Pani Bustier zaklaskała na widok kostiumów, które Marinette zdążyła przygotować w ostatniej chwili. Postawili je w klasie, na widoku dla wszystkich, którzy tylko chcieli je obejrzeć. Rose aż zarumieniła się na widok różowego stroju, uszytego specjalnie dla niej. Podbiegła do Marinette i rzuciła jej się w objęcia.
—
Dziękuję, dziękuję, to takie piękne!
—
Ta! Marinette jest najlepsza — zgodził się Nino. — Aż trudno uwierzyć, że
jesteś tylko uczennicą. Taki strój? No nie no… Adrien, zagadaj do swojego ojca,
może da jej jakąś ciepłą posadkę u siebie? Po co jej szkoła?
—
Co to, to w zupełności nie — nie zgodziła się od razu pani Bustier. — Szkoła to
bardzo ważny etap na drodze młodego człowieka.
To
nie tylko edukacja w formie wiedzy i umiejętności, to także relacje, poznawanie
nowego środowiska i uczenie, jak radzić sobie w niespodziewanych sytuacjach.
Dlatego nie radzę komukolwiek rezygnować ze szkoły, nawet takim geniuszom. —
Popatrzyła się na Nino.
Wszyscy
wybuchli gromkim śmiechem, nawet Chloe, która właśnie zajmowała się ustalaniem
harmonogramu całego wydarzenia wraz z głównymi punktami, po których miała
oprowadzić gwiazdy. Miała się także zająć zaproszeniami, co zrobiła od razu,
przy okazji upewniając się, że kilka dodatkowych sław odwiedzi ich w trakcie
przedstawienia. Pomagała jej w tym Sabrina.
—
Dziękuję wam wszystkim za ciężką pracę — nauczycielka zaczęła swoją przemowę. —
Jestem zaszczycona, że mogłam pracować z tak znakomitymi, młodymi ludźmi.
Jestem z was dumna. Naprawdę. Niestety muszę wszystkich poinformować, że w
przyszłym roku w obowiązkach waszej wychowawczyni i nauczycielki zastąpi mnie
inna osoba.
Po
całej klasie rozległy się głosy niezadowolenia. Jedni przekrzykiwali się przez
drugich tak głośno, że aż Adrien nie był w stanie usłyszeć swoich myśli.
Odchodziła?
Pani Bustier? Nie spodziewał się, że nauczycielka tak łatwo zrezygnuje ze
swojej roli, szczególnie po ostatniej rozmowie z Arsene, kiedy zapewniła go o
swoich obowiązkach jako nauczyciel. A jeszcze nie zdążył porozmawiać z nią o
mamie, wypadku i wyprawie do Tybetu…
—
Jestem w ciąży — ogłosiła i wszyscy zamilkli. Pani Bustier zaśmiała się słodko.
Położyła dłoń na brzuchu i ostrożnie go pogładziła. — Tak, sama się tego nie
spodziewałam, ale… poszłam ostatnio do lekarza i potwierdziłam. Jestem w ciąży
i dlatego będę musiała was opuścić. Z mężem jesteśmy tacy szczęśliwi, my…
Po
policzkach spłynęły jej łzy, których nie otarła. Uśmiech na jej twarzy wyglądał
piękniej niż kiedykolwiek wcześniej. I ani Adrien, ani ktokolwiek inny z klasy
nie umiał się powstrzymać przed krzykiem radości. Wszyscy na raz zaczęli
gratulować nauczycielce, ściskać ją. Marinette nawet przykucnęła i pogładziła
brzuch nauczycielki.
—
Zrobię pani jakieś ubranka! — zadeklarowała dziewczyna.
—
Byłoby cudownie, ale nie przemęczaj się. Jeszcze trochę zanim urodzę.
—
Prawda, nawet nie widać brzucha — napomknął Nino.
Alya
przewróciła oczami, po czym palnęła chłopaka w tył głowy.
—
Ty i ten twój takt. Pomyśl, zanim coś powiesz — skarciła go.
—
Dobrze, dobrze, postaram się — obiecał, ale chyba nikt w klasie nie uwierzył mu
na słowo.
Adrien
jako ostatni podszedł do pani Bustier. Wyjął jeden z kwiatów, który Marinette
zostawiła przy kostiumach i podał na nauczycielce. Różowy goździk…
—
Życzę pani wszystkiego dobrego.
Przyjęła
podarunek i włożyła do kieszeni swojej marynarki. Na jej twarzy pojawiły się
wstydliwe rumieńce.
—
Dziękuję, Adrien. Dziękuję wszystkim. To dla mnie wiele znaczy. A teraz do
pracy! — Klasnęła głośno. — Musimy się postarać, żeby rocznica okazała się
największym wydarzeniem tego roku. A przynajmniej dla was!
