Luka odłożył na bok gitarę, po czym rozdarł plik nut, które przygotował na kolejny koncert. Miał ochotę wrzucić je do wody i zapomnieć, że kiedykolwiek istniały, ale wtedy matka łypnęła na niego groźnie. Pokręciła z rezygnacją głową i weszła do swojej kajuty, zostawiając Lukę w samotności.
Wyrzucił nuty do kosza na śmieci.
Wziął z powrotem gitarę i zaczął coś tam brzdąkać. Dźwięki nie miały sensu. Pchały się na siebie, bez konkretnego celu, jakim mógłby być utwór.
— Hej — usłyszał za sobą głos Marinette.
Zdjął palce ze strun.
— Przepraszam — wydukał niewyraźnie, zasłaniając twarz ze wstydu.
— Za co? — Usiadła obok niego. — To tylko jeden koncert.
— Nie sprzedaliśmy wystarczającej liczby biletów. Brakuje nam stylu i pomysłu. Przepraszam, że zmarnowaliśmy twój czas.
— Że co? Luka, przyszło ponad pięćdziesiąt osób. Wiem, że to nie jest Jagget Stone, ale on też nie zaczynał od tłumów. To początek. A teraz jest jeszcze Internet. Ona powie jemu, on kolejnej osobie, dzieci się dowiedzą i na pewno kolejny koncert okaże się sukcesem!
Westchnął.
— Czy na wiem? Wyśmiali nas.
— Na początku tak, ale jak was usłyszeli, wszystko się zmieniło. Macie swój styl, nie musicie dotrzeć do wszystkich. Ważne, żebyście znaleźli ludzi, dla których warto grać! Tylko błagam nie mów mi, że wyrzuciłeś nuty... — Skrzywiła twarz w niesmacznym grymasie.
Wskazał na kosz na śmieci.
Marinette złapała się za głowę, krzycząc "nie" na cały port. Pobiegła do kosza i wysypała wszystko na pokład. Luka sięgnął, by ją powstrzymać, ale w tej samej chwili zawiał mocny wiatr. Porwał ze sobą wszystkie fragmenty nut.
Podskoczyła, łapiąc kilka ułamków. Luka odruchowo sięgnął po środkową kartkę, której o dziwo nie rozdarł. Spojrzał na fragment zapisu. To nie było nic specjalnego. Nie styl zespołu, a jedynie część piosenki, która mogła się spodobać publiczności.
— Zostaw to — poprosił Marinette, która biegała jak głupia po pokładzie, zbierając papier.
— Ja... Lepiej nie zaśmiecać wody. Nie! Ochrona środowiska przede wszystkim.
Luka zbliżył się do Marinette. Ujął jej twarz i ucałował szybko usta, nim zdążyła zareagować. Otworzyła szeroko oczy. Przegryzła wargę i spojrzała na Lukę tym niewinnym, zdezorientowanym spojrzeniem.
Pochylił się znowu i tym razem zostawił czulszy pocałunek. Nie odepchnęła go. Zamiast tego położyła dłonie na szyi Luki. Uśmiechnął się, całując ją kolejny raz.
W końcu odsunęli się od siebie. Twarz Marinette zapłonęła ze wstydu, więc ucałował ją jeszcze w policzek.
— Potrzebuję muzy, żeby pisać, więc... może pójdziemy na randkę?
Czknęła.
— Uznam to za tak.
Marinette usiadła, kiwając nieznacznie głową. Luka w tym czasie zebrał z pokładu resztę nut i wyrzucił je na dobre do kosza. Patrząc na Marinette, czuł, że następnym razem napisze coś znacznie lepszego; na koncert, którego ich fani nie zapomną!
0 Comments:
Prześlij komentarz