[Faux pas] Rozdział 17

Zegar wiszący nad tablicą interaktywną zatrzymał się na północy. Wskazówka sekundowa wciąż drgała, próbując poruszyć się o kolejną sekundę, ale ostatecznie nastąpił moment, w którym zegar ostatecznie stanął.

Adrien wstrzymał oddech na chwilę, przyglądając się godzinie. Północ. Północ. Północ. Gdzieś w myślach krążyła ta wskazówka, jakby miała cokolwiek znaczyć. Nie wierzył w znaki, ale ostatnie miesiące pokazały mu, by ich nie ignorować. Zbyt wiele zbiegów okoliczności się pojawiło w czasie, kiedy rozpoczął swoją przygodę jako Czarny Kot. A północ spędził z Marinette…

— Adrien? — odezwała się z nad niego pani Bustier.

Odchrząknął i wrócił do materiału, który powtarzali na zajęciach. Nauczycielka westchnęła cicho, a potem ruszyła dalej przez klasę, sprawdzając pozostałych uczniów. Nino szturchnął Adriena.

— Ej, stary, wszystko… w porządku?

Co miał odpowiedzieć? „Tak, cudownie, nie musisz się o mnie martwić” — brzmiało to jak najgorsze kłamstwo na świecie, a do tego nikt nie nabrałby się na nie. Nie kiedy tak wiele osób obdarowywało go zmartwionym spojrzeniem.

— Sam nie wiem — odpowiedział przyjacielowi po chwili.

— Bo wiesz, jak czegoś potrzebujesz, to śmiało mów. Damy sobie radę. Ty i ja. Nie musisz być w tym sam, stary. — Poklepał Adriena po ramieniu. — Więc wiesz, nie trzymaj tego… w sobie…

Adrien patrzył w zdumieniu na Nino. Chyba nie zasługiwał na tak cudownego przyjaciela, ale skoro już go przy sobie miał, może warto skorzystać z oferty? Nawet jeśli wspólne z Marinette próbowali rozwiązać swoje problemy, nie szkodziło włączyć do tego innych; przyjaciół, którzy nigdy go nei zawiedli w trudnych chwilach.

— Tęsknię za mamą — otworzył się. Odetchnął z ulgą. Wyzwanie poszło łatwiej niż się spodziewał.

— Ech, rozumiem cię. Pewnie ojciec nie za bardzo się stara, by cię pocieszyć?

— Nie tylko to… Mam czasem wrażenie, że odpycha mnie od siebie. Nie mam wsparcia. Nie mam nikogo. I ciągle… Dziwnie się z tym wszystkim czuję.

— No właśnie widzę. Ciągle gapisz się w zegar. Chyba że odliczasz czas do końca zajęć?

— Zegar nie działa — zaśmiał się.

— To tym gorzej, stary może zapisz się na jakąś jogę? Medytację? Nie wiem już… Potrzebujesz to z siebie… no… zrzucić. Za dużo myślisz. Po prostu działaj. Wyskocz na jakąś imprezę.

— Ta, wyskoczę, a potem nie zobaczę więcej słońca.

Przerzucił kartki w podręczniku i na szybko zanotował uwagę, którą pani Bustier zapisała na tablicy. Kobieta znów patrzyła prosto na niego. Pewnie zauważyła jego konwersację z Nino, ale nie skomentowała jej. Przynajmniej na razie.

Szturchnął przyjaciela i rzucił mu krótkie zdanie:

— Pogadamy po zajęciach.

— Jasne — zgodził się niechętnie. — Dasz radę?

„A czemu nie?” — chciał dodać, ale w tym samym momencie nauczycielka wyłączyła światło w sali i włączyła im krótką prezentację z ostatniego zebrania rady pedagogicznej. Głównym tematem była zbliżająca się rocznica założenia szkoły i związane z tym przygotowania do uroczystości.

— Na samym początku chciałabym bardzo poprosić wszystkich uczniów, by wzięli udział w całym przedsięwzięciu. Już dostałam informację, że słynny zespół „Kocia muza” z chęcią zagra koncert. Słyszałam, że Marinette zajmie się kostiumami.

