Tagi: Nalu, zakończenie, smutne, śmierć, rodzina, radość, do końca razem! |
— Wyglądasz przepięknie, babciu! —
krzyknęła mała Lili, biegając wokoło szykującej się do wyjścia Lucy.
Stara kobieta upięła włosy w kok,
przytrzymując go czerwoną spinką. Wzory w kształcie szalejącego ognia
zaiskrzyły się na jej kosmykach. Płomyki zatańczyły radośnie, choć były słabsze
niż kiedykolwiek wcześniej. Zanikały w oczach Lucy, żegnając się i płacząc, tak
samo jak ona. Czas się jej kończył…
Jeszcze pamiętała, ale drżące dłonie
zdradzały nieuchronny koniec cudownych obrazów z okresu jej młodości. Uśmiech
witał ją w myślach, ujmował za dłoń i zabierał na kolejną przygodę, obiecując
niebezpieczeństwo, zabawę i dobre zakończenie. Lecz i jego już zabrakło...
— Babciu, babciu, a słyszałam, że dziadek
Natsu był najpotężniejszym ze smoków! — Mała Lili chwyciła za rąbek spódnicy
Lucy i pociągnęła go, gdy wyszły już z domu.
Uśmiechnęła się, lecz ten uśmiech
przepełniało zmęczenie i smutek.
— Tak, to prawda — wysapała starym głosem.
Pogłaskała wnuczkę po różowiutkich włosach.
Mała Lili ujęła ją za dłoń i pociągnęła
delikatnie, pomagając w przejściu tych dodatkowych kroków. Szła już
ślamazarnie, nierówno i co kilka minut musiała stawać, by wziąć głębszy wdech.
Ten dzień był upalny. Zapowiadał nadchodzące burze, a i w samej Magnolii
panował jakiś nieokrzesany chaos. Pola nie obrodziły jak trzeba, panowała tego
lata susza, a wiatry przyniosły piach znad pustyni. Ciężko się oddychało. Lucy
dusiło w piersi, ale szła za wnuczką, nucąc jej piosenkę z młodości — tę samą,
która zabrzmiała w starym radiu gildii, gdy po raz pierwszy powiedziała Natsu,
że jest w ciąży. Ach, się wtedy ucieszył.
Zapamiętała ten uśmiech — szeroki, pełen
blasku i nadziei. To był ten uśmiech, za który pokochała Natsu całym swoim
sercem.
— A babciu, babciu! — Mała Lili skoczyła. —
Słyszałam również, że dziadek Natsu uratował świat.
— I to nie raz, kochanie, nie raz —
wyszeptała.
— Naprawdę? — Jej oczy zalśniły blaskiem
pełnym nadziei. Chciała wiedzieć jak najwięcej. Wyrwała się Lucy z uścisku i
pobiegła przed nią. — Chcę wiedzieć, chcę wiedzieć! Ja też będę
NAJPOTĘŻNIEJSZYM smokiem na całym świecie! Uratuję świat, choć pewnie teraz
jest bezpiecznie. Tak, to na pewno zasługa dziadzia. Dziadziuś był cudowny!
Lucy zgodziła się kiwnięciem, lecz wtedy
obraz się zamazał. Twarz Natsu stała się niejasna, jakaś obca, niepodobna do
tej, którą znała. Dlatego przyspieszyła kroku, nieznacznie, bo już przepełniło
ją zmęczenie. Jednak dzięki temu dotarła pod drzewo wiśni przed zgromadzeniem i
orszakiem ku pamięci Natsu Dragneela.
Podmuch zabrał jej spinkę. Upadła wśród
kolorowych traw Magnolii na pojedyncze płatki kwiatu wiśni, sakury. Długie
włosy rozwiązały się i rozszalały się w porywach wiatru. Młodość stanęła przed
jej oczyma. Uśmiech ukochanego zapadł w jej wspomnieniach jeszcze wyraźniej,
gdy usiadła na kamiennej ławce — postawionej tylko dla niej.
