ALEKSANDRA ROLAKA | Blog pisarski ~ historie autorskie i fanowskie
Home
Archive for
2018
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 22. Pomyłka kosztuje śmierć
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 21. Kazio i Radek
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 20. Pytania bez odpowiedzi
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 19. Prawda pachnie kłamstwem
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 18. Kłamstwo śmierdzi prawdą
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 17. Brama nie była zamknięta
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 16. Brama się otwiera
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 15. Błahostka rodzi problem
[One-shot Fairy Tail] WSZYSCY ODESZLI
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 14. Odpowiedź bez pytania
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 13. Śmierć kieruje się do krainy
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 12. Opowieść zmierza do śmierci
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 11. Opowieść się komplikuje
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 10. Pytanie skrywa się za cieniem
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 9. Pomoc umiera
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 8. Pomoc ma więcej tajemnic
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 7. Pomoc nadchodzi zza drzwi
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 6. Tajemnice szukają pomocy
[Opowiadanie Fantasy] W pogoni za domem
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 5. Tajemnice skrywają się w cieniu
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 4. Śmierć ucieka od obowiązku
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 3. Obowiązek ucieka od śmierci
[Recenzja] Nowa manga Hiro Mashimy, czyli witamy Edens ZERO
[Wyzwanie pisarskie] Wrześniowe szaleństwo [ukończone]
Witam serdecznie!
Zdołałam już udowodnić, że jestem w stanie pisać w ciągu dnia przez 3h. Wakacje nadal trwają (studentka), więc postanowiłam w każdym tygodniu września wybrać sobie jeden dzień, w którym będę pisała przez 3h. Nie wiem, jak wyjdzie. Wiadomo... Rok akademicki formalnie zaczyna się 1 października, ale już wcześniej trzeba latać z torbami na stancję, załatwiać różne sprawy itd. Mam nadzieję, że się uda!
02.09.2018 - napisane: 3024 słów, zrealizowane: 2h i 35 min
09.09.2018 - napisane: 2326 słów, zrealizowane: 2h i 15 min
16.09.1018 - napisane: 2001 słów, zrealizowane: ??? (nie liczyłam)
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 2. Serce powraca zawsze
[Echo z zaświatów] ROZDZIAŁ 1. Serce oddala uczucia
Czy
śmierć jest dla mnie tylko początkiem?,
spytała w myślach, stając w kącie kuchni, z którego miała najlepszy widok na
niewielkie pomieszczenie.
Nie żyła.
Od momentu, w którym pojawiła się w
nieznanym mieszkaniu, zdawała sobie sprawę, że zginęła. A nawet więcej, została
zamordowana. Nie potrzebowała akceptować prawdy, rzucać się w rozpaczy i pytać,
dlaczego śmierć spotkała właśnie ją, jakby już wcześniej pogodziła się z
własnym losem. Życie dobiegło końca, a wraz z nim odeszły ból i cierpienie,
pozostawiając jednak jej ducha w świecie żywych — w obcym mieszkaniu wśród
obcych ludzi i obok obcych myśli.
„Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka”
— rozbrzmiała piosenka w czarnym, starym radiu, którego antena ledwo mieściła
się pod półką na książki. Kobieta w średnim wieku pogłośniła muzykę i zatańczyła
wokół stołu, popijając wino o kolorze dojrzałej wiśni. Kieliszek zadygotał, ale
nawet kropla nie wydostała się na zewnątrz.
— „Agnieszka już dawno tutaj nie
mieszka” — zaśpiewała refren, choć piosenka doszła do kolejnej zwrotki.
Zakołysała ponętnie bioderkami, szczerząc się do ukochanego kieliszka. — Moja
piosenka! — krzyknęła, zaciskając pięść. — To o mnie śpiewają! — Zamknęła
powieki, równocześnie zaczesując palcami kasztanowe włosy do tyłu.
Nagle zachwiała się i uderzyła udem o
jedno z krzeseł. Syknęła z bólu, podskakując na prawej nodze. Kieliszek wypadł
z jej rąk, rozbijając na podłodze. Fragmenty szkła roztrzaskały się po całej
kuchni. Alkohol chlusnął na walające się po posadzce żurawie z papieru,
sklejając je do siebie.
— Cholera! Cholera! Cholera!