Marinette wstała gwałtownie.

— Tak, jest! — krzyknęła.

Cała klasa wybuchła śmiechem. Dziewczyna zarumienia się i powoli usiadła z powrotem na miejsce, chowając twarz za książką.

— No i co z tego? — fuknęła Chloe. — To mały, nieznaczący zespół, który miał ile? Dwa koncerty?

— I jeden występ w telewizji — wtrąciła się Sabrina.

— Ciebie się nie pytałam! — oburzyła się Chloe. — A wracając do tematu, jakiś mały zespół nie sprawi, że wydarzenie będzie rozsławione na cały Paryż.

— Rozumiem. — Pani Bustrie wyłączyła projektor. Przełączyła program na tablecie i wyjęła długopis. — W takim razie słucham pomysłów.

Chloe zadarła podbródek i uśmiechnęła się chytrze. Adrien zza pleców usłyszał zgrzyt zębów Marinette. One chyba naprawdę się nienawidziły…

— Czy to nie oczywiste, że trzeba wykorzystać prawdziwe gwiazdy? — zasugerowała dość wyraźnie, że chodzi o nią.

— Tak? — Alya przywróciła oczami i zabrała dalej głos: — Nie słyszałam, żeby Biedronka i Czarny Kot przynależeli do naszej klasy. A o innych gwiazdach tu nie słyszałam…

Adrien i Marinette zamarli na moment. Popatrzyli się na siebie wymownie, a potem z trudem utrzymali obojętny wyraz twarzy. W zasadzie Alya się myliła, ale żadne z nich nie chciało ją wyprowadzać z tego błędu.

— Uważam, że koncert to dobry pomysł! — zgodził się szybko Adrien. — Nasz klasa może zrobić występ do koncertu… — dodał, żeby połączyć jakoś zespoły i nie zostać w innej grupie niż Marinette.

— To wspaniały pomysł, Adrien! — zachwyciła się ku zaskoczeniu wszystkich Chloe. — Ja mogę być gwiazdą wieczoru, a ty mi będziesz towarzyszył…

— Chloe, koncert będzie w południe — Alya znowu się odgryzła. — Ja mogę fotografować cały występ i zająć się promocją!

— A ja tańcem — zgłosił się Nino. — Adrien, znasz się na modzie, może uda się, byś wystąpił w promocji koncertu jako model i pomógł Marinette z charakteryzacją.

Idealnie! Adrien zdusił w sobie krzyk radości.  W duchu podziękował Nino po stokroć za pomoc. Zgodził się sztucznie nieśmiałym kiwnięciem, a potem obejrzał w stronę Marinette. A więc spędzą trochę czasu razem…

— Mam już kilka pomysłów, więc je przedyskutujemy — szepnęła Marinette. — Będzie świetnie. Może nawet Jagget Stone przybędzie. Muszę wypromować kociaków! — podekscytowała się.

A więc to o tym ostatnio rozmawiała z Luką. Niepotrzebnie się wtedy przejął. Omawiali potajemnie występ, nie chcąc, by zbyt wcześnie wyszła informacja o planowanym wydarzeniu i niespodziance.

Odetchnął z ulgą na myśl, że nie łączy ich nic więcej. Bo… nie łączyło? Prawda?

Szukał w obliczu Marinette odpowiedzi. Oznak, że jej uczucia zmieniły swój tor i przeszły teraz na Lukę. Nie zmieniła się, nie ubierała inaczej, nie pomalowała. Wyglądała zwyczajnie. Tylko czasem za mocno uśmiechała się na widok Luki, wyczekiwała jego przybycia, nawet rozmawiała z nim normalnie. W ich relacjach było coś innego; uczucie, którego nie określiłby przyjaźnią.

Może to i dobrze, że zgłosił się do tego projektu. Przynajmniej będzie miał ich teraz na oku.

— Dobrze, w takim razie większość kwestii wstępnie ustaliliśmy. — Pani Bustier zaklaskała. — Przerwa. Adrien, proszę cię, żebyś został.

Nie zdążył nawet sięgnąć po torbę. Miał małe deja vu. Ostatnim razem podobna rozmowa nie skończyła się dobrze.