—
Tak jest! — krzyknęli wszyscy zgodnie i zabrali się do pracy.
Pani
Bustier odsunęła się na bok. Wyjęła sztuczny kwiat z kieszeni i w całym
zamieszaniu, które spowodowało szykowanie się na wydarzenie, uciekła z
pomieszczenia. Oprócz Adriena, nikt tego nie zauważył.
Chłopak
oddał Nino na moment swoją część pracy i podążył za kobietą.
—
Śledzisz nauczycielkę — wymamrotał Plagg z kieszeni.
—
Muszę wiedzieć, co się dzieje.
—
A kiedy to „muszę wiedzieć” okazało się czymś dobrym? Dzieciaku, tobie się nie
udaje bycie detektywem. Zostaw to — radził mu przyjaciel.
Nie
posłuchał jego rady. Nie umiał tego zostawić w tym momencie i zwyczajnie wrócić
do codzienności.
Ruszył
za kobietą aż do samego pokoju nauczycielskiego, w którym się zamknęła.
Przyklęknął przed drzwiami i przysunął ucho do wejścia. Usłyszał ciche
pochlipywanie. Płakała.
—
A nie mówiłem — znowu wtrącił się Plagg. — Wracaj do Marinette i jej trochę
posłuchaj, a nie…
Zapukał.
—
Całkowicie zwariował — dodał Plagg, a potem schował się głębokie w kieszeń,
mamrocząc, że więcej Adrienowi już nie pomoże, skoro ignoruje wszystkie jego
rady.
Trudno.
Poradzi sobie.
—
Proszę — odezwał się głos zza drzwi.
Wszedł
do środka.
Pani
Bustier otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia na jego widok. Jeszcze raz
przetarła twarz, chcąc wyzbyć się wszystkich łez. Podrażniła tylko skórę.
—
Słyszałem, więc proszę… — Przyklęknął przed nauczycielką. — Proszę mi
powiedzieć. Proszę…
Westchnęła
ciężko.
—
Adrien, ja nie potrafię, to dla mnie za trudne. — Wzięła tabletkę
przeciwbólową. — Ja chciałam…
Adrien
wyrwał tabletkę i wyrzucił ją do kosza.
—
Jest pani w ciąży — przypomniał kobiecie.
Zadrżała.
Przez moment chyba zapomniała swoim stanie.
Napiła
się wody z dystrybutora.
—
Przepraszam, Adrien, ostatnio jest mi ciężko. Mam takie wrażenie, że wszystko
zaczyna się od nowa. Czasami żałuję, że ci w ogóle powiedziałam…
—
Natalie też mi wyznała prawdę.
—
Naprawdę? — zdziwiła się. — To znaczy… — W moment posmutniała. — Nie powiedziała
ci wszystkiego, prawda? Tylko o wypadku i o Tybecie?
Skinął
niepewnie głową.
—
Tak myślałam. — Rozmasowała skronie. — Adrien, myślę, że będzie najlepiej,
jeśli skupisz się na szkole.
—
Mam zapomnieć? — upewnił się, czy dobrze rozumie nauczycielkę.
—
Oj, nie… — Położyła dłoń na jego policzku. — Nie zapominaj. Do tego nigdy cię
nie zmuszę. Tylko… ciesz się. Szkołą. Przyjaciółmi. Koncertem! — wymieniła
wszystko z przerwami na wdech. Wstała raptownie, unosząc ręce wysoko do góry.
Zaśmiała się. Zaśmiała się tak, jakby sama zapomniała o wszystkich troskach i
skupiła się na radości. — Świetnie dogadujesz się z Marinette. Pielęgnuj waszą
relację. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjaźń może zaowocować i przynieść
nieoczekiwane korzyści.
Pani
Bustier mrugnęła znacząco w jego kierunku.
Zarumieniał
ze wstydu.
—
Proszę pani… — wymamrotał pod nosem, a potem zasłonił zaczerwienioną twarz.
—
Czyli już się coś zaczęło. — Zaklaskała z radości. — Gratuluję, gratuluję.
Może
i jesteście jeszcze młodzi, ale mam przyjaciółkę, która poznała swojego męża
jeszcze w piaskownicy. Wszyscy się z niej śmieją, że odkąd zabrała mu zabawkę,
porwała też i jego serce. Tak więc walcz! A jeśli będziesz miał jakieś pytanie
w sprawach miłosnych, drzwi do mojego domu są ZAWSZE otwarte.
Wyjęła
z torebki notatnik, zapisała coś na nim i wyrwała pierwszą stronę. Podała
zapisek Adrienowi — był na nim podany adres, napisany wyraźnymi, drukowanymi
literami, żeby nie pomylić ulicy.
—
To dla mnie?