Rozmasowała obolałe miejsce, nadeptując
na resztki szkła ciapem. Odsunęła krzesło i rzuciła się na nie, wzdychając ciężko.
Słońce wyłoniło się zza chmur, a pojedyncze promienie padły prosto na nagrzaną,
zaczerwienioną twarz Agnieszki. Zasłoniła się gazetą, wbijając wściekłe
spojrzenie w okno.
— Robisz to specjalnie. — Wskazała
palcem jakby na słońce. — Nie oszukasz mnie. Nie będziesz mnie drażnić! —
wrzasnęła, gwałtownie odsuwając krzesło. — Nie będziesz mnie drażnić! —
powtórzyła jeszcze ostrzej.
Podbiegła do okna, spuszczając niebieskie
rolety aż do samego parapetu, na którym materiał zwinął się w rulon. Agnieszka
nie przestała mimo to.
Huknęło. Agnieszka rozejrzała się po
pomieszczeniu. Puściła plastikowe sznurki i cofnęła, zbierając dłońmi
powietrze, jakby czegoś szukała.
— Kochanie, gdzie jesteś? — spytała
pustki.
Pod stopą chrzęsnęło — nadepnęła na
kolejny kawałek szkła. Przyklęknęła, odgarniając fragmenty stłuczonego
kieliszka. Pochwyciła rodzinne zdjęcie, które spadło chwilę wcześniej i teraz
stało oparte o obleczoną drewnianymi panelami ścianę. Fotografia przedstawiała Agnieszkę,
mężczyznę, najpewniej jej męża, i półtoraroczne dziecko. Palcem dotknęła ramki,
uśmiechając się ciepło. Opuszkiem pogładziła miejsca, w którym znajdowało się
maleństwo. W oczach zabłysły łzy, gdy pocałowała zdjęcie. Zacisnęła usta w
wąską linijkę i odwiesiła ramkę na miejsce.
Postukała się o policzki, po czym
chwyciła za butelkę, wypijając duszkiem kilka łyków wina. Zakasłała, a potem
się skrzywiła.
— Gdzie jest moja piosenka?!
Radio zatrzeszczało w odpowiedzi.
— RAFAŁ! — zawołała skrzeczącym głosem.
— Rafał…
Mężczyzna wszedł do pomieszczenia,
witając się z żoną kiwnięciem. Przeszedł ostrożnie między kawałkami
potłuczonego kieliszka, zabierając ze sobą gazetę. Usiadł na drugie krzesło.
Rozpiął dwa guziki od eleganckiego, gładkiego garnituru i poluzował krawat w
kropki. Luźna koszula przykleiła się do brzucha, odciskając na sobie kształt
żeber. Rafał był chudy, wręcz za chudy na swój wiek. Policzki zapadały się,
jakby od dłuższego czasu niewiele jadł. Skóra już dawno wysuszyła się, a ciemne
bruzdy wypełniły przestrzeń pod oczami. W przeciwieństwie do żony — dobrze
odżywionej i wciąż trzymającej figurę— wyglądał na człowieka zmęczonego życiem,
który odliczał dni do nienadchodzącej emerytury.
„Bo w życiu piękne są tylko chwile” — w
starym radiu zabrzmiała piosenka Ryszarda Riedla, zakłócana co chwilę trzaskami
wydobywającymi się z głośników. Rafał uśmiechnął się ciepło, palcem wystukując
o stół rytm piosenki. Położył gazetę na stole i ostrożnie rozerwał na pół,
biorąc tylko fragment. Resztę odłożył na nienaruszone krzesło. Zgiął ją w
trójkąt i rozdarł jeszcze raz, pozostawiając kwadrat, który zaczął składać w
origami, najprawdopodobniej żurawia, sądząc po tworach walających się po
podłodze.
Agnieszka popatrzyła się na niego
krzywym okiem, kopiąc kawałki szkła. Odetchnęła ciężko, z trudem utrzymując
nerwy na wodzy. Wybuch zbliżał się, a odliczanie rozpoczęło w tym momencie.
Dlaczego
muszę przyglądać się ich cierpieniu?, pomyślała,
przestępując z nogi na nogę. Szukała sensu swojej obecności w tym miejscu, lecz
pomimo upływu czasu, znajdowała tylko kolejne pytania.