Przeprosił Nino i powiedział mu, że dołączy w stołówce za kilka minut. Pozostali wyszli z klasy, Adrien został sam z nauczycielką. Usiadł naprzeciw kobiety.

Nie odzywała się przez chwilę, jednak tym razem nie zamierzała zwrócić mu uwagę na temat ocen. Błądziła gdzieś wzrokiem, unikając spojrzenia chłopaka. Wahała się. Otwierała usta raz za razem, aż w końcu wydobyła z siebie to, co trzymała od dłuższej chwili:

— Znałam Emilie.

Zamarł z wrażenia.

— Że… co? — spytał drżącym głosem. — To znaczy, pani i moja mama…

— Chodziłyśmy na jedną uczelnię wraz Natalie. Byliśmy całkiem… dobrymi koleżankami. — Zaśmiała się słabo. I trochę sztucznie. — Zresztą wtedy też poznała twojego ojca. Nie byliśmy nierozłączni. Nie dzieliłyśmy się tajemnicami, ale jak na koleżanki, miałyśmy ze sobą dobre relacje. Przynajmniej do pewnego momentu.

— Coś się stało? — wtrącił się Adrien zniecierpliwiony. Nie dawał rady. Nie umiał czekać. Odpowiedzi musiał znać tu i teraz.

Pani Bustier z drugiej strony nie zamierzała mu ich aż tak szybko udzielić. Nadal wyglądała na niepewną, wątpiła w decyzję, którą podjęła. A przede wszystkim w to, że zdecydowała się wyznać prawdę Adrienowi.

— To trochę trudne i skomplikowane.

— Zrozumiem — zapewnił ją Adrien. Na pewno był wystarczająco silny.

— Adrien, nie mówię ci tego, żebyś dalej grzebał w przeszłości. Martwię się o ciebie. Jesteś… — zamilkła na moment, szukając właściwego określenia — bardzo do niej podobny — dokończyła.

— Słyszałem już to — stwierdził obojętnym tonem. Rozsadził się na siedzeniu. W pomieszczeniu zrobiło się podejrzanie gorąco.

— Ale nie wiem, czy słyszałeś dlaczego?

— Dlaczego?

— Była ciekawską kobietą, która kochała świat. Nie bała się wyzwań. Pamiętam, jak raz baliśmy się całą grupą pojechać na wycieczkę. Emilie wzięła ot tak swoje auto, kazała nam wsiadać i jechać. Zajechaliśmy do jakiejś wioski, w której przenocowaliśmy pod gołym niebem. To był najcudowniejszy wyjazd w życiu. Niezapomniany, a naprawdę nie chcieliśmy tego robić. Każdy projekt, każda impreza… Zajęta przez pełne dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu i dla każdego umiała jeszcze znaleźć czas.

— Ja…

Nie był podobny do matki ani trochę. Nigdy nie odważyłby się na kroki, które one podjęła, a tym bardziej nie znajdował czasu dla znajomych. Nie rozumiał, do czego dążyła pani Bustier. Chyba nie postrzegła go w ten sposób.

— Ale też skrywała w sobie wiele — mówiła dalej, nie zważając na wtrącenie Adriena. Atmosfera w pokoju zrobiła się cięższa, otępiająca, jakby i ona chciała zapowiedzieć coś niepokojącego. — Nie mówiła o swoich problemach. O tym, że bała się spać po nocy. O marzeniu, by zostać aktorką. Przez długi czas skrywała, że czuje coś do twojego ojca. Wyznała to późno i w okolicznościach, o których wiem bardzo niewiele.

— Dlaczego?

Pani Bustier wstała i podeszła do okna. Zamknęła oczy, by przez chwilę przemyśleć wszystko, co zamierza wyznać Adrienowi. Zobaczył w obliczu kobiety głęboki smutek, może i żal… Bezradność? Nie umiał odczytać myśli nauczycielki.

— Straciliśmy kontakt. Zaczęło się robić dziwnie. Myślałam, że wszyscy potrzebujemy czasu, ale nagle nasza znajomość zakończyła się.

