[Gray x Juvia x Lyon One-shot Fairy Tail] Nie igraj z zaklęciem miłosnym

 

Liczba słów: 2200

Tagi: pocałunek, boys love, zaklęcia miłosne, Gruvia, niespodzianka, Prima aprilis!

Była gotowa zrobić dla niego wszystko.

Guvia pomachała nogami jak małe dziecko, siedząc na długiej ławie ustawionej dla tancerek, występującej w kolejnej części wydarzenia. Ich część kończyła się krótko przed wejściem członków Lamia Scale z ich pokazem. Międzyczasie nadarzała się dla Juvii niepowtarzalna okazja, aby zrealizować plan.

W namiocie za nią przebierał się panicz Gray. Na samą myśl o nim policzki Juvii zapłonęły. Z uszu wyskoczyła para. Gotowała się w środku, nadal pamiętając ten cudowny taniec, który wykonała z paniczem Grayem. W trakcie spektaklu ich moce się połączyły. Woda i lód stały się nierozerwalną jednością.

Trwała chwilę, ale niedługo ich dotyku nic będzie w stanie przerwać.

Ach, piękna dłoń trzymana przez panicza Graya. Drobne kryształki lodu osadziły się na powierzchni skóry w przepięknych płatkach śnieżnych. Wyglądały jak rękawiczka.

Juvia zacisnęła pięść i przybliżyła ją do ust, składając na niej subtelny pocałunek. Niezapomniany. Jak gdyby to były usta panicza.

— Już niedługo. — Zaśmiała się szaleńczo. Rumieniec oblał całą twarz. — Już, już, już niedługo — wyszeptała z poruszenia.

Każdego dnia walczyła o względy panicza Graya, ale ten odrzucał jej miłość za każdym razem, gdy ją wyznała. Ale akceptowała jego odrzucenie. Rozumiała, że się wstydził i bał zbliżyć do prawdziwej kobiety po latach samotności. Pierwszy krok zawsze jest najtrudniejszy, dlatego obiecała sobie, że pomoże mu zrozumieć tę miłość.

Okręciła się na paluszkach i tak też podskoczyła do wiszącej przy jej stroju torbie. Wyjęła z niej mały, przezroczysty flakonik z różową substancją, która w smaku podobno przypominała truskawki.

Otworzyła flakonik. Słodki zapach dotarł do jej nozdrzy, zmywając wszelkie niepokoje. O nic nie musiała się już więcej martwić, ewentualnie o to, jak poda zawartość paniczowi. Ale może niepotrzebnie?

Mężczyźni właśnie zaczęli wychodzić po spektaklu. Juvia przyczaiła się przy wejść do namiotu i niepozornie rozchyliła materiał, wyglądając panicza Graya.

— Ty śmieciu, powiedz to jeszcze raz! — wrzasnął, uderzając czołem o twarz Lyona.

— A powtórzę, nie masz za grosz rozumu. Ur umarłaby drugi raz ze wstydu, gdyby to zobaczyła!

— Ty dupku, nie masz za grosz wstydu? Ur zdzieliłaby cię ze sto razy za obrazę jej pamięci!

— A jak to by miała... — Lyon nagle zobaczył Juvię. Zakaszlał i w podskokach zbliżył do dziewczyny. — Witaj, piękna pani.

Lyon ujął owiniętą lodową rękawiczką dłoń Juvii i ucałował subtelnie jej wierzch. Uśmiechnął się ciepło, jego twarz wyglądała zupełnie inaczej niż gdy przebywał z paniczem Grayem. Pokazywał swoje prawdziwe uczucia tylko przy paniczu?

Strużka krwi pociekła Juvii z nosa.

Zakazana. Miłość.

Zamazane obrazy przewinęły się w umyśle Juvii jedne po drugich, jakby ktoś zaczął wyświetlać jej długi film. Na każdych panicz Gray i Lyon, razem i.... Pokręciła głową, wytrzepując z głowy zboczone pomysły. Nie na to był teraz czas.