Rafał skończył żurawia, dołączając go
do kolekcji z podłogi.
— Jeszcze tylko osiemset trzydzieści… —
głos załamał mu się — dwa. — Dłoń zadrżała, gdy sięgnął po kolejny kawałek
gazety. — Już niedaleko do tysiąca — zwrócił się do Agnieszki.
Trzasnęła butelką o podłogę. Chwyciła
za nóż i wbiła go w stos gazet, wrzeszcząc:
— Znowu robisz to gówno?!
Agnieszka schyliła się, biorąc jednego
z żurawi. Zgniotła go w kulkę i rzuciła do drugiego pokoju. Złapała się za
blat, tracąc równowagę. Pot spłynął po jej zmęczonej twarzy, która się zaczerwieniła
z wściekłości.
Zasłonki zafalowały na wietrze, choć
kobieta zamknęła okno dawno temu. Ciemna, pokryta bruzdami ręka wyłoniła się
zza materiału, a zaraz za nią podążyła postać okryta szarym płaszczem. Długi,
szpiczasty nos wysunął się spod kaptura. Duch zawisł nad podłogą niczym nocna
zjawa, błądząc wzrokiem po całym pokoju. Dłoń powędrowała pod kaptur, a gdy ją
wyjął, na palcach trzymał kilka kropelek wody. Przybliżył się do Agnieszki.
Dotknął jej policzka, pozostawiając krople, jakby łzy. Rozpacz przyszła do
kobiety w moment. Rozpłakała się, przechodząc przez ducha i depcząc po
żurawiach.
Czy
jestem podobna do tego ducha?
Mrugnęła, a kiedy ponownie spojrzała, jego już je nie było. Nie znała przybyłej
istoty, lecz wydawała się tak samo niewidzialna jak ona.
— Uważaj trochę — zwrócił żonie uwagę,
choć wcześniej nie interesował się jej zachowaniem. — I dalej osiemset
trzydzieści dwa.
— Ja mam uważać?! — Oburzyła się. —
Wracaj do pracy, nierobie jeden! Musimy z czegoś opłacić rachunki i spłacić
pożyczkę.
Pociągnął nosem.
— Pożyczka była dla niej — wyszeptał. —
Chcieliśmy jej zrobić niespodziankę. Kupić dobry telefon.
— Zamknij się, błagam zamknij się. Jej…
— zdusiła w sobie słowa. — Jej już z nami nie ma.
Pył, czarny niczym smoła, pojawił się
znikąd. Otulił Agnieszkę, przyjmując postać dziecka. Słowa pocieszenia przeszły
bezgłośnie przez usta, idąc jak mrówki po nogach kobiety. Poruszyła się i
strąciła wszystkie. Dziecko wzdrygnęło się i uciekło, przemieniając w sowę.
— Kłamiesz — wysyczał przez zaciśnięte
zęby Rafał. — Nie rozpowiadaj takich kłamstw. Kornelia po prostu jest chora.
Jeszcze tylko osiemset trzydzieści dwa i wyzdrowieje — zapewnił stanowczym
tonem.
Agnieszka otworzyła usta i zamarła,
zduszając w sobie wszystkie słowa. Odwróciła się, zabierając nóż. Końcówkę ostrza
wbiła w opuszek palca, zaczynając nim kręcić, aż niewielka ranka pojawiła się na
powierzchni skóry. Rafał podziękował kiwnięciem i zabrał się za robienie
kolejnych żurawi.
Może
ja mam na imię Kornelia?, zaproponowała,
próbując przypomnieć sobie, czy tak ma na imię. Powoli zdawała sobie sprawę, że
nie pamięta nawet własnego imienia.
— Ona nie żyje — wyszeptała Agnieszka,
zamykając oczy. — Ona nie żyje przez ciebie.
Rafał zmarszczył brwi, lecz nie oderwał
się od pracy po usłyszeniu oskarżeń. Po prostu je przemilczał.
— Nic nie masz do powiedzenia? —
Pokręciła głową. — Naprawdę nic? — spytała błagalnym tonem.
Zaczekała chwilę na odpowiedź. Nie
dostała jej.
Ktoś zaśmiał się. Ten śmiech nie
należał ani do Agnieszki, ani do Rafała.