—
Tak — odparła miękkim, ciepłym głosem. — Powinnam to zrobić już dawno temu, ale
ze mnie wielki tchórz. — Parsknęła słodkim śmiechem. — Nigdzie nie wyjeżdżam,
teraz ewentualnie mogę pójść na badania, ale pamiętaj: kiedy będziesz mnie
potrzebować, tam będę… Oj… — dodała nagle.
Zabrała
Adrienowi na moment kartkę i dopisała jeszcze numer telefonu.
—
Dzwoń o każdej porze, odbiorę — zapewniła Adriena. — A teraz wracaj do klasy i
zabierzcie się do pracy. Jeszcze dużo zostało. Słyszałam, że dyrektor szykuje
wspaniałe wystąpienie. Natomiast Chloe chce wygłosić podziękowania za
przygotowanie wydarzenia. Cudowna szkoła, cudowni uczniowie. Jestem z was taka
dumna…
—
Pani Bustier — próbował jej przerwać Adrien.
—
Mam ochotę was wszystkich wyściskać, zanim wezmę wolne. A teraz idź, idź.
„Popracuj” z Marinette.
Wypchnęła
Adriena z pokoju dla nauczycieli i pomachała mu za pożegnanie, zanim
zatrzasnęła za sobą drzwi. Usłyszał rumor za nimi, ale nie odważył się wejść z
powrotem do środka. Więc odwrócił się i odszedł, słysząc ciche pochlipywanie po
drugiej stronie.
***
Na
trzy podnieśli platformę i ustawili ją w pionie. Nino z obu stron zaczepił ją
linkami, sprawdził, że są poprawnie napięte, po czym dał sygnał ręką, by
puścili. Na raz tak uczynili. Platforma zakołysała się niepewnie.
—
Nie spadnie — zapewnił wszystkich Nino.
—
Tak, na pewno, ty zawsze robisz wszystko dokładnie — wtrąciła się Alya,
trącając złośliwie platformę. Tylko czekała, aż się przewróci.
—
Jeśli będziesz nią ruszać, na pewno spadnie. — Westchnął. — Mam nadzieję, że
zdążymy.
—
Zdążymy, zdążymy — odezwał się Luka. Przeniósł sprzęt na główną scenę i wyjął z
futerału gitarę.
Nastroił
ją na próbę, po czym podłączył ją do głośników.
Rozległ
się ostry, kujący uszy dźwięk. Luka wyciszył głośniki i przeprosił wszystkich.
—
Adrien, pomożesz mi z transparentami! — zawołała chłopaka Marinette.
—
Jasne. — Zeskoczył z drabiny. — A gdzie są?
—
Zostawiliśmy je w klasie. Przydałoby się je przynieść.
—
Sama nie dasz rady? — fuknęła Chloe, kiedy przypadkowo przeszła obok.
—
Nie mogą się rozedrzeć. Jednej osobie trudno przenieść takie ciężary — wyjaśnił
dziewczynie Adrien.
—
Jeszcze czego. — Założyła ręce na piersi i odeszła wielce obrażona na cały
świat. — Sama by sobie dała radę.
Adrien
i Marinette na raz westchnęli. Ostatecznie zignorowali uwagę Chloe i poszli do
klasy, by zabrać z niej resztę transparentów.
Ktoś
zgasił światło, zanim opuścił pomieszczenie. Sama szkoła opustoszała w
godzinach wieczornych, zostali tylko wychowawcy z niektórymi uczniami. Choć
większość i tak zgromadziła się na sali gimnastycznej, gdzie miała się odbyć
uroczystość. Dlatego w pozostałych miejscach panowała cisza.
Adrien
i Marinette nie rozmawiali ani po drodze, ani teraz. Niezręczna sytuacja
irytowała Adriena. Coś zrobił, że Marinette niekoniecznie chciała się do niego
odzywać?
Nie,
nie… Pokręcił energicznie głową. Zacisnął pięść i nagle stanął na drodze
dziewczyny. Zatrzymała się. Spojrzała w górę i łypnęła oczami z
zdezorientowania.
—
Coś… nie tak? — upewniła się.
—
Zrobiłem coś? Tak? Nie odzywasz się do mnie… Ja… Chyba nic…
Marinette
przytkała mu usta dłonią.
—
Jestem zmęczona i nie chce mi się rozmawiać. Zostaw mnie w spokoju. Przestań
znowu zrzucać winę na siebie. Koniec wiadomości.
Puściła
Adriena, ominęła go i wyciągnęła pierwszy z transparentów. Towarzyszył jej
słodki chichot Plagga wydobywający się zza kieszeni Adriena. Chłopak odsunął
koszulę.
—
Plagg… — zwrócił uwagę przyjacielowi.
—
No co? — zdziwił się. — Kocham ją. Tak konkretna kobieta. Prawie jak camembert…
—
Czy on naprawdę musi każdy temat kończyć camembertem?! — oburzyła się Marinette,
rzucając na bok wiadro z materiałami do malowania.