Wysunęła dłoń z uścisku Lyona i skierowała się w stronę stojącego przy namiocie Graya. Zobaczył ją. Wzdrygnął się. Juvia aż podskoczyła z radości, okręciła się w powietrzu i wylądowała na paluszkach z gracją wartą najzdolniejszej baletnicy.

— Cco? — Głos panicza zadrżał. Odsunął się kawałek, jakby nabrał niesłusznych podejrzeń.

Juvia zacisnęła flakonik. Miała tylko jedną szansę, jeśli nie ona, już nigdy nie nadarzy się taka okazja.

— Witam, paniczu Grayu! — powitała go radośnie i skoczyła, z oczami pełnymi szaleństwa, pewności, że się uda, i nieskończoną miłością, która w tej chwili dodała jej największej motywacji.

Panicz nie zdążył uciec. Owinęła ręce wokół jego szyi, kciukiem otworzyła fiolkę i kiedy oboje lecieli ku ziemi, wcisnęła naczynie do ust Graya. Kaszlnął kilka razy, próbując wypluć płyn. Nie, Juvia nie pozwoli mu na to.

— Paniczu, to dla ciebie! — krzyknęła, przytykając usta panicza Graya.

Zachłysnął się napojem, który przeszedł mu przez gardło. Łzy aż podeszły mu do oczu, ale Juvia nie puściła panicza.

Zaczęła trzymać go jeszcze mocniej. Chwila. Jeszcze chwila. Pełna nadziei poprawiła się na torsie Graya, przyduszając go do podłogi z całą siłą, jaką posiadała. A miała jej wiele. Miłość dodawała jej energii. Robiła się całą gorąca na myśl, że za moment panicz Gray będzie cały jej.

Woda zaczęła parować z jej ciała. Gotowała się w środku. Jakby ktoś postawił ją nad palące się ognisko, a sam fakt, że zawartość fiolki kończyła się, napawała Juvię podnieceniem, którego nie w sposób opisać.

— Paniczu Gray, ja...

— Juvio, co to ma znaczyć?!

Lyon chwycił Juvię za ramię i odwrócił w swoją stroną. Fiolka wysunęła się z jej dłoni, opadła na ziemię i przeturlała aż pod kraniec namiotu, wylewając resztę zawartości na ziemię. Gray zamrugał kilka razy.

Juvia wyprostowała się jak na rozkaz, a serce załomotało w jej piersi. Nie mogła się doczekać.

I już zmierzała odwrócić się w kierunku panicza, gdy Lyon spojrzał na Graya.

— Co ty robisz Juvii?! — oburzył się.

— Nie... — zdołała jęknąć.

Tęczówki panicza zmieniły się, na kolor bliższy łagodnej czerwieni, choć nie do końca. Był na pewno piękny, dla Juvii idealny, bo oznaczał że zaklęcie udało się. Tylko nie rozumiała, dlaczego panicz nie patrzy na nią...

— Paniczu? — Pomachała przed twarzą Graya. — Paniczu? — powtórzyła z lekka zaniepokojona.

— Kocham cię... — zaczął.

Juvia odsunęła się odruchowo, puszczając Graya wolno. Przyciągnęła dłonie bliżej piersi, trochę zdezorientowana tym, co się stało. Prawda docierała powoli, ale równie szybko była zastępowana przez nieodgadnięte uczucie, drobne łaskotanie, które przypomniało jej, o co walczyła. A z tym jednym zdaniem "kocham cię", poczuła się spełniona jak nigdy wcześniej.

— Paniczu, ja... — nim zdołała dokończyć, Gray dodał słabym głosem:

— Lyon.

Juvia i Lyon zamarli.

Przesłyszała się? Usłyszała niewyraźnie? To jakaś pomyłka?