Z pokoju obok dobiegły kroki. Młoda
kobieta wyłoniła się zza ściany, wysuwając spod rękawa czarną, zmarszczoną
rękę, której palec wskazał na Rafała. Usta, wąskie i dziewczęce, poruszyły się,
wypowiadając wyliczankę. Palec powędrował ku Agnieszce, potem jeszcze raz
pokazał na Rafała, aż kobieta zamarła. Na słodkiej, niewinnej twarzyczce
pojawił się przerażający uśmiech. Zatańczyła w miejscu i nagle zawisła nad
głową Rafała. Przechyliła się na bok, zniżając aż do ucha mężczyzny. Rozchyliła
wargi i szepnęła kilka słówek.
— Nie było cię w domu. Całymi dniami
pracowałeś — zarzuciła mu Agnieszka.
— Kłamstwa — wysyczała przez czarne
zęby nieznana kobieta. — Co ta głupia wygaduje? — zapytała głosem miękkim, ale
sprawiającym, że włos się na głowie jeżył. — Za dużo gada, za dużo…
Rafał nadal milczał.
—
Zdarzało ci się nawet nie powiedzieć „cześć” córce — kontynuowała Agnieszka. —
Nie wiedziałeś, co się z nią dzieje. Nie zauważyłeś nic podejrzanego. A teraz
ona nie żyje… To twoja wina…
— CISZA! — wrzasnął, ciskając
niekończoną składankę na stół.
Za oknem coś trzasnęło. Zerwał się,
odsunął zasłonkę, zwinął rolety i zamarł. Prychnął pod nosem. Odwrócił się i
spojrzał na żonę z przymrużonymi z wściekłymi oczami.
— Moja wina — powiedział opanowanym
tonem. — Moja wina — powtórzył ostrzej. Wskazał palcem na żonę, zaciskając
zęby. — To twoja wina — wycedził przez nie.
— Kłamiesz!
— Ja pracowałem, to ty miałaś zajmować
się domem! — ryknął.
— Nie, ty śmieciu! Jak śmiesz mnie
oskarżać?! Zajmowałam się domem, ale Kornelia była dorosła!
— To co z tego?! Nadal była naszą
córką! — Uderzył się we własną pierś. — Nasze dziecko, a ty pozwoliłaś jej
umrzeć.
— Niech zamilczy — zaproponowała obca
kobieta, gładząc policzek Rafała.
— To twoja wina! Ty nieudacznik… — nie
dokończyła.
Rafał zacisnął pięść i przywalił nią w
twarz żony. Kobieta poleciała w stronę blatu kuchennego. Skronią odbiła się od
twardej powierzchni. Upadła i przestała się ruszać.
— Ko… Ko… Kochanie? — Nie umiał się
wysłowić. — Kochanie? — powtórzył. — Boże, co ja zrobiłem? — Zebrał włosy do
tyłu. — Nie, nie, nie! Błagam, pomocy! Pomocy, ktokolwiek!
Przyklęknął nad Agnieszką. Dotknął jej
zakrwawionej twarzy, delikatnie szturchając za policzek, by się obudziła. Nie zareagowała.
Chwycił za ścierkę i przycisnął ją do rany.
Młoda kobieta zeskoczyła na podłogę,
podskakując w miejscu. Zrobiła w powietrzu obrót i zatrzymała się, gdy rozległ
się stukot. Dobiegł z drugiego pomieszczenia. Starsza kobieta stuknęła laską o
ścianę. Jej smutne, pozbawione blasku oczy skierowały się na płaczącego Rafała.
Pochyliła głowę i załkała.
— Dlaczego czynisz tyle zła, moja droga
Ate? — spytała ciepłym, kojącym głosem.
Ate zacharczała niczym dzika bestia, po
czym przeniknęła przez zamknięte okno, uciekając.
Staruszka pokręciła głową. Nagle
skrzywiła twarz z bólu. Chwyciła się za prawą nogę i skuliła, szeptem
wypowiadając imię Zeusa. Wzięła głęboki wdech i zrobiła krok do przodu. Pot
spłynął po jej twarzy. Siwe włosy wyleciały, pozostawiając tylko kilka z nich
na poranionej głowie.
— Ją jeszcze można uratować — zwróciła
się do Rafała. — Wezwij karetkę.
