Chloe
rzuciła mu się w ramiona, okręciła rękoma ciasno, tak aby nie
mógł uciec z jej uścisku. Na moment stracił równowagę. Zachwiał
się i gdyby nie stojący za nim samochód, przewróciłby się
prosto na jezdnię. A tak, maska Chevrolet Chevelle III z 1972 roku
zatrzymała go.
— Nawet
nie wiesz, nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam! A jak się
martwiłam?
Rezydencja
rodziny Wei nagle stała się pożogą. Wspomnienie jakby ożyło, żywiąc się duszą
Nieśmiertelnego Mistrza. Domy płonęły. Jęki i krzyki uwięzionych dzieci niosły
się między bitewnymi rykami nawołującymi do walki. W tym czasie niewielu
pamiętało o najsłabszych, najmłodszych. Sam Lan Wangji, niesiony ferworem walki,
brnął ku przeciwnikowi, nie zważając, że w domu, który zniszczył, została
uwięziona trójka dzieci.
Adrien
ubrał się w świeże rzeczy, które otrzymał od pani Dupain—Cheng.
Kobieta pożegnała go ze łzami w oczach, obiecując, że jeśli
tylko zechce, tu znajdzie ciepły kąt, do którego może wrócić.
Ojciec Marinette spakował mu kilka wypieków na później i dodał,
że niedługo wypróbuje nowy przepis, więc chętnie poznałby
opinię kogoś szczerego.