— Przykro mi…

— Nie, nie… — Przetarła czoło. — Adrien, nie przepraszaj. To przeszłość. Może i nadal o tym myślę… Może mogłam coś zmienić, jakoś uratować naszą znajomość, ale i tak to się stało. Czas minął, należy ruszyć dalej.

Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się ciepło w stronę Adriena.

— Żałuję, że kiedy usłyszałam o ciąży Emilie, nie odwiedziłam jej. Ukryli się z Gabrielem w tym swoim pięknym domu. Ona została słynną aktorką, on wielkim projektantem, a ja nauczycielką. I ani trochę nie żałuję swojej decyzji.

— Mi też miło, że pani tu jest.

Podeszła do Adriena i pogłaskała chłopaka po głowie.

— Jesteś dobrym dzieckiem. Życzę ci jak najlepiej. Dlatego nie chciałabym, żebyś cierpiał z powodu zniknięcia swojej matki.

Zniknięcie… Czy naprawdę mama wyszła pewnego dnia z domu i już nigdy nie wróci? Dlaczego nie pożegnała się z nim? Nie powiedziała prostego „kocham cię”, zanim zdecydowała o porzuceniu rodziny…

— Pani też nie wie, dlaczego odeszła? — odważył się spytać.

— Niestety nie. — Pokręciła głową. — To dla ciebie była wielka tragedia. I dla twojego ojca. I dla Natalie… I dla mnie. Do tej pory nie rozumiem, jak była w stanie coś podobnego uczynić. Ale… — Znów odwróciła wzrok. Co jeszcze nauczycielka ukrywała przed nim? — Tak naprawdę Adrien znałam kobietę sprzed piętnastu, szesnastu laty… Nie tą Emilie. Moja Emilie nigdy by cię nie opuściła.

— Czyli zmieniła się? Nienawidziła mnie? Nie kochała?! — Uderzył o stół. Chwycił go niezrozumiały atak gniewu, który zelżał dopiero, gdy pani Bustier pogładziła go czule po włosach.

— Nie, to nie tak… — Przykucnęła i ujęła w dłoniach twarz chłopaka. — Kochała cię, nie nienawidziła cię, tylko się zmieniła. Póki nie poznasz powodu, dla którego cię opuściła, nie oceniaj jej. Uwierz w matkę i szukaj odpowiedzi, jeśli tego potrzebujesz.

— A jeśli dowiem się czegoś, o czym nie chcę wiedzieć? Jeśli ona naprawdę mnie zostawiła, bo mnie nie kochała? A co…

Pani Bustier wytarła kciukiem jego policzek. Płakał.

Odsunął się kobiety i przetarł rękawem oczy na tyle mocno, że zaczęły go piec. A łzy nie przestawały płynąć.

Bolało… Bolała go myśl, że w rzeczywistości matka naprawdę mogła go nienawidzić. A jeśli nie to, to nigdy go nie kochała. Wcześniej nie wziął pod uwagę takiej opcji, ale z każdym dniem jej nieobecności, brakiem telefonu, pocztówki, informacji od policji, coraz mocniej wątpił w mamę.

— Adrien… — Pani Bustier ujęła jego dłoń. — Jeśli będziesz potrzebował wsparcia, jestem tutaj. Może i nie pomogę tak, jak tego chcesz, ale jestem tu. Masz przyjaciół. Widzę, że z Marinette masz lepszy kontakt. To dobrze. Coś się zmienia. Nie poddawaj się.

Kilka razy kiwnął głową. Na tyle stanowczo, by przekonać siebie i panią Bustier, że tak zrobi. Nie podda się. Będzie walczył. I może pewnego dnia mama wróci, a on wtedy będzie gotowy na spotkanie z nią.

Na pewno wszystko się ułoży. Potrzebuje tylko czasu. Potrzebuje tylko tego…

— Dziękuję, naprawdę dziękuję — wypowiedział z trudem i odetchnął.

— Dobrze, a teraz posiedź tu chwilkę i wracaj do przyjaciół.

Znajdziesz mnie tutaj:
Możesz mnie wesprzeć tutaj:

0 Comments:

Prześlij komentarz

Obserwuj!