. — I co z tego?
Natsu
odsunął się od Graya. Złapał Lucy i pocałował ją jak nigdy wcześniej —
namiętnie, przy wszystkich zebranych dzisiaj członkach gildii i przy ich
dziecku, które zaczęło podpalać fotelik.
—
Kocham cię, Lucy — wyznał, przesuwając jej grzywkę na prawy bok.
—
Ty... zwariowałeś. Totalnie zwariowałeś. — Pstryknęła go w czoło. — Weź się
obudź, debilu.
—
Nie nazywaj tak mojego przyjaciela! — do rozmowy włączył się oburzony Gray. —
Wiem, że jesteś na niego zła, ale nie traktuj mojego przyjaciela w ten sposób.
—
Wy zwariowaliście — doszła do wniosku po raz kolejny. — Odjęło wam rozum.
—
To kryzysowa sytuacja, zaraz mogę zginąć! — dał jej do zrobienia Natsu. —
Kocham cię, kocham naszą córeczkę, ale popełniłem błąd...
Lucy
zasłoniła mu usta.
—
Zaraz. Zaraz. Zaraz. Jaki błąd? Co ma do tego pusty talerz?
—
Erza — wymruczał Gray.
—
Ciastko — dodał jeszcze Natsu, kiedy Lucy zdjęła z jego twarzy rękę.
—
I? — zachęciła, by w końcu wyjaśnili konkretniej.
—
Ktoś zjadł ciastko Erzy Scarlet! — wyznali w tym samym czasie.
W
całej gildii nastała cisza. Fala przerażenia przeszła wraz z powietrzem, które
wdychał każdy z osobna. Dawny lęk przestał mieć znaczenie. Wydawał się
błahostką w obliczu tego, co ich czekało. A czekała na nich sama... śmierć.
—
DEBILE! — ciszę przerwała Lucy. — A czy ktoś z was może wpadł na pomysł, kto
faktycznie zjadł ciastko Erzy Scarlet?
—
Lucy... — próbował jej przerwać Natsu, ale ta dokończyła z możliwie możliwie
najbardziej logiczną odpowiedzią:
—
Erza Scarlet.
Fotelik,
na którym siedziała Nashi, zajął się ogniem. Lucy złapała za wiadro wody i
wylała je prosto na swoją córkę, gasząc ogień. Para uniosła się pod sam sufit.
—
Mówiłam: żadnego ognia w gildii — skarciła mokrą córkę.
Wyjęła
z torby podręcznej ręcznik. Owinęła nim małą.
—
Idziemy do domu — powiedziała w stronę Natsu, ale ten skamieniał.
Stał
wpatrzony w pustą przestrzeń, podobnie jak Gray. Lucy pomachała przed jego
oczami, ale nie otrzymała jakiekolwiek reakcji.
—
Idziemy, twój tata całkowicie zwariował. — Popatrzyła krzywo na męża. Nie
pierwszy i nie ostatni raz miała ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię przez
niego. Choć powoli się przyzwyczajała. Wyszła za debila i trzeba było to
zaakceptować.
Wyszła
i w tym samym momencie coś dotarło do Natsu, jakaś cząstka rozumu zaczęła w nim
się budzić. Powoli, ale wydobywała myślenie, które wydawało się dawno
zapomniane przez samego mężczyznę.
—
Tylko Erza została z tym ciastkiem — dotarło do niego chwilę przed tym, jak
Gray rzucił się na niego z lodowymi pięściami.
—
TY DEBILU!
I
znów W Fairy Tail zrobiło się głośno.
0 Comments:
Prześlij komentarz