Rozległ
się huk.
Adrien
i Plagg podskoczyli w miejscu ze strachu. Popatrzyli na siebie przez moment, a
potem wzruszyli ramionami.
—
Kobieta to kobieta — skomentował jeszcze Plagg, nie bacząc na łzy humor
Marinette.
Przewróciła
wymownie oczami.
Adrien
aż parsknął śmiechem na ten widok. Dawno nie widział Marinette tak wściekłej,
szczególnie przy nim i to w postaci Adriena Agresta, a nie Czarnego Kota.
Wiedział, że nie odpuści takiej okazji.
Przyłożył
palec do ust i wyszeptał ciche „Cii”,, a potem zbliżył się do dziewczyny na
paluszkach. Akurat kiedy odstawiła jeden z materiałów, chwycił ją od tyłu w
pasie i podniósł, okręcając kilka razy w powietrzu.
Pisnęła
z przerażenia.
—
Adrien, puść mnie, ty…. — mówiła, waląc pięścią o jego tors.
Nawet
nie bolało.
Zaśmiał
się jeszcze głośniej. Wtulił dziewczynę mocniej do siebie i zakręcił się razem
z nią trzy razy. Między biurkami, między siedzeniami, aż stuknął kostką o
schodek i stracił równowagę.
Polecieli
na podłogę. Adrien rypnął tyłem głowy, Marinette upadła na niego, prosto na
brzuch. Zgiął się odruchowo z bólu.
—
Ty… — wysyczała wściekle dziewczyna.
Chłodny
pot spłynął po jego plecach.
—
Mari… — próbował się jakoś obronić, lecz wtedy usiadła mu na brzuchu, złapała
obie ręce i przytwierdziła do podłogi.
Pochyliła
się nad nim, mierząc ostrym, przenikliwym wzrokiem od góry do dołu.
—
I co teraz, koteczku?
—
Ha ha, ma cię! — wypomniał mu Plagg, lecąc między nimi. W końcu usiadł przy
transparentach.
Adrien
złośliwie miauknął w odpowiedzi. Odmruknęła mu, jak dzika kotka, która za
moment zamierza drapnąć i to boleśnie.
Jednak
nadal go przytrzymywała, nie zmieniając w żadnym wypadku pozycji. I patrzyła na
niego.
Czuł
się dziwnie.
Nie
umiał rozgryźć Marinette — jej zachowania i stosunku wobec niego. Dystans się
zmniejszył. Dawniej oddalali się od siebie, zawsze w innej postaci niż widzieli
się nawzajem. Czasem był to Czarny Kot, innym razem Adrien, zdarzało się
widzieć Marinette, by potem na scenę weszła Biedronka. I wtedy wiele się
zmieniło. A teraz ulegało zmianie coś innego.
Marinette
rozluźniła uścisk na jego nadgarstkach i przesunęła dłonie niżej, dotykając
palce Adriena. Zacisnęli ręce. Nadal na siebie patrzyli.
Wcześnie
zepsuty zegar, nagle ruszył. Wskazówki przesunęły się o kolejne sekundy.
Trwali
dłużej niż minutę w milczeniu, a mierzył ją głupi zegar, któremu Adrien nie
ufał. Już raz się zepsuł. W najmniej dogodnym momencie.
Ale
teraz działał.
Tik.
Tok. Tik. Tok. Dźwięk rozbrzmiewał w jego uszach. Prawie w tym samym rytmie, w
którym biło mu serce. A może tylko mu się zdawało? Nie rozumiał tego, choć
jednocześnie wszystko stawało się jasne, kiedy patrzył na Marinette.
Dawne
„chyba jej nie kocham”, „chyba darzę uczuciem Biedronkę” zniknęło i pojawiła
się świadomość, że cały czas patrzył na tę samą dziewczynę. Raz w masce, raz
bez maski.
Podniósł
głowę i musnął jej usta.
Upadł
z powrotem na podłogę w oczekiwaniu na odpowiedź. Nie przyszedł pocałunek.
Zamiast niego policzki Marinette objęły się głębokim rumieńcem.
—
Adrien, ja… — zaczęła, ale w tym samym momencie ktoś kaszlnął.
Zwrócili
się jednocześnie w prawą stronę.
Plagg
odchrząknął teatralnie jeszcze raz, dla poprawy.
—
Ja tu jestem — podkreślił, a potem uśmiechnął się chytrze.
Marinette
wstała gwałtownie, chwyciła za transparenty i wyszła, ciągnąc za sobą drugi
koniec materiału.
—
Czekaj! — zawołał za nią Adrien.
Pobiegł.
Zawsze myślał, że jest szybki, ale w obliczu uciekającej Marinette nikt nie
miał szans. Nawet on…
0 Comments:
Prześlij komentarz