Ręce opadły Juvii bezwładnie wzdłuż ciała, w tym samym momencie rozbrzmiały bębny na zewnątrz. Stukot zrównał się z łomotem serca Juvii. Nie wiedziała, co ma zrobić, powiedzieć, uczynić, więc siedziała w miejscu, a dokładniej na Grayu, który przyglądał się Lyonowi. Lekko zawstydzony. Niepewny. Policzki miał zaróżowione, jak młoda panienka, która po raz pierwszy spotyka się z ukochanym.

— Zaraz się porzygam. — Lyon przewrócił oczami. — Czy ty już całkowicie zwariowałeś?

— Z miłość? Na pewno — zgodził się Gray. Chwycił Juvię i odepchnął ją na bok. Wstał. Wciąż patrzył głęboko na Lyona. Z miłością. Z pożądaniem.

Lyon wzdrygnął się na widok mrugającego słodko Graya. Odsunął się dwa kroki, Gray podszedł bliżej, a Juvia usiadła przy namiocie. Na ustach zamarło "to niemożliwe". Zaklęcie podziałało, ale nie tak to sobie wszystko wyobrażała. Panicz? W Lyonie? Nawet w najgorszych snach, wróć koszmarach, nie widziała podobnego scenariusza.

— Proszę poczekać! — ostrzegła Lyona.

Zebrała się i na klęczkach podeszła na skraj namiotu, gdzie wylądowała fiolka. Rozprostowała wymiętoloną etykietę. Skład. Wyglądał na zwyczajny. Opis działania... Tutaj litery się rozmazały.

— Nie! Panicz nie mógł... — Obejrzała się przez ramię. Zdecydowanie mógł.

Był coraz bliżej Lyona. Gray nie napierał, jakby czekał na ruch ze strony mężczyzny. Niewinnie kręcił ciałem, co wywołało u Lyona obrzydzenie. Skrzywił się w najobrzydliwszych z możliwych sposób i jęknął:

— Jak go powstrzymać?!

— Nie wiem — wyznała z trudem Juvia. — Juvia... Juvia... Pomyliła się! — przyznała, chyba po raz pierwszy szczerze.

Gdyby tylko przypomniała sobie, co mówił do niej sprzedawca. Dziwny, niski mężczyzna o cienkim głosiku, który irytował za każdym razem, jak się odezwał. Niewiele go słuchała, zaraz po tym, jak ogłosił, do czego ma służyć eliksir. Miłość. Ukochany. Spojrzenie. Kilka słów przewinęło się w jej myślach, ale żadne z nich nie dotyczyło tego, jak pozbyć się takiego zaklęcia.

— Juvia! — pogonił ją Lyona.

— Nie wiem! — powtórzyła znowu jedyną odpowiedź, którą mogła mu teraz dać.

Załamała ręce z bezradność.

— No nic, przywiązuję go! — ostrzegł Lyon. Zabrał linę spod namiotu. — Nie ruszaj się.

Gray stanął na baczność. Nie śmiał się odezwać.

Juvia z Lyonem zamrugali ze zdziwienia.

— Akurat do tego mógłbym przywyknąć — przyznał, naciągając linę.

Pokręciła głową. Jedna chwila nieuwagi i zaprzepaściła wszystko, choć miała szansę na to, by Gray patrzył właśnie na nią w ten sposób. Nie udało się. Zaklęcie, a przede wszystkim uczucie, jakim panicz darzył Lyona, nie należały do niej. Musiała z tym pogodzić.

— Juvia chciała przeprosić — zwróciła się najpierw do Lyona.

Przemilczał odpowiedź.

Przywiązał Grayowi na początku ręce, a potem owinął sznur wokół jego ciała. Policzki panicza płonęły ze wstydu. Odwrócił wzrok. Każdy dotyk Lyona wywoływał u niego dreszcze.

— Proszę, bądź delikatny — poprosił niespodziewanie Gray.

Lyonowi o mało co nie wypadł sznur. Zamarł. Nie zdołał wykonać ostatniego supełka, uwiązanie poluzowało się, aż sznur opadł na ziemię.