— Karetka! — krzyknął i wybiegł z
pokoju po telefon.
Odetchnęła z ulgą, siadając na wolnym
krześle. Rozmasowała nogę, równocześnie poruszając nią, jakby sprawdzała, czy
już wszystko w porządku. Kiedy skończyła, spojrzała w kąt kuchni i westchnęła
ciężko, choć w jej oczach pojawił się blask. Łagodny, budzący zaufanie uśmiech przybył
wraz z chwilą, gdy wyciągnęła rękę.
— Kim jesteś, kochanie? — spytała ducha
stojącego w kącie.
Zamyśliła się. Już wcześniej zastawiała
się nad imieniem, ale nadal nie odkryła własnego. W myślach pozostało już tylko
jedno — to, które padło w trakcie kłótni Agnieszki i Rafała.
[Wyzwanie pisarskie] Wakacyjny półmetek! [ukończone]
Dla jednego napisanie dziesięciu stron opowiadanie to błahostka, a inny nie może sobie poradzić z jednym akapitem w ciągu dnia.
Znam swoje limity, wiem, że nie umiem pisać dziennie więcej niż 1500 słów, ale tym wyzwaniem chcę udowodnić, że "limity i ograniczenia nie interesują mnie", że jestem w stanie pokonać swoje słabości i chociaż na jeden dzień spiąć poślady i wziąć się porządnie roboty.
3 GODZINY PISANIA
To moje pierwsze wyzwanie, które będziecie mogli śledzić na facebooku i w tym poście.
Bez wymówek
Bez oszukiwania
Bez mówienia, że NIE MOGĘ
Jeśli się nie uda, trudne, spróbuję innym razem, ale może właśnie to wyzwanie zmotywuje mnie, by pod koniec dnia dumnie unieść podbródek i opublikować post z moim SUKCESEM!
[Granica Olimpu] SPIS TREŚCI zakończone
PROLOG
ROZDZIAŁ 1 Nie zasypiaj
ROZDZIAŁ 2 Nie wspominaj
ROZDZIAŁ 3 Nie otwieraj
ROZDZIAŁ 4 Nie słuchałeś
ROZDZIAŁ 5 Nie strasz
ROZDZIAŁ 6 Nie pamiętaj
ROZDZIAŁ 7 Nie opowiadaj
ROZDZIAŁ 8 Nie wierz
ROZDZIAŁ 9 Nie widzisz
ROZDZIAŁ 10 Nie słyszysz
ROZDZIAŁ 11 Nie czujesz
ROZDZIAŁ 12 Nie panujesz
ROZDZIAŁ 13 Nie uciekaj
ROZDZIAŁ 14 Nie płacz
ROZDZIAŁ 15 Nie błądź
ROZDZIAŁ 16 Nie kochaj
ROZDZIAŁ 17 Nie wołasz
ROZDZIAŁ 18 Nie niszczysz
ROZDZIAŁ 19 Nie krwawisz
ROZDZIAŁ 20 Nie zapominaj
ROZDZIAŁ 21 Nie błądź
ROZDZIAŁ 22 Nie kradnij
ROZDZIAŁ 23 Nie usuwaj
ROZDZIAŁ 24 Nie miłuj
ROZDZIAŁ 25 Nie milcz
ROZDZIAŁ 26 Nie ukrywasz
ROZDZIAŁ 27 Nie nosisz
ROZDZIAŁ 28 Nie zostajesz
ROZDZIAŁ 29 Nie żyjesz
ROZDZIAŁ 30 Nie umierasz
EPILOG
[Granica Olimpu] EPILOG
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 30 Nie umierasz
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 29 Nie żyjesz
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 28 Nie zostajesz
[HORROR] Przywiązani
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 27 Nie nosisz
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 26 Nie ukrywasz
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 25 Nie milcz
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 24 Nie miłuj
[HORROR] Ręka
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 23 Nie usuwaj
[Rekomendacje] Manga & Anime podobne do Fairy Tail
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 22 Nie kradnij
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 21 Nie błądź
Top 5 ~ Mangi shoujo-romans
Top 5 ~ Ulubieni bohaterowie shounenów
[Granica Olimpu] ROZDZIAŁ 20 Nie zapominaj
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)