Bladoróżowe kwiaty otuliły ją ciepłej, przypominając,
że to była ta sama wiśnia, którą Natsu zdobył dla niej na pierwsze urodziny
Nashi. Nigdy nie przekwita, ale nigdy nie daje też owoców. Piękna na wieki, ale
nigdy nie obumrze.
Wydzielała słodki, kojący Lucy zapach,
przypominający o dniu, w którym ją wysadzili. Na własnej posiadłości, wśród
ciężkich wiatrów, które zagrażały wiśni każdej jesieni i każdej wiosny.
Chronili ją własnym ciałem, nawozili, pielęgnowali, aż zapuściła głębokie
korzenie, a po wielu latach zwróciła dług, chroniąc grób Natsu.
— Babciu, babciu! — odezwała się znów mała
Lili, przecierając kamienną tablicę, postawioną na cześć Natsu. — Dlaczego
dziadziuś umarł?
— Dlaczego? — Westchnęła. — Bo musiał.
— Ale ja nawet go nie poznałam! — oburzyła
się. — Zrobił to specjalnie, prawda? Nie chciał mnie zobaczyć!
— Dziadzio kochał cię ponad życie. Kiedy ty
się urodziłaś, on zasnął. Czekał na ciebie, a kiedy się narodziłaś smoki go
zabrały.
— Ale dlaczego? — pytała dalej.
— Ponieważ, kochanie, był silny, ale i
bardzo stary. Już dawno chciał zasnąć, ale czekał na ciebie.
Lucy sięgnęła do torby i wyjęła z niej
stary szal w biało—czarne łuski smoka. Podała go małej Lili, która pisnęła ze
szczęścia na sam widok szalu dziadka. Okręciła go szybko wokół szyi i
pochwaliła się babci. Lucy zaklaskała dumnie.
— Wyglądasz przepięknie. – Uroniła łzę.
Wytarła ją, nim mała Lili zwróciła ku niej swoją słodką buzię.
— Prawda? Dziadziuś mi pewnie teraz
zazdrości. Patrz dziadku! — zwróciła się w stronę grobu. — Będę najsilniejszym
smokiem. Będę chronić Fairy Tail i stanę się NAJWIĘKSZYM smokiem w historii!
Będziesz ze mnie dumny. A ty, babciu, patrz na mnie!
— Dobrze — obiecała, choć bała się, że nie
będzie w stanie spełnić obietnicy.
Mała Lili posmutniała. Przysiadła się obok
babci i zamachała nogami, potem ujęła pomaszczoną dłoń babci.
— Kocham cię — wyznała.
— Ja ciebie też, mój ty pysiaczku.
— Babciu, babciu, przepraszam, że mama nie
przyszła i wujek, oni...
— Ratują świat, moja malutka. — Pocałowała
wnuczkę w czoło. — Ratują świat i cieszę się, że ty jesteś ze mną. Wszyscy
będziecie. Oni już się pożegnali.
Mała Lili uśmiechnęła się znowu i położyła
na kolanach Lucy.
Tak, to był upalny, duszny cień, ale na sercu starej kobiety zrobiło się lżej. Załatwiła wszystkie sprawy w swoim życiu i zostawiła w nim dzieła, o których nigdy nie śnili bogowie. Natsu czekał na nią, z wyciągniętą dłonią i latającym obok Happym, którzy obiecali jej kolejną przygodę. Pobiegła do nich. W oddali, tam gdzie zachodziło słońce, stali jej przyjaciele. Byli przykryci cieniem, niewyraźni, choć zapraszali ją do siebie. Juz tylko ona została za nimi, więc podbiegła do Natsu. Ujęła jego dłoń i otoczyła się złotym blaskiem jesiennych liści, które zatańczyły z nimi, gdy biegli ku kolejnej przygodzie....
0 Comments:
Prześlij komentarz