Gray owinął ręce wokół szyi Lyona. Przybliżył się do niego przy gwałtownych sapnięciach Juvii, która tylko stała i patrzyła. To się robiło ekscytujące. Usta panicza znalazły się blisko Lyona. Dzielił ich już tylko kawałek. Lyon zorientował się, co zaraz się wydarzy, więc odepchnął panicza, ale za późno.

Gray złapał go w pocałunku. Trwał tylko moment. Lyon wyszarpnął się z uścisku. Pobiegł do najbliższej bani z wodą i gorączkowo zaczął przemywać usta — raz za razem, raz za razem, aż starł skórę do krwi. W oczach pojawiły się łzy.

— Juvia! — zapłakał. — Jak...

— Delikatnie. — Gray musnął palcami wargi. — To był mój pierwszy... — Zarumienił się ze wstydu.

— JUVIA, jak go odmienić?! Myśl! — krzyknął.

— Coś się stało? — zainteresowała się Sherry z Lamia Scale.

Lyon chwycił Juvię, potem Graya i pociągnął ich w kierunku namiotu z ekwipunkiem, do którego nikt nie zaglądał, a przynajmniej do tej pory.

Wszyscy wskoczyli na raz do środka. Juvia upadła blisko panicza Graya, ale ten nie rzucił jej najmniejszego spojrzenia.

Oczy przepełnione miłością patrzyły tylko na Lyona.

— Nic ci nie jest, mój drogi? — zmartwił się Gray.

— Nie, nic! — wrzasnął Lyon i odepchnął Graya na bok. — Nie zbliżaj się do mnie.

— Mam... nie... — Popłakał się i uciekł w kąt.

Na widok ucieczki panicza, Lyon odetchnął z ulgą. Przyklęknął przed Juvią i złapał ją za ramiona. Potrząsnął kilka razy dziewczyną, błagając:

— Proszę, przypomnij sobie. Przypomnij, proszę. Jak to coś cofnąć? Czy może po jakim czasie to zaklęcie gaśnie? Nie wiem... cokolwiek.

— Juvia nie wie, przepraszam. Ja... Chciałam tylko wiecznej miłości panicza Graya, ale on teraz patrzy tylko na panicza Lyona.

— Z przyjemnością bym się zamienił, ale to teraz nie ma znaczenia. Przypomnij sobie, co mówił sprzedawca. Spróbuj.

Puścił ją.

Juvia zarumieniła się ze wstydu. Znowu sprawiła innym kłopot, zamiast pomóc. A chciała dobrze. Pragnęła odwzajemnionej miłości, ale fiolka z magicznym napojem nie była rozwiązaniem.

Jeszcze raz wróciła myślami do tamtego dnia, kiedy w ciemnej uliczce napotkała na niskiego sprzedawcę. Miał chytry uśmiech i cały czas zacierał rączki. Proponował jej wiele napoi, zaczynając od śmiercionośnych po tych na zdrowie, na przyjaźń, aż zainteresował ją miłosnym zaklęciem. Widząc jej podekscytowanie, zaproponował jej upust, jeśli zakupi u niego jedną fiolkę z zaklęciem miłosnym, a drugą z zaklęciem na pecha. Kupiła bez wahania.

Opowiedziała wszystko paniczowi Lyonowi. Wysłuchał jej z uwagą, a na koniec dodał:

— Głupia. A co z drugą fiolką?

— Upiekłam ciastko dla Lucy.

— Zaraz. Co? — zdziwił się. — Jakie ciastko?

— Ciastko, za często patrzy się na panicza Graya. To moja rywalka! — oświadczyła, zacierając rączki na samą myśl o tym, że Lucy właśnie zajadała się smakołykiem przygotowanym specjalnie dla niej z małym dodatkiem w środku.

— Jesteś straszna — podsumował Lyon.

— Spokojnie, paniczu. Zaklęcie potrwa tylko przez godzinę. Zresztą wszystkie zaklęcia tego sprzedawcy mają krótkotrwały efekt.

Rozległ się trzask.

Juvia otworzyła oczy. Lyon uderzył czołem o jedną z beczkę, tak mocno że aż pękła. Potem zwrócił się ku Juvii. Potrząsnął nią, porządnie, a potem poprawił, gdyby nie poczuła.

— Dlaczego wcześniej tego nie powiedziałaś? — I odetchnął z ulgą.

— Ponieważ miłosne zaklęcie tak nie działa. Jak tylko panicz Gray zrozumiałby, że mnie kocha, nigdy więcej by mnie nie opuścił.

— Głupia — podsumował zachowanie Juvii.

Nie czuła się w ten sposób. O miłość się walczy, a jej walka polegała na tym, by uzmysłowić paniczowi Grayowi, że on też darzy ją uczuciem. Niczego więcej nie potrzebowała.

— Nie jestem... — nim dokończyła, Gray skoczył na Lyona od tyłu.

Przewrócił go i usiadł na nim, przydusił Lyona do ziemi.

Strużka krwi wypłynęła Juvii z nosa. Rozmazała ją.

— Pomóż mi! — zawołał do niej Lyon.

Nie mógł się ruszyć. Gray przytwierdził go z całej siły. Oblizał usta i obniżył ciało. Lyonem zatrzęsło. Zbladł.

Juvia przypatrzyła się dokładniej. Może się myliła, ale czy oni nie dotykali się...

— JUVIA, BŁAGAM URATUJ MNIE! — tym razem ryknął.

Widok był zbyt cenny.

Panicz Gray wyglądał na zmotywowanego. Czerwienił się z pożądaniem, które przypominało Juvii to, którym darzyła mężczyznę. Tylko skierował je na kogoś innego, nie na nią. Jednak mimo wszystko... mimo wszystko to był bezcenny widok.

— Nie — wyszeptała.

Lyon zrobił się biały, jak kreda. Zebrał magię w dłoniach. Gray zaprzeczył jej, wykorzystując własny lód do zablokowania zaklęcia.

— Nie, nie, nie... — powtarzał bez ustanku Lyon.

Szarpał głową we wszystkie strony, ale bezskutecznie. Gray niebezpiecznie się obniżał. Na początku musnął delikatnie policzek Lyona ustami. Potem złożył pocałunek na czole.

Opadł całym ciałem na Lyona.

— Ty... Zabierz... Nie mów, że ci...

Lyon zaczął się wiercić, gorączkowo próbując wyrwać się z uścisku Graya. Próbował wszystkiego. Wyglądał na zdesperowanego. Spełniłoby się wszystko życiu, gdyby tylko zdołał uciec Grayowi, ale nie dał rady. Za mocno go trzymał.

A po chwili pocałował go w usta. Otworzył je i złożył głębszy pocałunek. Lyona miał ochotę się porzygać.

Odchylił głowę i walnął Graya prosto w czoło. Krzyknęli w tym samym momencie z bólu, a Juvia pisnęła z podekscytowania.

Gray się odsunął. Złapał za czoło i rozmasował je, ostrożnie rozglądając się po miejscu, w którym się znajdowali.

— To. Się. Nie. Wydarzyło — powiedział, a Lyon zgodził się kiwnięciem. Zaklęcie ustało.

— A. Co. Się. Wydarzyło? — zapytał bardzo powoli Lyon, wstając. Otrzepał się. Ruszył w stronę wyjścia z namiotu.

— Nic. Nic. Nie. Miało. Miejsca. — Panicz Gray wyszedł z drugiej strony.

Panicz Lyon uciekł innym wyjściem.

Juvia opadła na kolana.

Było warto!

PAMIĘTAJCIE: Lepiej uważajcie, kiedy kupujecie produkty nieznanego pochodzenia xd Btw, jeśli one-shot się podobał i chcielibyście mnie wesprzeć, to serdecznie zapraszam poniżej:

Możesz mnie wesprzeć tutaj:
Znajdziesz mnie tutaj:

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!